Stronki na blogu

poniedziałek, 9 października 2023

„Zatrzymać morderstwo” (2023)

 
W październiku 1987 roku w miasteczku Vernon niezidentyfikowany sprawca zadał szesnaście śmiertelnych ciosów nożem trzem szesnastoletnim dziewczynom, przez co zyskał sobie przydomek Zabójcy Słodkich Szesnastek. W Halloween 2023 roku zamaskowany osobnik uderza ponownie, tym samym spełniając swoją mroczną przepowiednię, która ciążyła na całym dorosłym życiu Pam Hughes, nadopiekuńczej matki nastoletniej Jamie, przyjaźniącej się z młodą konstruktorką wehikułu czasu Amelią Creston. Maszyna wymaga jeszcze paru poprawek, ale splot wydarzeń sprawia, że Jamie przedwcześnie przenosi się do czasów licealnych swoich rodziców, do feralnego października w szalonych latach 80. Dziewczyna spróbuje udaremnić diaboliczny plan człowieka, którego zna jako Zabójcę Słodkich Szesnastek. Tajemniczej jednostki, która niebawem rozpocznie polowanie na tak zwaną Bandę Molly, gdzie pozycję liderki zajmuje matka Jamie.

Plakat filmu © Amazon Prime Video. „Totally Killer” 2023, Blumhouse Television, Divide/Conquer

Połączenie slashera i czarnej komedii spod szyldu Blumhouse Television. Historia wymyślona przez twórcę „The Clearing” z 2020 roku Davida Matalona i Sashę Perl-Raver, a nad scenariuszem pracowała też Jen D'Angelo. Reżyserii podjęła się Nahnatchka Khan, sympatyzująca z kinem grozy (jej ulubionym horrorem jest „Obecność” Jamesa Wana, ale szczególne miejsce w jej sercu zajmują też „Egzorcysta” Williama Friedkina – pierwszy horror, który ją przeraził - i „The Ring” Hideo Nakaty lub Gore Verbinskiego – pierwszy horror, który olśnił ją rzemiosłem, pokazał jak wielkie możliwości daje artystom ta niezwykle pojemna szufladka gatunkowa), dotąd jednak realizująca się w innych zakątkach filmowych (kojarzona głównie z czystymi komediami i komediami romantycznymi). „Zatrzymać morderstwo” (oryg. „Totally Killer”) zapowiadano jako spotkanie „Powrotu do przyszłości” Roberta Zemeckisa z „Krzykiem” Wesa Cravena, ale fanom horroru nie umknęły też podobieństwa do „The Final Girls” (pol. „Dziewczyny śmierci”) Todda Straussa-Schulsona, który w reakcji na to filmowego wydarzenie w przestrzeń publiczną rzucił (retoryczne?) pytanie: „Haven't I made this before?”. Kręcony od maja do czerwca 2022 roku (główne zdjęcia) w Vancouver w kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska, „Totally Killer” światową premierę zaliczył we wrześniu 2023 roku na Fantastic Fest w swoich rodzimych Stanach Zjednoczonych, a regularną – internetową – dystrybucję rozkręcił Amazon Prime Video: uwolnienie w pierwszym tygodniu października 2023.

