W
Stanach Zjednoczonych od lat grasuje niebezpieczny maniak zwany Heart
Eyes Killer, który w każdy Dzień Świętego Walentego poluje na
zakochane pary. W związku z tą głośną sprawą mieszkająca w
Seattle Ally McCabe, autorka kampanii reklamowej dla firmy
jubilerskiej o tragicznej miłości mająca za sobą bolesne
rozstanie, obawia się utraty pracy. Tym bardziej, gdy szefowa
przedstawia nowego kierownika marketingu, wolnego strzelca Jaya
Simmondsa. Tymczasem detektywi z wydziału zabójstw w Seattle,
Jeanine Shaw i Zeke Hobbs, zostają wezwani na miejsce zaręczynowej
masakry, gdzie znajdują dowody świadczące o pojawieniu się w
mieście walentynkowego seryjnego mordercy, osławionego Heart Eyes
Killer.
 |
Plakat filmu. „Heart
Eyes” 2025, Spyglass
Media Group, Screen Gems, Divide/Conquer, Ground Control |
Pytanie:
Co by było, gdyby ktoś taki, jak Jason Voorhees, Michael Myers lub
Ghostface wtrącił się w komedię romantyczną?. Odpowiedź: „Heart
Eyes” Josha Rubena, twórcy „Scare Me” (2020) i „Wilkołaki
są wśród nas” (2021). Nieformalną propozycję wyreżyserowania
tego komediowego slashera walentynkowego Ruben otrzymał na
etapie pisania scenariusza od jednego z jego autorów, Michaela
Kennedy'ego („Piękna i rzeźnik” Christophera Landona, „Nóż w nocnej ciszy” Tylera MacIntyre'a, „Przeciąć czas” Hannah
Macpherson). Po przeczytaniu pierwszych stron scenariusza, nad którym
jego przyjaciel pracował z Phillipem Murphym i Christopherem
Landonem, twórcą „Burning Palms” (2010), „Paranormal
Activity: Naznaczeni” (2014), „Łowców zombie” (2015”,
„Śmierć nadejdzie dziś” (2017), „Śmierć nadejdzie dziś 2”
(2019), „Pięknej i rzeźnika” (2020) oraz „Mamy tu ducha”
(2023), Josh Ruben wyraził swoje wątpliwości – poinformował
Kennedy'ego, że chciałby zrobić coś bardziej krwawego i
mrocznego. Kolega poradził mu przeczytać to jeszcze raz, ale
wszystko wskazuje na to, że przekonała go żona, stwierdzając, że
spokojnie mógłby zrobić z tego (z tej humorystycznej opowiastki)
coś bardziej odpowiadającego swoim aktualnym potrzebom. 14 lutego
2024 roku Josh Ruben zgłosił swoją kandydaturę na stanowisko
reżysera „Heart Eyes”, a parę dni później miał już pracę.
Nakręcona
w Auckland w Nowej Zelandii w czerwcu 2024 roku pod szyldem Spyglass
Media Group, nowa wersja szóstej odsłony słynnej slasherowej
serii zapoczątkowanej w 1980 roku przez Seana S. Cunninghama. Jason
Voorhees w połączonym uniwersum Nory Ephron, Penny Marshall i Roba
Reinera, komedia romantyczna w stylu Wesa Cravena, „Mój chłopak
się żeni” P.J. Hogana i „Dziennik Bridget Jones” Sharon
Maguire z efektami z „Martwego zła” Sama Raimiego i „Teksańskiej
masakry piłą mechaniczną” Marcusa Nispela (charakterystyczne
ujęcie w vanie miłości, po wprawieniu w ruch klucza krzyżakowego).
Tak Josh Ruben zapowiadał zrealizowany za około osiemnaście
milionów dolarów pełnometrażowy obraz świadomie wpisujący się
w tradycję takich filmów, jak „Moja krwawa walentynka” George'a
Mihalki, jego luźny remake „Krwawe walentynki” Patricka
Lussiera, „Walentynki” Jamiego Blanksa i „Cupid” Scotta
Jeffreya. Uwolnioną w lutym 2025 roku romantyczną rąbankę w
wielkim mieście. Black romantic comedy and slash. Zwariowane
polowanie na Olivię Holt (m.in. „Zatrzymać morderstwo”
Nahnatchki Khan) i Masona Goodinga (m.in. „Krzyk” i „Krzyk VI”
Matta Bettinelliego-Olpina i Tylera Gilletta, „Nie patrz w dół”
Scotta Manna, „Y2K” Kyle'a Mooneya) - „Meg Ryan i Tom Hanks w
królestwie Jasona Voorhessa w nowym kostiumie”, zaprojektowanym
przez ikonę horroru Tony'ego Gardnera (m.in. „Powrót żywych trupów” Dana O'Bannona, „Obcy – decydujące starcie” Jamesa
Camerona, „Straceni chłopcy” Joela Schumachera, „Plazma”
Chucka Russella, „Lunatycy” Micka Garrisa, „Armia ciemności”
Sama Raimiego, „Szkoła czarownic” Andrew Fleminga, „Laleczka
Chucky: Następne pokolenie” Dona Manciniego, „Zombieland”
Rubena Fleischera, „Klaun” Jona Wattsa, „Piękna i rzeźnik”
Christophera Landona) i Bryana Christensena (m.in. „Rany” Babaki
Anvariego, „Zombieland: Kulki w łeb” Rubena Fleischera, „Piękna
i rzeźnik” Christophera Landona, „Old” M. Nighta Shyamalana,
„Studio 666” BJ McDonnella, „They/Them” Johna Logana).
