Plakat filmu © Monolith Films. „The Demon Disorder” 2024, Formation Pictures
Kadr z filmu. „The Demon Disorder” 2024, Formation Pictures
Premiera: 25 października 2024
Zobacz zwiastun:
Kadr z filmu. „The Demon Disorder” 2024, Formation Pictures
Plakat filmu © Monolith Films. „The Demon Disorder” 2024, Formation Pictures
Kadr z filmu. „The Demon Disorder” 2024, Formation Pictures
Premiera: 25 października 2024
Zobacz zwiastun:
Kadr z filmu. „The Demon Disorder” 2024, Formation Pictures
Plakat filmu. „Speak No Evil” 2024, Blumhouse Productions
Zdjęcia główne do amerykańskiej wersji „Speak No Evil” ruszyły w Chorwacji i w mieście Gloucester, stolicy angielskiego hrabstwa Gloucestershire w maju 2023 roku, ale w lipcu zostały zawieszone z powodu strajku SAG-AFTRA. Produkcję wznowiono w połowie listopada 2023 w angielskiej wiosce Saxon's Lode w hrabstwie Worcestershire – w zabytkowym budynku i jego okolicach (Saxons Lode Manor House, znany też jako Saxons Lode Farmhouse). Budżet filmu oszacowano na piętnaście milionów dolarów. Pierwsze pokazy długo wyczekiwanego (przez obie strony) owocu współpracy Jamesa Watkinsa i Blumhouse Productions, odbyły na Fantasy Filmfest, MOTELX - Lisbon International Horror Film Festival i w DGA Theater w Nowym Jorku tuż przed szeroko zakrojoną akcją kinową (dystrybutor główny: Universal Pictures) we wrześniu 2024 roku. Stworzony z myślą o tak zwanej masowej widowni, dopasowany do wiodącego nurtu sztuki filmowej (mainstream), w Polsce rozpowszechniany pod „jakże malowniczym” tytułem „Nie mów zła”, paradoksalnie ugrzeczniona rearanżacja depresyjnego świata Christiana Tafdrupa; rzetelnego odbicia twardej rzeczywistości, niedostrzeganych ułomności ludzkich występujących w całej cywilizacji zachodniej (szerząca się choroba cywilizacyjna) albo, jak woli to postrzegać James Watkins, ostrej satyry na uległe społeczeństwo duńskie. Goście z filmu Christiana Tafdrupa byli wiarygodni w swojej uniżoności, ale w „Nie mów zła” Jamesa Watkinsa taka postawa by nie przeszła, bo Ben i Louise Daltonowie nie pochodzą z Danii, tylko ze Stanów Zjednoczonych. Zdaniem scenarzysty i reżysera typowo hollywoodzkiej, polukrowanej opowieści grozy opartej na nietypowo realistycznej, autentycznej, prawdomównej produkcji współczesnej, amerykańska kultura jest zupełnie inna: w jego ojczyźnie panuje mentalność pionierów, chcąc nie chcąc, musiał więc zmodyfikować białe(?) charaktery „pożyczone od” Christiana i Madsa Tafdrupów (autorzy oryginalnego scenariusza). Wyeliminował nieprawdopodobne lub zastąpił nieakceptowalną prawdę wygodnym kłamstwem – w zależności od frakcji, nie da się bowiem ukryć, że brutalny spektakl Christiana Tafdrupa podzielił widownię. Główną osią sporu jest oczywiście niedorzeczne, niefilmowe/niemedialne zachowanie Bjørna i Louise. Wsłuchano się więc w głosy zawiedzionych... i zdetronizowano oryginał (a przynajmniej na razie remake wykazuje się mniejszą sprawnością w zbieraniu negatywnych recenzji). Ha! Amerykanie znowu udowodnili, że ich sztuka lepiej naśladuje rzeczywistość od sztuki europejskiej. Reżyser i współscenarzysta pierwszego „Speak No Evil” przyznał, że drugi „Speak No Evil” uznaje za dzieło „szalenie zabawne, skuteczne, dobrze zagrane, ale mniej niebezpieczne” od jego propozycji. Christian Tafdrup czuł, że jego szokujący obraz nie odniesie komercyjnego sukcesu UWAGA SPOILER - nie z takim zakończeniem - niemniej rozczarowała go alternatywa przedstawiona w „Nie mów zła” Jamesa Watkinsa. „To rodzaj szczęśliwego zakończenia, głęboko zakorzenionego w amerykańskiej kulturze”, w społeczeństwie „wychowywanym na bohaterskich opowieściach, gdzie dobro zawsze musi zwyciężyć zło, a ta wersja filmu to kultywuje” - tak podsumował ostatnią partię „Nie mów zła” Christian Tafdrup. Moją pierwszą myślą było: „okropna karykatura - to powinno być karalne”, a kiedy już emocje opadły, pół żartem, pół serio stwierdziłam, że mogłaby być z tego całkiem przyzwoita makabryczna wariacja na temat świątecznego hitu Chrisa Columbusa KONIEC SPOILERA.
Plakat filmu. „Speak No Evil” 2024, Blumhouse Productions
Komentując amerykańską wersję swojego kontrowersyjnego spektaklu filmowego, Christian Tafdrup zwrócił uwagę na wymowne reakcje w salach kinowych: przytłaczającą ciszę w trakcie napisów końcowych „Speak No Evil” 2022 i gromkie brawa dla „Speak No Evil” 2024. Szok i radość. Trauma i katharsis. „Nie mów zła” Jamesa Watkinsa to opcja bezpieczniejsza dla zainteresowanych zmaganiami uległej pary z parą dominującą. Zderzeniem kultury wysokiej z kulturą niską, „dobrego wychowania” z patologią... tak zwanych idealnych ofiar z podręcznikowymi oprawcami? Lekki thrillerek na bazie ciężkiego kina europejskiego, wstrząsającej opowieści braci z Danii.
Plakat filmu. „Last Straw” 2023, AC3 Media, Bad Grey, Burn Later Productions
Pomysłowe połączenie spokrewnionych podgatunków - zabawa z perspektywą w konwencji slashera i home invasion, czy raczej diner invasion;) - premierowo zaprezentowane na Sitges Film Festival w październiku 2023 roku. W szerszy obieg (dystrybucja internetowa), między innymi w Polsce (CDA Premium), pełnometrażowy debiut reżyserski Alana Scotta Neala wszedł dopiero we wrześniu 2024 roku. Akcja filmu rozgrywa się w bezimiennym amerykańskim miasteczku (Anywhere, USA) zaprojektowanym w oparciu o osobiste wspomnienia zdeklarowanego miłośnika kina grozy, od lat kursującego głównie między Nowym Jorkiem i Los Angeles. Reżyser „Granic wytrzymałości” dorastał na głuchej prowincji w południowym regionie Stanów Zjednoczonych i stara się odpowiednio wykorzystywać doświadczenia i obserwacje z tamtego okresu w swojej artystycznej działalności. Naświetlać dramaty ludzkie bez przerwy rozgrywające się pod idylliczną powłoką, pokazywać jaki ogrom negatywnych emocji mieści się w tych małych mieścinach, bezwstydnie idealizowanych w amerykańskiej kulturze masowej (tj. artyści-utopiści, którzy może i nie stanowią większości, ale prawdopodobnie wciąż mają większą siłę przebicia przynajmniej w światowej stolicy filmu). Gniew, frustracja, bezsilność, uraza, rezygnacja. Alan Scott Neal i Taylor Sardoni zaryzykowali z bohaterką nieoczywistą, osobowością niekrystaliczną, niezabiegającą w wystarczającym stopniu o sympatię niejednego widza. Wydawać by się mogło, że współczesna (oświecona) publiczność doceni złożoność charakteru Nancy Osborn, realny wymiar w sumie nie tylko postaci prowadzącej. Nieakceptowalnie nie czarno-białe towarzystwo skupione wokół ponurej restauracji „w dziurze zabitej dechami”. A już na pewno główna bohaterka nie zaskarbiła sobie uznania publiczności. Ale są też wyjątki, a jak to mówią kropla drąży skałę... Z natury jestem pesymistką, więc obstawiam, że zła passa Nancy Osborn szybko się nie odwróci; może za sto lat?. Dziewczyna sypia z kim popadnie, rozważa aborcję, wyżywa się na podwładnych, nie szczędząc przykrości nawet chłopakowi „grającemu w jej drużynie” i bynajmniej nie okazując wdzięczności ojcu za ekspresowy awans wbrew oczekiwaniom pracowników z dłuższym stażem. Rażący nepotyzm czy absolutne przekonanie, że ze wszystkich osób zatrudnionych w najwyraźniej upadającej jadłodajni, Nancy najprędzej poradzi sobie na stanowisku kierowniczym? Edward Osborn ma w sobie więcej z filantropa niż przedsiębiorcy. Rzecz jasna to się nie wyklucza, ale gdyby prowadził jednoosobową działalność gospodarczą pewnie już dawno by ją zamknął. Jego córka może nie widzi sensu w prowadzeniu praktycznie niezyskownego biznesu, ale dopóki stać go na utrzymanie pracowników, nieelegancko, żeby nie powiedzieć prostacko, nazwana całodobowa restauracja Eda będzie otwarta. Czerwony neon (DINER) automatycznie będzie się włączał o zmierzchu i gasł o świcie, a to oznacza, że nocami - tak jak dniami - zawsze ktoś musi trwać na posterunku. Taka technologia:) A jak zaatakują psychole w maskach? W takich wypadkach najlepiej skorzystać z oldschoolowego żółtego telefonu stacjonarnego, bo jak wiadomo w świecie horroru na telefonach komórkowych polegać nie wolno. No dobrze, a jak ktoś przetnie kabelek?
Kadr z filmu. „Last Straw” 2023, AC3 Media, Bad Grey, Burn Later Productions
O przetwarzaniu niewygodnych faktów w warunkach ekstremalnych. Podświadomym układaniu nowego, niekoniecznie gorszego, planu na życie w absolutnie niebezpiecznym miejscu pracy. Niespokojna noc w odizolowanej restauracji. Sztuka minimalna z pomysłem na siebie. Rąbanka w dobrym tempie utrzymana (sprawdzony sposób na budowanie napięcia, rytm klasyczny) – nieśpieszne zanurzenie, gwałtowny zryw i regularna bijatyka. „Granice wytrzymałości” Alana Scotta Neala to propozycja zarówno dla fanów kina slash, jak nurtu home invasion (tak, tak, nie tylko), ale pomimo mojego dość entuzjastycznego przyjęcia tego smakowicie klimatycznego utworu, wolę wstrzymać się z gorącymi rekomendacjami. Coś mi mówi, że większość śmiałków nie będzie zadowolona z tej niezbyt krwawej wyprawy do (nie)zdobytej twierdzy nieprzesadnie inspirowanej chatą wuja Sama [Peckinpaha].