Clark Stevens dostaje staż w zakładzie psychiatrycznym, Cunningham Hall.
Już pierwszego dnia zaprzyjaźnia się z młodą lekarką, Sarą, która oprowadza go
po nowym miejscu pracy. Już ten wstępny obchód uzmysławia Clarkowi, że dyrektor
szpitala, dr. Franks nie traktuje dobrze swoich pacjentów. Najcięższe przypadki
przetrzymywane są w brudnej piwnicy, w ciasnych, ciemnych izolatkach, a
pozostali chorzy są przemocą zmuszani do posłuszeństwa. Kiedy Clark poznaje
elokwentnego lokatora podziemia, Bena, i zaczyna widywać chłopca,
przemykającego po korytarzach ośrodka postanawia z pomocą Sary rozwiązać
zagadkę tajemniczych praktyk dr. Franksa.
Debiutancki film Williama Butlera, wielbicielom kina grozy znanego z
drugoplanowych ról w horrorach z lat 80-tych i 90-tych (m.in. „Terror Night”, „Piątek
trzynastego 7”, „Teksańska masakra piłą mechaniczną 3”, remake „Nocy żywych trupów”). Dysponując stosunkowo niewielkim budżetem Butlerowi udało się
stworzyć jeden z ciekawszych horrorów nastrojowych, których akcja rozgrywa się
w szpitalu psychiatrycznym, pomimo ewidentnej inspiracji innymi tego typu
dziełami.
Motyw szpitala psychiatrycznego jest tak często poruszany w kinie grozy, że
można chyba bezpiecznie przyjąć, iż wyrobił sobie już pewien schemat, którego w
mniejszym lub większym stopniu trzyma się każdy scenarzysta, umieszczający
akcję w tej osobliwej scenerii. „Madhouse” (polskie oficjalne tłumaczenie „Dom
szaleńców”, ale przez przyzwyczajenie pozostanę przy oryginalnym tytule)
standardowo trzyma się konwencji ghost
story, podanej w realiach ośrodka dla psychicznie chorych, z czego wyłamuje
się jedynie z finale. Już prolog, w którym naszym oczom ukazują się makabryczne
sylwetki zakrwawionych pacjentów i lekarek, poprzeplatane z mrocznymi
korytarzami wywołuje skojarzenia z remake’iem „Domu na Przeklętym Wzgórzu”. Szybki
montaż, dzięki któremu przed naszymi oczami jedynie przemykają owe niepokojące
migawki, chociaż nie jest niczym nowym w kinie grozy, zachwyca solidnym
dopracowaniem i daleko idącym realizmem. Dlatego też niezmiernie cieszył mnie
fakt, że Butler zdecydował się umieścić tego rodzaju sekwencje jeszcze w kilku
późniejszych partiach filmu. To z pewnością pomogło w budowaniu klimatu grozy, który
przecież i tak był bardzo gęsty, dzięki szarpiącej nerwy ścieżce dźwiękowej,
oszczędnemu oświetleniu i nade wszystko posępnej scenerii, zaniedbanego
szpitala psychiatrycznego. Co ciekawe Butler zamiast postawić na zaskakujące jump scenki, tak często wtłaczane w horrory
nastrojowe, o wiele silniej zaakcentował charakteryzację, przede wszystkim
cięższych przypadków, przebywających w podziemiach. Odstręczająca aparycja
chorych w połączeniu z przerażającym miejscem, w którym zmuszeni byli przebywać
nadała im wymiaru swego rodzaju potworności, co zamiast wzbudzać współczucie w
widzu wywoływało w nim jedynie odrazę i niepokój. Ciekawy i co ważniejsze
bardzo udany zabieg, znacząco podnoszący poziom adrenaliny we krwi, ilekroć
Clark przekraczał próg mrocznej piwnicy.
Obok straszenia sferą fizyczną twórcy postawili również na domniemany wątek
nadprzyrodzony, uosabiany przez bladego chłopca przemykającego po korytarzach
ośrodka. Widzą go jedynie pacjenci i Clark, co sprawia, że tak do końca nie
wiemy, czy mamy tutaj do czynienia z duchem, czy prozaicznymi halucynacjami. Jedno
jest pewne – każdorazowe manifestacje chłopca, podobnie jak wątki z ciężko
chorymi pacjentami, dopracowano w najdrobniejszych szczegółach. Zadbano o odpowiednio
mroczną aurę i oszczędną, a co za tym idzie przekonującą charakteryzację
dziecka, zdolnego dowolnie przekształcać swoje niematerialne oblicze. Kolejnym
urozmaiceniem fabuły jest tajemnicza postać Bena, zamieszkującego w jednej z
izolatek. Gdy Clark nabiera przekonania, iż personel Cunningham Hall poddaje
pensjonariuszy okrutnym praktykom, nawiązuje kontakt z inteligentnym Benem,
którego jednak aż do końca niedane mu będzie ujrzeć. Słyszymy jedynie jego
głęboki głos, podczas gdy cała sylwetka ukrywa się w cieniu. Ale żeby tego nie
było mało wkrótce personel szpitala zacznie ginąć. Tutaj na szczególną uwagę
zasługuje zamordowanie doktor Hendricks, której zaaplikowano tak potężną dawkę
elektrowstrząsów, że w chwili zgonu pluła tkanką i krwią. Naprawdę mocna scena,
choć kolor i konsystencja krwi (podobnie, jak w późniejszych partiach filmu)
pozostawia wiele do życzenia. Szukając minusów „Madhouse” dostrzegłam jedynie
chwilowe niedopracowania oświetlenia – pomiędzy ujęciami zmienia się iluminacja
i nasycenie barw. Poza tym nie dostrzegłam jakichś większych niedoróbek. Chociaż
finał, który w zamyśle miał zaskakiwać przewidziałam już na początku (po
przeczytaniu przez Clarka ustępu z książki Franksa) i szczerze mówiąc, choć
wydawał się jedynym właściwym w kontekście fabuły, nie pokazał mi niczego,
czego już wcześniej w kinie grozy bym nie widziała. Ale to jedynie subiektywna
ocena (nie faktyczna niedbałość twórców), a co za tym idzie zakończenie każdy
widz może widzieć na swój sposób.
Obsada, jak na film pozbawiony większego budżetu zaskakuje
profesjonalizmem. Główni bohaterowie tej „sztuki”, Joshua Leonard, Jordan Ladd
i oczywiście Lance Henriksen całkiem przekonująco wcielili się w swoje role,
ale na uwagę zasługują też niełatwe kreacje aktorów odgrywających psychicznie
chorych. W końcu mieli dosyć „twardy orzech do zgryzienia”.
Moim zdaniem „Madhouse” to jeden z lepszych horrorów nastrojowych, których
akcja toczy się w szpitalach psychiatrycznych. Znakomity montaż, gęsty klimat
grozy, intrygująca, acz pozbawiona większej oryginalności fabuła i
charakteryzacja chorych zdecydowanie przemawiają na korzyść tej produkcji. Naprawdę
nieźle jak na film debiutanta.
Z chęcią obejrzę ten film. Lubię grać w survival horrory, w których rozgrywka polega właśnie na eksploracji szpitala psychiatrycznego lub innego podobnego ośrodka, więc chętnie obejrzę też film w tym motywem, mimo że pewnie niczym oryginalnym mnie nie zaskoczy.
OdpowiedzUsuńciekawa jestem, ostatnio żaden horror mnie nie powalił, tego jeszcze nie widziałam, więc chętnie obejrzę :)
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych horrorów z psychiatrykiem w roli głównej mimo, że wnosi niczego nowego do filmowej grozy. Ale nie to się przecież liczy. Pomimo schematu film urzeka upiorną charakteryzacją chorych oraz budzącą niepokój scenografią. Ma też kilka scen, które potrafią wpaść w pamięć. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten film, widziałam ze 3x.. byłam ciekawa czy Ci się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńPozdro.
Dla mnie dość dobry. Oglądałam jakiś czas temu. Mimo skromnego budżetu niezły. Do uzupełnienia tematyki polecam ciekawą sesję fotograficzną w opuszczonych, zamkniętych zakładach psychiatrycznych. Swoją drogą fascynujące i bardzo smutne miejsca.
OdpowiedzUsuńhttp://www.jeremyharris.com/#mi=2&pt=1&pi=10000&s=0&p=4&a=0&at=0
Bardzo dobry film. Trzyma w napięciu. Aktorzy idealnie dopasowani do swoich ról.
OdpowiedzUsuń