Stronki na blogu

sobota, 8 marca 2025

„Heart Eyes” (2025)

 
W Stanach Zjednoczonych od lat grasuje niebezpieczny maniak zwany Heart Eyes Killer, który w każdy Dzień Świętego Walentego poluje na zakochane pary. W związku z tą głośną sprawą mieszkająca w Seattle Ally McCabe, autorka kampanii reklamowej dla firmy jubilerskiej o tragicznej miłości mająca za sobą bolesne rozstanie, obawia się utraty pracy. Tym bardziej, gdy szefowa przedstawia nowego kierownika marketingu, wolnego strzelca Jaya Simmondsa. Tymczasem detektywi z wydziału zabójstw w Seattle, Jeanine Shaw i Zeke Hobbs, zostają wezwani na miejsce zaręczynowej masakry, gdzie znajdują dowody świadczące o pojawieniu się w mieście walentynkowego seryjnego mordercy, osławionego Heart Eyes Killer.

Plakat filmu. „Heart Eyes” 2025, Spyglass Media Group, Screen Gems, Divide/Conquer, Ground Control

Pytanie: Co by było, gdyby ktoś taki, jak Jason Voorhees, Michael Myers lub Ghostface wtrącił się w komedię romantyczną?. Odpowiedź: „Heart Eyes” Josha Rubena, twórcy „Scare Me” (2020) i „Wilkołaki są wśród nas” (2021). Nieformalną propozycję wyreżyserowania tego komediowego slashera walentynkowego Ruben otrzymał na etapie pisania scenariusza od jednego z jego autorów, Michaela Kennedy'ego („Piękna i rzeźnik” Christophera Landona, „Nóż w nocnej ciszy” Tylera MacIntyre'a, „Przeciąć czas” Hannah Macpherson). Po przeczytaniu pierwszych stron scenariusza, nad którym jego przyjaciel pracował z Phillipem Murphym i Christopherem Landonem, twórcą „Burning Palms” (2010), „Paranormal Activity: Naznaczeni” (2014), „Łowców zombie” (2015”, „Śmierć nadejdzie dziś” (2017), „Śmierć nadejdzie dziś 2” (2019), „Pięknej i rzeźnika” (2020) oraz „Mamy tu ducha” (2023), Josh Ruben wyraził swoje wątpliwości – poinformował Kennedy'ego, że chciałby zrobić coś bardziej krwawego i mrocznego. Kolega poradził mu przeczytać to jeszcze raz, ale wszystko wskazuje na to, że przekonała go żona, stwierdzając, że spokojnie mógłby zrobić z tego (z tej humorystycznej opowiastki) coś bardziej odpowiadającego swoim aktualnym potrzebom. 14 lutego 2024 roku Josh Ruben zgłosił swoją kandydaturę na stanowisko reżysera „Heart Eyes”, a parę dni później miał już pracę.