Ocieplenie wizerunku niezniszczalnego mordercy z maczetą
walentynkową maską:) Oczy w kształcie serduszek w ciemności
opcjonalnie świecące na czerwono (funkcja latarki czy raczej
noktowizora). Ruchy Jasona Voorheesa i jego ulubiona broń w
osobistym przenośnym arsenale; inny okres aktywności, inne cele i
oczywiście inne przebranie. Od razu widać, że w tym projekcie
maczał palce Christopher Landon (współautor scenariusza i jeden z
głównych producentów „Heart Eyes”) - facet od szalonych
pomysłów próbuje pogodzić „dwa zwaśnione rody”: miłośników
kina romantycznego i makabrycznego:) Specyfika opowieści przed
planszą tytułową; jaki prolog, taka całość. Oświadczyny jak z
bajki Disneya – starannie wyreżyserowany spektakl na malowniczym
odludziu z nieprofesjonalnym fotografem siedzącym w krzakach.
Powtórka oświadczyn jak z bajki Disneya, ale... Teraz to już na
pewno nie jest wina kolesia z aparatem - w kadr wchodzi jakiś
intruz, który jednym ciosem niszczy sprzęt i głowę fotografa.
Równie sprawnie, ale już mniej kreatywnie rozprawia się z jeszcze
dwoma mężczyznami i kończy tę niepotrzebnie przedłużoną akcję
(wbrew intencjom autorów nietrzymającą w napięciu)
najwymyślniejszą sceną mordu w „Heart Eyes”. To może być
prawdziwa innowacja w kinie slash. Tak czy inaczej, ja takiego
wykorzystania prasy do wina dotąd nie widziałam.
 |
Plakat filmu. „Heart
Eyes” 2025, Spyglass
Media Group, Screen Gems, Divide/Conquer, Ground Control |
Szum
medialny – typowe przewidywanie przyszłości w studiach
telewizyjnych; redaktorzy i ich eksperci grzmiący o zbliżającym
się święcie nieuchwytnego seryjnego mordercy, krwawych obchodach
Dnia Świętego Walentego od lat urządzanych w różnych
amerykańskich miejscowościach przez zamaskowanego osobnika
nazwanego Heart Eyes Killer (HEK) – i przenosimy się do kawiarni w
Seattle (w rzeczywistości Auckland), żeby obejrzeć pierwsze
spotkanie Ally McCabe (od Ally McBeal?) i Jaya Simmondsa (przyzwoite,
intencjonalnie przesłodzone - karykatury typowych bohaterów komedii
romantycznych - kreacje Olivii Holt i Masona Goodinga). Kobieta nie
może przeboleć faktu, że jej były układa sobie życie z inną.
Jej najlepsza przyjaciółka Monica (przebojowy występ Gigi Zumbado,
który mógłby być dłuższy) przypomina, że to ona rzuciła jego
– skąd więc ta obsesja na punkcie przeglądania social mediów ex
codziennie chwalącego się aktualną partnerką? Czyżby Ally
żałowała, że go rzuciła? Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu boli
ją, że tak szybko pogodził się z jej decyzją. Powinien dłużej
rozpaczać i zacieklej walczyć o odzyskanie względów Ally. Pewnie
by przegrał, ale chodzi o sam fakt! Monica nigdy tego nie zrozumie,
bo preferuje sponsorów. Co innego taki niepoprawny romantyk jak Jay,
poturbowany klient uroczej kawiarenki. Biała kobieta z metalową
słomką (kąśliwy komentarz do zielonej strategii politycznej) w
biały dzień w miejscu publicznym tłucze niebiałego mężczyznę.
Nic dziwnego, że Ally ucieka w popłochu, ale dlaczego nikt nie
krzyczy „łapać rasistkę”? W prawdziwym świecie na pewno nie
odbyłoby się to tak spokojnie. Zlinczowaliby w mediach
społecznościowych. W pracy Ally się już nie upiecze –
upokorzona na forum publicznym przez Cruellę De Mon za skrajnie
nieprzemyślaną, atakowaną przez ludzi z twardym kręgosłupem
moralnym, mocno kontrowersyjną (przynajmniej w czasach Heart Eyes
Killer) kampanię reklamową i dobita wejściem świeżo
zatrudnionego kierownika zespołu, cóż za zbieg okoliczności,
uśmiechniętego Jaya Simmondsa. Okropnie naciągane? Bo jesteśmy w
konwencji komedii romantycznej;) Ally najchętniej znowu by uciekła
– lęk przed utratą pracy w sekundę zwalczony samym widokiem
przystojniaka, przed którym tak strasznie się skompromitowała –
ale szefowa sprowadza ją na ziemię. Mam ptaszka w garści i nie
zamierzam go wypuścić przed wyciśnięciem zeń ostatniej kropli
krwi. Ally zostaje zmuszona do współpracy z Jayem, który
ewidentnie coś kombinuje. Upewnia się, że panna McCabe nie ma
żadnych planów na walentynkowy wieczór i zaprasza ją do
eleganckiej restauracji. Twierdzi, że to nie jest randka, ale daje
jej do myślenia. Musi zasięgnąć porady u ekspertki od związków
damsko-męskich. Monica, łebska dziewczyna, od razu przejrzy ten
„chytry plan” i niezwłocznie zaciągnie psiapsiółę do sklepu
z „wystrzałowymi” ciuchami. Nie jakąś tanizną, bo nie po to
ma się sponsora, żeby oszczędzać. No dobrze, pobawiły się jak
Cameron Diaz i Christina Applegate w „Ostrożnie z dziewczynami”
Rogera Kumble'a, ale pośmiewiska z siebie Ally robić nie będzie.
Parlamentarny strój, dyskretny makijaż, a na wypadek, gdyby to
jednak była randka, mocna mowa w kieszeni... W głowie! Ally nie
jest jakąś amatorką, działa w marketingu, a nie w polityce –
nie czyta z kartki. Biedny Jay, przyjdzie mu wysłuchać jedynej w
swoim rodzaju opowieści o miłości. Wyjdzie obrażony, ale nie
dajcie się zwieść, wszak w komediach romantycznych też są zwroty
akcji. Nie żeby ktoś rzucał różowym wibratorem w Boogeymana, ale
zdarzają się niekumaci gliniarze. Nazwiska detektywów z wydziału
zabójstw w Seattle, którym trafia się sprawa Heart Eyes Killer
podobno zostały wybrane przed obsadzeniem tych ról – wiadomo, z
jakim filmowym tytułem Ally kojarzą się Hobbs i Shaw, ale rzecz
jasna aktorki związanej z chodzącą jej po głowie serią, główna
bohaterka zidentyfikować już nie może. Jordany Brewster (m.in.
„Oni” Roberta Rodrigueza, „Teksańska masakra piłą
mechaniczną: Początek” Jonathana Liebesmana, „Nie otwieraj!”
Vaughna Steina), bo to ona, w widowiskowym stylu, wcieliła się w
postać „wyposzczonej” Jeanine Shaw, a partneruje jej Devon Sawa
(m.in. „Oszukać przeznaczenie” Jamesa Wonga, „Egzorcyzmy Molly Hartley” Stevena R. Monroe'a, „Hunter Hunter” Shawna Lindena),
czyli prorok Zeke Hobbs UWAGA SPOILER Właściwie oboje
zapowiadają swoją śmierć – Zeke żartuje, że obetną mu jądra,
a Jeanine przyznaję, że ma słabość do historii o świętym
Walentym, który dosłownie stracił głowę. Wskazówką jest też
zatrzymanie prawie-chłopaka final girl: wyraźny ukłon w
stronę „Krzyku” Wesa Cravena, ale już bardziej zawoalowana
sugestia, że morderca nie jest tylko jeden. I oczywiście uwaga
detektyw Shaw jakby mimochodem rzucona w obskurnej winiarni: Heart
Eyes Killer może być kobietą KONIEC SPOILERA. Z
porównaniami do „Martwego zła” Sama Raimiego bym nie
przesadzała, ale jak na współczesny slasher, tym bardziej
zmiksowany z komedią romantyczną, gore-tragedii nie ma.
Trochę mięska, więcej krwi, zero napięcia. Doceniam sprytne
zabiegi tekstualne, podstępną narrację, zmyślne wtrącenia w
prześmiewczą formułę, ale nie mogę oprzeć się poczuciu, że
„Heart Eyes” Josha Rubena zjada własny ogon. Naśmiewa się z
czegoś, czym sam się staje. Przewidywalną, naiwną, patetyczną
opowieścią o wielkich uczuciach. W trakcie napisów końcowych
jeszcze jedna zabawna scenka.
Tandetne
romansidło i perfidny slasher. Cukierkowa siekanina w święto
zakochanych, walentynka Josha Rubena dla „Piątku trzynastego VI:
Jason żyje” Toma McLoughlina. A mnie bardziej to przypominało
„Piątek trzynastego VIII: Jason zdobywa Manhattan” Roba Heddena.
Perypetie miłosne w mieście sterroryzowanym przez „maszynę do
zabijania”. Irytująca parka na serduszkowym celowniku. Śmiech
przez krew. Nie jazda po bandzie, tylko szaleństwo kontrolowane,
dziwnie układny mezalians gatunkowy. Czyli wieje nudą. W każdym
razie ja jestem tylko w pięćdziesięciu procentach przekonana do
„Heart Eyes”.
Oglądałam ten tytuł kilka dni temu. Bardzo mi się spodobał, bo ostatnio robią straszne filmy o tematyce horroru.
OdpowiedzUsuń