Ig Perrish przygotowuje się do postępowania sądowego, w którym wystąpi w
roli oskarżonego o zabójstwo swojej dziewczyny, Merrin. Chociaż chłopak
utrzymuje, że jest niewinny mieszkańcy jego rodzinnego miasteczka już wydali na
niego wyrok. Borykający się z ostracyzmem rodziny i przyjaciół oraz niemogący
pogodzić się z przedwczesną śmiercią ukochanej Ig postanawia oczyścić swoje
imię i pomścić Merrin. Próbuje na własną rękę odnaleźć mordercę, w czym
znaczącej pomocy udzielają mu rogi, które pewnego ranka wyrosły z jego czoła.
Od tego momentu w obecności Iga nikt nie jest w stanie opanować prawdomówności.
Adaptacja powieści Joe’go Hilla, wyreżyserowana przez Alexandre Aja twórcę
między innymi „Bladego strachu” i remake’u „Wzgórz mających oczy”. „Rogi” miały
swoją premierę w 2013 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto, ale
do szerszej dystrybucji kinowej trafiły dopiero w roku 2014. Jak sam reżyser
zaznaczał w wywiadach film w zamyśle miał wiernie oddawać miszmasz gatunkowy
zaproponowany przez Hilla, stąd wiele czarnego humoru i romansu, w mniemaniu
Aja niepsujących klimatu osaczającej grozy. Przyznaję, że nie czytałam
literackiego pierwowzoru (boję się zaryzykować kupna prozy Hilla po
niesatysfakcjonującym spotkaniu z jego zbiorkiem opowiadań), dlatego też nie
jestem w stanie ocenić, w jakim stopniu twórcy filmu zmodyfikowali fabułę
powieści i czy jej wielbiciele będą zadowoleni z efektu. Krytycy podzielili się
na dwa obozy, prześcigając się w negatywnych i pozytywnych recenzjach, ale
opinia publiczna w większości zaakceptowała dzieło Aja.
Twórcy „Rogów” bardzo starali się upodobnić miejsce akcji do miasteczka
Twin Peaks, co miało być hołdem dla Davida Lyncha. Aja zatrudnił nawet twórcę
zdjęć kilku filmów Lyncha, Fredericka Elmesa. W moim mniemaniu efekt tej
współpracy był dokładnie taki, jaki być powinien. Miejscami można wyczuć
delikatne naleciałości klimatu typowego dla Lyncha, ale przez lwią część seansu
Aja daje po prostu siebie. W nieco bogatszej oprawie od tej, do której przyzwyczaił
nas w swoich horrorach, ale jego fani na pewno zauważą jego indywidualny styl w
tworzeniu atmosfery.
Chociaż „Rogom” gatunkowo najbliżej do dark
fantasy pierwsza połowa filmu mocno posiłkuje się czarną komedią i
romansem. Liczne retrospekcje z dzieciństwa Iga i paczki jego najbliższych
przyjaciół tchną magiczną, sielankową atmosferą, ale też obrazują widzom
początki wielkiej miłości głównego bohatera i nowej mieszkanki miasteczka,
Merrin. Równolegle z tymi przeszłymi wydarzeniami będziemy obcować z teraźniejszą
tragedią dorosłego Iga, który po śmierci dziewczyny boryka się z ostracyzmem
społecznym. Scenarzysta Keith Bunin idealnie rozpisał mentalność małych,
zaściankowych społeczności, w których nie istnieje domniemanie niewinności.
Sąsiedzi Iga jeszcze przed rozprawą sądową wydali na niego wyrok, nie bacząc na
usilne zapewniania chłopaka, że nie miał nic wspólnego z morderstwem ukochanej.
Osobista strata, potęgowana odrzuceniem społecznym Iga jest wręcz namacalna. Ta
niełatwa egzystencja napiętnowanego chłopaka z miejsca wzbudziła moją sympatię
do niego, co też w kontekście takiego scenariusza było ważnym zadaniem dla
twórców. Oprócz wzbudzającej litość roli ważne było również aktorstwo Daniela
Radcliffe’a, który w remake'u „Kobiety w czerni” bardzo irytował mnie swoją „kwadratową
dykcją”, ale widocznie od tego czasu zrobił duże postępy, albo po prostu Aja
potrafił wydobyć z niego prawdziwy kunszt aktorski. Trudno nie zauważyć, że
Radcliffe rozkwitł w roli Iga, pokazując widzom ogrom różnorodnych emocji,
jakże przekonująco oddanych za pomocą mimiki i co najbardziej mnie zaskoczyło
profesjonalnej dykcji. W każdej odsłonie Perrisha Daniel spisał się na medal, a
tych odsłon doprawdy jest całe mnóstwo. Od szarmanckiego kochanka przez
odrzuconego przez społeczeństwo samotnika po wcielonego diabła, którym notabene
kierowały szczytne pobudki. Kiedy Ig odkrywa, że szatańskie rogi, które pewnego
ranka wyrosły na jego czole (nawet mu z nimi do twarzy) mają specyficzne
właściwości postanawia wykorzystać je w swoim amatorskim dochodzeniu tropem
prawdziwego mordercy Merrin. W atmosferze mrocznego fantasy najpierw ze
zdumieniem będzie wysłuchiwał osobistych, przezabawnych zwierzeń przypadkowych
osób, którzy też w jego obecności wpadali na naprawdę dziwaczne pomysły, które
z kolei mogli zrealizować jedynie za jego przyzwoleniem. A to lekarz nagle
poczuł nieprzepartą ochotę na „szybki numerek” z pielęgniarką, a to
recepcjonistka uznała za konieczne zbesztać rozwiązłą mamuśkę, czekającą w
kolejce do specjalisty, a to wreszcie właściciel baru zdecydował podpalić swój
przybytek. Miejsce na wątek homoseksualny też się znalazło, jak to w wielu
współczesnych hollywoodzkich filmach, ale pomimo tych dużych ustępów
komediowych „Rogi” konsekwentnie trzymały się głównych wątków. Wielkiej miłości
Iga i Merrin pokazywanej w retrospekcjach i śledztwie chłopaka, tropem mordercy
dziewczyny, z wykorzystaniem biblijnego atrybutu. Aja podkreślał, że wątki
religijne, tak jak w książce były konieczne do przekazania ważnych treści i
zdynamizowania fabuły, z czym się zgadzam. Rozciągnęłabym też tę myśl na ustępy
romantyczne, które miejscami oczywiście mogłyby być nieco mniej przesłodzone,
ale jakby na to nie patrzeć pełniły integralną rolę w rozwoju akcji i
charakterystyce głównego bohatera.
Obrażony na Boga za odebranie mu głęboko wierzącej Merrin Ig z początku
myśli, że sprowadził na siebie przekleństwo, że rogi są piętnem, swego rodzaju
wizualizacją wyobrażeń mieszkańców miasteczka odnośnie jego osoby. Ale z czasem
uświadamia sobie, że to raczej błogosławieństwo, które pomoże mu oczyścić swoje
imię i pomścić śmierć ukochanej. Śledztwo Iga obfituje w wiele wydarzeń stricte
fantastycznych, co tym bardziej przyciągnęło moją uwagę, ale na największą
pochwałę zasługuje przekonujące dochodzenie do prawdy, pozbawione irytujących
zbiegów okoliczności i trzymające się logicznego ciągu przyczynowo-skutkowego. W
drugiej połowie filmu atmosfera znacznie zgęstnieje, ograniczając humor do
absolutnego minimum, ale za to szafując bardziej dosłownymi wątkami
fantastycznymi. Interakcje Iga z wężami, znakomicie zmontowane wizje jego
naćpanego brata oraz ciągłe przemiany w wyglądzie głównego bohatera. Wszystko
to podano przy akompaniamencie znakomicie współgrającej z obrazem ścieżki
dźwiękowej oraz malowniczych, ale też podskórnie niepokojących scenerii. Jedyne
poważne mankamenty „Rogów” pojawiają się pod koniec. Prawdziwą tożsamość
mordercy przewidziałam już podczas pierwszych scen filmu i bynajmniej nie
dlatego, że posiadam jakieś zdolności jasnowidzenia. Po prostu rozwiązanie tej
zagadki jest aż nazbyt oczywiste. Ponadto twórców mocno poniosło z efektami
komputerowymi w finalnym pojedynku, które trąciły zwykłym kiczem. Samo
zakończenie wydaje się być jedynym możliwym, aczkolwiek Aja mógł sobie odpuścić
maksymalnie przesłodzone ostatnie ujęcie.
Moim zdaniem „Rogi” to prawdziwie zachwycające widowisko dla wielbicieli dark fantasy, zgrabnie poruszające się
też w obrębie innych gatunków (romansu, komedii, dramatu i kryminału). Jak się
okazuje Aja spełnia się też w produkcjach nieprzystających do horroru,
potrafiąc całkowicie zatopić widza w opowiadanej historii. Oczywiście „Rogi”
nie są pozbawione kilku wad, szczególnie w końcówce, ale w moim mniemaniu nie
niszczą tego, co twórcy wypracowali sobie wcześniej. Czytelnicy Hilla być może
będą mieli inne zdanie, ale mnie ten obraz dostarczył sporo rozrywki. A chyba
to jest nadrzędnym celem tego typu produkcji.
Jako czytelnik Hilla odpowiadam - nie mam odmiennego zdania. Jednak z tego co zdążyłem zaobserwować to zdania są podzielone. Zmian oczywiście było trochę, z czego większość z nich spowodowana została długością filmu (wątek z wężami, rozmowa z księdzem), nie przeszkadzają jednak one. Przez prawie cały film jedyną poważniejszą zmianą jest "domek na drzewie" i naprawdę nie rozumiem dlaczego zdecydowano się usunąć jego wątek. :/ Drugą (i ostatnią) negatywną zmianą jest zakończenie. Może i "wydaje się być jedynym możliwym", jednak Hill poradził sobie jeszcze lepiej. Jednak usuniecie jednego mogło wpłynąć na drugie. Trudno, film i tak pozostał bardzo dobry.
OdpowiedzUsuńPS. Ciekawi mnie ile ludzi było zniesmaczonych filmem, ponieważ filmweb podaje ten film jako... horror :D
Miałam nadzieję, że się wypowiesz, bo wiem, iż czytujesz Hilla. Zmiany w adaptacjach zawsze jakieś są (nawet Polański takie drobne modyfikacje poczynił, choć "Dziecko Rosemary" jest uważane za jedną z najwierniejszych ekranizacji).
UsuńW każdym razie ten film zachęcił mnie do kupna książki - obawiałam się ponownego spotkania z Hillem, ale po tym co zobaczyłam (a zawsze zakładam, że film jest gorszy od książki, choć są i małe wyjątki) nabrałam ochoty na lekturę. Jak tylko będę miała większe fundusze to obczaję pierwowzór.
Kup koniecznie, bo w przeciwieństwie do przeciętnego w sumie "Pudełka w kształcie serca" "Rogi" są znakomite. Podobnie jak "NOS4A2". Hill nam się rozkręca :)
UsuńCo do ekranizacji - mam bardzo mieszane odczucia. Zawiodłem się, to pewne, trudno mi jednak określić, jak bardzo. Wydaje mi się, że ta historia dużo lepiej sprawdziłaby się jako serial, ewentualnie trzygodzinny film, bo odczuwalny z niemal każdej sceny pośpiech dosłownie boli i psuje odbiór całości.
W Rogach najbardziej może odrzucić urywanie (chociaż nie nachalne... po prostu wydaje nam się, że to już koniec wątku) powracanie drugoplanowych tematów, ale dla mnie to plus. Pokazuje to jak świetnie przemyślana i zamknięta jest ta książka.
UsuńTutaj modyfikacje są moim zdaniem drobne, chociaż prawie wszędzie czytam, że jako adaptacja ta książka się nie spisała. Szkoda mi tego domku na drzewie, szkoda mi zakończenia, jednak wydaje mi się, że wszelkie spłycenia dla widza niezaznajomione z książką wyszły na plus (coś co sprawdza się w książce nie musi w filmie i obserwowanie węży moim zdaniem się pod to łapie). Książkę polecam.
---
Buffy akurat mówiła o "Upiorach XX-wieku" ;) I mnie osobiście ten zbiór się podobał, ale spora w tym zasługa obudzenia nostalgii. Bo np nie każdemu musi pasować lekko komiksowa otoczka.
Nowe wydanie (filmowa okładka) Rogów kosztuje 25 zł, stare walały się w Matrasach po 15, ale nie wiem czy są jeszcze dostępne. Serial. Po eksperymentach typu Pod Kopułą mam wątpliwości. Nawet The Strain gdzieś pod koniec sezonu gdzieś ten klimat się ulotnił. Widziałbym raczej 2,5 godzinny film, niestety taki pewnie zostałby lepiej przyjęty przez tą mniej liczną grupę, która książkę przeczytała.
Posłuchałam Was chłopcy i kupiłam "Rogi". Jak przeczytam to dam znać, czy Hill przekonał mnie do swojej twórczości;)
UsuńBardzo mi się podobał ten film, chociaż sięgnęłam po niego tylko ze względu na Daniela, i uważam, że warto obejrzeć ten film, jest wciągający!
OdpowiedzUsuńU nas "Rogi" wchodzą do kin dopiero 27 listopada, muszę więc jeszcze trochę poczekać. :(
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, czy kino najbliżej mnie w ogóle to wyświetli, czekałam i czekałam, aż w końcu poświęciłam się i tłukłam 100 kilometrów na seans. Ale było warto, moim zdaniem.
UsuńMiałam wiele wątpliwości dotyczących tego filmu, ale po Twojej recenzji już nic dla mnie nie jest ważne, a jedynym moim celem jest obejrzenie tej produkcji :)
OdpowiedzUsuńJako wielki, wieeelki fan książki, jestem filmem zachwycony. Dziwne. Zwykle hejtuję adaptacje swoich ulubionych książek/komiksów ;D. I tak, to zdecydowanie nie jest horror - reklamując tę produkcję jako horror, automatycznie wystawia się ją na niepotrzebną krytykę (stąd śmiesznie niska ocena na filmwebie i mnóstwo niepochlebnych komentarzy)...
OdpowiedzUsuńhttp://lifewithpassionx.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMuszę zobaczyć, gdy będzie okazja :)))
Hilla znam tylko opowiadania, notabene bardzo dobre. W planie mam też "Pudełko w kształcie serca". "Rogów" nie czytałam, ale film mnie bardzo kusi, co prawda obawiałam się pójść na niego do kina, bo filmy grozy na dużym ekranie nie służą mojemu zdrowiu, ale coś czuję, że ten gatunkowy miszmasz plus humor, sprawią, że będę miała z tego filmu niezłą radochę.
OdpowiedzUsuń