Nakręcona w Auckland w Nowej Zelandii w czerwcu 2024 roku pod szyldem Spyglass Media Group, nowa wersja szóstej odsłony słynnej slasherowej serii zapoczątkowanej w 1980 roku przez Seana S. Cunninghama. Jason Voorhees w połączonym uniwersum Nory Ephron, Penny Marshall i Roba Reinera, komedia romantyczna w stylu Wesa Cravena, „Mój chłopak się żeni” P.J. Hogana i „Dziennik Bridget Jones” Sharon Maguire z efektami z „Martwego zła” Sama Raimiego i „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” Marcusa Nispela (charakterystyczne ujęcie w vanie miłości, po wprawieniu w ruch klucza krzyżakowego). Tak Josh Ruben zapowiadał zrealizowany za około osiemnaście milionów dolarów pełnometrażowy obraz świadomie wpisujący się w tradycję takich filmów, jak „Moja krwawa walentynka” George'a Mihalki, jego luźny remake „Krwawe walentynki” Patricka Lussiera, „Walentynki” Jamiego Blanksa i „Cupid” Scotta Jeffreya. Uwolnioną w lutym 2025 roku romantyczną rąbankę w wielkim mieście. Black romantic comedy and slash. Zwariowane polowanie na Olivię Holt (m.in. „Zatrzymać morderstwo” Nahnatchki Khan) i Masona Goodinga (m.in. „Krzyk” i „Krzyk VI” Matta Bettinelliego-Olpina i Tylera Gilletta, „Nie patrz w dół” Scotta Manna, „Y2K” Kyle'a Mooneya) - „Meg Ryan i Tom Hanks w królestwie Jasona Voorhessa w nowym kostiumie”, zaprojektowanym przez ikonę horroru Tony'ego Gardnera (m.in. „Powrót żywych trupów” Dana O'Bannona, „Obcy – decydujące starcie” Jamesa Camerona, „Straceni chłopcy” Joela Schumachera, „Plazma” Chucka Russella, „Lunatycy” Micka Garrisa, „Armia ciemności” Sama Raimiego, „Szkoła czarownic” Andrew Fleminga, „Laleczka Chucky: Następne pokolenie” Dona Manciniego, „Zombieland” Rubena Fleischera, „Klaun” Jona Wattsa, „Piękna i rzeźnik” Christophera Landona) i Bryana Christensena (m.in. „Rany” Babaki Anvariego, „Zombieland: Kulki w łeb” Rubena Fleischera, „Piękna i rzeźnik” Christophera Landona, „Old” M. Nighta Shyamalana, „Studio 666” BJ McDonnella, „They/Them” Johna Logana). Ocieplenie wizerunku niezniszczalnego mordercy z maczetą walentynkową maską:) Oczy w kształcie serduszek w ciemności opcjonalnie świecące na czerwono (funkcja latarki czy raczej noktowizora). Ruchy Jasona Voorheesa i jego ulubiona broń w osobistym przenośnym arsenale; inny okres aktywności, inne cele i oczywiście inne przebranie. Od razu widać, że w tym projekcie maczał palce Christopher Landon (współautor scenariusza i jeden z głównych producentów „Heart Eyes”) - facet od szalonych pomysłów próbuje pogodzić „dwa zwaśnione rody”: miłośników kina romantycznego i makabrycznego:) Specyfika opowieści przed planszą tytułową; jaki prolog, taka całość. Oświadczyny jak z bajki Disneya – starannie wyreżyserowany spektakl na malowniczym odludziu z nieprofesjonalnym fotografem siedzącym w krzakach. Powtórka oświadczyn jak z bajki Disneya, ale... Teraz to już na pewno nie jest wina kolesia z aparatem - w kadr wchodzi jakiś intruz, który jednym ciosem niszczy sprzęt i głowę fotografa. Równie sprawnie, ale już mniej kreatywnie rozprawia się z jeszcze dwoma mężczyznami i kończy tę niepotrzebnie przedłużoną akcję (wbrew intencjom autorów nietrzymającą w napięciu) najwymyślniejszą sceną mordu w „Heart Eyes”. To może być prawdziwa innowacja w kinie slash. Tak czy inaczej, ja takiego wykorzystania prasy do wina dotąd nie widziałam.

Plakat filmu. „Heart Eyes” 2025, Spyglass Media Group, Screen Gems, Divide/Conquer, Ground Control

Szum medialny – typowe przewidywanie przyszłości w studiach telewizyjnych; redaktorzy i ich eksperci grzmiący o zbliżającym się święcie nieuchwytnego seryjnego mordercy, krwawych obchodach Dnia Świętego Walentego od lat urządzanych w różnych amerykańskich miejscowościach przez zamaskowanego osobnika nazwanego Heart Eyes Killer (HEK) – i przenosimy się do kawiarni w Seattle (w rzeczywistości Auckland), żeby obejrzeć pierwsze spotkanie Ally McCabe (od Ally McBeal?) i Jaya Simmondsa (przyzwoite, intencjonalnie przesłodzone - karykatury typowych bohaterów komedii romantycznych - kreacje Olivii Holt i Masona Goodinga). Kobieta nie może przeboleć faktu, że jej były układa sobie życie z inną. Jej najlepsza przyjaciółka Monica (przebojowy występ Gigi Zumbado, który mógłby być dłuższy) przypomina, że to ona rzuciła jego – skąd więc ta obsesja na punkcie przeglądania social mediów ex codziennie chwalącego się aktualną partnerką? Czyżby Ally żałowała, że go rzuciła? Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu boli ją, że tak szybko pogodził się z jej decyzją. Powinien dłużej rozpaczać i zacieklej walczyć o odzyskanie względów Ally. Pewnie by przegrał, ale chodzi o sam fakt! Monica nigdy tego nie zrozumie, bo preferuje sponsorów. Co innego taki niepoprawny romantyk jak Jay, poturbowany klient uroczej kawiarenki. Biała kobieta z metalową słomką (kąśliwy komentarz do zielonej strategii politycznej) w biały dzień w miejscu publicznym tłucze niebiałego mężczyznę. Nic dziwnego, że Ally ucieka w popłochu, ale dlaczego nikt nie krzyczy „łapać rasistkę”? W prawdziwym świecie na pewno nie odbyłoby się to tak spokojnie. Zlinczowaliby w mediach społecznościowych. W pracy Ally się już nie upiecze – upokorzona na forum publicznym przez Cruellę De Mon za skrajnie nieprzemyślaną, atakowaną przez ludzi z twardym kręgosłupem moralnym, mocno kontrowersyjną (przynajmniej w czasach Heart Eyes Killer) kampanię reklamową i dobita wejściem świeżo zatrudnionego kierownika zespołu, cóż za zbieg okoliczności, uśmiechniętego Jaya Simmondsa. Okropnie naciągane? Bo jesteśmy w konwencji komedii romantycznej;) Ally najchętniej znowu by uciekła – lęk przed utratą pracy w sekundę zwalczony samym widokiem przystojniaka, przed którym tak strasznie się skompromitowała – ale szefowa sprowadza ją na ziemię. Mam ptaszka w garści i nie zamierzam go wypuścić przed wyciśnięciem zeń ostatniej kropli krwi. Ally zostaje zmuszona do współpracy z Jayem, który ewidentnie coś kombinuje. Upewnia się, że panna McCabe nie ma żadnych planów na walentynkowy wieczór i zaprasza ją do eleganckiej restauracji. Twierdzi, że to nie jest randka, ale daje jej do myślenia. Musi zasięgnąć porady u ekspertki od związków damsko-męskich. Monica, łebska dziewczyna, od razu przejrzy ten „chytry plan” i niezwłocznie zaciągnie psiapsiółę do sklepu z „wystrzałowymi” ciuchami. Nie jakąś tanizną, bo nie po to ma się sponsora, żeby oszczędzać. No dobrze, pobawiły się jak Cameron Diaz i Christina Applegate w „Ostrożnie z dziewczynami” Rogera Kumble'a, ale pośmiewiska z siebie Ally robić nie będzie. Parlamentarny strój, dyskretny makijaż, a na wypadek, gdyby to jednak była randka, mocna mowa w kieszeni... W głowie! Ally nie jest jakąś amatorką, działa w marketingu, a nie w polityce – nie czyta z kartki. Biedny Jay, przyjdzie mu wysłuchać jedynej w swoim rodzaju opowieści o miłości. Wyjdzie obrażony, ale nie dajcie się zwieść, wszak w komediach romantycznych też są zwroty akcji. Nie żeby ktoś rzucał różowym wibratorem w Boogeymana, ale zdarzają się niekumaci gliniarze. Nazwiska detektywów z wydziału zabójstw w Seattle, którym trafia się sprawa Heart Eyes Killer podobno zostały wybrane przed obsadzeniem tych ról – wiadomo, z jakim filmowym tytułem Ally kojarzą się Hobbs i Shaw, ale rzecz jasna aktorki związanej z chodzącą jej po głowie serią, główna bohaterka zidentyfikować już nie może. Jordany Brewster (m.in. „Oni” Roberta Rodrigueza, „Teksańska masakra piłą mechaniczną: Początek” Jonathana Liebesmana, „Nie otwieraj!” Vaughna Steina), bo to ona, w widowiskowym stylu, wcieliła się w postać „wyposzczonej” Jeanine Shaw, a partneruje jej Devon Sawa (m.in. „Oszukać przeznaczenie” Jamesa Wonga, „Egzorcyzmy Molly Hartley” Stevena R. Monroe'a, „Hunter Hunter” Shawna Lindena), czyli prorok Zeke Hobbs UWAGA SPOILER Właściwie oboje zapowiadają swoją śmierć – Zeke żartuje, że obetną mu jądra, a Jeanine przyznaję, że ma słabość do historii o świętym Walentym, który dosłownie stracił głowę. Wskazówką jest też zatrzymanie prawie-chłopaka final girl: wyraźny ukłon w stronę „Krzyku” Wesa Cravena, ale już bardziej zawoalowana sugestia, że morderca nie jest tylko jeden. I oczywiście uwaga detektyw Shaw jakby mimochodem rzucona w obskurnej winiarni: Heart Eyes Killer może być kobietą KONIEC SPOILERA. Z porównaniami do „Martwego zła” Sama Raimiego bym nie przesadzała, ale jak na współczesny slasher, tym bardziej zmiksowany z komedią romantyczną, gore-tragedii nie ma. Trochę mięska, więcej krwi, zero napięcia. Doceniam sprytne zabiegi tekstualne, podstępną narrację, zmyślne wtrącenia w prześmiewczą formułę, ale nie mogę oprzeć się poczuciu, że „Heart Eyes” Josha Rubena zjada własny ogon. Naśmiewa się z czegoś, czym sam się staje. Przewidywalną, naiwną, patetyczną opowieścią o wielkich uczuciach. W trakcie napisów końcowych jeszcze jedna zabawna scenka.

Tandetne romansidło i perfidny slasher. Cukierkowa siekanina w święto zakochanych, walentynka Josha Rubena dla „Piątku trzynastego VI: Jason żyje” Toma McLoughlina. A mnie bardziej to przypominało „Piątek trzynastego VIII: Jason zdobywa Manhattan” Roba Heddena. Perypetie miłosne w mieście sterroryzowanym przez „maszynę do zabijania”. Irytująca parka na serduszkowym celowniku. Śmiech przez krew. Nie jazda po bandzie, tylko szaleństwo kontrolowane, dziwnie układny mezalians gatunkowy. Czyli wieje nudą. W każdym razie ja jestem tylko w pięćdziesięciu procentach przekonana do „Heart Eyes”.

1 komentarz:

  1. Oglądałam ten tytuł kilka dni temu. Bardzo mi się spodobał, bo ostatnio robią straszne filmy o tematyce horroru.

    OdpowiedzUsuń