Zakręcona siekanina w tonacji „Pięknej i rzeźnika” oraz „Śmierć nadejdzie dziś” Christophera Landona – notabene produkcje również wyprodukowane przez Jasona Bluma, w ramach działalności jego biznesowej marki Blumhouse Productions/Television – jawnie flirtujący z „Powrotem do przyszłości Roberta Zemeckisa, „Krzykiem” Wesa Cravena, „Halloween” Johna Carpentera i już bardziej subtelnie kłaniający się między innymi takim obrazom jak „Skanerzy” Davida Cronenberga, „Re-Animator” Stuarta Gordona, na podstawie utworu Howarda Phillipsa Lovecrafta, „Avengers: Koniec gry” Anthony'ego i Joe Russo, „Łowca androidów” Ridleya Scotta i oczywiście „RoboCop” Paula Verhoevena. I rzeczywiście wykazujący fabularne podobieństwa do „The Final Girls” Todda Straussa-Schulsona. Dla jednych dyskwalifikujące niniejsze widowisko powstałe pod artystyczną dyrekcją Nahnatchki Kahn, a dla innych stanowiące dodatkową wartość tego dziełka. Nigdy dość przenosin do złotej ery kina slash. Nigdy dość dekonstrukcji mojego ulubionego podgatunku horroru. Imienniczka odtwórczyni jednej z najsłynniejszych final girl w historii kina, aktorki, która na trwałe zapisała się w annałach gatunku, trafiając do szacownego grona Królowych Krzyku, Jamie Hughes, podobnie jak główna bohaterka błyskotliwego pastiszu Straussa-Schulsona, w fantastycznych okolicznościach spotyka własną – przyszłą – matkę. Starcie z zamaskowanym mordercą w zdumiewającym towarzystwie. Niebywała szansa na odwrócenie przeznaczenia. Dziewczyna, której imię jest wróżbą (Laurie Strode) i hołdem (Jamie Lee Curtis), jeśli o mnie chodzi, najczęściej przywoływała wspomnienia Tree Gelbman ze „Śmierć nadejdzie dziś” i „Śmierć nadejdzie dziś 2” Christophera Landona. Kiernan Shipka (m.in. „Zło we mnie” Oza Perkinsa, „Cisza” Johna R. Leonettiego, filmowa adaptacja powieści Tima Lebbona w Polsce wydanej pt. „Milczenie”, „The Dollanganger Saga”, telewizyjne przeniesienie kultowego powieściowego cyklu Virginii C. Andrews) co prawda tym występem nie podbiła mojego serca w takim stopniu jak Jessica Roth w pętli czasu, niemniej nie ukrywam, że z radością przyjęłam ten kojarzący się warsztat. Tylko warsztat, bo odnotowałam tutaj duże różnice charakterów. Innymi słowy, w żadnym razie nie miałam wrażenia, że Jamie Hughes „ukradła osobowość” Tree Gelbman. Czołową przewodniczkę po świecie przedstawionym w „Zatrzymać morderstwo” Nahnatchki Kahn, też można uznać za podręcznikową przedstawicielkę pokolenia Z, ewentualnie przejaskrawiony „produkt swoich czasów”. Zderzenie kulturowe – ogromne zmiany jakie zaszły w Stanach Zjednoczonych (i nie tylko) w niedługim czasie. Z perspektywy Jamie jej rodzice dorastali jakby w egzotycznej krainie, kompletnie obcym dla niej kraju. Państwie lekkoduchów, niezważających na uczucia innych. Tak zwana mowa nienawiści w soczyście kolorowym roku 1987 „jeszcze nie została zdiagnozowana”, trudno więc oczekiwać, że rasistowskie, homofobiczne i ksenofobiczne teksty spotkają się tutaj z potępieniem godnym epoki Jamie. Podróżniczka w czasie niby była na to przygotowana, ale w obliczu tak rażących odstępstw od etykiety, jaką jej od najmłodszych lat wpajano... Nie, nie potrafi przechodzić obojętnie obok takiej niepoprawności politycznej. Wyprawa do przeszłości to jedno, ale tak naprawdę świat Jamie porządnie przekrzywia się dopiero przy bliższym poznaniu tutejszych - ówczesnych - zwyczajów.

Plakat filmu. „Totally Killer” 2023, Blumhouse Television, Divide/Conquer

W niewielkiej amerykańskiej miejscowości North Vernon przed trzydziestoma sześcioma laty doszło do rzezi szesnastek. W ciągu zaledwie paru dni życie straciły trzy uczennice miejscowego liceum, członkinie tak zwanej Bandy Molly: Tiffany Clark (przykuwająca uwagę Liana Liberato, między innymi z „Anatomii strachu” Joela Schumachera, „Haunt” Maca Cartera, „Domu na plaży” Jeffreya A. Browna i „Krzyku VI” Matta Bettinelliego-Olpina i Tylera Gilletta), Marisa Song (niecharakterna postać Stephi Chin-Salvo) oraz Heather Hernandez (też niczym niewyróżniająca się rola Anny Diaz). W ekipie „Totally Killer” panowało przekonanie, że jednym z najważniejszych elementów slashera jest maska zabójcy, rzecz została więc należycie przedyskutowana, a powszechną akceptację zdobył wizerunek przystojnego blondyna – swoiste skrzyżowanie Maxa Headrooma z Billym Idolem. Jamie po raz pierwszy spotykamy w halloweenowy wieczór roku 2023 i poznajemy jako jedyne dziecko Pam i Blake'a Hughesów (przyzwoite kreacje Julie Bowen oraz, że się tak wyrażę, starego znajomego” długoletnich fanów gatunku Lochlyna Munro), zmęczone paranoją matki. Tak naprawdę to uzasadnioną wzmożoną ostrożnością, zapobiegliwością final girl. Bo Pam najprawdopodobniej też miała zginąć w 1987 roku, a w każdym razie ona przez wszystkie te lata trwała w przekonaniu, że została wciągnięta na listę śmierci Zabójcy Słodkich Szesnastek, który z jakiegoś sobie tylko znanego powodu nie dokończył dzieła zniszczenia. Matka Jamie, podobnie jak Jamie Lee Curtis w „Halloween” Davida Gordona Greena, poczyniła odpowiednie przygotowania na wypadek powrotu mordercy jej przyjaciółek. Co ważniejsze, przygotowała też swoją córkę, najlepszą przyjaciółkę Amelii Creston (bezbłędne wykonanie Kelcey Mawemy), równolatki kontynuującej młodzieńczy projekt swojej genialnej rodzicielki. Szesnastoletnia Lauren Creston (trzymająca poziom filmowej córki, Troy Leigh-Anne Johnson), naturalną koleją rzeczy, wyrośnie na największą sojuszniczkę Jamie, nie tyle w walce z cudnie zagadkowym mordercą, ile w zrozumiałym pragnieniu powrotu do swojej epoki. Ale to potem, charyzmatyczna protagonistka „Zatrzymać morderstwo” Nahnatchki Kahn ani myśli wsiąść do wehikułu Lauren przed powstrzymaniem największej atrakcji Vernon, w którym się wychowała. Typowa gwiazda w Stanach Zjednoczonych – seryjny morderca, któremu smaczku dodaje tajemna tożsamość. W każdym razie w czasach Jamie odrażająca działalność Zabójcy Słodkich Szesnastek to intratny biznes, zwłaszcza dla miejscowego influencera, twórcy popularnego podcastu i organizatora wycieczek krwawym szlakiem z 1987 roku. Syna lokalnego dziennikarza, w odróżnieniu od organów ścigania, nieustającego w wysiłkach, by odkryć tożsamość autentycznego mordercy i zarazem antybohatera urban legends. Pewnie nie zaszkodziłoby odważniej wystylizować większą część tego dziełka, zadbać o bardziej retro oprawę dla tej rozczulająco swobodnej, nienapuszonej opowieści o Zetce w karygodnych latach 80. Gdzie chyba nikt nie słyszał o ochronie danych, urzędniczej weryfikacji i w ogóle całej tej biurokratycznej machinie z nieodległej przyszłości. Jak można być aż tak nieostrożnym? Jamie w głowie się to nie może pomieścić, większy szok przeżywa jednak na pierwszych zajęciach w Vernon High School 1987. Gra w dwa ognie? Wolne żarty; przecież to bezczelna przemoc fizyczna w amerykańskiej oświacie. I jeszcze to bezceremonialne podejście do uczniów w żałobie. Gdzie wsparcie psychologiczne? Gdzie nauka samoobrony? Taka tragedia, a grono pedagogiczne okazuje takie lekceważenie dla uczuć nieletnich? Skandal! Niektórzy mogą jednak uznać, że to my żyjemy w absurdalnych czasach. Wbrew pozorom gorzej przygotowanych na przeróżne zagrożenia tego świata, mniej odpornych na wszelkie wstrząsy, jakie niesie życie. Epoka wydelikacona kontra epoka znieczulona. Bo zdaniem Jamie ludziom żyjącym w tych dla niej oburzająco nienormalnych czasach, stanowczo brakowało empatii. Brak połączenia z emocjami, które Jamie nadludzkim wysiłkiem spróbuje przywrócić. W idealnej scenerii dla slasherowego rzeźnika. To ten moment, w którym według mnie najmocniej powiało „The Final Girls” Todda Straussa-Schulsona. Jakbym z umownej rzeczywistości przeniosła się do niskobudżetowej produkcji o grupie przyjaciół na odludziu. Film w filmie – pasjonujące odklejenie od tutejszych lat 80. i przyklejenie do standardowego slasherka z tamtego okresu. Z dziewczyną wybornie niedopasowaną. Znającą przyszłość i mającą wątpliwą przyjemność na nowo poznać ludzi, którzy dopiero sprowadzą ją na ten świat. O ile za bardzo nie namiesza „ten żeński odpowiednik” Marty'ego McFlya, fałszywa medium. Nastoletni Pam Miller i Blake Hughes (doskonała Olivia Holt i taki sobie Charlie Gillespie) nieświadomie pokazują swojej córce brzydsze oblicza. Wiadomo, hormony szalały i tak dalej, ale żeby aż tak różnili się od ludzi, którzy wychowali tę odważną młodą damę? Damę, która w przeciwieństwie do nich najpierw myśli, a potem mówi i przede wszystkim ma jakieś uczucia. Toż to jacyś sadyści! A w najlepszym razie ludzie obdarzeni specyficznym, dla Jamie nieakceptowalnym, poczuciem humoru. W swoim mniemaniu uczniowska elita, jakże by inaczej, chadzająca na obciachowe domówki i nieprzepuszczająca żadnej okazji by dokopać bliźniemu. Szarże nieupiornie zamaskowanego zabójcy robią wrażenie (a przynajmniej scena z łóżkiem wodnym – nie chcę tego nazywać czystym artyzmem, ale prawdę mówiąc tak mi to wyglądało), najmocniej jednak wkręciłam się w te niezwykłe relacje międzypokoleniowe. Spektakularne zderzenie mentalności.

Zabawny meta slasher w rytmie disco. Mocne drinki, żenująco słabe zioło, przygodny seks niesmaczne żarty, porażająca głupota i uderzająca paranoja. Ekstremalna niefrasobliwość Pokolenia X i Y oraz ekstremalna przezorność Pokolenia Z. Mieszanka rozrywkowa:) Powrót do przeszłości Nahnatchki Khan, reżyserki pracującej na solidnym scenariuszu Davida Matalona, Sashy Perl-Raver i Jen D'Angelo. „Zatrzymać morderstwo” w „zbzikowanym Woodsboro”. Oszukać przeznaczenie w stylistyce „Śmierć nadejdzie dziś” Christophera Landona i „The Final Girls” Todda Straussa-Schulsona. Pyszny pastisz kina (pod)gatunkowego. Wehikułem czasu w niezbyt krwistą i nietwardą, fantazyjnie płynną konwencję slash. Było nad wyraz miło.

1 komentarz:

  1. Obowiązkowa lektura do przeczytania. Muszę się w nią zaopatrzyć na Krakowskich Targach Książki w tym roku.

    OdpowiedzUsuń