Recenzja na życzenie
Początkujący pisarz, Jack Torrance, po utracie pracy na stanowisku nauczyciela w szkole przygotowawczej wykorzystuje swoje znajomości, aby dostać pracę w dużym górskim hotelu Panorama w charakterze dozorcy na kilkumiesięczny okres zimowy. Swoje obowiązki zamierza wykonywać jedynie w towarzystwie żony, Wendy, i pięcioletniego syna-wizjonera, Danny’ego, na którego hotel już od pierwszego dnia pobytu oddziałuje najmocniej, wizualizując mu straszne wydarzenia, mające tu miejsce w przeszłości. Panorama będzie próbowała wykorzystać Jacka do pozyskania wyjątkowej duszy jego syna.
„Każdy duży hotel ma swoje skandale […] tak jak każdy duży hotel ma swojego ducha. Dlaczego? No bo ludzie przyjeżdżają i odjeżdżają…”
„Lśnienie” to czwarta książka w dorobku literackim Stephena Kinga, po raz pierwszy wydana w 1977 roku, a przez wielu do dziś uważana za horror wszechczasów. Jak dotąd doczekała się kultowej już adaptacji wyreżyserowanej przez Stanley’a Kubricka i ekranizacji w formie miniserialu Micka Garrisa, do której scenariusz napisał sam Stephen King. Ale tak naprawdę żadna z tych produkcji nawet nie zbliżyła się do geniuszu książki, będącej swego rodzaju kompilacją horroru z przygnębiającym dramatem, w którym groza wyrasta nie tylko z nadprzyrodzonych wydarzeń, rozgrywających się w odciętym od świata, zasypanym śniegiem hotelu Panorama (Overlook), ale również z dość prozaicznych, ale jakże niepokojących zachowań ludzkich.
„To nieludzkie miejsce czyni z ludzi potwory.”

Na początku powieści poznajemy skrótowy zarys charakterologiczny rodziny Torrance’ów, który będzie systematycznie uzupełniany w dalszej części lektury. „Głowa rodziny”, Jack, jawi się, jako „człowiek przegrany”, który jakiś czas temu przekreślił swoją karierę wpadając w sidła alkoholizmu. W pijackim zamroczeniu krzywdził swoją rodzinę i zaniedbywał obowiązki w pracy. Od butelki nie zniechęciło go nawet złamanie ręki malutkiemu synkowi, aczkolwiek jedno traumatyczne wydarzenie w kilka lat później zmusiło go do odwyku, co i tak nie uratowało jego nauczycielskiej posady – stracił ją po pobiciu ucznia, nie mogąc odeprzeć ogarniającego go, tak znajomego niszczejącego gniewu. Teraz, w chwili czasowej przeprowadzki do Panoramy Jack jawi się nam, jako prawdziwie tragiczna postać, walcząca z własnymi demonami, tłamsząca własne destrukcyjne instynkty dla dobra rodziny, którą darzy bezgraniczną miłością. Po co te wynurzenia charakterologiczne? Otóż, jak się okazuje będą one kluczowe dla późniejszych, przerażających wydarzeń w Panoramie – nowoczesnym, ogromnym hotelu, w którym trzyosobowa rodzina ugrzęźnie w okresie zimowym - przysypani śniegiem, odcięci od cywilizacji w towarzystwie wrogo nastawionych duchów, które za wszelką cenę pragną ziścić swój diabelski plan.
„Płatki śniegu wirowały, tańczyły na werandzie. Panorama znosiła to już od bez mała trzech czwartych stulecia, z ciemnymi oknami zasnutymi śniegiem, obojętna na fakt swego odcięcia od świata. Albo może uradowana tą perspektywą. W jej wnętrzu Torrance’owie zajmowali się swoimi wieczornymi obrządkami jak drobnoustroje uwięzione w jelicie potwora.”

Większość wątków stricte horrorowych będziemy obserwować oczami pięcioletniego Danny’ego, który wedle słów kucharza, urzędującego przed sezonem zimowym w Panoramie tak jak on posiada, „jasność”, czyli zdolność podejrzenia przeszłych i przyszłych wydarzeń oraz czytania ludziom w myślach. Jego wizje często manifestuje iluzoryczny Tony- starszy od niego chłopiec, którego widzi tylko Danny w trakcie swoich odpływów od rzeczywistego świata. Początkowo groza w „Lśnieniu” wyrasta z niezwykłej subtelności – krew w apartamencie prezydenckim, opowieść o samobójstwie kobiety w pokoju 217 i pokojówce, która widziała jej nabrzmiałe ciało w wannie, wizje Danny’ego o „potworze” ścigającym go po korytarzach Panoramy z młotkiem do roque’a w ręku, osy atakujące chłopca w jego pokoju oraz nagle ożywające stare urządzenie gaśnicze. Wszystkie te wątki King prowadzi powoli, wręcz leniwie, skupiając się na najdrobniejszych detalach, potęgując atmosferę grozy do wręcz nieznośnych rozmiarów. Prawdziwe wyżyny pisarz osiąga w momentach, akumulujących się na przeklętym pokoju 217, pod drzwi którego Danny nieustannie wraca, wbrew wiedzy, co się w nim znajduje. Fascynację chłopca, jego niezdrową ciekawość King porównuje do bajki o Sinobrodym – mimo strachu nie może się powstrzymać od zweryfikowania swoich złych przeczuć. Oprócz Danny’ego na pierwszy plan będzie również wysuwać się Jack (Wendy tak naprawdę na swoje „pięć minut” będzie musiała zaczekać, aż do finału), który w chwili spotęgowania mocy hotelu padnie ofiarą jego wyrafinowanych gierek, powoli łamiących jego i tak już kruchą psychikę. Co najciekawsze, mimo, że Jack nie jaśnieje, jeszcze przed śnieżycą podświadomie próbuje doprowadzić do swojego zwolnienia (telefon z pogróżkami do kierownika hotelu), jakby przeczuwał, że wkrótce stanie się narzędziem mordu w rękach nawiedzonej Panoramy. To zgubne oddziaływanie duchów na „głowę rodziny” pewnie wielu czytelnikom nasunie skojarzenia z kultowym filmem, zatytułowanym „Horror Amityville” (1979), aczkolwiek tylko pozornie, ponieważ „Lśnienie”, dzięki dogłębnej charakterologii postaci nie jest zwykłym, schematycznym straszakiem o nawiedzonym budynku tylko tragedią dorosłego mężczyzny i opowieścią o jakże wzruszających dojrzałych problemach zaledwie pięcioletniego chłopca, który nie powinien wiedzieć o połowie rzeczy, wyczytanych w myślach swoich rodziców, a co dopiero stawać do walki z niszczejącymi siłami, gnieżdżącymi się w Panoramie.

UWAGA SPOILER Jak się okazuje, aż do dzisiaj największe debaty prowadzi się nad postacią Tony’ego, której istoty King dokładnie nie objaśnił - albo z chęci osiągnięcia wielorakich interpretacji, albo ze zwykłego niedopatrzenia (jak dla mnie o wiele bardziej wiarygodna jest ta druga możliwość, ponieważ jakby na to nie patrzeć „Lśnienie” powstało na początku jego kariery pisarskiej, kiedy to jeszcze nie poznał wszystkich jej tajników). Pisarz dopiero pod koniec powieści zdradza („Znajdujesz się w głębi własnego umysłu. Tam gdzie i ja. Ja jestem twoją cząstką, Danny.”), że drugie imię Danny’ego to Anthony, a on sam jawi się, jako jego nieco starszy bliźniak. Stąd należałoby domniemywać, że Tony jest przyszłą wersją Danny’ego wysłaną w przeszłość przez niego samego na ratunek sobie i matce, podobnie, jak w „Terminatorze 2”:) KONIEC SPOILERA.
Nie wiem, jakich słów pochwalnych użyć, aby w pełni oddać geniusz „Lśnienia” – prawdziwie przerażającej powieści, będącej kompilacją prowadzących do zguby, tragicznych instynktów ludzkich, opętania i manifestacji zjaw zza światów. Może powiem tak: jak dotąd jeszcze niedane mi było przeczytać równie mistrzowskiej powieści, traktującej o nawiedzeniu, a dość sporo przewinęło się ich przez moje ręce. Mistrzostwo świata i tyle w tym temacie!