Pracownicy
firmy farmaceutycznej, Alice i jej kolega John, w środku nocy
ruszają w samochodową podróż powrotną z konferencji. Zatrzymują
się na odludnej stacji benzynowej, gdzie się rozdzielają:
mężczyzna zostaje na zewnątrz, by zatankować, a kobieta
przekracza próg pogrążonego w ciszy sklepu. Początkowo nic nie
budzi jej podejrzeń, to się jednak zmienia, gdy w końcu podchodzi
do kasy, przy której nie zastaje ekspedienta. Nikt też nie reaguje
na jej nawoływania, ale w popłoch Alice wpada dopiero na widok
krwi. A natychmiastową ucieczkę uniemożliwiają jej strzały.
|
Plakat filmu © Shudder. „Night of the Hunted” 2023, Getaway Films, Cinestesia, Heavy Rainfall
|
W
2015 roku swoją światową premierę miał mało znany hiszpański
thriller w reżyserii Davida R.Losady „La noche del ratón”
(tytuł międzynarodowy: „Night of the Rat”). A we wrześniu 2023
roku na Fantasy Filmfest w Niemczech zadebiutowało jako
amerykańsko-francuskie odświeżenie: „Night of the Hunted”
Francka Khalfouna, twórcy między innymi takich obrazów, jak
„Poziom -2” (2007), „Maniac” (2012), czyli remake krwawej
historii Williama Lustiga z 1980 roku, „Amityville: Przebudzenie”
(2017) i „Prey” (2019). Scenariusz napisał Glen Freyer,
oczywiście w oparciu o tekst Davida R.L. oraz Rubéna Ávily Calvo,
a kiedy na pokład wskoczył Khalfoun, opowieść zyskała kolejne
warstwy – finalnie nie tylko reżyser, ale i współscenarzysta
remake'u „La noche del ratón”, którego jednym z głównych
producentów został Alexandre Aja,twórcy choćby takich filmów
grozy, jak „Blady strach” (2003), „Wzgórza mają oczy”
(2006), czyli remake horroru Wesa Cravena z 1977 roku, „Lustra”
(2008), czyli amerykańska przeróbka koreańskiego obrazu
Sung-ho-Kima z 2003 roku, „Pirania” (2010), czyli remake
kultowego animal attacku Joe Dantego z 1978 roku, „Rogi”
(2013), na podstawie powieści Joe Hilla oraz „Pełzająca
śmierć”(2019). Szeroka dystrybucja „Night of the Hunted”
Francka Khalfouna ruszyła w październiku 2023 roku w internetowej
strefie Shudder.
Stara
stacja benzynowa z dawnym garażem przerobionym na jadłodajnię:
takie miejsce ekipa „Night of the Hunted” wypatrzyła dla swojej
produkcji. Plan zdjęciowy, zgodnie z wolą reżysera, najpierw
dokumentnie oczyszczony, a potem staranie meblowany pod nocny
pojedynek kobiety i tajemniczego snajpera. Tę ciasną przestrzeń
Franck Khalfoun podobno powitał mniej więcej takimi słowami: „Wow,
mój następny film rozegra się w szafie, bo plan jest coraz
mniejszy”, rzecz jasna mając na myśli „Poziom -2”,
dreszczowiec zamknięty na podziemnym parkingu. A wspomniane
urządzenie, a właściwie projektowanie, tego miejsca było jednym z
największych wyzwań; przedsięwzięciem wymagającym pomyślunku,
co czołowy twórca „Night of the Hunted” w przestrzeni
publicznej porównał do układania puzzli. Zależało mu na tym, by
wszystkie części tej układanki w odpowiednim czasie zgrabnie, bez
narażania się na śmieszność, wskakiwały na swoje miejsca. „Pod ostrzałem” Ryûhei Kitamury w scenerii „Ciernia” Toby'ego
Wilkinsa. A tak naprawdę przeróbka kameralnej produkcji
hiszpańskiej. Zamiana milczącego polowania na merytoryczną debatę
o kondycji współczesnego świata. Rolę główną powierzono
Camille Rowe, którą miłośnicy kinematografii grozy mogą kojarzyć
choćby z „The Deep House” Alexandre'a Bustillo i Juliena
Maury'ego. Wymagającą rolę Alice. Co prawda to nie jest „teatr
jednej aktorki”, niezupełnie, ale większość ciężaru tej, bądź
co bądź, nieskomplikowanej opowieści aktorka musiała dźwigać
praktycznie w pojedynkę. Idealnie odegrana nieidealna protagonistka.
Aktorka według mnie kompletnie zespolona z fikcyjną postacią. Żoną
niejakiego Erika, który najwidoczniej niecierpliwie czeka na nią w
domu. Alice jest częścią zespołu ds. marketingu w dużej firmie
farmaceutycznej, która właśnie zakończyła konferencję na jakimś
wygwizdowie. Ku niezadowoleniu jej kierowcy, a właściwie kolegi z
pracy imieniem John (przekonujący Jeremy Scippio), kobieta uparła
się przy nieczekaniu z powrotem do rana. Lepiej wyruszyć wcześniej,
choćby po to by uniknąć wzmożonego ruchu na drogach. Półprzytomny
mężczyzna siada za kierownicą, a marząca o kawie kobieta zajmuje
miejsce pasażera i choć dopiero co zakończyła wideorozmowę z
mężem, Erik znowu szuka z nią kontaktu. Typ kontrolujący czy
kryje się za tym coś więcej? Tak czy inaczej, w samochodzie Johna
panuje dość niezręczna atmosfera, niepewność podsycana
wibrującym telefonem Alice. W sumie od początku wiadomo, o co
chodzi, ale na szczegóły trzeba trochę poczekać. Na zwierzenia
jednostki osaczonej na „wysepce paliwowej”. Ciekawe, czy panu Aja
przypomniała się praca nad „Bladym strachem”, domniemanym
częściowym plagiatem powieści Deana Koontza pt. „Intensywność”?
Masakra na stacji benzynowej. Ukryty strzelec wyborowy i „kobieta w
klatce” (w nawiązaniu do wybornego dreszczowca Waltera Eliotta Graumana z 1964 roku). Szkoła przetrwania w ostrzeliwanym sklepie z
artykułami różnymi. Kameralny spektakl niewiejący taniością.
Dopieszczone zdjęcia (zero tandety i najwyżej odrobina
supernowoczesnego plastiku) powstałe pod kierownictwem Steevena
Petitteville'a, zgrabnie posklejane przez „ekipę monterską” pod
przewodnictwem Stéphane'a Roche i okraszone czarownymi dźwiękami
Mathieu Carratiera – cudownie posępny, zaraźliwie markotny
muzyczny temat przewodni. Całkiem klimatyczna produkcja
minimalistyczna, z nie do końca wykorzystanym potencjałem
klaustrofobicznym. Jakość „Obłędu” Romana Polańskiego to na
pewno nie jest. Niedostatecznie dusząca izolacja z uzbrojonym
napastnikiem w najbliższym sąsiedztwie. Wróg u bram szklanej
pułapki.
|
Plakat filmu. „Night of the Hunted” 2023, Getaway Films, Cinestesia, Heavy Rainfall |
W
scenariuszu Glena Freyera kandydatowi na reżysera „Night of the
Hunted” najbardziej spodobało się zdanie „the future
generations will inherit my ability to not give a f-ck”. Myśl
fikcyjnego snajpera, którą Franck Khalfoun w przestrzeni publicznej
nazwał niezwykle głęboką, a przy tym autentycznie przerażającą.
Zanik empatii, nieuchronna całkowita utrata bezcennej zdolności do
wczuwania się w sytuację innych stworzeń. Proces, który jak
wynika z osobistych obserwacji reżysera i współscenarzysty „Night
of the Hunted”, nie tylko już się zaczął, ale co gorsza
postępuje w zatrważającym tempie. A wszystko przez media
społecznościowe? To pewnie byłoby spore uproszczenie, ale według
mnie te sugestie rozgadanego snajpera nie są kompletnie odklejone od
rzeczywistości. W końcu właśnie tam odbywa się najbardziej
wytężona działalność ukierunkowane na wkładanie bliźnich do
ciasnych szufladek. Interlokutor Alice nie ukrywa, że to zjawisko
doprowadza go do wściekłości. Przemożna potrzeba etykietowania
ludzi. Nazywano go już prawakiem, antymaseczkowcem
antyszczepionkowcem, mówiono, że z takimi poglądami pewnie
kwestionuje legalność wyborów prezydenckich i poważnie rozważa
atak na Kapitol. Czy któryś z tych pseudoprofilerów wstrzymał się
z osądami do czasu zebrania dostatecznej ilości informacji na jego
temat? Zadali sobie trud, żeby lepiej go poznać? No oczywiście, że
nie! A czy on zadał sobie trud, by lepiej poznać „seryjną
trucicielkę”? Gorzej: osobę, która reklamuje szprycowanie się
lekami. Wmawia innym, że będą żyć długo i szczęśliwie, jeśli
codziennie całymi garściami będą łykać piguły i dawać się
kuć „zbrodniarzom w kitlach”. Mniej więcej taką opinię o
Alice wyrobił sobie faktyczny zabójca z małego świata
przedstawionego w „Night of the Hunted”. Bo szufladkowanie (coś
jak znakowanie bydła?) dobywa się po dwóch stronach
światopoglądowej barykady. Lewaki, libki, pro-maseczkowcy, wściekłe
macice, ekonaziści i te pazerne konowały. Kobieta zniewolona
zostaje włożona do tej ostatniej szufladki – wprawdzie nie jest
lekarką tylko marketingowcem, ale realizuje się najprawdopodobniej
w najbardziej znienawidzonej przez jej oprawcę branży
farmaceutycznej. Przez niewygodnego rozmówcę Alice. Snajpera,
któremu zebrało się na zwierzenia. Może doskwiera mu samotność?
