Biznesmen
z parapsychicznymi zdolnościami Jordan Thayer Chase zostaje
przyzwany do Grecji przez zagadkową siłę, która najpierw prowadzi
go do wypełnionego obezwładniającą mocą grobowca w Mykenach,
gdzie mężczyzna doznaje przerażającej wizji. A niedługo potem
rusza na poszukiwania potężnej istoty, która na nieszczęście
ludzkości przebudziła się w zapomnianej starożytnej jaskini.
Amerykański
turysta, powieściopisarz Robert Dodgson i jego nowy przyjaciel,
specjalista od relacji damsko-męskich, który odziedziczył po ojcu
świetnie prosperującą firmę farmaceutyczną, Danny Hicks, w
miasteczku Matala na Krecie wdają się w wakacyjne romanse z
Francuzką Michelle Favre i Greczynką Lelią Narkisos. Ale tylko
podniecająca przygoda Danny'ego ma szansę przerodzić się w
poważny związek, zauroczenie jego kolegi nie trwa bowiem długo -
ekstazę nieubłaganie wypiera strach przed kobietą nieziemsko
toksyczną. Rob ma za sobą niejeden fatalny związek, ale nic nie
mogło go przygotować na spotkanie z tak nieziemsko drapieżnym
stworzeniem, jak Lelia.
|
Okładka książki. „Przebudzenie”, Wydawnictwo Skarpa Warszawska 2024
|
Po
względnym komercyjnym sukcesie kontrowersyjnego debiutu
powieściowego z 1980 roku pt. „Off Season” (pol. „Poza
sezonem”) - otwarcie kanibalistycznego cyklu dokończonego („The
Woman”) z Luckym McKee – oraz kompletnym fiasku „Ladies' Night”
(pol. „Babski wieczór”) i mocno niezadowalającej sprzedaży
„Hide and Seek” (pol. „Zabawa w chowanego”), Dallas William
Mayr, protegowany Roberta Blocha - autora między innymi legendarnej
„Psychozy” po raz pierwszy zekranizowanej przez Alfreda
Hitchcocka w 1960 roku i członka Kręgu Lovecraftowskiego -
działający pod pseudonimem Jack Ketchum, nieodżałowany
amerykański pisarz, przez Edwarda Lee tytułowany ojcem chrzestnym
splatterpunku, a przez Stephena Kinga najstraszniejszym
facetem w Ameryce, postanowił wykorzystać własne doświadczenia w
pracy twórczej. Przywołać potęgę kraju (a raczej jej namiastkę),
w którym zakochał się w roku 1977 – pierwsza wizyta w Grecji,
rozmyślnie przeciągnięta do czterech miesięcy; druga, w 1983
roku, trwała dwa miesiące – podzielić się tym rodzajem
majestatu, z którym obcował bardzo rzadko (zbliżony stan ogarniał
go chociażby podczas nocnych spacerów po lasach w stanie Maine).
Nad „She Wakes” (pol. „Przebudzenie”) - a właściwie „The
Huntress”, bo tak brzmiał pierwotny tytuł książki uznawanej
(także przez samego autora) za pierwszy horror nadnaturalny Jacka
Ketchuma – mistrz literatury suspensu pracował, jak to określił
w posłowiu, „między 1983 i 1984 rokiem”. Powieść
rodziła się w niemałych bólach na jego wiernej elektrycznej
maszynie do pisania IBM Selectric, a potem powtórzyła się
koszmarna sytuacja z „Ladies' Night”. Spłukanemu
powieściopisarzowi, pomimo usilnych starań, nie udało się znaleźć
wydawcy dla swojego „eposu greckiego”, nieprzesadnie brutalnej
opowieści o „demonicznej” femme fatale, a z domniemanej
depresji wyciągnął go długoletni przyjaciel Robert Bloch, któremu
doświadczenie podpowiadało, że prędzej czy później czas dla
„Łowczyni” nadejdzie. Tymczasem radził skupić się na innym
projekcie – Ketchum posłuchał i jakiś czas później, w 1987
roku, na amerykańskim rynku pojawiła się powieść „Cover”.
Do
paranormalnej greckiej przygody człowiek najbardziej znany jako Jack
Ketchum, specjalista od prozy bezkompromisowej, wrócił po wydaniu
„Cover”, które zbiegło się ze śmiercią jego mamy, naturalnie
działającą demobilizująco na artystyczną duszę wielkiego
odkrycia pisarskiego wiecznie żywego (unieśmiertelniony poprzez
swoją twórczość) Roberta Blocha. Nie miał weny ani powodu, by na
siłę szukać pomysłu na kolejną książkę, skoro jedną miał w
zapasie. Uznał, że tekst wymaga paru poprawek i z zapałem zabrał
się do szlifowania powieści „The Huntress”, którą niebawem
przemianuje – życzenie wydawcy – na „She Wakes”. Ponowną
obróbkę materiału przerwała przemożna potrzeba pochylania się
nad tragedią pewnej dziewczyny. W efekcie w 1989 roku odbyła się
światowa premiera fikcyjnej historii Leli Narkisos i częściowo
autentycznej historii Meg Loughlin (sfabularyzowana wersja
wstrząsającej sprawy kryminalnej z lat 60. XX wieku,
niewyobrażalnej męki nastoletniej Sylvii Likens), opus magnum
Jacka Ketchuma (a przynajmniej najpopularniejsze dzieło, bo w
przeciwieństwie do paru innych utworów tego pana, żadnej nagrody
nie zdobyło, co wbrew pozorom wciąż ma decydujące znaczenie dla
jakiejś części opinii publicznej)... ale na uznanie czytelników
musiało „trochę” poczekać. „She Wakes” i „The Girl Next
Door” („Przebudzenie” i „Dziewczyna z sąsiedztwa”) jakiś
czas „spędziły w czarnej dziurze” (tj. minimalne
zainteresowanie czytelników), z której w wielkim stylu wyskoczyła
tylko ta druga bestyjka, totalnie depresyjny utwór całkiem solidnie
przeniesiony na ekran w 2007 roku przez Gregory'ego Wilsona. Ponoć
pierwszy supernatural horror (śmiem twierdzić, że już
powieść „Ladies' Night” - napisana wcześniej, uwolniona
później - zahaczała o sferę nadprzyrodzoną), czterokrotnego
zdobywcy Bram Stoker Award, Wielkiego Mistrza World Horror Convention
Jacka Ketchuma, polską premierę miał dopiero w 2024 roku. Edycja w
miękkiej oprawie wypuszczona przez Wydawnictwo Skarpa Warszawska.
Powieść porządnie przetłumaczył pan Robert J. Szmidt, a
stosownie upiorne opracowanie graficzne okładki zawdzięczam(y) panu
Mariuszowi Banachowiczowi. „Przebudzenie” otwiera „lekko
zafałszowane” (przerobione) wspomnienie autora z greckich wakacji.
Wyprawa do historycznego grobowca w pobliżu Myken - Skarbca Atreusza
(grób Agamemnona) - która w „Przebudzeniu” przeobraziła się w
mediumiczne doświadczenie człowieka w gruncie rzeczy
przyzwyczajonego do podobnych przeżyć. Można jednak śmiało
założyć, że Jordan Thayer Chase w jaskini na grackiej prowincji
doznał najbardziej przerażającego objawiania w swoim niezwyczajnym
życiu. Paśmie sukcesów, w największej mierze zawdzięczanym
wrodzonym zdolnościom parapsychicznym. Biznesmen z szóstym zmysłem
na tropie pradawnego Zła. Przydługi prolog i przeskok do Roberta
Dodgsona, trzydziestoparoletniego „ucznia” młodszego o jakieś
dziesięć lat Danny'ego Hicksa. Amerykanina przebywającego w swoim
ulubionym miejscu na Ziemi, protagonisty „stworzonego na obraz i
podobieństwo jego stwórcy”. W każdym razie ze wszystkich postaci
występujących w „Przebudzeniu” Jack Ketchum przypuszczalnie
najwięcej z siebie dał właśnie Dodgsonowi. I nie chodzi tylko o
niespełnione aspiracje artystyczne, nieprzynoszące pożądanych
rezultatów próby przebicia szklanego sufitu w literackim światku,
zrobienia satysfakcjonującej kariery w trudnej branży -
rozczarowujące publikacje; pretensjonalne powieści Dodgsona i
pewnie zbyt śmiałe, jak na masowy rynek, powieści Jacka Ketchuma.
Autor „Przebudzenia” w Grecji też poznał „bardzo dziwną,
niezwykłą” kobietę. Krótkotrwały romans z Irlandką
natchnieniem dalece bardziej niebezpiecznego wakacyjnego -
przedwielkanocnego – romansu Roberta Dodgsona.
|
Okładka książki. „She Wakes”, 47North 2013
|
„Zapanował
tu jakiś letarg. Ludziom jest wszystko jedno. Wszystko się rozpada,
ale żeby coś naprawić? […] Terroryści wparowują na lotniska,
zabijają ludzi, wyparowują jak kamfora. Dawne wartości przestają
mieć znaczenie. Koniec z otwartością na nowe idee, na nowych
ludzi, koniec z szacunkiem dla tradycji. Gościnność? Zapomnijcie o
niej!”
Antybohaterkę
„Przebudzenia” Jacka Ketchuma poznamy już w prologu –
centralna przestrzeń dzielona wyłącznie z Jordanem Thayerem
Chase'em (narracja trzecioosobowa z niejedną postacią prowadzącą);
z czasem to najbardziej wyeksponowane grono (imiona i/lub nazwiska
tytułami większości rozdziałów, bez wyjątku nieponumerowanych,
jeśli nie liczyć odliczania dni w dalszej partii książki)
powiększy się o Roberta Dodgsona, Angielkę Billie Durant i
Francuza Gerarda Sadliera – jako mizoandryczną samookaleczającą
się kleptomankę wynajmującą kwaterę w Santorynie z działającą
jej na nerwy Szwedką. Po drastycznym zakończeniu tej znajomości -
w sumie zapowiadało się dużo mocniejsze pożegnanie ze
współlokatorką – okrutna Lelia zjawi się w miejscowości Matala
na Krecie, gdzie pozna nauczycielkę z Francji, Michelle Favre,
dziedzica firmy farmaceutycznej ze Stanów Zjednoczonych, Danny'ego
Hicksa, i wreszcie jego straumatyzowanego rodaka, powieściopisarza
Roberta Dodgsona. Przedstawi się jako Greczynka Lelia Narkisos i
niezwłocznie zarzuci lepką sieć na upatrzonego mężczyznę
rozpamiętującego makabryczne rozstanie. Nieodwracalna tragedia,
którą można by nazwać kumulacją „klątwy miłosnej” rzuconej
na Roberta Dodgsona przez sadystyczną Tyche, gdyby na jego drodze
nie zmaterializowała się seksowna Lelia. Zaborcza diablica, która
z jakiegoś powodu zagięła parol na niczym niewyróżniającego się
turystę. Wydawać by się mogło, że takiej kobiecie w oko prędzej
wpadnie Danny - zdecydowanie bardziej kontaktowy, atrakcyjniejszy
wizualnie (w każdym razie, kiedy chłopaki są razem, to za nim
najczęściej oglądają się panie) i chyba lepiej ustawiony
finansowo – że tak twardy charakter nie zainteresuje się tak
niepewnym siebie kawalerem, jak Robert Dodgson. Z drugiej strony
mówią, że przeciwieństwa się przyciągają... Mówią też, że
swój swego pozna. Czy to możliwe, że piękna nieznajoma wyczuła w
rzekomo potulnym mężczyźnie bratnią bestię? Uśpione żądze,
które Lelia za wszelką cenę zamierza obudzić? Archetypiczny motyw
kuszenia przez podstępnego Węża (Żmiję!), dla którego
przeciwwagą będzie Billie Durant, anielski głos w wewnętrznym
konflikcie protagonisty. Odwieczna walka dobra ze złem, walka o
nieśmiertelną duszę niekoniecznie tylko nieszczęsnego kochanka
przedwiecznej femme fatale. Klasyczne „przeciąganie liny”
w mistycznym państwie, w którym lata przed tytułową pobudką
zachodziły niepokojące zmiany. „Przebudzenie” Jacka Ketchuma
mogłoby nie powstać, gdyby nie szok, jaki ogarnął go po powrocie
do Grecji w 1983 roku. Zaledwie sześć lat minęło od jego
poprzedniej (pierwszej) wizyty w tej magicznej krainie –
„mieszaninie intensywnej duchowości i czystej fizyczności”,
jako rzekł w dodatku do omawianej powieści przygotowanym w sierpnia
2001 roku – a gołym okiem było widać, że „wszystko się
rozsypywało”. Zanikające tradycje (przygnębiające
nasiąknięcie kulturą zachodnią; Grecy upodabniający się do
rodaków pana Ketchuma), ordynarna nowoczesność szpecąca
historyczne krajobrazy, zakłócająca przepływ starożytnej mocy...
„Przebudzenie” miało być swego rodzaju modlitwą w intencji
„starej” Grecji, może nawet błagalnym psalmem do
nieśmiertelnych mieszkańców Olimpu, aktem rozpaczy, lamentem
dopraszającym się o odrodzenie ukochanego kraju. O zgładzenie
demona rozpadu. Ponętna Entropia, personifikacja zachodniej
zgnilizny toczącej kolebkę demokracji? Bogate, unikalne dziedzictwo
kulturowe zagrożone przez zmiennokształtne stworzenie nieradzące
sobie z odrzuceniem:) Zemsta Królowej Legionu, szkaradnego zastępu,
który może zostać odebrany jako pójście po linii najmniejszego
oporu – banalne zaostrzenie akcji, niepotrzebne zapożyczenie z
UWAGA SPOILER George'a A. Romero czy innego Lucio Fulciego
KONIEC SPOILERA – mnie jednak za bardzo spodobały się te
paskudne widoki, by utyskiwać na taki rozwój wydarzeń na
klaustrofobicznej wyspie. A zrobi się jeszcze ciaśniej - ostatni
przystanek w desperackiej ucieczce przed niszczycielką siłą. Wyspa
z Obłąkaną Chatą - wyborne szaleństwo – gdzie zgromadzą się
bodaj ulubione zwierzęta Ketchuma i inne przyjemniaczki. Wyspa z
Przeklętą Górą, gdzie rozegra się jedna z najdziwniejszych
ostatecznych konfrontacji w historii gatunku. Dobrze, „trochę”
przesadziłam, ale to na pewno był niecodzienny widok. Niektórzy
mogą uznać, że Jacka Ketchuma zbytnio poniosło, mniej jednak ten
„wykoślawiony” element ładnie wpasował się w całość. W
nietypowy pomnik - bynajmniej nagrobny - dla Grecji.
Moim
zdaniem niedocenione dziełko autora niesłynącego z subtelności,
nieodżałowanej pamięci Dallasa Williama 'Jacka Ketchuma' Mayra.
Drapieżna powieść o zjawiskach nadprzyrodzonych od człowieka,
którego zawsze najbardziej przerażały potworności ludzkie.
„Przebudzenie” to jeden z nielicznych horrorów nadprzyrodzonych
w pisarskim dorobku Wielkiego Mistrza Literatury Bezkompromisowej.
Jedyna w swoim rodzaju wycieczka krajoznawcza – istna demolka z
miłości do Prawdziwej Grecji urządzona. W pęczniejącej
atmosferze niesamowitości, hipnotyzującej tajemniczości i
nienaturalnego zaszczucia. Klimatyczna opowieść lekko krwista. Mnie
porwała.