Sarah spędza halloweenowy wieczór w towarzystwie dwójki dzieci swojej
przyjaciółki, Timmy’ego i Tii, którymi zgodziła się zająć przez kilka godzin. Gdy
dzieci wracają z obchodu domów sąsiadów za cukierkami Timmy znajduje w swojej torbie
kasetę VHS. Wiedziona ciekawością Sarah włącza film, który okazuje się zbiorem
trzech krótkich opowieści grozy. W pierwszej czekająca na pociąg dziewczyna
zostaje porwana przez klauna, który zabiera ją do podziemnego tunelu, gdzie
spotyka jego inne ofiary. W drugiej kobieta spędzająca samotny wieczór w domu
jest świadkiem lądowania niezidentyfikowanego obiektu pod jej oknem, który
okazuje się środkiem transportu żądnego krwi kosmity. A w trzeciej towarzyszymy
podróżującej samochodem kobiecie, która jest świadkiem zamordowania właściciela
stacji benzynowej przez klauna, który upatruje ją sobie na kolejną ofiarę.
Pierwszy pełnometrażowy film w karierze Damiena Leone, który do czasu „All
Hallows' Eve” zajmował się produkcją krótkich historyjek z gatunku horror.
Tutaj również posiłkuje się krótkim metrażem – przedstawia trzy nowelki
filmowe, które jednak zgrabnie łączy w jedną wspólną całość czwarta opowieść. „All
Hallows' Eve” zauważalnie celuje w gusta niszy, która wychowała się na VHS-ach
i dzisiaj, po latach nadal ma do nich wielki sentyment. Wątpię, żeby nowa
generacja widzów od dzieciństwa obcująca z DVD i Blu-ray znalazła w tym filmie
coś dla siebie, bowiem jego główną ambicją jest przeniesienie długoletnich
wielbicieli kina grozy, którzy pamiętają złotą „erę” VHS-ów do tamtych, w ich
mniemaniu lepszych dla gatunku czasów.
Trzy krótkie nowele, które ogląda główna bohaterka filmu, Sarah, mają za
zadanie wywoływać wrażenie taniości. Sztuczne zachowania wyegzaltowanych
bohaterów, kiczowate sceny gore,
amatorska realizacja i antagoniści aparycyjnie przywodzący na myśl kreatury, wiodące
prym w kinie grozy w latach 80-tych XX wieku. Podczas gdy inni twórcy
niskobudżetowych straszaków usilnie starają się ukryć wszelkie niedoróbki
swoich produkcji Leone wręcz przeciwnie – celowo je uwypukla. Istnieje, więc spore
niebezpieczeństwo, że współcześni odbiorcy, nierozumiejący tego rodzaju
niecodziennej konwencji będą wytykać „All Hallows' Eve” nieudolną realizację,
co jest bezcelowe – nie można przecież zarzucać twórcom czegoś, co zrobili
specjalnie, w ramach obowiązującej konwencji, ale można omijać film szerokim
łukiem, jeśli z zasady nie pała się sympatią do B-klasowców z XX wieku. Ważne,
aby każdy jeszcze przed seansem poznał zamysł reżysera, ażeby nie zderzyć się z
konstrukcją, której zwyczajnie nie akceptuje w dzisiejszej kinematografii. Dla
mnie projekcja „All Hallows' Eve” była prawdziwie sentymentalną podróżą do
lepszej przeszłości, a że wyżej cenię sobie B-klasowe obrazy z lat 80-tych od
tych dopracowanych w najmniejszych szczegółach, ale za to maksymalnie efekciarskich
współczesnych tworów byłam wprost wniebowzięta, że ktoś wreszcie pomyślał o
ludziach takich jak ja – niszy starej daty, która nadal nie może zaakceptować
tego, co się obecnie wyprawia z filmowym horrorem.
Główną, spinającą wszystko historią przedstawioną w „All Hallows' Eve” jest
opowieść o opiekunce do dzieci, Sarah, która decyduje się obejrzeć nagranie na
taśmie VHS (przerywając wyświetlaną akurat w telewizji „Noc żywych trupów”), podrzucone
jednemu dziecku do torby z cukierkami, podczas tradycyjnego obchodu domów
sąsiadów. Pierwszą historyjkę ogląda jeszcze z dziećmi, ale w jej mniemaniu
wysoki poziom okrucieństwa filmu zmusza ją do szybszego położenia podopiecznych
do łóżek. Pozostałe dwie historyjki ogląda już sama. To jedyna opowieść zawarta
w filmie zrealizowana na dzisiejszą modłę – bez celowej egzaltacji aktorów (odtwórczyni
głównej roli, Katie Maguire, warsztatowo była całkiem znośna) i kiczowatej
realizacji. Nie, ona ma reprezentować współczesną niskobudżetową kinematografię,
natomiast pozostałe trzy nowele filmowe, oglądane przez Sarah, mają wywoływać
ułudę obcowania z B-klasowymi horrorami z lat 80-tych. Gdyby ktoś tego nie
zauważył Leone wtłacza w usta Sarah stwierdzenie, że jakość oglądanego przez
nią nagrania przypomina jej twory z 1982 roku. Realizacja i owszem ma wywoływać
takie skojarzenia, ale takie szczegóły jak na przykład nowe modele telefonów komórkowych
bohaterów filmików mówią widzom, że choć mają okazję zderzyć się z klimatem horrorów
ostatnich dekad XX-wieku to jednak świadkują czemuś, nagranemu w obecnych ponoć
oświeconych czasach. Wszystkie trzy historyjki łączy postać upiornego klauna. W
pierwszej pełni rolę porywacza, który dostarcza pewnej sekcie ofiar, w drugiej pojawia
się tylko w finale, jako postać namalowana na płótnie, a w trzeciej dostaje już
konkretniejszą rolę okrutnego mordercy, który uparcie ściga przerażoną młodą
kobietę. Dwie pierwsze nowele, choć miażdżą duszącym klimatem, z którego
słynęły horrory z lat 80-tych fabularnie troszkę przynudzają. Rozwinięcie akcji
pierwszej opowiastki troszkę za mocno rozwleczono – krążenie ofiar klauna po
podziemnych tunelach ma w sobie sporo mrocznej atmosfery, ale przez wzgląd na
brak jakiejkolwiek akcji szybko wpada w monotonię. Za to finał zaskakuje jakże
brutalną sceną wyrwania płodu z brzucha ciężarnej kobiety i aparycją
antagonistów – maksymalnie kiczowatą, celowo przerysowaną, aby dodatkowo podkreślić
fakt oddawania hołdu niskobudżetowym obrazom ze złotych dekad gatunku. Druga
opowieść najmniej przypadła mi do gustu. Sporo czerpie z estetyki home invasion, łącząc konwencję tego
nurtu z antagonistą typowym dla taniego kina science fiction – przerośniętym
kosmitą, który z jakiegoś powodu uwziął się na przerażoną kobietę, spędzającą
samotny wieczór w domu. Tutaj Leone zrezygnował z gore na rzecz napięcia, które owszem udało mu się wytworzyć, ale przy
równoczesnym braku jakiegoś mocniejszego akcentu nawet klimat nie rekompensuje braku
bardziej charakterystycznego pomysłu. Ostatnia nagrana na kasecie opowieść to
już prawdziwa „jazda bez trzymanki” idealna dla wielbicieli taniego gore. Demoniczny klaun znany z
poprzednich nowel rusza na polowanie. Zaczyna od właściciela stacji benzynowej,
którego w jakże celowo przerysowanej scenie pozbawia kończyn za pomocą ręcznej piły,
a potem obiera sobie za cel świadkującą temu przerażoną młodą kobietę. Choć
dziewczyna ucieka przed nim samochodem to klaun jakimś cudem wyprzedza ją
pieszo, eliminuje jej wybawiciela, po czym… no, to co robi głównej bohaterce w
finale trzeba samemu zobaczyć… Ostatnia historyjka z VHS-u może pochwalić się
jeszcze jedną charakterystyczną rzeczą – częstymi przebitkami uszkodzonej taśmy,
mającymi imitować nagranie na kasecie. W pierwszych nowelach też się pojawiały,
ale na mniejszą skalę. Dopiero trzecia opowieść idzie na całość, przywodząc na
myśl estetykę „Death Proof” i „Planet Terror” - celowego obniżania jakości
obrazu.
Kiedy seans Sarah dobiega końca przychodzi kolej na najmocniejszy akcent „All
Hallows' Eve”. Choć już wcześniej można było łatwo przewidzieć, do czego dąży
Leone to finał czwartej, spinającej wszystko historii i tak robi spore
wrażenie. Szczególnie chwila, w której Sarah odbiera dzwoniący telefon i słyszy
mrożące jej krew w żyłach słowa przerażonej kobiety. Zderzenie rzeczywistości z
fikcją z maksymalnie okrutnym rozwiązaniem akcji i dodatkowy smaczek w trakcie
napisów końcowych, mający za zadanie wywołać w odbiorcach lekki dyskomfort emocjonalny.
Niech sobie każdy myśli co chce, ale dla mnie rozwiązanie akcji to absolutne
mistrzostwo świata, tak dobre, że rekompensuje nawet dwie pierwsze miałkie
fabularnie historyjki z VHS-u.
„All Hallows' Eve” jest pozycją skierowaną tylko i wyłącznie do osób,
którzy wychowali się w „erze” VHS-ów i B-klasowych niskobudżetowych straszaków.
Dla osób, którzy wyżej cenią sobie kiczowatą realizację horrorów z lat 80-tych
od współczesnego efekciarstwa. Natomiast pozostali widzowie (szczególnie pokolenie
DVD i Blu-ray) powinni trzymać się od tej produkcji z daleka, ponieważ istnieje
spore niebezpieczeństwo, że nie zrozumieją, bądź nie zaakceptują jej celowo przerysowanej
konwencji.
Buffy, co sądzisz o tym? http://www.pudelek.tv/video/Zobacz-reakcje-ludzi-na-KLAUNA-MORDERCE-5360/
OdpowiedzUsuńPrzesada?
Nie da się odtworzyć:/
UsuńHmm, ja odtwarzałam na Chrome bez żadnych dodatków, bo na Mozilli nie szło.
Usuńszkoda ze nie ma zakladki z ksiażami, w maju szykuje sie dobra premiera, „Troje” Sary Lotz, mega mroczny thriller i naprawde czekam na niego z niecierpliwością, udało mi sie dobyc fragment i jest mistrzem. W sumie jak nakręcą kiedyś film na jej podstawie to sie nie obrażę ;)
OdpowiedzUsuńa ten film zostawiam sobie na dzisiejszy wieczór ;)