Quid pro quo – jak w „Milczeniu owiec” Jonathana
Demme'a, obsypanej Oscarami ekranizacji poczytnej powieści Thomasa
Harrisa. Nie żeby Alice interesowało to, co mam jej do powiedzenia
niewidzialny strzelec, który w każdej chwili może stracić
cierpliwość, któremu niebawem może znudzić się ta zabawa w
chowanego, a wtedy... Alice desperacko szuka sposobu na wydostanie
się ze „szklanego pudełka” wypełnionego przeróżnym towarem.
Artykuły spożywcze, chemiczne, farmaceutyczne, elektryczne,
plastyczne, alkoholowe i co tam jeszcze podróżnym się przyda. Przy
takim zatrzęsieniu przedmiotów mniej i bardziej przydatnych tylko
czekać na popularny motyw MacGyvera, czy jak kto woli Kevina
McCallistera. Twórcy „Night of the Hunted”, ku mojej uldze, nie
poszli tą drogą, a przynajmniej nie przesadzili z wynalazkami damy
w opałach, która może napytać sobie wrogów. Zamiast pójść po
linii najmniejszego oporu i postawić na krystalicznie czystą,
pozbawioną najmniejszych skaz osobowość, na utopijną wizję
człowieka bez grzechu, któremu generalnie rzecz biorąc łatwiej
się kibicuje, zaryzykowano z mniej oczywistą istotą ludzką. W
gruncie rzeczy nieporównywalnie bardziej realistyczną od tych
wszystkich „idealnych ofiar”, które tak ukochał sobie światek
filmowy. Podobny problem co poniektórzy mogą mieć z niewątpliwym
zabójcy. Seryjnym lub masowym zabójcą nieubłaganie
przedstawiającym sterroryzowanej kobiecie argumenty, według niego,
w pełni usprawiedliwiające jego zbrodnie. Wybuch przemocy w kraju
słynącym z takich akcji. Raj dla miłośników broni palnej i
koszmar rodziców posyłających swoje dzieci do szkół
przypominających więzienia, z których mogą już nigdy nie wrócić.
Kiedy Stany Zjednoczonej obiegnie wiadomość o rzezi na stacji
benzynowej w jakiejś „dziurze zabitej dechami” chwilowo(?)
bezimienny snajper awansuje na celebrytę. W mediach
społecznościowych pod jego zdjęciami pewnikiem posypią się
„lajki”, a ofiary zostaną nienależycie rozliczone. Czarny
charakter „Night of the Hunted” Francka Khalfouna z jakiegoś
sobie tylko znanego powodu chyba próbuje przekonać Alice, że jest
głęboko rozczarowany błyskawicznie postępującą znieczulicą
społeczną, a wręcz do szału doprowadza go gloryfikacja przemocy i
piętnowanie, wyśmiewanie wszelkich odruchów sumienia. Chyba, bo
naprawdę trudno było mi nadążyć za jego tokiem rozumowania.
Debata polityczna, społeczno-obyczajowa i psychologiczna w ogniu
walki o życie. Całkiem emocjonujące i jak na dzisiejsze standardy,
dość brutalne starcie kobiety pozornie wyzwolonej i mężczyzny
rzekomo prawdziwie wolnego. Szkoda tylko, że nie wykorzystano okazji
do dokręcenia śruby w ostatniej partii „Night of the Hunted” i
UWAGA SPOILER że Alice nie spróbowała wymknąć się
bokiem. Po co pchać się na środek sceny, w światło reflektorów,
gdy można ukryć się, prześliznąć w gęstych ciemnościach i
bujnej roślinności? Wysoka trawa przegrywa z bezużytecznym –
tak, tak, Alice w przeciwieństwie do widzów o tym nie wie –
samochodem KONIEC SPOILERA.
Najpierw
podziemny parking, teraz stacja benzynowa. Był „Poziom -2”, pora
na „Night of the Hunted”, amerykańsko-francuski remake
hiszpańskiego thrillera „La noche del ratón”. Tak izoluje się
Franck Khalfoun. I w moim poczuciu jest w tym coraz lepszy. Jest
progres w tych niespokojnych zamknięciach. Z większym
zainteresowaniem przyglądałam się zmaganiom Alice z ukrytym
strzelcem, niemniej liczyłam na większą duchotę niż w najgorszą
noc Angeli Bridges. Klimat zbliżony, choć przestrzeń mniejsza.
Pole dla sadystycznej zabawy niewidzialnego snajpera. Thriller ze
środkowej półki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz