Stronki na blogu

piątek, 26 września 2014

Video nasty #3

„Opętanie” (1981), reż. Andrzej Żuławski

Francusko-niemiecki horror psychologiczny wyreżyserowany przez Polaka, który skradł serca krytyków, ale nie przypadł do gustu cenzorom w Wielkiej Brytanii, którzy wciągnęli go na niesławną listę filmów zakazanych. Natomiast Stany Zjednoczone dystrybuowali „Opętanie” w skróconej o 45 minut wersji. W skrócie produkcja Żuławskiego opowiada o kryzysie małżeńskim Anny (wielokrotnie nagradzanej za tą kreację Isabelle Adjani) i Marka (Sam Neill). Kobieta, po poznaniu innego „mężczyzny”, odchodzi od męża, zostawiając mu ich syna i przeprowadza do tajemniczego kochanka. Zrozpaczony Mark próbuje poznać tożsamość swojego konkurenta, nie wiedząc jeszcze, że jego żona zakochała się w oślizgłym potworze. Siłą „Opętania” paradoksalnie nie są krwawe sceny, które przyczyniły się do jego ocenzurowania (choć wygląd kochanka Anny naprawdę robi wrażenie, to samo scena krwotoku w tunelu metra), ale surowy, schizofreniczny klimat, miejscami przywodzący na myśl najlepsze body horrory Davida Cronenberga. Nie bez znaczenia jest również szerokie pole do wielorakiej interpretacji scenariusza Andrzeja Żuławskiego i Frederica Tutena. Te elementy w połączeniu z tą odrobiną efektów gore robią naprawdę przygnębiające wrażenie, co zapewne zbulwersowało cenzorów. W Wielkiej Brytanii legalnie w całości „Opętanie” zaczęto wyświetlać dopiero w 1999 roku, choć wcześniej kina studyjne wielokrotnie łamały prawo, ku uciesze wielbicieli kina grozy.

„Cannibal Holocaust” (1980), reż. Ruggero Deodato

Jeden z najbardziej kontrowersyjnych horrorów w historii kina, po nakręceniu którego Ruggero Deodato został postawiony przed sądem pod zarzutem stworzenia filmu snuff. Podejrzenia wymiaru sprawiedliwości wzbudziła niemożność odnalezienia niektórych aktorów uśmierconych w „Cannibal Holocaust” po jego premierze. Choć sprawa się wyjaśniła (Deodato podpisał kontrakt z obsadą, zobowiązując ją do ukrywania się przed opinią publiczną przez rok po premierze filmu) twórcy produkcji dostali wyroki w zawieszeniu za mordowanie zwierząt na planie. W sumie Deodato na potrzeby filmu uśmiercił sześć żywych stworzeń, co wywołało słuszne oburzenie wśród obrońców praw zwierząt. „Cannibal Holocaust”, podobnie jak inne włoskie obrazy ze złotego okresu kina kanibalistycznego (lata 70-te i 80-te) opowiada o ekspedycji ratunkowej do serca amazońskiej dżungli. Na tle innych produkcji z tego nurtu wyróżnia go częściowe tzw. „kręcenie z ręki” i przesłanie stawiające prymitywne plemiona kanibali nad społecznościami cywilizowanymi. Choć film obfituje w makabryczne sceny konsumpcji ludzkiego mięsa i bardzo realistyczne mordy (na przykład kultowe już nabijanie kobiety na pal) największe kontrowersje, co zrozumiałe, wzbudziły ujęcia zabijania zwierząt – ponoć nawet twórcy wymiotowali podczas porcjowania ogromnego żółwia, czy zabicia maczetą małpiej wiewiórki. Deodato był przekonany, że eliminacja kilku zwierząt zapewni rozgłos jego filmowi. I nie pomylił się. Jak to zwykle w kinie gore bywa kontrowersje, które wybuchły po premierze „Cannibal Holocaust” w perspektywie czasu tylko wzmogły zainteresowanie kolejnych pokoleń widzów. Produkcję Deodato zakazano w wielu krajach, w tym w Wielkiej Brytanii, która do dystrybucji dopuściła go dopiero w 2001 roku, w wersji okrojonej o prawie sześć minut. Ujęcia wycięte ograniczono do piętnastu sekund w 2011 roku i w takim kształcie film jest obecnie rozpowszechniany w Wielkiej Brytanii.

„Podpalenie” (1981), reż. Tony Maylam

Camp slasher luźno nawiązujący do obozowej legendy o Cropsy’m. Choć za efekty specjalne odpowiadał bezkonkurencyjny Tom Savini, tak naprawdę oprócz jednego miażdżącego zbliżenia na obcięte palce ofiary w trakcie istnej rzezi na tratwie i kilku mało odkrywczych ujęć podcinania gardeł nie uświadczymy w nim przemocy godnej wciągnięcia go na brytyjską listę filmów zakazanych. Taki krok w dużej mierze wymusili niektórzy widzowie, którzy po zabójstwie Johna Lennona zawzięcie bojkotowali wszystkie obrazy, skupiające się na mordowaniu bohaterów. Niejaką zachętą do ocenzurowania „Podpalenia” mogła też być fragmentaryczna subiektywna praca kamery, obrazująca niektóre zabójstwa z punktu widzenia mordercy. Fabuła, jak na typowy camp slasher przystało jest mocno konwencjonalna. Ot, mamy grupę obozowiczów, która pada ofiarą mężczyzny, skrzywdzonego przed laty na tymże obozie przez dowcipnych kolegów. Sceny mordów, jak już wspomniałam, choć jak na Savini’ego przystało mocno realistyczne są dosyć oszczędne, stąd moje zdziwienie umieszczeniem tego tytułu na liście video nasty. Toż już „Piątek trzynastego” był bardziej makabryczny, a w owym zestawieniu nie figurował. Żeby tego było mało Brytyjczycy dopiero w 1992 roku dopuścili „Podpalenie” do szerokiej dystrybucji w wersji skróconej o dziewiętnaście sekund, a na całość tamtejsza publika musiała czekać aż do 2001 roku. Istne kuriozum, jak na tak oszczędnie drastyczną produkcję.

„The Driller Killer” (1979), reż. Abel Ferrara
 
„The Driller Killer” to taka klasyczna opowieść o popadaniu w szaleństwo, osnuta klimatem wszechobecnego brudu, ale za to z kulejącą dramaturgią. Opowieść o ubogim malarzu Abela Ferrara’y (w której sam reżyser wcielił się w główną rolę), który bardzo powoli zamienia się w seryjnego mordercę, dzierżącego w ręce wiertarkę przez większą część seansu zwyczajnie nuży. Częste i zupełnie niepotrzebne wstawki z prób pewnego zespołu rockowego oraz dłużące się imprezki, na które nasz antybohater chadza ze swoją dziewczyną i jej przyjaciółką psują wszelkie zalążki napięcia. Szkoda, że twórcy tak uparli się na maksymalne rozwleczenie scen stricte obyczajowych, ponieważ tak zgrabnie zrealizowane oniryczne ujęcia niepokojących wizji mordercy w pierwszej połowie filmu zostały przysłonięte tym nagromadzeniem mało istotnych dla scenariusza, nudnych momentów. Co gorsza, kiedy już nasz antagonista bierze do ręki wiertarkę i zaczyna mordować przypadkowych przechodniów kamera zazwyczaj rejestruje wszystko z oddali, uniemożliwiając bliższe przyjrzenie się szczegółom rzezi. Tylko trzy razy Ferrara odstępuje od tej zasady – pod koniec seansu, w trakcie wiercenia w korpusie mężczyzny, kiedy to krew nienaturalnie bryzga na wszystkie strony i wreszcie w jedynym całkowicie udanym ujęciu zabójstwa: wierceniu w głowie ofiary na maksymalnym zbliżeniu kamery. I to właśnie ta ostatnia scena zmusiła brytyjskich cenzorów do umieszczenia „The Driller Killer” na liście video nasty. Widnieje ona też na plakacie filmu, co jak plotka głosi przede wszystkim zwróciło uwagę „brytyjskich obrońców moralności” na tę produkcję. Szczerze mówiąc nie jestem w stanie zrozumieć zasadności zakazywania całego filmu przez jedno krótkie ujęcie i chyba cenzorzy w Wielkiej Brytanii też z czasem doszli do podobnej konkluzji, bo w 1999 roku dopuścili „The Driller Killer” do dystrybucji z wcześniejszym wycięciem 54 sekund zapisu obrazu. W całości produkcję Ferrara’y zaaprobowali dopiero w 2002 roku.