Przyszła pora na krótkie subiektywne podsumowanie mijającego roku. Poniżej prezentuję zestawienie najlepszych, najgorszych i średnich filmowych horrorów roku 2012, które miałam już okazję obejrzeć. Mówiąc najogólniej to był zdecydowanie najgorszy rok w XXI wieku dla filmowej grozy – dlatego poniższe zestawienie udanych obrazów nacechowałam sporą dawką dobrej woli. Musiałam znacznie obniżyć wymagania w porównaniu do poprzednich lat, jednakże i tak nie udało mi się wyłowić więcej perełek niźli gniotów, nawet biorąc pod uwagę moje naprawdę niskie oczekiwania…
Pomyłki roku 2012
6. „Zjawy” – podczas seansu tego obrazu odniosłam wrażenie, że twórcy inspirowali się „Naznaczonym” w przeładowaniu fabuły, jak największą liczbą różnych motywów, zaczerpniętych z innych horrorów nastrojowych. Jednakże, podczas gdy w tamtym obrazie zdało to egzamin tutaj okazało się przysłowiowym „gwoździem do trumny”, ponieważ oprócz daleko idącej schematyczności tak naprawdę ta produkcja nie ma, czego zaoferować odbiorcom – no może za wyjątkiem klimatu w początkowych scenach.
5. „Czarnobyl. Reaktor strachu” – głośny, niskobudżetowy horror, będący klasycznym przykładem na to, jak niewłaściwie wykorzystać doskonałą dla tego gatunku scenerię – wyludniony po wybuchu elektrowni jądrowej Prypeć na Ukrainie. Klimatu grozy na pewno nie można tej produkcji odmówić, ponieważ przez większą część seansu jest całkiem umiejętnie potęgowany. Jednakże amatorska realizacja, nacechowana daleko idącą niestabilnością obrazu oraz schematyczna druga połowa filmu z bzdurnym finałem na czele, sprawiają, że chwilami naprawdę nie sposób nie nudzić się podczas projekcji.
4. „Donner Pass” – niskobudżetowy, krwawy obraz, będący wariacją znanej historii o wyprawie Donnera, o której do dzisiaj jest dosyć głośno z uwagi na akty kanibalizmu, do których zostali zmuszeni zagubieni z górach podróżnicy. „Donner Pass” jest typową rzeźnią z kilkoma całkiem sprawnie zrealizowanymi scenami gore, aczkolwiek pozbawioną jakiegokolwiek klimatu oraz oryginalności fabularnej. Wszystko tutaj jest do bólu przewidywalne – od kolejności poszczególnych ofiar po tożsamość sprawcy. Głupiutki filmik epatujący przemocą i niczym poza tym.
3. „V/H/S” – antologia, złożona z sześciu krótkich epizodów, będąca dziełem sześciu różnych reżyserów, stylizowana na nagrania video, „kręcone z ręki”. Czyli obowiązkowa pozycja dla entuzjastów niestabilności obrazu, niskiego budżetu oraz małej ambicji fabularnej. Bardziej wymagając widz z pewnością nie zaakceptuje braku większej widoczności (filmowanie ścian) oraz naiwności każdej historyjki, z którą będzie obcował podczas seansu. Film miał być swego rodzaju innowacją w światku filmowej grozy, a okazał się nudny, przewidywalny i mało odkrywczy. Poza kilkoma scenami gore nie miałam, czego tutaj szukać.
2. „Demony” – szeroko reklamowany pseudodokument o opętaniach. Horrorów poruszających taka tematykę powstało już mnóstwo, a „Demony” w bezlitosny sposób kopiują niemalże każdy z nich i to w najgorszym możliwym wydaniu. Kalka kalki kalką poganiana – tak można w skrócie podsumować ten nudnawy filmik bez żadnego polotu. Jeśli natomiast ktoś liczy na jakikolwiek klimat grozy, tak charakterystyczny dla innych znanych horrorów religijnych to niech lepiej się obudzi – tutaj nie ma ani odrobiny atmosfery, za to całe mnóstwo niepotrzebnych dłużyzn.
1. „Pirania 3DD” – zwycięzca tegorocznej listy gniotów. Sequel remake’u (wow, ale młyn) z 2010 roku, będący kompilacją sztucznych komputerowych scen gore, golizny i głupoty. Miał być horror komediowy, a powstało coś, co kompletnie wymyka się jakiejkolwiek klasyfikacji gatunkowej, bo ani grozy, ani humoru tutaj nie uświadczymy – no, chyba, że dla kogoś śmieszna jest daleko idąca naiwność… Bardziej irytującej bajeczki niż to coś w życiu nie widziałam i mam nadzieję, że już nie zobaczę.
Średniawki roku 2012
4. „The Frozen” – zimowy survival z kilkoma całkiem niepokojącymi scenami, aczkolwiek z całym mnóstwem nużących dłużyzn i irytującą główną bohaterką. Idealny film na okres zimowy, jeśli tylko ktoś potrafi przymknąć oko na kilka nielogiczności sytuacyjnych i oklepane, acz zaskakujące zakończenie.
3. „The Barrens” – niskobudżetowy survival z kilkoma ciekawymi scenami gore, dość oryginalnym motywem wścieklizny człowieka oraz jakże beznadziejną charakteryzacją Diabła z Jersey. Fabuła w dużej mierze nacechowana jest nudą, ale obsesyjni wielbiciele gatunku, podczas krótkich minut akcji mają szansę znaleźć tutaj coś dla siebie – jednakże w bardzo małych dawkach.
2. „Silent Night” – świąteczny slasher z Mikołajem-zabójcą w roli głównej. Przekonująco zrealizowane, chwilami mocno brutalne, aczkolwiek mało oryginalne sceny mordów. W pierwszej połowie filmu całkiem umiejętnie stopniowane napięcie, które w dalszej części seansu zostanie całkowicie zastąpione mało klimaciarską akcją, efektami specjalnymi i przewidywalnym zakończeniem. Film tylko dla fanów wszelkiej maści slasherów.
1. „Prometeusz” – najlepsza średniawka tego roku. Wysokobudżetowy, hollywoodzki obraz, podpinający się odrobinę pod kultowego „Obcego”. „Prometeusz” jest klasycznym przykładem na to, jak efekciarstwem zastąpić fabułę, ponieważ tak na dobrą sprawę nie uświadczymy tutaj zbyt wielu oryginalnych wydarzeń. Jedyną godną uwagi sceną jest poród Obcego, a jedyną interesującą aktorką Charlize Theron, która niestety dostała zbyt małą rólkę. Entuzjaści pełnego akcji efekciarstwa mogą śmiało ten film obejrzeć, natomiast wielbiciele horrorów science fiction z odkrywczą fabułą na pierwszym planie mogą, podobnie jak ja, poczuć się mocno rozczarowani.
Perełki roku 2012
5. „Kobieta w czerni” – remake kopiujący większość scen z filmowego oryginału z roku 1989, zastępujący ten pamiętny realistyczny minimalizm lekką dozą efekciarstwa. Na szczęście poza kalkowaniem nowa wersja dokłada od siebie kilka niepokojących scen, dba o mroczny gotycki klimat i przerażającą scenerię. Dla wielbicieli nurtu ghost story powinien być w sam raz, aczkolwiek radzę nie spodziewać się realizmu oryginału – to nie te czasy, niestety.
4. „Dom w głębi lasu” – pastisz, innowacyjnie podchodzący do schematów horroru, będący swego rodzaju połączeniem grozy i scen gore z humorem. Fabułę w pełni mogą zrozumieć jedynie długoletni, otrzaskani z klasyką wielbiciele horroru, dlatego też w Polsce nie cieszył się należytą popularnością. Jednakże entuzjaści „Krzyku” Wesa Cravena oraz „Martwego zła” (ponieważ pierwsza połowa filmu w dużej mierze opiera się na fabule tego kultowego obrazu) powinni docenić zamiary twórcom „Domu w głębi lasu”, ponieważ od strony rozrywkowej naprawdę nie ma, czego temu filmowi zarzucić.
3. „Excision” – łamanie schematów, eksperymentowanie z gatunkami, kilka scen gore, groteska oraz schizowata otoczka, sprawiły, że „Excision” był jednym z moich największych tegorocznych odkryć. To film pełen dających do myślenia podtekstów, miejscami zabawny, chwilami mocno zniesmaczający, ale przez cały czas niezwykle innowacyjny, podchodzący do tematu nekrofilii oraz choroby psychicznej z całkowicie oryginalnej strony. Jeśli tylko zaakceptuje się jego groteskową konwencję powinien okazać się znakomitą rozrywką dla wielbicielu schizoidalnych historii filmowych.
2. „Underworld: Przebudzenie” – teraz pewnie zostaną zlinczowana, ale z uwagi na fakt, że mam wielką słabość do tej serii nie mogłam się oprzeć, żeby nie wstawić jej czwartej części w to zestawienie. Według wielu najsłabsza część sagi – moim zdaniem z uwagi na wielki powrót ikony tej serii, Kate Beckinsale, odrobinę lepszy od prequelu. Cała saga „Underworld” nie jest horrorem w ścisłym znaczeniu tego słowa – to raczej film akcji z elementami horroru i jako taki całkowicie spełnia swoje całkowicie rozrywkowe, aczkolwiek mało ambitne zadanie.
1. „Sinister” – największe tegoroczne zaskoczenie! Rewelacyjny horror nastrojowy, będący zgrabną kompilacją ogranych w kinie grozy schematów z pewną dozą oryginalności. Jednakże największą siłą tego obrazu nie jest fabuła, a umiejętnie stopniowany, wszechobecny klimat grozy, zgrabnie zrealizowane amatorskie nagrania, kręcone z ręki oraz minimalistyczna charakteryzacja antagonistów, co skutecznie wzmagało realizm sytuacyjny, tak ważny w tym gatunku filmowym. Absolutna perełka horroru nastrojowego!