Stronki na blogu

sobota, 8 września 2012

„The Fields” (2011)

Recenzja na życzenie
Rodzice małego Stevena nie mogąc dojść ze sobą do porozumienia, wysyłają syna do dziadków, na farmę, aby uchronić go od świadkowania ciągłym kłótniom. Na miejscu Steven jest świadkiem niewytłumaczalnych wydarzeń.
Thriller Toma Mattera i Davida Mazzoni’ego. Jeśli wierzyć twórcom film oparto na faktach, aczkolwiek nie jestem w stanie tego zweryfikować, ponieważ pierwszy raz miałam do czynienia z tą historią. Niskobudżetowa produkcja, ale całkiem przyzwoicie zrealizowana i gdybym miała patrzeć tylko i wyłącznie na zdjęcia to z pewnością film przypadłby mi do gustu. Już pierwsza scena, podczas której obserwujemy kamerę mozolnie przedzierającą się przez wysokie łany kukurydzy jest zapowiedzią iście klimatycznej rozrywki. I początkowo twórcy całkiem umiejętnie budują atmosferę wszechobecnego zagrożenia. W czym z pewnością pomagają wzmianki o Charlesie Mansonie. Ale kiedy Steven zadomawia się już na farmie dziadków wszystko drastycznie się rozpada. Obserwujemy beztroskie zabawy chłopca na polach kukurydzy i jego rozmowy z dziadkami, ale również ciało kobiety na polu kukurydzy; tajemnicze odgłosy, rozlegające się w domu oraz zdeformowaną rodzinkę, zamieszkującą piwnicę. Klimat gdzieś wyparowuje, twórcy rozpaczliwie podrzucają nam coraz to nowe „niepokojące” elementy, mające zapewne uatrakcyjnić nam jakoś seans, ale niestety działające na niekorzyść filmu.  Po tym, co napisałam zdawać by się mogło, że film ma nam do pokazania całe mnóstwo, jeśli nie przerażających to przynajmniej dynamicznych scen – nic bardziej mylnego! Wszystkie elementy, które w zamiarze miały trzymać w napięciu zwyczajnie nudzą – twórcy wpadają w kleszcze tak daleko posuniętej monotonii fabularnej, że nawet najmniej wymagający widz będzie musiał walczyć z ogarniającą go sennością.
Oprócz ewidentnego braku pomysłu scenarzysty przeszkadza również obsada. Cała konstrukcja fabularna opiera się na małym Stevenie, jednak Joshua Ormond chyba już w tak młodym wieku zdawał sobie sprawę, że gra w zwyczajnym gniocie i nie poświęcił zbyt wiele uwagi na przekonującą kreację swojej postaci. Zaskakuje również Tara Reid, która nie pojawia się zbyt często, ale jak już się pokazuje to niestety wpasowuje się w mierny poziom swoich kolegów.
Jak już wspomniałam zdjęcia są całkiem miłe dla oka (szczególnie ostatnie ujęcie pól kukurydzy), ale to chyba za mało, żeby ryzykować seans. Myślę, że „The Fields” może spodobać się jedynie osobom zakochanym w niskobudżetowych produkcjach oraz uzbrojonym w żelazną cierpliwość, która nie zostanie nagrodzona, nawet w trakcie banalnego finału. Gorąco namawiam widzów poszukujących ciekawego scenariusza, klimatu grozy i przede wszystkim dobrze przemyślanej osi fabularnej do omijania tej pozycji przysłowiowym szerokim łukiem.