Nieatrakcyjna Olivia Winfield marzy o zamążpójściu. Kiedy o rękę prosi ją młody biznesmen, Malcolm Foxworth dziewczyna jest przekonana, że od teraz jej życie będzie „usłane różami”. Kiedy po skromnym ślubie oboje docierają do wielkiej posiadłości mężczyzny, zwanej Foxworth Hall wszystkie nadzieje Olivii na lepszą przyszłość rozwiewają się. Malcolm jasno daje jej do zrozumienia, że wybrał ją nie z powodu miłości – małżeństwo traktuje jak interes, zapewniający przyszłość jego posiadłości oraz potomstwu, które siłą na Olivii wymusza. Kobieta będzie musiała szybko nauczyć się, jak żyć pod jednym dachem z potworem oraz co ważniejsze, jak go przechytrzyć.
Prequel kultowych „Kwiatów na poddaszu” Virginii Andrews, przedstawiający dzieje babki Cathy i Chrisa, która jest narratorką tej mrocznej historii rodzinnej. Zanim przystąpiłam do lektury „Ogrodu cieni” byłam przekonana, że ta seria powinna zamykać się w czterech częściach, że prequel napisano w celach czysto biznesowych i biorąc pod uwagę fakt, że praktycznie wszystkiego o życiu Malcolma i Olivii dowiedzieliśmy się podczas lektury poprzednich tomów niniejszy początek dziejów rodu Foxworthów nie jest w stanie nas niczym zaskoczyć. Myliłam się – i to bardzo. Nie dość, że „Ogród cieni” wraca do gotyckiego klimatu „Kwiatów na poddaszu”, którego gdzieś zatracił w sequelach, ponownie, aczkolwiek z troszkę innej strony porusza problematykę jedynki to na dodatek oferuje nam kilka niespodzianek, które całkowicie zmieniają istotę dalszej historii Cathy i Chrisa. I choćby z tego ostatniego powodu zagorzali wielbiciele sagi Andrews mają wręcz obowiązek zapoznać się z „Ogrodem cieni”, co nie znaczy, że pozostali czytelnicy nie mogą zacząć swojej przygody z prozą tej autorki od niniejszej części i nie zakochać się w mrocznych dziejach bogatej i równocześnie mocno niemoralnej rodziny Foxworthów.
„Kiedy coś jest nie w porządku, musi istnieć jakaś przyczyna takiego stanu rzeczy. Przyczyna zawsze jest ukryta. Jeśli chciało się poznać prawdę, trzeba było jej poszukać.”
Najciężej jest przebrnąć przez słodkawy początek, skupiający się na romantycznych marzeniach Olivii. Dopóki kobieta nie dotrze do Foxworth Hall i nie zostanie po raz pierwszy zgwałcona przez Malcolma czytelnik będzie musiał cierpliwie znosić jej młodzieńcze, mocno infantylne odczucia, które na skutek nowego, ponurego środowiska będą musiały odsunąć się w cień. Przebywając w Foxworth Hall Olivia będzie odkrywała coraz to mroczniejsze tajemnice rodu swojego męża, które w połączeniu z jego brutalnym zachowaniem znacznie wpłyną na jej dziewczęcą psychikę – z naiwnej dziewicy przekształci się w twardą, gotową na wszystko kobietę, kierującą się zazdrością i czystą nienawiścią do bliźniego. Andrews ma niebywałą zdolność do tworzenia pełnych wszelkiego rodzaju sprzeczności postaci, tak więc czytelnik szybko odkryje, że ma ambiwalentne odczucia nie tylko względem Olivii, ale również Malcolma, bowiem obok ich bezwzględności tkwią czysto ludzkie, czasem wręcz wzruszające pobudki. Jak bardzo interakcje pomiędzy owym dziwacznym małżeństwem nie byłyby zajmujące (ze szczególnym wskazaniem na ich patologie) akcja nabierze prawdziwego tempa z chwilą pojawienia się ojca Malcolma, Garlanda i jego młodziutkiej drugiej żony Alicji. Andrews starała się przedstawić ich w samych superlatywach, podkreślając czystość ich miłości oraz charakterów, aby koszmar, jaki zostanie im zgotowany przez Malcolma i Olivię nie tylko zaszokował czytelnika, ale również napełnił odrazą do okrutnych właścicieli Foxworth Hall. Oczywiście, po szokującej bombie przyjdzie czas na rozluźnienie atmosfery, kiedy to na świat przyjdzie Corrine (matka Chrisa i Cathy), po czym przejdziemy do znanego już czytelnikom sagi kazirodczego związku.
„Ogród cieni” podobnie, jak „Kwiaty na poddaszu” pomimo kilku przesłodzonych romantycznych wstawek powinien szczególnie mocno przypaść do gustu wielbicielom gotyckich historii. Mroczne korytarze Foxworth Hall, skrywające odrażające tajemnice zamożnego rodu, gwałty, manipulacje, gwałtowne zgony i zatęchły pokoik prowadzący na poddasze, który skryje w sobie największą tajemnicę Olivii i Malcolma, całkowicie zmieniającą bieg późniejszej opowieści, rozciągniętej na cztery części. Tę książkę czyta się równie błyskawicznie, jak „Kwiaty na poddaszu”, bowiem mówiąc kolokwialnie brudy rodzinne zawsze będą nas fascynować, tym bardziej jeśli skupiają się na mocno odrażających aspektach.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu