Recenzja na życzenie
Młode małżeństwo Coleman’ów, chcąc pogodzić się ze śmiercią nienarodzonego dziecka, postanawia zaadoptować dziewięcioletnią Esther. Dziewczynka szybko zaprzyjaźnia się z głuchoniemą małą córeczką swoich przybranych rodziców, ale nie może znaleźć wspólnego języka z ich synem, który jako pierwszy zaczyna podejrzewać, że z Esther jest coś mocno nie w porządku. Wkrótce dziewczynka ujawni swoje drugie, psychopatyczne oblicze.
Koprodukcja Francji, Kanady, Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Thriller, wyreżyserowany przez Jaume’a Collet’a-Serra. Zaznajomiony z kinem grozy widz szybko dostrzeże inspirację takimi obrazami, jak “Mikey” (1992), czy “Synalek” (1993) – w końcu nie po raz pierwszy poruszono tutaj motyw psychopatycznego dziecka, zamieniającego życie pewnej rodziny w prawdziwy koszmar. Jednakże, choć główny motyw fabularny nie grzeszy oryginalnością jestem przekonana, że seans „Sieroty” okaże się mocnym przeżyciem dla dużej grupy odbiorców.
Zaczyna się dosyć sztampowo. Małżeństwo z dwójką własnych dzieci decyduje się na adopcję urodziwej, nad wiek rozwiniętej dziewięciolatki, która dosyć szybko aklimatyzuje się w nowym miejscu. W międzyczasie dowiadujemy się, że Coleman’owie niedawno stracili nienarodzoną córeczkę, przeżyli kryzys małżeński – ona piła, on ją zdradzał – a teraz próbują na nowo „poskładać” swój związek. Jeszcze przed pierwszymi zbrodniczymi zachowaniami Esther widzowie będą przekonani, że dziewczynka bynajmniej nie wesprze ich w tym postanowieniu. „Sierota” jest obrazem opartym przede wszystkim na zręcznej manipulacji inteligentnej dziewięciolatki dorosłym mężczyzną. Bo to właśnie „głowa rodziny” okaże się nadrzędnym celem Esther, która z zadziwiającą profesjonalnością powoli acz skutecznie będzie niszczyć ogólny wizerunek jego żony. Fizyczna krzywda, którą wyrządzi swoim największym wrogom zejdzie na drugi plan w obliczu jej manipulacyjnych zdolności. Wydawać by się mogło, że skupiona przede wszystkim na psychologii oś fabularna nie będzie w stanie zaoferować widzom niczego, prócz nużącej monotonii. Nic bardziej mylnego. Twórcy praktycznie od pierwszej sceny utrzymują odbiorcę w ciągłym napięciu. Praca kamery, stopniowanie atmosfery, kulminacje pełnych nieznośnego wręcz napięcia momentów to integralne, mistrzowsko wyeksploatowane elementy „Sieroty”. Dosłownie każda podnosząca adrenalinę scena jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, a finalna konfrontacja, w moim mniemaniu, pod kątem suspensu zasługuje na miano kultowej.
Film mocno skupia się na bohaterach, więc ważny był właściwy dobór aktorów. Najwięcej uwagi widza przykuwa Isabelle Fuhrman w roli dziecięcej antagonistki przede wszystkim dzięki specyfice jej postaci, aczkolwiek twórcy chyba lepszej aktorki nie mogli sobie wymarzyć. Drugą z najciekawszych postaci jest Kate Coleman, która stanie się głównym celem, opętanej urokiem jej męża, Esther – w tej roli znakomita, znana mi z „Ceny prawdy” (2008) Vera Farmiga. Kreacja jej męża przypadła równie dobremu Peterowi Sarsgaard’owi, aczkolwiek w tym przypadku aktor nie mógł zanadto popisać się swoimi umiejętnościami – stateczność jego roli na to nie pozwoliła.
Jestem przekonana, że widzowie, którzy podczas całego seansu będą przeświadczeni, że oto oglądają coś mało oryginalnego, aczkolwiek przez wzgląd na znakomitą realizację mocno wciągającego nawet nie zbliżą się do rozwiązania zagadki fabularnej. UWAGA SPOILER Będą zaszokowani fascynacją dziewięciolatki dorosłym mężczyzną. Może przez chwilę będę powątpiewać w jej nadzwyczajną inteligencję, ale nawet przez myśl im nie przejdzie, że nie jest to żaden wydumany, mało prawdopodobny wymysł twórców, a drobne sygnały, tak trudne do zinterpretowania, dające możliwość rozszyfrowania wstrząsającego finału, podczas którego dowiemy się, że nasza psychopatyczna dziewięciolatka w rzeczywistości ma lat 33… KONIEC SPOILERA. Równie zaskakującego, pozostawiającego widza w mocnym szoku zakończenia ze świecą można szukać wśród powstałych w ostatnich latach dreszczowców.
Cóż mogę powiedzieć? Nie widziałeś „Sieroty” to lepiej jak najszybciej nadrób zaległości, ponieważ istnieje spora możliwość, iż ominął cię seans jednego z najbardziej trzymających w napięciu, zaskakujących thrillerów XXI wieku. Obowiązkowa pozycja dla wielbicieli szeroko pojętej grozy!