Na
parapetówce Adama i Margo, nowych mieszkańców Hollywood Hills,
zjawiają się nieproszeni goście, elegancka para, która dopiero po
imprezie przedstawia się gospodarzom. Tom i Sasha: małżeństwo z
domu obok. Czarujący nieznajomi, przyjmujący spontaniczne
zaproszenie Adama na kolejnego drinka. Margo początkowo nie jest
przekonana do tego pomysłu, ale na dłuższą metę i ona okazuje
się nieodporna na niezaprzeczalny urok przebojowych gości.
Tymczasem w innej części miasta Teeny, przyjaciółka Adama i
Margo, ten nocy pełniąca też rolę opiekunki do dziecka,
odpowiadając na usilne prośby ich sześcioletniego syna Dylana,
wyrusza w nadspodziewanie dłużą podróż po ukochaną maskotkę
chłopca, który od czasu przeprowadzki zmaga się z koszmarami
sennymi.
|
Plakat filmu. „Who
Invited Them” 2022, Shudder
|
Pierwsze
pełnometrażowe reżyserskie dokonanie Duncana Birminghama oparte na
jego własnym scenariuszu. „Kto ich zaprosił” (oryg. „Who
Invited Them”) jest określany jako polite horror – także
przez jego czołowego twórcę, który ma sentymentalny stosunek do
takich klimatów: największa filmowa miłość dorastającego
chłopca. Dorosły Birmingham definiuje je jako thrillery o
zagubionych yuppies nagle wpadających w poważne tarapaty. Według
niego do tej grupy należą między innymi „Ręka nad kołyską”
Curtisa Hansona, „Dzika namiętność” Jonathana Demme'a, „Po
godzinach” Martina Scorsese i „Sublokatorka” Barbeta
Schroedera. Ale największy wpływ na „Kto ich zaprosił” miały
„Funny Games” Michaela Hanekego, „Zaproszenie” Karyn Kusamy i
„Tanie podniety” E.L. Katza. Swój ślad na „Kto ich zaprosił”
mogły też odcisnąć „Nędzne psy” Sama Peckinpaha, „Przylądek
strachu” Martina Scorsese, remake dreszczowca J. Lee Thompsona z 1962 roku oraz „Helter Skelter” Vincenta
Bugliosiego i Curta Gentry'ego, prawdziwa historia, którą Duncan
Birmingham trzyma na szafce nocnej, by nigdy nie zapomnieć o
zamknięciu drzwi na noc. Reżyser i scenarzysta „Kto ich zaprosił”
jest miłośnikiem filmów z nurtu home invasion i od dawna
chciał nakręcić jakąś wariację na ten temat. Zabawną i zarazem
niepokojącą. I choć „Nieznajomych” Bryana Bertino obejrzał po
napisaniu scenariusza, nie był specjalnie zdziwiony porównaniami
jego długometrażowego debiutu do tamtej głośnej produkcji.
Światowa premiera „Kto ich zaprosił” odbyła się w sierpniu
2022 na FrightFest w Wielkiej Brytanii, w swoich rodzimych Stanach
Zjednoczonych film pokazał się już na samym początku września
tego samego roku na platformie Shudder, a w Polsce w czerwcu 2023 na
CDA Premium.
Nawiedzony
dom na wzgórzu. Kolejna słabość Duncana Birminghama – filmowe
opowieści w mniejszym lub większym stopniu osadzone na wzgórzach w
Los Angeles. Malowniczych i trochę strasznych. Upiorne wycie
kojotów, zanikający zasięg w telefonie komórkowym i rzecz jasna
zdradzieckie ukształtowanie terenu: chwila nieuwagi w najlepszym
razie może skończyć się złamaniem paru kości, a w najgorszym
nagłą śmiercią. W świecie przedstawionym w „Kto ich zaprosił”
niebezpieczeństwo prawdopodobnie czyha w domu. W nowym rodzinnym
gniazdku ludzi żyjących ponad stan. Zakup nieruchomości na
ekskluzywnym osiedlu w Los Angeles był pomysłem Adama, w
przyzwoitym stylu wykreowanego przez Ryana Hansena (m.in. „Piątek
13-go” Marcusa Nispela, „Wyspa Fantazji” Jeffa Wadlowa)
aspirującego przedsiębiorcy, póki co nadskakującego swojemu
upartemu szefowi. Według Adama prezes działa na szkodę własnej
firmy, blokuje jej rozwój swoją niezrozumiałą niechęcią do
szerzej zakrojonej działalności w internecie. Adam to typ „zastaw
się, a postaw się”, nic więc dziwnego, że uparł się na zakup
luksusowej nieruchomości w prestiżowej okolicy. Tym razem postawił
na swoim – podjął decyzję sprzeczną z wolą jego małżonki,
rozgoryczonej kobiety imieniem Margo, w którą w niespecjalnie
zajmujący mnie sposób wcieliła się Melissa Tang. Zamiast robić
karierę w branży muzycznej, utknęła w przytłaczająco wystawnym
domu z nieodpowiedzialnym człowiekiem, który ma czelność zarzucać
jej brak wsparcia. A przecież ona poświęciła więcej dla tego
nieperfekcyjnego małżeństwa i jedyne, czego oczekiwała od Adama,
to odrobina rozwagi. Mierzenie sił na zamiary. Margo aż za dobrze
wie, do czego prowadzi życie na kredyt. Tę cenną wiedzę wyniosła
z domu, a teraz zyskała mocny dowód na to, że daje się prowadzić
ku tej samej przepaści, w jaką swego czasu wpadli jej rodzice.
Katastrofa finansowa mimowolnie projektowana przez członka
amerykańskiej klasy średniej, który uznał, że najwyższy czas
zaszaleć. W końcu zasłużyli sobie na takie lokum – ciężko
pracowali, oszczędzali i w ogóle wykazali się imponującą
cierpliwością (hmm) w procesie bogacenia się. Adam chce tylko
podkręcić tempo w wyścigu szczurów. Co w tym złego? Tym
bardziej, gdy trafia się prawdziwa okazja: willa za bezcen. Zdaniem
Margo i tak stanowczo powyżej ich możliwości finansowych, ale
nawet ona musi się zgodzić z tym, że Adam wypatrzył naprawdę
wielką promocję. Takie chałupy normalnie kosztują dużo więcej,
a zatem musi być jakiś haczyk. W każdym razie tego uczą kino i
literatura grozy (przypomnijmy sobie choćby Lutzów, inną
amerykańska rodzinę, którym trafiła się podobna okazja) – by
do takich rzeczy podchodzić ze zdwojoną ostrożnością. Czerwona
lampka zapaliła się też w głowie Adama, który po zgłębieniu
tematu pewnie gorąco podziękował wszechświatowi za to, że Margo
bardziej nie zainteresowała się tą „cenową anomalią”. Że
uwierzyła w jego bajeczkę o naturalnych zgonach starszego
małżeństwa w tym przestronnym lokum, „smaganym” przeraźliwym
wyciem kojotów; lokum, które niebawem jakby zacznie się kurczyć.
After party z zaproszonymi „wampirami”, którzy bezczelnie
wepchnęli się na właściwą imprezę. Skrzętnie zaplanowaną
parapetówkę Adama, w przekonaniu jego żony, kierowanego potrzebą
pochwalenia się przed przyjaciółmi - nie wspominając już o
szefie, któremu w ocenie Margo jej partner ma w zwyczaju obrzydliwie
wchodzić w cztery litery – swoim najnowszym sukcesem. Efektownym
nabytkiem, potwierdzającym jego wysoki status materialny. Adam
oczywiście jest nagi, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. Nikt poza
wyraźnie tracącą cierpliwość, wieczną narzekaczką, którą
samozwańczy krezus - na swoje nieszczęście? - poślubił.
|
Kadr z filmu. „Who
Invited Them” 2022, Shudder |
„Kto
ich zaprosił” Duncana Birminghama to satyra społeczna w lekko
skrzywionych ramach home invasion. Dreszczowiec niezbyt
szczodrze podlany czarnym humorem, który sprawił na mnie wrażenie
historii niedokończonej. Obiecujący początek, pustawy środek i
spodziewany koniec. Nieprzewrotna opowieść, której jakoś nie
skojarzyłam z „Nieznajomymi” Bryana Bertino, przyznaję jednak,
że moje myśli krążyły wokół „Gości” Christiana Tafdrupa
(i rzecz jasna „Zaproszenia” Karyn Kusamy), zdecydowanie
mocniejszego kina. I nie tak grubymi nićmi szytego. Tom i Sasha
(całkiem intrygujący Timothy Granaderos i w moim odczuciu
niezmiennie pozostająca w jego cieniu Perry Mattfeld) wpraszają się
na parapetówkę nowych mieszkańców Hollywood Hills, a jakby tego
było mało zaskakują gospodarzy po wyjściu ostatnich z
zaproszonych gości. Tłumaczą, że się zasiedzieli, przegapili
niewielki exodus na anielskich wzgórzach. Wykazują też skruchę za
swoje nietaktowane zachowanie, za szczeniackie wbicie się na imprezę
w gruncie rzeczy obcych ludzi. Powód? Samochód zastawiony przez
któregoś z gości nowych sąsiadów. Tak, Tom i Sasha zdają sobie
sprawę, że to żadne usprawiedliwienie; naprawdę nie wiedzą, co
ich napadło, ale skoro mieszkają tuż obok, to prędzej czy później
wypadałoby wpaść z wizytą. Incydent z zastawionym samochodem
można więc uznać za impuls do załatwienia sąsiedzkich
formalności. Dlaczego zatem najpierw się nie przedstawili?
Faktycznie, ich błąd. Tom i Sasha przyznają, że źle się do tego
zabrali, a Adam nie zamierza robić z tego problemu. Ot, drobne
nieporozumienie, niefortunne najpewniej wspaniałego początki.
Wspaniałej przyjaźni, bo potencjalnie bardzo korzystnej dla Adama.
Czy niespełniony karierowicz właśnie połknął przynętę rzuconą
przez Toma? Skuszony fałszywymi obietnicami zadowalającego rozwoju
zawodowego? Johnowi Miltonowi to by się spodobało („Pycha to mój
ulubiony grzech”), zakładając że niesubtelne aluzje czynione
przez autora „Kto ich zaprosił” pod adresem Toma i Sashy nie są
klasyczną zmyłką. Zakładając, że nocni goście knują coś
niedobrego. Jeśli Tom zastawił skuteczną pułapkę na Adama, to
Sasha identycznie pograła z Margo. Ta ostatnia z rasowej final
girl w moich oczach przeobraziła się w drugoplanową bohaterkę
horroru. Ignorowany głos rozsądku, wzmożona ostrożność w
kontaktach z obcymi, czy jak kto woli nowymi znajomymi, stosowna
nieufność - hamulce zwolnione przez chodzący ostatni krzyk mody.
Szara myszka przeobraża się w królową imprez. Tymczasem jej
kochany mężuś, oddaje się słodkim marzeniom o pikantnym
zwieńczeniu tego kameralnego przyjęcia. Tom nie pozostawia mu
wątpliwości, że jedyną przeszkodą, jaką może napotkać w
realizacji tego nieśmiało krystalizującego się planu, jest jego
konserwatywna małżonka. Tłamsząca Adama, niepozwalająca mu
pełnymi garściami czerpać z życia, przeżywać takich przygód, o
jakie „pantoflarz z Hollywood Hills”, nie bez powodu podejrzewa
liberalną parę, która zaszczyciła ich wizytą. By nastawić
gospodarzy przeciwko sobie? Prędzej utwierdzić w przekonaniach,
podpisać się pod ich negatywnymi recenzjami tak zwanej drugiej
połówki. Niekonwencjonalna terapia małżeńska albo przednia
zabawa zdemoralizowanych jednostek. Perwersyjne gierki
(nie)wytrawnych manipulantów. Zabójczy wieczorek zapoznawczy?
Prawdopodobnie wszystko zależy od „reinkarnacji Dicka Halloranna”?
Tak czy inaczej, wyprawa Teeny (zadowalający występ Tipper Newton)
- podobnie jak drugi wątek poboczny, czyli koszmary senne
sześcioletniego Dylana – wydawała mi się niższym ukłonem w
stronę tajemniczości, a zatem huczniejszą zapowiedzią jakichś
niespodziewanych rozwiązań. Może wkroczenie do Strefy Mroku?
Zagubiona na wzgórzach. Ale najpierw koszmarne znalezisko. W sumie
spodziewane, ale na pewno tliła się w Teeny iskierka nadziei na
szczęśliwe zakończenie pewnego incydentu drogowego. Straszliwie
frustrujący wybieg Duncana Birminghama. A może najzwyczajniej
zapomniało mu się dopiąć ten guzik, co zresztą nie byłoby
jedynym takim przypadkiem; nawet nie najbardziej rozczarowującym
(jeden z wątków według mnie okazał się zwykłym zapychaczem
czasu, drogą donikąd). UWAGA SPOILER Skróciła cierpienia,
wniosła do samochodu czy zostawiła poważnie rannego brata
mniejszego? Obstawiam to ostatnie, ale wolałabym mieć pewność. A
skoro już w spoilerze jesteśmy, to muszę się przyznać, że jedno
podejrzenie na temat Toma i Sashy urodziło się praktycznie na sam
koniec. Niespodzianka to za duże słowo, ale wcześniej przez myśl
mi nie przeszło, że testują Adama i Margo. Doszukują się w nich
cech swoich biologicznych rodziców. Zbrodnicza misja ratowania
wybranych dzieci przed wyrodnymi opiekunami prawnymi? KONIEC
SPOILERA Bo naprawdę nie widzę sensu w tak enigmatycznym
przedstawieniu na dobrą sprawę nieistotnego elementu tej
niewyszukanej fabularnej konstrukcji. Powiedziałabym wręcz, że
pozbawionej charakteru, nieodróżnialnej w tłumie współczesnych
filmowych dreszczowców.
Jak
dla mnie zawodny thriller. Więcej obiecujący, niż dający.
Profesjonalnie zrealizowany, utrzymany w dostatecznie mrocznym
klimacie, ale niewystarczająco klaustrofobiczny, rozczarowująco
kompromisowy, żeby nie powiedzieć ugrzeczniony i nazbyt
przejrzysty. Zaczyna, ale nie wszystko kończy. W moim przekonaniu
nie pochylił się Duncan Birmingham nad wszystkimi wątkami
zawiązanymi w „Kto ich zaprosił”, niebłyskotliwej satyrze
społecznej i kulawym home invasion. Subiektywnie: średnio na
jeża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz