Dwudziestoczteroletnia
influencerka, Ava Robbins, kupuje kampera i rusza w podróż po
Stanach Zjednoczonych, na bieżąco dzieląc się wrażeniami z
szybko powiększającym się gronem subskrybentów. Nagle jej
aktywność w mediach społecznościowych ustaje, a po powrocie do
swojego internetowego królestwa, kobieta wyjaśnia, że miała
wypadek i teraz urządza się w odizolowanej chatce, na którą
wydała wszystkie oszczędności. Jej wielka podróż dobiegła
końca, ale już wkrótce znajdzie nowy temat na swojego vloga.
Spróbuje rozwiązać zagadkę śmierci niepopularnej dziewczyny z
małego miasteczka, coraz bardziej utwierdzając się w przekonaniu,
że tego życzy sobie jej niespokojny duch. Nadnaturalna obserwatorka
Avy.
|
Plakat filmu. „Cabin Girl” 2023, Tubi, Filmopoly
|
Tubi
przedstawia: niskobudżetowy horror nadprzyrodzony w reżyserii Jona
D. Wagnera, jednego z producentów (producent wykonawczy i liniowy)
między innymi „All Cheerleaders Die” Lucky'ego McKee i Chrisa
Sivertsona, „Gwiazd w oczach” Kevina Kölscha i Dennisa Widmyera,
„W kręgu nienawiści” Adama Egypta Mortimera, „Bone Tomahawk”
S. Craiga Zahlera, antologii „Holidays” z 2016 roku,
„Nieznajomych: Ofiarowania” Johannesa Robertsa, „Domu strachów”
Scotta Becka i Bryana Woodsa oraz „Drogi bez powrotu. Genezy”
Mike'a P. Nelsona. Scenariusz „Cabin Girl” jest dziełem
raczkującej w branży filmowej Leslie Beaumont i Rory'ego Jamesa
Wooda, wcześniej – w różnych rolach - pracującego głównie
przy filmach krótkometrażowych. Obraz został udostępniony w lipcu
2023 roku na amerykańskiej platformie Tubi.
Śledztwo
influencerki po zagadkowych przejściach. Ava Robbins (zaskakująco
wydajny występ Rose Lane Sanfilippo) w tajemniczych – także dla
niej – okolicznościach doznała urazu głowy w trakcie kamperowej
wyprawy emitowanej w internecie. Przed paroma laty tytułowa postać
tego skromnego obrazu Jona D. Wagnera straciła oboje rodziców, a
ucieczki od bolesnej samotności poszukała w mediach
społecznościowych. Tak narodziła się Van Girl, wpływowa
influencerka, która niemile zaskoczyła swoich subskrybentów nagłą
zmianą tematu. Z vloga podróżniczego do szaleńczej pogoni za
duchem. Pierwsze sceny „Cabin Girl” kazały mi przygotować się
na dominację „narracji internetowej” - chaotyczny świat
wirtualny, adorowana architekta zakłamanych realiów, filmiki o
niczym, viralowe głodne gadki „aktorki ze spalonego teatru” -
ale na szczęście dla mnie współczesne trendy przegrały z
tradycją. Tak zwane kręcenie z ręki i bezpośredni wgląd w
wirtualne rodzinne gniazdko dwudziestoczteroletniej Avy, że się tak
wyrażę, oddało prowadzenie konwencjonalnej narracji. Bo postać
przewodnia nie ukrywa, że traktuje ich wszystkich jak członków
rodziny, czyli setki tysięcy niestałych w uczuciach subskrybentów.
Tutaj wybitnie cienka jest granica między miłością a nienawiścią
- dzisiaj największych autorytet, jutro główny obiekt hejtu. Co
się zdarzyło Avie Robbins? Z przebłysków wspomnień kobieta
wnioskuje, że przed maskę jej kampera wbiegło dzikie zwierzę, ale
widok zakrwawionej kobiety uderzającej w krzyk w swoim „okaleczonym”
domku na kołach, automatycznie przywiódł mi na myśl jedną z
gałęzi kina exploitation. Nie wiem dlaczego (coś w rodzaju
przekazu podprogowego), ale to makabryczne odkrycie innego kierowcy,
zwiastowało opowieść spod znaku rape and revenge. W czym
utwierdził mnie tajemniczy prześladowca Avy. Właściwie ów
bezimienny człek uparcie przypominał mi „Blady strach”
Alexandre'a Aja, slasher podejrzewany o częściowe
splagiatowanie powieści Deana Koontza pt. „Intensywność”,
oficjalnie przeniesionej na ekran w 1997 roku przez Yvesa Simoneau.
Ten, który chodzi za influencerką. Umarła Van Girl, narodziła się
Cabin Girl. Nowa właścicielka chatki w lesie. Ava zawsze marzyła o
zamieszkaniu w takim miejscu, bez wahania wydała więc wszystkie
oszczędności na zakup tej od lat opuszczonej posesji w malowniczym
przedsionku maleńkiej mieściny, gdzie od urodzenia mieszka jej
„rycerz w lśniącej zbroi”, mechanik samochodowy, który
przedstawia się jako Kellen (przyzwoita kreacja Austina Scotta) i
wyraźnie jest zainteresowany dziewczyną z lasu. Przyjaciel, który
chciałby być kimś więcej. Dla młodej kobiety, która wkrótce
nabawi się obsesji. Na punkcie Hannah Granger, wątpliwej
samobójczyni, poprzedniej lokatorki drewnianej nieruchomości
niedawno zakupionej przez internetową celebrytkę. Ava dowiaduje
się, że dziewczyna, która podobno skoczyła z mostu, pochodziła z
zamożnej rodziny, która odcięła się od niej, gdy w miasteczku
zaczęły krążyć wstrętne plotki na jej temat. Wstrętne,
ponieważ Ava nie ma wątpliwości, że Hannah nie była czarownicą.
Bo mamy XXI, a nie XVII wiek. Niesławny „Młot na czarownice.
Malleus Maleficarum” Heinricha Kramera i Jacoba Sprengera biblią
lokalnej społeczności? Niemożliwe! Z drugiej strony Ava nie może
wyrzucić z głowy myśli o jednym z idiotycznych testów
inkwizytorów. Nie skoczyła, tylko została zepchnięta z mostu
celem sprawdzenia czy wyrosną jej skrzydła? To byłby koronny dowód
na służenie Szatanowi, a skoro umarła to widać czarownicą nie
była. Chyba że to diabelski podstęp. Uśpienie czujności
bogobojnej wspólnoty przez Księcia Kłamstw. Czym skorupka
nasiąknie... Avie udziela się mistyczny nastrój panujący na tym
zwodniczo idyllicznym kawałku amerykańskiej ziemi. Podnosząca na
duchu diagnoza lekarska – w szpitalu uprzedzono ją, że przez
jakiś czas może mieć halucynacje – brzmi coraz mniej wiarygodnie
domniemanej adresatce zawoalowanej wiadomości z zaświatów.
|
Kadr z filmu. „Cabin Girl” 2023, Tubi, Filmopoly |
Frapujące
zestawienie sprawdzonych motywów. Niesiląca się na oryginalność,
przyjemnie kameralna (choć miejscami może zawiać techniczną
tandetą) opowieść o prawdziwym bądź urojonym duchu. Małe
amerykańskie miasteczko, zaniedbana chatka w lesie (ale niestrasząca
wyglądam aż tak, jak legendarny domek z „Martwego zła” Sama
Raimiego), tajemnicza śmierć i sekretny incydent na drodze,
podejrzana hermetyczna społeczność, domniemany stalker i potworne
psikusy wstrząśniętego mózgu oraz niewątpliwa obsesja być może
gasnącej już gwiazdy social mediów. Wśród swoich obserwatorów
Ava raczej nie znajdzie ekspertów od zjawisk nadprzyrodzonych, ale
miejscowa barmanka zdaje się całkiem nieźle orientować w takich
tematach. Tarocistka z planszą Ouija. Ejże, nie widziałaś
„Egzorcysty Williama Friedkina? A co jeśli to ja jestem opętana?
Rzednie mina adoratorowi Avy Robbins. Ciarki przechodzą sceptykowi
po plecach, gdy dociera do niego, że dziewczyna naprawdę w to
wierzy. Odkleiła się od rzeczywistości w swojej wariackiej pogoni
za nieistniejącymi spiskami, ale na szczęście ma Kellena, ostoję
normalności w obłąkanym świecie. Muszę przyznać, że nie
spodziewałam się tak efektywnych manifestacji nieznanego. Upiorna
niewiasta (oklaski dla charakteryzatorów) pełzająca pod sufitem,
spacerująca po wyśnionym lesie i wyrastająca za plecami
śmiertelników (nie tyle wskakująca, ile jakby przypadkiem złapana
w kadrach). Nawiedzony dom na odludziu. Mały duch i duży duch:) Nie
zapominajmy o nieznajomym mężczyźnie, tajemniczym przybyszu
ukradkiem, nomen omen, myszkującym po prywatnej posesji Avy. Nie ma
wątpliwości, że nie trafił tutaj przypadkiem, że już od
jakiegoś czasu szukał właśnie jej, dziewczyny z kamperem, która
nieświadomie sama naprowadziła go na swój trop. Psychofan? Tak czy
inaczej, Ava nie zaprząta sobie zbytnio głowy tym „cieniem za
oknem”. Nie, kiedy jest jedyną nadzieją bestialsko zamordowanej
dziewczyny, której nieśmiertelna dusza nie zazna spokoju, dopóki
winny nie zostanie wskazany. Ava ciągle to słyszy - winny! winny!
winny! - ale nie może się doprosić od swojej enigmatycznej
prześladowczyni nazwiska jej zabójcy. Skoro jednak Hannah była
czarną owcą w rodzinie, praktycznie wydziedziczoną, wygnaną do
lasu przez wstydzących się jej krewnych, to wypada bliżej
przyjrzeć się Grangerom. Ludziom, którzy spokojnie mogliby kupić
sobie „sprawiedliwość”. Mają znajomości i śpią na forsie.
Pierwsza partia „Cabin Girl” Jona D. Wagnera wprawdzie wystawiła
moją cierpliwość na próbę – przegadana, bałaganiarska – ale
potem moje zainteresowanie znacznie wzrosło. Było co robić, nie
brakowało zagadek głośno dopominających się o rozwiązanie.
Szczerze mówiąc czekałam, aż dopadnie mnie poczucie przesytu, ale
w tym zalewie sekretnych wątków i tradycyjnych motywów,
nadspodziewanie dobrze się odnalazłam. Niemniej nie sądzę, żeby
to była najlepsza propozycja dla technicznych purystów, koneserów
dopieszczonych produkcji filmowych, bo „Cabin Girl”, przynajmniej
na płaszczyźnie wizualnej, wypada dość niekonsekwentnie.
Perfekcja (szara strefa leśna; przepyszne nocne zdjęcia naturalnego
krajobrazu) wymieszana z bylejakością. To nawet nie jest camp,
tylko zwykły kicz, a przynajmniej mnie nieraz z rytmu nieprzyjemnie
wytrącił jakiś niezręcznie oświetlony kadr, jakieś „fantazyjne”
nachylenie kamery, toporne tło czy niewygodne cięcie. Mam słabość
do niechlujnych horrorów, ale bardziej w stylu exploitation
niż brazylijskiej telenoweli, zaznaczam jednak, że przykre zapaszki
nie docierały do mnie znowu tak często, by w ogóle był sens o tym
pisać:) À propos exploitation: wbrew temu, co pewnie
zdążyłam dać do zrozumienia, w intymnym świecie przedstawionym w
„Cabin Girl” wyczuwałam zbliżoną energię. Ta szorstkość,
chropawość, ten smrodek, gnilny odór jakby emanujący z rzeczonego
„filmowego cielska”. Współczesne opowieści o duchach oraz
błędnie interpretowanych omamach wzrokowych i słuchowych, nie
przyzwyczaiły mnie do takich klimatów. Zepsutych? Nie wiem, czy to
dobre słowo, ale czułam się trochę tak jakbym oglądała jedną z
tych ubiegłowiecznych paskud. Jakieś zapomniane video nasty.
I przegięła. Yhm, poniosło mnie. Przedobrzyłam, odleciałam, mea
culpa. „Cabin Girl” Jona D. Wagnera mimo wszystko
bezpieczniej polecać osobom akurat rozglądającym się za jakąś
bezpretensjonalną opowieścią o zjawiskach nadprzyrodzonych (tutaj
kwestionowanych, niepewnych, rozpatrywanych jako jedna z dwóch
możliwości), aniżeli jakimś bardziej zwyrodniałym, trujących,
drastycznym „spektaklem”. Całkiem przebiegły kryminalny horror
nadnaturalno-psychologiczny. Brzmi skomplikowanie, ale w gruncie
rzeczy to bardzo prosta, swojska historia. Tak nieświeża, a tak
nieprzewidywalna. Mnie w każdym razie udało się twórcom wodzić i
wodzić za nos.
Ciekawostka
ze świata horroru: „Cabin Girl” Jona D. Wagnera. Dziełko,
którego nie spodziewam się zobaczyć w większość rankingów
tegorocznych filmów grozy. Bo sobie nie zasłużył? Bo takie kino
słabo się sprzedaje. Zauważalnie nakręcony tanim kosztem i
złożony wyłącznie z tak zwanych wyświechtanych motywów.
Pomysłowo tasowanych, ale obawiam się, że to nie wystarczy, że
tym wielu „brzuchów” się nie napełni. Tylko beznadziejnie
zakochanych w konwencjonalnych opowieściach o duchach czy ludziach,
którym tylko się wydaje, że widzą duchy. Mnie się podobał, ale
już wiem, że będę w mniejszości. No tak, prorokini się
znalazła...
Hejka , gdzie można go obejrzeć?
OdpowiedzUsuńOdezwij się mailowo: buffy1977@wp.pl
UsuńWysłane :) pozdrawiam
Usuń