Stronki na blogu

niedziela, 30 czerwca 2024

„The Watchers” (2024)

 
Nie mogąca sobie wybaczyć tragicznego błędu z dzieciństwa, młoda Amerykanka Mina zajmuje skromne mieszkanie w irlandzkim mieście Galway. Kobieta za dnia pracuje w sklepie zoologicznym, a wieczory zwykle spędza na podrywaniu nieznajomych w pubach. I od dawna ignoruje telefony od swojej siostry Lucy. Pewnego dnia przełożony zleca Minie dostarczenie konury złotej do ogrodu zoologicznego w Belfaście, ale podróż przerywa awaria samochodu na leśnej drodze. Podczas szukania pomocy w towarzystwie wyraźnie zaniepokojonej papugi, choć kobieta nie oddala się zbytnio od pojazdu, nagle bezpowrotnie traci go z oczu. Gubi się w bezkresnej głuszy, tuż przed zapadnięciem zmroku między drzewami dostrzega jednak istotę ludzką, która na jej nawoływania odpowiada gwałtowną ucieczką. Pogoń za starszą nieznajomą prowadzi Minę i jej pierzastego kompana do schronu ze szklaną ścianą, gdzie poza swoją wybawczynią przedstawiającą się jako Madeline, nowa lokatorka The Coop zastaje impulsywnego młodzieńca Daniela i młodą mężatkę Ciarę. Ludzi podobno zniewolonych przez istoty nazywane Obserwatorami, mityczne stworzenia wychodzące z nor wraz z końcem dnia, by na żywo oglądać maleńką społeczność ludzką podporządkowaną ścisłym zasadom, których Mina nie zamierza przestrzegać. Jest mocno sceptycznie nastawiona do opowieści o zmiennokształtnych stworach żyjących w magicznym lesie, ulubioną rozrywką których jest przyglądanie się niedobrowolnym mieszkańcom ciasnego schronu podobno urządzonego przez wszystkowiedzącego Profesora.

Plakat filmu. „The Watchers” 2024, New Line Cinema, Blinding Edge Pictures, Bord Scannán na hÉireann / The Irish Film Board, Inimitable Pictures

Pełnometrażowy debiut reżyserski - oparty na jej własnym scenariuszu – Ishany Shyamalan, córki twórcy między innymi „Szóstego zmysłu” (1999), „Znaków” (2002), „Osady” (2004), „Zdarzenia” (2008), „Wizyty” (2015) i „Split” (2016), która doświadczenie w pracy na planie zbierała przy takich produkcjach pod kierownictwem artystycznym M. Nighta Shyamalana (jednego z głównych producentów „The Watchers”; w Wielkiej Brytanii dystrybuowanego pod nazwą „The Watched” z uwagi na serial firmy Netflix rozpowszechniany pod podobnych tytułem – mowa o „The Watcher”, pol. „Obserwator”, Iana Brennana i Ryana Murphy'ego), jak „Old” (2021) i „Pukając do drzwi” (2003), dreszczowcu na podstawie poczytnej powieści Paula Tremblaya w Polsce wydanej pod tytułem „Chata na krańcu świata” (Vesper, 2020). Twórczyni „The Watchers”, filmowej adaptacji powieści A.M. Shine'a pierwotnie wydanej w 2021 roku pod tym samym tytułem (w 2024 roku swoją światową premierę miał drugi tom przebojowego przedsięwzięcia irlandzkiego literata zakochanego w twórczości Edgara Allana Poego, powieść grozy „Stay in the Light”), pracowała też przy serialu „Servant” Tony'ego Basgallopa. Nie chcąc rozczarować miłośników literackiego oryginału, Ishana Shyamalan od samego początku konsultowała się z jego autorem; przedstawiła panu Shine'owi szkic swego scenariusza z prośbą o opinię. Była gotowa podążać za jego wskazówkami, wprowadzić poprawki proponowane przez szanowanego powieściopisarza, którego nie chciała urazić niedochowaniem wierności jego książce, ale podczas jednej z ich długich rozmów o Obserwatorach w irlandzkim lesie, Shine przekonał ją do podążania własną drogą. Powiedział, że nie postrzega swojej powieści i jej filmu jako tego samego dzieła sztuki, wytłumaczył adaptatorce „The Watchers”, że tworzy swoje własne dzieło, a więc powinna robić, co chce. Ishana Shyamalan nie ukrywała przed opinią publiczną, że to był moment, w którym nabrała pełnej swobody twórczej.

Reality show legendarnych drapieżników. Irlandzko-amerykańska produkcja, która kosztowała mniej więcej trzydzieści milionów dolarów i praktycznie tyle samo zarobiła w szeroko zakrojonej (międzynarodowej) dystrybucji kinowej, która ruszyła w pierwszym tygodniu czerwca 2024 roku. A już w lutym 2024 do publicznej wiadomości podano informację, że „The Watchers” Ishany Shyamalan wyprodukuje amerykańska firma New Line Cinema. Niedługo potem ujawniono, że obraz został sprzedany filmowemu imperium Warnerów – właściwie firma, której częścią od 2008 roku jest kultowa marka New Line Cinema (członek wielkiej rodziny Warner Bros. Pictures), uzyskała prawa do dystrybucji adaptacji „The Watchers” A.M. Shine'a na terenie Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Irlandii. Do polskich kin długometrażowy debiut reżyserski córki popularnego filmowca też został wprowadzony przez to medialne supermocarstwo (Warner Bros. Entertainment Polska). Film kręcono w trzech irlandzkich miastach - Dublin, Galway, Wicklow - od lipca do września 2023, także podczas strajku SAG-AFTRA (producenci zawarli umowę tymczasową z organizatorami protestu: otrzymali pozwolenie na kontynuację zdjęć w tym gorącym okresie; jak dotąd najdłuższym strajku w historii związku SAG-AFTRA). Nie licząc podstawy scenariusza (powieści A.M. Shine'a) swoje „The Watrchers” Ishana Shyamalan tworzyła pod natchnieniem „Antychrysta” Larsa von Triera (tonacja utworu osadzonego w podobnym miejscu – Ishana zauważyła, że te historie łączy „coś w rodzaju żywego, oddychającego lasu”), twórczości japońskiego reżysera filmów anime, rysownika i mangaki Hayao Miyazakiego (realizm magiczny) oraz Andrieja Tarkowskiego, radzieckiego reżysera filmowego i teatralnego, scenarzysty i aktora (charakterystyczna aura zaszczucia, przez panią Shyamalan nazywana wrażeniem drawn-out presence). Puściła też oko do fanów „Egzorcysty” Williama Friedkina – posąg Pazuzu na drugim planie, uchwycony w kadrze podczas wydobywania skarbu przez główną bohaterkę filmu, jak dla mnie niezbyt przekonująco wykreowaną przez Dakotę Fanning (m.in. „Siła strachu” Johna Polsona, „Wojna światów” Stevena Spielberga, „Wendeta” Martina Koolhovena, „Pewnego razu... w Hollywood” Quentina Tarantino). Straumatyzowana przewodniczka po baśniowym świecie (irlandzki folklor) „psychofanów reality shows”. Oczywiście upraszczam, bo tytułowy gatunek dominujący... w niezwykłym lesie krzyżującym plany młodej kobiety przypuszczalnie nazwanej na cześć bohaterki wybitnej powieści gotyckiej Brama Stokera - tak samo jak jej siostra Lucy – ma arcyważne powody, by z uwagą przyglądać się „rybkom w akwarium”. Ludzkim okazom nocami grzecznie przebywającym w jednoizbowym schronie zwanym The Coop. „Chatka w lesie” z jedną szklaną ścianą zewnętrzną (lustro weneckie). Bardziej „Bunkier” Nicka Hamma (filmowa adaptacja powieści Guya Burta) - choć też nie do końca - niż „Martwe zło” Sama Raimiego. Minę, czołową obywatelkę świata zbudowanego w „The Watchers” Ishany Shyamalan (za „architektonicznym projektem” A.M. Shine'a), poznajemy w stylowym zakątku Irlandii. Amerykańska imigranta z jednorazowym e-papierosem i szkicownikiem, pracująca w sklepie zoologicznym w Galway, gdzie niebawem pozna złotniczkę/konurę złotą (Guaruba guarouba), która imię zyska dopiero w mrocznym lesie. Niezdyscyplinowana Mina i łebski Darwin: przyjaciele po grób.

Plakat filmu. „The Watchers” 2024, New Line Cinema, Blinding Edge Pictures, Bord Scannán na hÉireann / The Irish Film Board, Inimitable Pictures

Dark fantasy o zmiennokształtnych stworzeniach ukrytych. Zagrożenie, niestety, ujawnione już w prologu – wprawdzie niepokazane w całej „potwornej” okazałości, ale zaakcentowane na tyle silnie, by całkowicie uodpornić widza na poważne wątpliwości nielubiącej siebie protagonistki „The Watchers” Ishany Shyamalan. Pierwotna forma tytułowych istot została wygenerowana komputerowo, obiektywnie rzecz biorąc całkiem starannie - w każdym razie tandetą nie trąciło - niemniej za jedną z najlepszych decyzji podjętych przez „kierowniczkę tego zamieszania”, uznałam bardzo oszczędne gospodarowanie prymarnym kształtem Obserwatorów. Ciesząca mnie przewaga białookich kreatur (à la „Martwe zło” Sama Raimiego) UWAGA SPOILER, latających jaszczurów, które można pomylić z reptilianami:), leśnych nimf, hamadriad niezupełnie jak z „The Guardian” Williama Friedkina, zielonych czarownic czy jak kto woli ekoterrorystek z „Mroków lasu” Lucky'ego McKee... E tam, po prostu wróżek z europejskiego folkloru: obecnych w mitologii słowiańskiej, celtyckiej, germańskiej i francuskiej) KONIEC SPOILERA. Zapał rozniecony ponurymi zdjęciami Elia Arensona (m.in. „Lamb” Valdimara Jóhannssona) i stopniowo gaszony nieciekawym rozwojem fabuły. Intrygujące zawiązanie akcji, nijakie rozwinięcie, przewidywalny punkt kulminacyjny i dobijające (w negatywnym sensie) zamknięcie. Widać stylistyczny wpływ M.Nighta Shyamalana, co wbrew pozorom nie ucieszyło wszystkich fanów jego filmowej twórczości – niektórzy uznali „The Watchers” Ishany Shyamalan za marną podróbkę dokonań jej ojca, w szczególności „Osady” z 2004 roku. Swoją drogą, przez moją głowę przemykały też takie tytuły, jak „Blair Witch Project”, kultowy horror Eduardo Sáncheza i Daniela Myricka oraz „Las samobójców”, czyli wariacja na temat autentycznego japońskiego lasu stworzona pod artystyczną dyrekcją Jasona Zady. I nie mogłam się nadziwić nieintensywnością obrazu utrzymanego w tak atrakcyjnej kolorystyce. Zmarnowany klimat panujący w nieziemskim lesie pełnym upiorów przeze mnie przyjmowanych ze stoickim spokojem – okropna obojętność nawet na widok, jak myślałam, niezawodnych agresorów z królestwa horroru. W tym gatunku białe oczy czarnych charakterów zwykle na mnie działają (tj. wprowadzają co najmniej lekki dyskomfort emocjonalny), podobnie jak widmowe dziewczynki – bez względu na to, czy akurat recytują wierszyk o Freddym Kruegerze, czy po prostu są – czy miejsca „spoza czasu i przestrzeni”, jak mógłby je nazwać Howard Phillips Lovecraft, a które ja zwykłam tytułować Strefą Mroku. Pułapki (nie tylko) na turystów, w którym nie obowiązują rzekome;) niezmienniki występujące w przyrodzie, czyli prawa fizyki. W uniwersum „The Watchers” wymyślonym przez A.M. Shine'a, w Irlandii rozciąga się las, którego nie