Okładka książki. „Opuszczona”, Czarna Owca 2024
Po bezowocnych poszukiwaniach agenta i otrzymaniu kilku niesatysfakcjonujących ofert publikacji „Forsaken”, Jonathan Dylan Barker, postanowił zawiązać współpracę z niezależną oficyną, obiecując sobie, że nie będzie oszczędzał na budowie profesjonalnego zaplecza w kraju i za granicą dla swojego powieściowego debiutu (redaktorzy, korektorzy, projektanci okładek). Inwestycja się opłaciła, Barker uważa jednak, że największa w tym zasługa Stephena Kinga. W każdym razie J.D. Barker nie ma wątpliwości, że wyróżnienie autora „Sklepiku z marzeniami” miało zasadniczy wpływ na sprzedaż jego przebojowej powieści grozy i nieraz publicznie deklarował, że zawsze będzie niezmiernie wdzięczny Kingowi za pomoc w rozwoju zawodowym. Uprzejmość, która zmieniła wszystko - z szarego obywatela zrobiła gwiazdę sceny literackiej. A na pewno w jakimś stopniu przyczyniła się do komercyjnego sukcesu utworu (i posypały się intratne propozycje od agentów, wydawców, producentów filmowych... oraz rodziny Brama Stokera: pisarska współpraca Barkera z Dacre Stokerem, stryjecznym prawnukiem autora „Draculi”, literackiego arcydzieła z 1897 roku, nad jego prequelem pt. „Dracul”; współpraca zainicjowana po lekturze „Forsaken”), który na polskim rynku pokazał się dopiero w 2024 roku - dekadę po światowej premierze – w ofercie wydawnictwa Czarna Owca; wydanie w miękkiej oprawie fantazyjnie „pokolorowanej” przez Pawła Panczakiewicza (PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN), w tłumaczeniu Tomasza Wyżyńskiego i pod tytułem „Opuszczona”. Książkę otwiera telefoniczne poszukiwanie „sklepu z używanymi rzeczami z asortymentem jak z wyprzedaży garażowej”, wszczęte przez zaniepokojoną kobietę, pamiętającą, że ów przybytek nazwano Sklepikiem z Marzeniami, i że natknęła się na niego w stanie Maine, ale niemogącej sobie przypomnieć nazwy miejscowości... podpowiedzianej przez panią z biura numerów. Castle Rock, fikcyjne miasteczko, w którym swego czasu biznes rozkręcał „niejaki” Leland Gaunt, Mafistofeles Stephena Kinga (w każdym razie mnie kojarzy się z antybohaterem „Fausta”, dramatu Johanna Wolfganga von Goethego pisanego w latach 1773-1832), w świecie przedstawionym przez J.D. Barkera postać bardziej przybliżona w epilogu: spotkanie zatroskanej narzeczonej Rachael McAlister ze Sprzedawcą Śmierci. Właściwa akcja książki zaczyna się parę dni przed drugim porodem nieszczęśliwie „obdarowanej” małżonki autora wyśmienicie sprzedających się powieści grozy. W zasadzie notatnik, który przed wiekami należał do sądowego skryby nazwiskiem Clayton Stone, magiczny przedmiot wyniesiony ze Sklepiku z Marzeniami (kolejna udana transakcja przebiegłego Lelanda Gaunta; nietradycyjny handel wymienny), był prezentem dla przybitego ukochanego, bezowocnie walczącego o marzenia Thada McAlistera. Dziesięć lat po otrzymaniu przeklętego notatnika, życiowy wybranek Rachael, ma już na koncie niejeden światowy bestseller, a w najbliższej perspektywie gigantyczny zastrzyk gotówki od producentów filmowych. Thad nie ma najlepszych doświadczeń z branżą filmową – dotychczas na ekran przeniesiono dwa jego utwory, a zadowalającą oglądalność zyskała tyko znienawidzona przeróbka jego doskonałego utworu: ta zdecydowanie mniej wierna oryginałowi – ale ufa swemu agentowi Delowi Thomasowi, przekonanemu, że w Nowym Jorku ubiją znakomity interes. Pełna swoboda artystyczna dla adaptatorów jeszcze nieopublikowanej powieści Thada McAlistera to nic w porównaniu z wielomilionowym zyskiem, prawda? Tak czy inaczej, pisarz z Charleston, marzący o stanięciu w tym samym rzędzie, co Stephen King, poświęca dzień dla córki, by towarzyszyć Delowi przy decydującej rozmowie w sprawie adaptacji/ekranizacji „Powrotu czarownicy”. Ośmioletnia Ashley z pewnością będzie zawiedziona, bo od kiedy sięga pamięcią każdą niedzielę spędzała z uwielbianym tatusiem, ale Thad będzie miał mnóstwo czasu na wynagrodzenie pierworodnej córce tego odstępstwa od przyjętego w ich rodzinie zwyczaju. A przynajmniej tak mu się wydaje...
Okładka książki. „Forsaken”, Hampton Creek Press 2014
Tyle czekałam, to nie będę zbytnio grymasić... Ale nie jest to pozycja, którą poleciłabym na początek literackiej przygody z J.D. Barkerem. Słynny powieściowy debiut tego amerykańskiego specjalisty od łączenia gatunków moim zdaniem bezpieczniej brać po „zaaplikowaniu sobie” próbki jego dalszej twórczości – najlepiej bestsellerowej trylogii z Samem Porterem, ale „W jej sercu czai się mrok” czy napisany wspólnie z Dacre Stokerem „Dracul” też mogą być większą zachętą do dalszego odkrywania jego fascynujących światów od „Opuszczonej”, szaleńczo rozpędzonego horroru o wiedźmie, która daje i odbiera. W sumie rzecz całkiem niezła, ale trudno nie zauważyć progresu w późniejszych publikacjach stwórcy nieumarłej złodziejki niewiniątek robiącej pstryk-pstryk szponami.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu