Stronki na blogu

piątek, 6 czerwca 2014

Robert Crais „Uprowadzeni”


Nielegalna imigrantka, Nita Morales, zleca prywatnemu detektywowi, Elvisowi Cole’owi odnalezienie jej dorosłej córki, Kristy. Kobieta jest przekonana, że dziewczyna uciekła ze swoim chłopakiem, Jackiem Bermanem. Nie niepokoją jej nawet telefony z żądaniami okupu. Jednak krótkie rozpoznanie przeprowadzone przez Cole’a przekonuje ją, że Krista i Jack zostali porwani przez tak zwanych bajadores – osoby trudniące się okradaniem innych przestępców zarówno z dóbr materialnych, jak i „żywego towaru”. Cole korzystając z pomocy przyjaciół stanie do walki z czasem – będzie się starał odnaleźć groźny gang i odbić mu Kristę zanim ten zdecyduje się ją wyeliminować.

Robert Crais jest znanym amerykańskim autorem powieści sensacyjno-kryminalnych. W 2005 roku jedna z jego książek, „Osaczony” doczekała się ekranizacji z Bruce’em Willisem w roli głównej. Osobiście nigdy nie przepadałam za literaturą sensacyjną, ale poczytność Craisa i informacja, że w „Uprowadzonych” można odnaleźć również elementy thrillera kazały mi dać szansę najnowszej pozycji tego autora. I w ogólnym rozrachunku jestem raczej zadowolona z lektury.

Warstwa narracyjna zaskakuje swoją pomysłowością. Autor przedstawia ciąg wydarzeń z punktu widzenia kilku bohaterów, a co ciekawsze mając w poważaniu ramy czasowe. Tak, więc najpierw przyjdzie nam poznać środek całej intrygi, wyjawiający, że Elvis Cole również zostanie porwany, a dopiero potem jej początek. Zdawać by się mogło, że takie zaprzepaszczenie efektu zaskoczenia ujemnie wpłynie na suspens, ale jest wręcz odwrotnie. Kiedy już wiemy, jak będzie się prezentować jedna z kulminacji wręcz nie możemy się doczekać, aby poznać zarówno okoliczności do niej prowadzące, jak i zakończenie. To jest właśnie istota suspensu, w myśl definicji Alfreda Hitchcocka, którą autor, biorąc pod uwagę bezustannie nawarstwiające się napięcie, zdaje się doskonale znać. Cała intryga jest raczej prosta. Ot, mamy grupę przestępców, zwanych bajadores, którzy okradają innych gangsterów z łupów. Szczególnie upodobali sobie nielegalnych imigrantów często przerzucanych przez granicę meksykańsko-amerykańską na teren Stanów Zjednoczonych. Kiedy już uda im się odbić przerażonych obcokrajowców przetrzymują ich w zaniedbanych domach i co jakiś czas dzwonią do ich bliskich z żądaniami śmiesznie niskich okupów. Ich modus operandi zasadza się na ilości porwanych – lepiej zniewolić większą grupę ludzi i wziąć od ich rodzin mniej, a po jakimś czasie zadzwonić ponownie, zamiast oczekiwać niebotycznych kwot od garstki osób, których biedni obywatele nie będą w stanie wpłacić. Moment, w którym rodzina porwanego postanowi przerwać stały dopływ gotówki jest równoznaczny z jego śmiercią. Szczerze mówiąc nie przepadam za powieściami o przestępczości zorganizowanej i nawet Craisowi nie udało się do końca przełamać mojej niechęci (były momenty przestoju, które mocno mnie znużyły), ale za to przemówił do mnie wręcz namacalny koszmar tych biednych imigrantów. Tłoczący się w małym pokoiku, załatwiający swoje potrzeby fizjologiczne do wiadra, pod okiem współwięźniów, słowem: obdarci z wszelkiej prywatności, wywoływali wręcz nieznośne przygnębienie, tym bardziej odczuwalne, gdy się pomyślało jak skończą. Jak zwierzęta, zakopane w zbiorowym grobie, gdzieś na pustyni… Dodatkowe emocje wzbudza fakt, że Crais inspirację czerpał z życia - w końcu wszyscy wiemy o podobnych przypadkach tak nieludzkiego traktowania nielegalnych imigrantów.

Obok znakomitego suspensu i namacalnej krzywdy imigrantów moją sympatię zdobył główny bohater, Elvis Cole. Jego ironiczne poczucie humoru i daleko idący dystans do siebie, połączone z przeszkoleniem wojskowym sprawiły, że zwyczajnie nie dało się go nie lubić. Ot, taka osobliwa, dowcipna maszynka do zabijania oprychów. Zresztą to samo można powiedzieć o jego równie barwnych charakterologicznie, dwóch kolegach, którzy pomagają mu ujść cało ze starcia z groźnymi bajadores.

Nie wiem, czy „Uprowadzeni” przypadną do gustu osobom nieprzepadającym za literaturą sensacyjną, nawet pomimo przemieszania z thrillerem. Mnie spotkanie z powieścią Craisa pomimo innych upodobań gatunkowych, dostarczyło nie lada rozrywki, ale ja jestem dziwna, dlatego nie mogę być wyznacznikiem dla innych antyfanów sensacji. Inna sprawa z entuzjastami tego typu fabuł – oni powinni, czym prędzej sięgnąć po „Uprowadzonych”, bo takiego napięcia próżno szukać w innych okołogatunkowych powieściach.
  
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu