Wirus zombizmu, Kellis-Amberlee, który przed laty zdziesiątkował ludzkość
ewoluuje. Huragan Fiona przenosi z Kuby na Florydę modyfikowane genetycznie
komary, które infekują niemalże cały stan. Oskarżona o terroryzm ekipa
Przeglądu Końca Świata stara się wydostać z terenów objętych kwarantanną
młodszą siostrę jednego ze swoich członków oraz pozyskać od hakera, zwanego
Małpą, fałszywe dowody tożsamości. Tym razem niebezpieczeństwo grozi im nie
tylko ze strony żywych trupów, ale również rządowego Centrum do Zwalczania i
Kontroli Chorób (CZKC), które w tym postapokaliptycznym świecie przeznacza duże
pieniądze na nieetyczne badania.
Ostatni tom znanej trylogii Seanan McGuire, wydanej pod pseudonimem Mira
Grant. „Blackout” nominowano do nagrody Hugo Award dla najlepszej powieści roku
2013, ale pomimo ogromnej popularności całej trylogii autorka utrzymuje, że
przygody blogerów w postapokaliptycznym świecie dobiegły już końca, że nie planuje
kolejnym odsłon serii. Pomimo sympatii, jaką żywię do „Przeglądu Końca Świata” jestem
zadowolona z decyzji Grant, bo jak uczy nas doświadczenie niemalże każdy
wielotomowy cykl literacki wcześniej, czy później zamienia się w zwykłą
telenowelę, pisaną tylko i wyłącznie dla pieniędzy. W formie trylogii „Przegląd
Końca Świata” (o ile autorka nie zmieni zdania) pozostanie w pamięci czytelników,
jako jedna spójna, przemyślana w najdrobniejszych szczegółach całość, która
gdyby nie pokaźne gabaryty każdego tomu mogłaby z powodzeniem być jedną
powieścią. Osoby, które zapoznały się już z „Feed” i „Deadline” właściwie nie mają
innego wyboru, aniżeli sięgnąć po ostatnią część trylogii. Wszystkie pozornie wyjaśnione
wątki z poprzednich tomów w „Blackout” nabierają całkiem innego znaczenia. A
więc jeśli ktoś zna wstęp i rozwinięcie tej opowieści tak naprawdę nie wie nic,
dopóki nie zaznajomi się z ostatnią częścią cyklu. Od razu widać, że „Przegląd
Końca Świata” już w zamyśle miał być trylogią, że Grant nie tworzyła kolejnych
tomów pod dyktando swoich czytelników i wydawców. Już pisząc „Feed” wiedziała
jakiego kształtu mają nabrać przygody Masonów i pewnie dlatego druga i trzecia
część są tak kompatybilne z pierwszą odsłoną trylogii.
„Kiedy
masz wybór między życiem a śmiercią, wybierz życie. Kiedy masz wybór między
dobrem a złem, wybierz dobro. Kiedy masz wybór między potworną prawdą a pięknym
kłamstwem, zawsze wybieraj prawdę.”
„Przegląd Końca Świata” zawsze był hybrydą horroru, science fiction i
political fiction, podaną w postapokaliptycznym, opanowanym przez żywe trupy
świecie, ale w „Blackout” zombie zauważalnie odsunęły się na dalszy plan,
ustępując miejsca zakrojonemu na szeroką skalę spiskowi, który zmieni znaczenie
wszystkiego, czego dowiedzieliśmy się wcześniej. Postapokaliptyczna aura świata
zdominowanego przez nowoczesną technologię, zapewniającą bezpieczeństwo
niezarażonym pozostała, ale prawdziwym zagrożeniem nie są już żywe trupy tylko
rządni władzy ludzie, którzy wykorzystują wirusa do własnych niecnych celów. W
pierwszej połowie powieści Grant sporo miejsca poświęca procederowi klonowania,
który w zamyśle CZKC ma odmienić losy świata, rzecz jasna na korzyść tych u
władzy. Czytelnik będzie równolegle poznawał wydarzenia mające miejsce w
placówce agencji rządowej oraz w kręgach pozostałych przy życiu blogerów,
dowodzonych przez coraz bardziej popadającego w szaleństwo Shauna Masona. W
poprzednich częściach ekipa Przeglądu Końca Świata słynęła ze swojego beztroskiego
sposobu bycia, ale na skutek przerażających wydarzeń, którym świadkowali stali
się poszukiwanymi wrogami Stanów Zjednoczonych, co kazało im dorosnąć. Humoru w
porównaniu do wcześniejszych tomów jest o wiele mniej, choć chwilami przebija
się on w dialogach. Akcji z udziałem żywych trupów też jest dużo mniej, ale za
to całkiem sporo tajemnic. Ich charakter łatwo przewidzieć, szczególnie, gdy
już zostanie ujawniony wątek z klonowaniem i przenoszeniem wirusa przez
zmutowane komary (czyli na początku powieści), ale za to nie da się oprzeć
nieustającemu napięciu potęgowanemu zmianą statusu głównych bohaterów.
Nieustraszeni, głoszący tylko i wyłącznie prawdę dziennikarze (szkoda, że my
takich nie mamy…) nie mogą już przekazywać informacji. Zamiast tego muszą
zadbać o zmianę tożsamości i opuszczenie kraju, zachowując wszystkie
bulwersujące dowody o rządowych spiskach dla siebie. Zmienić ich zdanie mogą
tylko nowe, śmiertelnie niebezpieczne dla ludzkości fakty o prawdziwej naturze
rządzących, ale stając do walki w imieniu prawdy w tych nowych realiach tak
naprawdę opowiadają się przeciwko wszystkiemu, w co ludzie chcą wierzyć.
UWAGA SPOILERY
„Blackout” nabiera rozpędu dopiero w drugiej połowie, z chwilą pojawiania
się nowej-starej bohaterki, sklonowanej Georgii Mason, która na skutek tego, co
przeszła cierpi na leukofobię, ale za to nauka „wyleczyła ją” z siatkówkowego
Kellis-Amberlee. Wszystkie wydarzenia, które prowadzą do jej spotkania z
przyrodnim bratem, Shaunem i prawdziwa natura ich relacji, bynajmniej nie platonicznej, mają w sobie spore
pokłady napięcia, ale prawdziwe bomby zaczną wybuchać dopiero po jej dołączeniu
do Przeglądu Końca Świata. Ceniący prawdę ponad wszystko klon Georgii, zgodny z
oryginałem w dziewięćdziesięciu siedmiu procentach, ani myśli opuszczać kraju
bez uprzedniego zdemaskowania winnych zdziesiątkowania ludzkości. I tak
rozpoczyna się ostatni, pełen licznych zwrotów akcji etap odkrywania i
publikowania przerażającej prawdy, która w hierarchii stawia człowieka niżej od
żywego trupa.
KONIEC SPOILERÓW
„Blackout” to powieść zamykająca przygody blogerów z Przeglądu Końca Świata,
przeznaczona tylko i wyłącznie dla osób, znających poprzednie części trylogii.
Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji zaznajomić się z pierwszą i drugą odsłoną powinien
jak najszybciej to uczynić, bo chyba jeszcze nie napisano równie emocjonującej historii
o apokalipsie zombie. Natomiast wielbiciele poprzednich części mają wręcz obowiązek
zapoznać się z ostatnią odsłoną, bo jeśli tego nie uczynią to tak naprawdę nie
będą wiedzieć nic o wirusie, z którym tak długo obcowali.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu