Studentki psychologii, Chyna Shepherd i Laura Templeton, przyjeżdżają na
weekend do domu rodziny tej drugiej stojącego na oddalonym od ruchliwych miast,
rolniczym terenie. W nocy Templetonowie zostają zaatakowani przez
psychopatycznego mordercę, Edglera Foremana Winstona Vessa, który nie jest
świadomy obecności Chyny. Brutalny mord całej rodziny i niemożność
zawiadomienia organów ścigania wymusza na kobiecie podróż śladami zabójcy.
Chynę motywuje pragnienie zemsty, zmiany swojej dotychczas biernej egzystencji
i konieczność ratowania więzionej przez Vessa nastolatki, Ariel.
Po raz pierwszy wydana w 1995 roku jedna z bardziej znanych powieści
bestsellerowego autora literatury grozy, Deana Koontza. Przeniesiona na mały ekran w 1997 roku przez Yvesa Simoneau i częściowo splagiatowana przez
Alexandre Aja w 2003 roku. Choć w moim mniemaniu „Intensywność” nie jest
najlepszą powieścią w dorobku Koontza, spokojnie umieściłabym ją w pierwszej
czwórce (z tych, które dopiero dane mi było przeczytać). Jej siłą jest prostota
pomysłu na fabułę, dojrzałe rysy bohaterów i nieustanne podskórne napięcie
wynikające z niecodziennej relacji kluczowych postaci.
„Mówiąc
o przeszłości, zawsze paliła się ze wstydu, jakby ponosiła za to wszystko winę
na równi z matką, jakby każe jej przestępstwo, czy wybuch szaleństwa obciążał w
równym stopniu i ją, mimo że była przecież tylko bezbronnym dzieckiem,
uwikłanym w szaleństwo dorosłych.”
Dean Koontz podobnie, jak Stephen King znany jest z długiego budowania
dramaturgii swoich fabuł. Na ogół akcja zawiązuje się u niego dopiero po
kilkudziesięciu stronach, w trakcie których szczególny nacisk kładzie na szczegółową
kreację bohaterów i budowanie atmosfery niezdefiniowanej grozy. W „Intensywności”
odwraca tę tendencję. Po zaledwie kilkustronicowym prologu, skupiającym się głównie
na rozmowie przyjaciółek, Chyny i Laury, zmierzających na weekend do rodzinnego
domu tej ostatniej, Koontz błyskawicznie przechodzi do mocnego uderzenia.
Punktem zapalnym jest nocne wtargnięcie Edglera Vessa do domostwa Templetonów i
zamordowanie bliskich Laury. Ukrywająca się Chyna wkrótce odkrywa, że jej
przyjaciółka została brutalnie zgwałcona, ale udało jej się ujść z życiem. Kiedy
zabójca przenosi ją do swojego wozu kempingowego Chyna bez namysłu wślizguje
się do środka, żeby wewnątrz odkryć, że w międzyczasie Laura również została
zamordowana. Problem w tym, że dla niej nie ma już odwrotu – samochód rusza, a
Chyna nie ma pojęcia, jak mogłaby się z niego niepostrzeżenie wydostać. Do tego
momentu motywacje głównej bohaterki dla wszystkich czytelników są zrozumiałe –
odcięcie linii telefonicznej wymusiło na Chynie próbę ratowania przyjaciółki na
własną rękę. Aczkolwiek w jej dalszym postępowaniu wielu odbiorców nie jest w
stanie dostrzec większej logiki. I nic w tym dziwnego, bowiem Koontz stworzył
postać nietuzinkową, której heroiczna odwaga często mylona jest ze zwykłą
głupotą, z tego prostego powodu, że jej zachowanie determinuje traumatyczna
przeszłość. Ona jest kluczem do pełnego zrozumienia Chyny, co dla niektórych czytelników
miejscami może być nieuchwytne. Liczne retrospekcje z dzieciństwa dziewczyny, u
boku „żyjącej na krawędzi”, niestroniącej od towarzystwa przestępców matki i jej
dorosła, pedantycznie zorganizowana egzystencja mają zobrazować odbiorcom rozchwianą
kondycję psychiczną głównej bohaterki i jej krytyczne odbieranie świata. Uparte
podążanie śladami mordercy, choć mniej lub bardziej przekonująco na bieżąco objaśniane
przez Koontza (a to w obawie, że Vess nie zostanie odnaleziony przez policję, a
to celem upewnienia się, gdzie przebywa przetrzymywana przez niego nastolatka),
w istocie nie jest podróżą w objęcia śmierci, jak to miałoby miejsce w
przypadku zwykłego, nieobciążonego traumatycznymi wspomnieniami z przeszłości
protagonisty. Koontz z czasem mówi wprost, że starcie z Vessem dla Chyny
stanowi przebudzenie z długiego snu. Dotychczas z jej wyboru pasywna
egzystencja domaga się działania, które w swoim umyśle Chyna utożsamia z
powrotem do prawdziwego życia. Ważny dla jej motywacji jest również stosunek do
pięknej nastolatki, Ariel, więzionej przez zabójcę, cierpliwie czekającego na
moment jej rozdziewiczenia i zamordowania. Chyna widzi w niej dawną siebie –
strąconą przez dorosłych w otchłań piekła i borykającą się ze swoim
przekleństwem w całkowitej samotności, bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz.
Chyna tak silnie utożsamia się z Ariel, że w pewnym momencie mówi wprost, iż
jeśli nie może odejść bez niej, to nie ma sensu żeby w ogóle odchodziła.
Pozostawienie nastolatki samej sobie dla naszej bohaterki byłoby równoznaczne z
psychicznym unicestwieniem samej siebie. Co prawda, przez wzgląd na skomplikowany
rys psychologiczny Chyny niełatwo jest wczuć się w jej postać, a jeszcze
trudniej w pełni zrozumieć jej postępowanie, ale dzięki dojrzałemu warsztatowi
autora, rozległym objaśnieniom każdego jej kroku przy odrobinie dobrej woli
jest to wykonalne. Oczywiście, drobnych niedopatrzeń w zachowaniu kobiety też
jest całkiem sporo, choćby niesprawdzenie magazynka broni znalezionej na stacji
benzynowej, czy ilości paliwa w baku samochodu, który „sobie pożycza”, ale
można je zrzucić na karb stresu i pośpiechu. W końcu odwaga Chyna nie polega na
tym, że nie odczuwa strachu tylko potrafi zmobilizować się do działania pomimo
dławiącego ją przerażenia.
„Nigdy
nie pojmie, dlaczego niektórzy ludzie popełniają niezliczone okrucieństwa, a
ciągła walka o to, żeby zrozumieć, tylko ją wewnętrznie wypala, pozostawiając w
środku jedynie szare popioły.”
Akcja koncentrująca się na Chynie opisana jest w czasie przeszłym w
trzeciej osobie, ale Koontz czasami skupia się również na mordercy. Wydarzenia,
których głównym bohaterem jest Vess zostały rozpisane w czasie teraźniejszym i miały
za zadanie głównie ułatwić czytelnikom właściwe zrozumienie jego niecodziennej
filozofii. Otóż, zabójca do perfekcji opanował wtapianie się w tłum. Swoje
zbrodnicze zapędy zaspokaja z dala od miejsca zamieszkania (w chatce nieopodal
lasu, strzeżonej przez wytresowane dobermany), a kiedy już „nacieszy się krwią”
wraca do swojej fałszywej, spokojnej egzystencji w roli wzorowego, przyjaznego
obywatela. U podłoża jego socjopatii leży przekonanie, że prawdziwe życie determinują
intensywne przeżycia. Wszystko jedno, czy dla normalnego człowieka oceniane są
jako negatywne, czy pozytywne, bowiem w jego słowniku nie istnieje nic takiego,
jak wartościowanie doznań. Dzięki wyostrzonym w jego mniemaniu zmysłom, Vess
może przeżywać wszystko z podwójną siłą, a przyjemność potraf odnaleźć zarówno
w widoku krwi, smaku aspiryny, jak i bólu. Koontz podsumowuje jego filozofię krótko,
acz dobitnie: „wszelkie doświadczenia są
moralnie obojętne, a wszelkie doznania zmysłowe warte przeżycia”. Choć „Intensywność”
w dużym skrócie jest pojedynkiem pomiędzy dobrem a złem, wtłoczonym w konwencję
nieustannie trzymającego w napięciu dreszczowca, autor wtłacza w fabułę wątki
nadprzyrodzone, uosabiane przez jelenie, które w krytycznych momentach pomagają
Chynie znaleźć w sobie dodatkowe pokłady siły. Z uwagi na jej wiarę w Boga, i
nieustanne modlitwy, zredukowane do krótkiego zdania wygłaszanego na użytek
Wszechmogącego („Chyna Shepherd,
nietknięta i żywa”) w obecności dziwnie zachowujących się jeleni można
doszukiwać się cech dobrych duchów, mających za zadanie strzec głównej
bohaterki. Aczkolwiek interpretację tej kwestii Koontz (i słusznie) pozostawia
otwartą.
UWAGA SPOILER Idealnie
rozpisane, z poszanowaniem gęstego nastroju grozy i nieustannego napięcia
emocjonalnego starcie z mordercą kończy się w typowy dla Koontza sposób. Otóż,
pisarz zauważalnie nie uznaje złych zakończeń (jeszcze nie trafiłam na jego
powieść, którą zamknąłby tragicznie), ale w „Intensywności” przeszedł nawet
samego siebie. Otóż, po wyeliminowaniu Vessa na ostatnich stronach zaserwował
czytelnikom przekrój kolejnych lat z życia Chyny i Ariel i tak to wszystko
poukładał, żeby, nie daj Boże, nie pozostawić choćby minimalnie negatywnego finału.
A mógł chociażby na zawsze uniemożliwić Ariel powrót do rzeczywistości ze
swojej wyimaginowanej krainy (katatonia). Widać Koontz jest tego rodzaju
pisarzem, który zwyczajnie nie uznaje w literaturze grozy tragicznych zakończeń
i ku mojej irytacji wręcz obsesyjnie stara się wszystko pozamykać mdławym „i
żyli długo i szczęśliwie”. Nie tylko fabularnie „Intensywność” zamknięto w
niezadowalający sposób – przesłanie również jest aż nazbyt wyidealizowane. W
literaturze Deana Koontza najbardziej cenię jego spojrzenie na ludzkość, którą
krytykuje przy każdej nadarzającej się okazji równocześnie wywyższając
zwierzęta, ale w finałach często (tak jak i tutaj) rezygnuje z wrogości do
człowieczeństwa na rzecz jego dobrych stron. Zgodnie z tą zasadą przesłanie „Intensywności”
sprowadza do przesłodzonego zdania: „Był
to lęk nie tyle przed samym Vessem, ile przed tym czymś nowym, co w sobie
odkryła. Przed bezwzględnym nakazem miłości bliźniego. Teraz już wie, że nie
jest to powód do strachu. Że to cel, dla którego istniejemy” KONIEC SPOILERA.
Pomijając, jak to zwykle w literaturze Deana Koontza bywa, nieudaną w moim
mniemaniu końcówkę „Intensywność” to kawał naprawdę trzymającej w napięciu
prozy, z barwnymi, wyraźnie zarysowanymi bohaterami i znakomicie skonstruowaną
fabułą. Kto nie czytał niech szybko nadrabia zaległości, bo naprawdę warto!
Narobiłaś mi ochoty na tę książkę, nie ma co :) Twórczości Koontza prawie nie znam, kilka lat temu czytałam "Przepowiednię" i to byłoby na tyle. Jednak chętnie poszerzę swoją wiedzę i na pewno sięgnę po "Intensywność" :)
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu z Koontzem jest podobnie, jak z Kingiem. O wiele lepsze książki pisał w XX wieku, dlatego nie ma co zaczynać swojej przygody z jego literaturą od powieści z XXI wieku. Ale to moje subiektywne zdanie - ktoś może bardziej rozsmakować się w jego nowszej prozie.
UsuńDzięki, będę miała na uwadze tę obserwację i postaram się zacząć od starszych książek :)
UsuńMoja pierwsza piątka to:
UsuńFałszywa pamięć
Nocne dreszcze
Opiekunowie
Intensywność
Odwieczny wróg
Jak by Ci się udało zdobyć którąś z tych pozycji to byłoby super;)
Jak się okazało w domu mam "Oczy ciemności", więc pewnie najpierw tę książkę przeczytam, ale później będę polować na polecane tytuły, dzięki :)
UsuńDzięki Buffy za nowy motyw graficzny o który prosiłem na stronie głównej.
OdpowiedzUsuńNie ma za co. Ale dzisiaj zmieniłam na inny, żeby mdłości u ludzi nie wywoływać;)
UsuńJedna z moich ulubionych powieści Deana Koontza ;) przede wszystkim trzymała w napięciu i stwarzała mroczny klimat który uwielbiam. Moja przygoda z tego typu literaturą zaczęłam właśnie od Koontza była to powieść "Głos nocy", którą serdecznie polecam jeżeli nie czytałaś. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytałam "Głos nocy" i też mi się podobało;)
Usuń