Stronki na blogu

niedziela, 26 grudnia 2010

"13Hrs" (2010)

Sarah odwiedza swój rodzinny dom w Anglii. Na miejscu spotyka swoich braci oraz przyjaciół, z którymi zerwała kontakt po przybyciu do Stanów Zjednoczonych. Dołącza do zorganizowanej przez nich imprezy w szopie obok domu, która ma niestety nie potrwać zbyt długo... Bowiem w domu jest coś jeszcze, co koniecznie pragnie świeżej krwi...

W przypadku tego filmu pierwsze, co rzuca się w oczy to niski budżet, który o dziwo działa na plus tej produkcji. Uwielbiam, kiedy twórcom brakuje pieniędzy na efekty specjalne, ponieważ w takim wypadku prawie zawsze stawiają na klimat, co jest odczuwalne, jeśli chodzi o "13Hrs". Atmosfera jest największym atutem tej pozycji - przekonała mnie, a co jest chyba najważniejsze przyciągnęła moją uwagę na czas trwania seansu. Film trzyma się sekwencji: klimat-akcja, klimat-akcja. I tak, aż do napisów końcowych. Na dodatek fabuła rozgrywa się w nocy, co dodaje dodatkowego smaczku atmosferze.

Na wstępie muszę koniecznie zaznaczyć, że nie jest to produkcja szczególnie skomplikowana fabularnie, nie wymaga myślenia, więc spokojnie może służyć czystej rozrywce - wystarczy tylko usiąść i patrzeć, reżyser niczego innego od nas nie wymaga. Zresztą dowodem na to są przede wszystkim młodzi bohaterowie z jakże głębokimi problemami, które to jak to często bywa w filmach tego typu znacznie komplikują ich kiepską sytuację. Nie należy również zapominać o okresowej głupocie naszych postaci, która objawia się na przykład w trakcie poszukiwania strzelby przez pewną parę. W obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa ze strony tajemniczej bestii oni... całują się. Dodam jeszcze, że chłopak ma ochotę na coś więcej:)

Reżyser od początku stara się zachować pewną dozę tajemniczości, nie pokazując nam wprost, co poluje na naszych bohaterów. Ale na tym polu chyba mu się nie powiodło, gdyż bardzo łatwo jest się tego domyślić. Za to niezmiernie interesujący jest sposób, w jaki ukazano wydarzenia z punktu widzenia bestii, a mianowicie przez pryzmat czerwieni, a muszę przyznać, że taka barwa dodała akcji nieco smaczku, a na pewno pozytywnie wpłynęła na klimat.

Cała fabuła budowana jest na schematyczności, która w paru przypadkach wyłamuje się z konwencji i potrafi nas miejscami zaskoczyć, ale ogólnie rzecz biorąc bazuje raczej na sprawdzonych metodach straszenia. Poza tym parę elementów, aż prosi się o to, aby o nich wspomnieć, gdyż widzieliśmy je w niezliczonej liczbie wcześniejszych horrorów tego typu i niestety nie działają na plus tej produkcji - przede wszystkim irytują i wybijają widza z tej niesamowitej atmosfery, sprawiając, że uśmiecha się tylko lekceważąco:) UWAGA SPOILER Za przykład może tu posłużyć policja, która przez pół filmu zmierza na miejsce akcji, a kiedy już tam dociera od razu zostaje wyeliminowana z gry. Poza tym typowy jest także brak zasięgu w telefonie komórkowym, co już chyba stało się nieodłącznym elementem horrorów KONIEC SPOILERA. Oczywiście, nie chcę sugerować, że film jest zły, gdyż osobiście bawiłam się na nim świetnie. Zasługą tego poza klimatem były rzecz jasna trupy, które słały się dość gęsto i naprawdę wyglądały niezmiernie przekonująco - rozszarpane ciała nastolatków, leżące w kałużach własnej krwi, a pokazywane nam w całkiem klimatycznych migawkach... Mmmm, czego chcieć więcej? No tak, zapomniałam o muzyce, która wespół ze scenerią tworzyła tę niesamowitą atmosferę zagrożenia - daję słowo, że harmonia muzyki z akcją była doskonale odczuwalna.

Obsadę dobrano w trochę nieprzemyślany sposób. Weźmy za przykład główną bohaterkę odgrywaną przez mało znaną Isabellę Calthorpe, której mimika twarzy ogranicza się do kamiennego oblicza - żadnych uczuć, żadnej dynamiki, po prostu nic. Niezmiernie mnie ona irytowała, dlatego tym bardziej zastanawiam się, co ona robiła w roli głównej. W filmie zagrał także między innymi Tom Felton, kojarzony głównie z serią Harry'ego Pottera. Ale niestety nie miał okazji wydostać się z szufladki, w której tkwi, jako sławny Draco Malfoy, z tego względu, że jego rola nie trwa tutaj zbyt długo. A szkoda, bo osobiście darzę go wielkim sentymentem i chciałabym go zobaczyć w filmie, w którym nie jest tlenionym czarodziejem.

UWAGA SPOILER Film w rzeczywistości jest kolejną opowieścią o wilkołakach, a ja osobiście bardzo cenię takie horrory. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj końcowa przemiana Sary, która nawiasem mówiąc należała do najlepszych, jakie widziałam w filmach o wilkołakach. Może z tego względu, że w tym przypadku twórcy doskonale wyczuli efekty specjalne (albo zmusił ich do tego niski budżet), przez co uniknęli przesady, a zyskali realistyczność. I pomijam już fakt, że wilkołaki tutaj są bezwłose (co stanowi pewną nowość), bo jak wiadomo jedni mogą to odebrać, jako plus filmu (oryginalność, powiew świeżości), a drudzy mogą się wkurzyć na takie rozwiązanie (w końcu wilkołaki tak nie wyglądają, itp. itd.) KONIEC SPOILERA.

Podsumowując film "13Hrs" jest solidną produkcją, którą ogląda się naprawdę szybko i przyjemnie. I nie rażą nawet liczne braki logiczności oraz mało przekonujące zakończenie. Chciałam czegoś lekkiego, niewymagającego myślenia i dostałam to. Jeśli ktoś oczekuje tego samego od filmu grozy wraz z klimatyczną atmosferą to ta pozycja jest idealna dla niego. Wielbicielom tzw. "ambitnych horrorów" stanowczo radzę trzymać się od tego filmu z daleka.