W
parku miejskim w Louisville w stanie Kentucky dochodzi do porwania
siedmioletniej Charlotte Bryce, spędzającej popołudnie z mamą,
babcią i młodszymi braćmi. Zdarzenie przypadkowo nagrywa się na
telefonie starszej kobiety, a wynika z niego, że dziewczynka została
porwana przez kierowcę Toyoty Camry. Po niesatysfakcjonującej
rozmowie z operatorką numeru alarmowego, spanikowana matka osobiście
udaje się do jej przełożonego, aby przekonać go do uruchomienia
Amber Alert. Tymczasem w innej części miasta śpiesząca się na
spotkanie i spóźniona na zamówionego Ubera, kobieta imieniem
Jacqueline proponuje wysoki napiwek innemu kierowcy z tej samej firmy
za zrobienie kursu po godzinach. Mężczyzna śpieszy się na
przyjęcie urodzinowe pięcioletniego syna, ale kieruje się w tę
samą stronę, co niezwykle hojna nieznajoma, która na dodatek
sprawia bardzo sympatyczne wrażenie, uznaje więc, że niemądrze
byłoby odrzucić tak dogodną ofertę. W drodze oboje otrzymują
wiadomość MMS Amber Alert dotyczącą porwania siedmioletniej
Charlotte Bryce, a Jacqueline zwraca uwagę na jadący przed nimi
samochód, który wygląda dokładnie tak, jak na właśnie
otrzymanym zdjęciu. Kierowca zwraca jej uwagę, że to jeszcze o
niczym nie świadczy, bo takich pojazdów w mieście jest mnóstwo,
ale pasażerka jest nieugięta – upiera się przy śledzeniu
podejrzanie zachowującego się uczestnika ruchu drogowego w
rzucającej się w oczy Toyocie Camry.
|
Plakat filmu. „Amber Alert” 2024, Hungry Bull Productions, Bluefields Entertainment, Three Point Capital (TPC)
|
W
styczniu 2010 roku małżeństwo Kerry i Summer Bellessa wybrali się
w podróż z Los Angeles do Arizony, której celem były odwiedziny
matki tej drugiej. W którymś momencie dotarło do nich, że
aktywowano system alarmowy, służący do udostępniania informacji
na temat zaginionych dzieci, a w materiałach rozpowszechnianych
przez organy ścigania był opis poszukiwanego pojazdu. Kerry mocniej
ścisnął kierownicę i powiedział „Summer, znajdziemy ten
samochodów”, a gdy to się stanie „zepchniemy go z drogi,
uratujemy dzieciaka i zostaniemy bohaterami”. Kobieta
natychmiast ostudziła jego zapał przypomnieniem, że w
hipotetycznym śledzonym przez nich samochodzie mogłoby być
dziecko, realizacja jego planu naraziłaby więc zdrowie i życie
domniemanej ofiary porwania. Stwierdziła, że w takiej sytuacji
najrozsądniej byłoby zawiadomić policję i obserwować rozwój
wypadków z bezpiecznej odległości. Półtorej godziny wymieniali
się pomysłami na odpowiednią reakcję w przypadku wypatrzenia
pojazdu pilnie poszukiwanego przez organy ścigania, a pierwszą
rzeczą, którą Kerry zrobił po powrocie do domu było upewnienie
się, że pomysł, na który wpadł z żoną nie został wykorzystany
w żadnym filmie. Po satysfakcjonującym (tj. z zerowym wynikiem)
przeszukaniu internetu zadzwonił do kolegi Joshuy Oramy z propozycją
współpracy nad scenariuszem filmu o osobach mocno angażujących
się w sprawę porwania nieznanego im dziecka.
W
2012 roku ukazał się debiutancki obraz Kerry'ego Bellessy,
zrealizowany za zaledwie pięć tysięcy dolarów thriller found
footage, scenariusz którego napisał z przyjacielem Joshuą
Oramą, wykorzystując koncepcję wstępnie opracowaną z żoną
Summer Bellessą, współproducentką pełnometrażowego filmu
fabularnego zatytułowanego „Ambert Alert”. Następny owoc
współpracy tej trójki pojawił się w roku 2022: niskobudżetowy
supernatural horror pt. „Immanence”, a potem przyszła
kolej na przeróbkę „Amber Alert” – tym razem tradycyjnie
zrealizowany dreszczowiec pod tym samym tytułem i z większym
budżetem. Z jednym wyjątkiem zostali przy sprawdzonym układzie –
Kerry Bellessa reżyserem, współscenarzystą i współproducentem,
Joshua Oram współscenarzystą (wspomniany wyjątek: w pierwszym
„Amber Alert” pełnił też rolę producenta wykonawczego, której
już nie objął w drugim „Amber Alert”), a Summer Bellessa
współproducentką. Film kręcono w tym samym mieście (i
okolicach), w którym osadzono akcję filmu - Louisville w stanie
Kentucky – pod szyldem Hungry Bull Productions. Głównym
dystrybutorem nowej wersji „Amber Alert” Kerry'ego Bellessy
została firma Lionsgate, która uwolniła to emocjonujące dziełko
w drugiej połowie września 2024 roku (wybrane amerykańskie kina i
platformy streamingowe; start w tym samym dniu). Kameralny thriller
ku przestrodze. W miasteczku, w którym mieszkam jedno miejsce cieszy
się szczególnym powodzeniem wśród dzieci, a mianowicie największy
park w tej miejscowości (najwyżej średni, licząc miarą dużego
miasta), kuszący wypasionym (tj. największy w tej pipidówce)
placem zabaw, nieopodal którego jest nieogrodzony staw. W
najgłębszym miejscu ma trzy, najwyżej cztery metry, ilekroć więc
widzę nawet czteroletnie dzieci biegające dookoła niego, dosłownie
oblewam się zimnym potem. Takie maleństwa pozostawione bez opieki?
Niezupełnie. Nawet dwa razy starsze dzieci zazwyczaj przychodzą z
osobami dorosłymi, ale nie wszyscy są tak przewrażliwieni jak ja.
Niektórzy wolą wpatrywać się w telefony niż w swoich
podopiecznych. „Ciociu, dlaczego w parku cały czas się na mnie
patrzysz” - pewnego razu zapytała moja kilkuletnia bratanica.
„Żeby nikt cię nie porwał” - odpowiedziałam, wiedząc,
że argument o wpadnięciu do przerażającego (bo odpowiednio
niezabezpieczonego!) stawu do niej trafi, ponieważ już wcześniej
tłumaczyła mi, żebym nigdy nie zbliżała się do rzeki (w tamtym
czasie tak nazywała też stawy, jeziora, morza etc.) bez rodziców,
bo umrę i pójdę do aniołków. Nie miałam wątpliwości, że taka
odpowiedź pociągnie za sobą inne pytania, ale nie spodziewałam
się takiego odzewu: „patrzysz na mnie, bo boisz się złych
ludzi z tych twoich strasznych filmów?”. Hmm, no chyba... No
tak, rzeczywiście tak jest. „To dobrze, że to oglądasz, bo
nikt mnie nie porwie” i płynne przejścia do ulubionego tematu
tej bystrej małej „dlaczego rodzice nie pozwalają mi oglądać
tych twoich filmów, jak one pokazują przed kim mam uciekać?”.
To już była trudniejsza rozmowa, ale czas najwyższy zakończyć
ten przydługi wstęp do bynajmniej eksperckiego omówienia drugiej
edycji „Amber Alert” w reżyserii Kerry'ego Bellessy. Wielce
prawdopodobnej wizji porwania dziecka w biały dzień dosłownie za
plecami rodzica i już mniej prawdopodobnego, ale nie niemożliwego,
całkowitego zaangażowania się w sprawę osób postronnych. Cywili
podążających za niepewnym porywaczem siedmioletniej dziewczynki.
|
Źródło, zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?v=Dt8t0wxnHNM
|
Praca
na planie przeróbki „Amber Alert” z 2012 roku przerosła
oczekiwania Kerry'ego Bellessy, w czym największa zasługa odtwórców
głównych ról, Hayden Panettiere (m.in. „Oskarżona Amanda Knox”
Roberta Dornhelma, „Krzyk 4” Wesa Cravena, „Krzyk VI” Matta
Bettinelliego-Olpina i Tylera Gilletta) i Tylera Jamesa Williamsa.
Reżyser ani przez chwilę nie wątpił, że pracuje z prawdziwymi
profesjonalistami, którzy poza wszystkim innym wprowadzili trochę
fortunnych zmian w postacie wymyślone przez mających mniejsze
doświadczenie w branży filmowej scenarzystów. Jakiś wkład w
tekst mogła też wnieść Summer Bellessa, kreatywne wsparcie też
całkiem pomysłowego partnera zawodowego i życiowego. Tak czy
inaczej, po straszliwie cichym porwaniu siedmioletniej Charlotte
Bryce w parku w Louisville w stanie Kentucky (ewentualnie
przedmieście) i natychmiastowej interwencji jej matki Moniki
(rozdzierający serce występ Katie McClellan) przenosimy się w inny
rejon miasta, bliżej centrum, gdzie najwyraźniej pracuje główna
bohaterka filmu, „uparta jak wół” Jacqueline 'Jaq', która
przyczepia się do biednego Shane'a, kierowcy Ubera, który właśnie
zakończył zmianę i kieruje się do domu byłej żony, gdzie czeka
na niego mały solenizant. Nie chce znowu zawieść swojego jedynego
syna, ale jak ma odmówić kobiecie w potrzebie, która na dodatek
macha mu przed nosem plikiem banknotów? Tym bardziej, że upierdliwa
nieznajoma zapewnia, że nie będzie musiał nadkładać drogi. Gdyby
tylko wiedział... Właśnie, jak zachowałby się Shane, gdyby
dopadła go wizja à la „Oszukać przeznaczenie” (oryg. „Final
Destination”)? Czy świadomie skazałby swojego ukochanego syna na
kolejne rozczarowanie, poprzez wpuszczenie do samochodu tej szalonej
kobiety? Szalonej, bo nieobojętnej na krzywdę bliźnich?! Właśnie
dlatego Jeśli szaleństwo to postępowanie wykraczające poza
przyjęte normy, zwyczaje (za słownikiem PWN), to altruistyczna
postawa Jacqueline w moim przekonaniu idealnie tutaj pasuje. Akcja
„Amber Alert” Kerry'ego Bellessy rozgrywa się w czasach nam
współczesnych, w których nawet apelowanie o karmienie głodujących
w niektórych przypadkach wymaga sporej odwagi. Epoka znieczulicy
społecznej, czas bogów Egoizmu i Mamony. I w tej epoce tak
zafiksować się na punkcie pierwszej z brzegu czarnej Toyoty Camry?
To prawda, że wygląda jak na alert zdjęciu, ale przecież to nie
jest jedyny taki model w mieście nawiedzonym przez wstrętnego
porywacza. Shane nie musi jej o tym przypominać - Jacqueline zdaje
sobie sprawę z karkołomności swego założenia, a wręcz bardzo
nisko ocenia szanse na trafne wytypowanie sprawcy. Przyciemniane
szyby i zdarzenie na światłach (nerwowa reakcja na Amber Alert, a
przynajmniej tak to wyglądało) też nie uzasadniają tej nagłej
obsesji Jacqueline na punkcie pierwszej przezeń wypatrzonej ciemnej
Toyoty Camry. A przynajmniej Shane nie może oprzeć się wrażeniu,
że ta fiksacja jest zakorzeniona głębiej, że jego problematyczną
pasażerkę do działania pcha coś innego, w gruncie rzeczy
niezwiązanego ze sprawą porwania małoletniej Charlotte Bryce.
Zwierzenia protagonistki to jeden z najbardziej poruszających
momentów „Amber Alert” 2024 – namacalne cierpienie
niepowstrzymanie wlewające się do samochodu osobowego. Sprytny
sposób na znaczne spotęgowanie poczucia klaustrofobii. Bezlitosne
duszenie widza mistrzowsko odegraną udręką. Wydaje mi się, że
twórcy duże nadzieje wiązali z pierwszą rozmową telefoniczną ze
ściganym osobnikiem, UWAGA SPOILER ewidentnie chcieli
zaszokować odbiorców, obawiam się jednak, że wielu zapamięta
szmacianą lalkę z prologu. Przejrzysta sztuczka KONIEC SPOILERA.
Najmroczniejsza, ale niekoniecznie zaskakująca jest ostatnia partia
„Amber Alert”. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że robi
się lekko obskurnie.
Trzymający
w napięciu, mimo przewidywalności, pysznie skromny film drogi
Kerry'ego Bellessy, powiązany z jego debiutanckim osiągnięciem
reżyserskim też wydanym pod nazwą „Amber Alert”. Zaskakująco
skuteczny wysiłek, jak na współczesne amerykańskie kino
gatunkowe. Angażujący pojedynek na szosie i w innych ciekawych
miejscach. Sprawa porwania dziecka z perspektywy jego rodzica,
przedstawicieli organów ścigania i przede wszystkim przypadkowych
podróżnych (efektywne rozproszenie narracji). Przykuwający uwagę
thriller nienachalnie ostrzegający, przypominający, że najciemniej
jest pod latarnią.
GIT!!!
OdpowiedzUsuńTeż mi się bardzo podobał. Niby proste i przewidywalne, ale siedziałam na krawędzi krzesła. Natomiast Terrifier 3 mnie tak zawiódł...... to nawet nie o te flaki chodzi, bo przecież mocne sceny już były w cz.2 , ale to było guuffffno bez pomysłu ;/ i z całą masą zapychaczy. Nie dałam razy obejrzeć całego.
OdpowiedzUsuńTak, mnie dość mocno zaskoczył "Amber Alert" - zasiadłam z nastawieniem na typowy, schematyczny, lekki thriller i niby taki był, ale... tak jak piszesz, siedzi się na krawędzi krzesła:)
UsuńW "Terrifier 3" moim zdaniem zaniedbano fabułę. Efekty specjalne świetne, ale gdy treść uboga (nawet jak na standardy slashera), to łatwo się tym znudzić, zmęczyć. W każdym razie wolałabym, żeby w kolejnych częściach bardziej skupiono się na opowiadaniu jakiejś historii, na pozytywnych postaciach, a przynajmniej rozwoju głównej bohaterki.