Stronki na blogu

czwartek, 12 czerwca 2014

Top 15 ghost stories

W odpowiedzi na częste zapytania o tytuły godnych uwagi ghost stories poniżej przedstawiam kilka moich ulubionych horrorów z tego nurtu. Filmy uszeregowane są w kolejności chronologicznej – od najstarszych po najnowsze.

1. „Nawiedzony dom” (1963)

Genialna ekranizacja Roberta Wise’a ponadczasowej powieści Shirley Jackson ze znakomitą kreacją Claire Bloom. Wielu (i słusznie) uważa „Nawiedzony dom” za jeden z najlepszych horrorów w historii kina, głównie za sprawą jego schizofrenicznej aury, która pozostawia pole do dwojakiej interpretacji. Nie wiem, czy istnieje drugi taki straszak, który równie skutecznie przerażałby z wykorzystaniem tak minimalistycznych środków wyrazu, co chyba najdobitniej świadczy o rzadko spotykanych zdolnościach jego twórców.
Recenzja tutaj

2. „Horror Amityville” (1979)

Kultowa ghost story Stuarta Rosenberga zainspirowana fantastycznymi opowieściami państwa Lutzów, która swego czasu utrzymywała, że dom w Amityville, z którego się wyprowadzili jest nawiedzony. Minimalizm, gęsta atmosfera niezdefiniowanej grozy i pomysłowa jak na ten nurt fabuła przesądziły o sukcesie tej produkcji, co zaowocowało licznymi, już dużo gorszymi od pierwowzoru, sequelami.
Recenzja tutaj

3. „Mgła” (1980)

Jedno z największych osiągnięć mistrza kina grozy, Johna Carpentera. Znakomity pomysł (zjawy marynarzy wyłaniające się z gęstej mgły, spowijającej pewne nadmorskie miasteczko), odbiegająca od schematu ghost stories trzykierunkowa narracja i kilka naprawdę mrożących krew w żyłach ujęć dosłownej grozy, które nawet teraz, po upływie tylu lat robią spore wrażenie.
Recenzja tutaj

4. „Duch” (1982)

Horror mojego dzieciństwa, do którego pomimo jego ewidentnie familijnej otoczki mam spory sentyment. Kontynuując nieśmiertelną amerykańską modę na żądne zemsty duchy Indian Tobe Hooper prezentuje klasyczny obraz o nawiedzonym domu, stojącym na ich cmentarzysku, zaskakując przede wszystkim pomysłowością ingerowania bytów z zaświatów w egzystencję żywych (szczególnie „mówiącym” telewizorem) i zgrabnie opierając fabułę na znanym motywie rozpadu szczęśliwej rodzinki na skutek nadnaturalnych wydarzeń w ich domu.
Recenzja tutaj

5. „Byt” (1982)

Ekranizacja  prozy Franka De Felitta, stanowiącej jakoby relację z przerażających przeżyć pewnej kobiety z Kalifornii, którą swego czasu nawiedzał inkub. Choć byt gnębiący główną bohaterkę wywodzi się z demonologii sam film ściśle trzyma się utartej konwencji klasycznej opowieści o duchach. Wspaniała ścieżka dźwiękowa, gęsty klimat, dynamiczne przeskoki akcji i kilka smacznych kiczowatych ujęć rekompensują kilka zbędnych dłużyzn fabularnych, tym samym stanowiąc pozycję obowiązkową dla wielbicieli zjawisk paranormalnych w kinematografii.
Recenzja tutaj

6. „Nawiedzony” (1995)

Gotycka ekranizacja powieści Jamesa Herberta o tym samym tytule w reżyserii Lewisa Gilberta ze znakomitą Kate Beckinsale w jednej z kluczowych ról. Siłą tego obrazu jest realistyczny minimalizm, podskórna groza i zaskakujące zakończenie, które skopiowali twórcy późniejszych „Innych”. Wielbiciele licznych jump scenek pewnie nie będą zadowoleni z seansu, ale zwolennicy klasycznego straszenia i delikatnej atmosfery grozy powinni być tak samo zachwyceni, jak ja.
Recenzja tutaj

7. „Szósty zmysł” (1999)

Wielokrotnie nagradzane arcydzieło M. Nighta Shyamalana z Brucem Willisem i znakomitym w roli chłopca kontaktującego się z duchami Haley’em Joelem Osmentem. Choć film bazuje na daleko idącej subtelności przekazu i relacjach pomiędzy borykającym się z niecodziennym problemem chłopcem i jego psychiatry ma w sobie coś, co wciąga już od pierwszej minuty, aż do zaskakującego, wręcz wbijającego w fotel finału. Być może „Szósty zmysł” nikogo nie przerazi, ale na pewno niejednego odbiorcę mocno zaangażuje swoją nietuzinkową fabułą.

8. „Dom na Przeklętym Wzgórzu”’ (1999)

Remake filmu Williama Castle’a z 1959 roku z niezapomnianą ścieżką dźwiękową – znakomitym coverem „Sweet Dreams” Marilyna Mansona. Reżyser William Malone trafił w dziesiątkę z miejscem akcji – imponującym budynkiem stojącym na wzgórzu. Akcja zawiązuje się po wejściu naszych protagonistów do opuszczonego szpitala psychiatrycznego, aby wziąć udział w grze zorganizowanej przez ekscentrycznego bogacza. Niezapomniane kreacje Geoffreya Rusha i Famke Janssen, kilka sprawnie zrealizowanych scen dosłownej grozy, mroczny wystrój miejsca akcji, gęsty klimat i zgrabny montaż sprawiły, że film na stałe zagościł w mojej pamięci, pomimo ewidentnie nieudanego, efekciarskiego finału.
Recenzja tutaj

9. „Co kryje prawda” (2000)

Delikatna ghost story ze wspaniałą Michelle Pfeiffer w roli głównej. Twórcy wyszli od niewzbudzającego mojej sympatii motywu ducha szukającego pomocy u żywej kobiety. Podczas, gdy inne obrazy eksploatujące tego rodzaju wątek nie potrafią zaskoczyć mnie niczym szczególnym, a co dopiero zaniepokoić Robertowi Zemeckisowi udało się natchnąć swój film intrygującą relacją małżeńską i kilkoma naprawdę zgrabnymi jump scenkami, które mimo przewidywalnego zakończenia mają w sobie coś, co przyciąga uwagę już od pierwszych scen.

10. „Czerwona Róża” (2002)

Jeden z moich ulubionych horrorów. Miniserial Craiga R. Baxley’a na podstawie scenariusza Stephena Kinga, zainspirowanego kultowym „Nawiedzonym domem” Roberta Wise’a. Film doczekał się swojego literackiego prequela napisanego przez Ridley’a Pearsona i zekranizowanego w 2003 roku. Miniserial zachwyca mnogością wątków, dogłębnymi charakterystykami głównych bohaterów, sprawną ewokacją grozy i genialną scenerią. Nawet efekty komputerowe dopracowano w najdrobniejszych szczegółach, co rzadko w horrorze się zdarza. Wszystko to zebrane razem i jeszcze więcej składa się na iście niezapomniany seans, który chce się jeszcze nieraz powtórzyć.
Recenzja tutaj

11. „The Ring” (2002)

Amerykański remake japońskiego straszaka Hideo Nakaty w reżyserii Gore Verbinskiego z niezapomnianą kreacją Naomi Watts. Kaseta wideo i przerażająca dziewczynka ze studni wychodząca z telewizora, podlane niezliczoną liczbą mrożących krew w żyłach, maksymalnie dopracowanych jump scenek, potęgowanych trudną do wytrzymania duszącą atmosferą wszechobecnej grozy. Prawdziwy popis szybkiego montażu, niepokojącej ścieżki dźwiękowej i mocnej fabuły, o której nie sposób zapomnieć.
Recenzja tutaj

12. „Amityville” (2005)

Remake filmu Stuarta Rosenberga z 1979 ze świetnymi kreacjami Melissy George i Ryana Reynoldsa. W przeciwieństwie do pierwowzoru nowa wersja stawia na daleko idącą dosłowność w ewokacji grozy. Mrożące krew w żyłach charakteryzacje upiorów gnieżdżących się w murach domu w Amityville, kilka naprawdę zaskakujących jump scenek i mistrzowski montaż sprawiły, że w moim mniemaniu remake (co jest rzadkością) w kilku aspektach całkowicie przebił oryginał.
Recenzja tutaj

13. „1408” (2007)

Ekranizacja opowiadania Stephena Kinga, zamieszczonego w zbiorze „Wszystko jest względne” w reżyserii Mikaela Hafstroma. Co zaskakujące oryginalne podejście twórców filmu do właściwości nawiedzonego pokoju hotelowego okazało się lepsze od tego poruszonego w literackim pierwowzorze. Nie dość, że ekranizacja przebiła oryginał pod kątem fabuły to na dodatek pokusiła się o bardziej duszącą atmosferę grozy. A przeskoczenie książki zawsze zasługuje na uwagę.
Recenzja tutaj

14. „Naznaczony” (2010)

Głośna ghost story współczesnego mistrza nastrojówek, Jamesa Wana, pełna genialnie zmontowanych, zaskakujących jump scenek, ale równocześnie fabularnie nawiązująca do klasyki kina grozy. Film odniósł tak duży sukces, że reżyser w 2013 roku pokusił się o kontynuację, która jednak blednie w zestawieniu z mocną jedynką.
Recenzja tutaj

15. „Obecność” (2013)

Rzekomo oparta na faktach opowieść o nawiedzonym domu Perronów, walczących z duchami przy pomocy znanych łowców demonów, Lorraine i Eda Warrenów. Stylizacja na lata 70-te, niezapomniana kreacja Very Famigi i tak wielkie nagromadzenie mocnych jump scenek sprawiły, że wprost nie mogłam oderwać oczu od ekranu. Ten film jest wizytówką Jamesa Wana, jego najlepszym osiągnięciem, którego (jestem o tym przekonana) już nie przeskoczy.
Recenzja tutaj