znajdziesz na żadnej mapie (yhm, nawet w Google Maps). Bezkresna puszcza nad... „Jeziorem umarłych” Kåre Bergstrøma? Biała plama zasięgu sieci komórkowej i internetu - jakżeby inaczej – w którą łatwiej wejść, niż z niej wyjść. Droga znikająca na oczach przerażonej papugi, urodzonej aktorki (odpowiadającej na niewypowiedziane życzenia reżyserki, zupełnie jakby ptaszek czytał Shyamalan w myślach) o imieniu Sunshine, perfekcyjnie wcielającej się w dzielnego Darwina. Dosłownie rozpływający się w powietrzu unieruchomiony samochód Miny, która nie wiedzieć czemu uznała, że pomoc szybciej znajdzie w leśnej gęstwinie niż na drodze, co mi przypomniało „Drogę bez powrotu” Roba Schmidta. I faktycznie, w bezkresnym lesie zbłąkana turystka natrafia na starszą kobietę, która w zawrotnym tempie prowadzi Minę do The Coop, wątpliwego schronienia „niedobrowolnych uczestników programu” Obserwatorów. Nauczycielka akademicka Madeline (niezgorszy występ Olwen Fouéré, przez miłośników kina grozy zapewne widzianą w „Mandy” Panosa Cosmatosa, „W otchłani lęku” Neasy Hardiman, „Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną” Davida Blue Garcii i/lub „Tarocie: Karcie śmierci” Spensera Cohena i Anny Halberg), podatny na wpływy narwaniec Daniel (przykuwająca uwagę kreacja Olivera Finnegana) i usilnie podtrzymująca w sobie płomyk nadziej na powrót męża, młoda zielarka Ciara (poprawny występ Georginy Campbell; m.in. „Barbarzyńcy” Zacha Creggera, „W mrocznym lesie” Teresy Sutherland) przyjmują do swojej małej społeczności kobietę, która ani myśli podporządkowywać się ich zasadom (ich czy Obserwatorów?) - hop do króliczej nory! - oraz najlepiej rozeznanego w sytuacji Darwina: najbardziej świadomy bohater „The Watchers”. Może nie licząc Profesora, który zadbał o adekwatną rozrywkę w „szklanej pułapce” - kiczowaty program telewizyjny (wydanie DVD) o niezłomnych poszukiwaczach miłości. I nie, to nie jest „Love Island”.

Chodzący za dnia i chodzący nocą w rozumnej puszczy. Męczący wypad do Strefy Mroku, na nadnaturalne terytorium „The Watchers”. Mieszanka fantasy i horroru w moim poczuciu nieumiejętnie przyrządzona przez początkującą szefową dużej kuchni reżyserskiej, Ishanę Shyamalan (z tych Shyamalanów). Nieprzemawiająca do mnie adaptacja książki, którą mimo wszystko chętnie bym przeczytała; może kiedyś doczekamy się polskiego wydania poczytnej powieści grozy A.M. Shine'a z 2021 roku... Nieefektywne wykorzystanie zasobów klimatycznych, banalna historyjka w niebanalnym lesie. Według mnie zmarnowany potencjał.

3 komentarze:

  1. Elo, wyszedł w ogóle w tym roku jakiś fajny horror? Taki żeby nie usypiał albo nie niszczył totalną ludzką głupotą na ekranie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Late Night with the Devil". Światowa premiera 2023, ale to na festiwalu, w szerszy obieg wszedł w tym roku. Polecam gorąco.

      Usuń
  2. to się zobaczy w wolnej chwili

    OdpowiedzUsuń