
Telewizja kablowa znowu sprawiła mi wielką niespodziankę i choć posiadam ten film w swojej kolekcji to i tak postanowiłam po raz setny obejrzeć go w telewizji. Jest to jedna z moich ulubionych produkcji traktująca o wilkołaku. Może to się wydać nieco zaskakujące, gdyż "Wilk" wyróżnia się przede wszystkim powolną akcją, wieloma scenami romantycznymi i minimalną dawką grozy. Szczerze mówiąc, gdyby nie postać wilkołaka byłby to ewidentny melodramat, czyli gatunek filmowy, do którego odczuwam głęboką awersję. Ale ta pozycja, o dziwo, bardzo mnie satysfakcjonuje. Zacznę od tych znikomych elementów grozy, które oferuje nam ten film. Przede wszystkim postać wilkołaka, która ogranicza hollywoodzkie efekciarstwo do minimum. Randall po przemianie istotnie bardziej przypomina człowieka niż wilkołaka, jeśli przymknie się oko na znikome owłosienie jego twarzy. Kiedy nasz wilk wychodzi na żer, oczywiście dysponuje zręcznością, jakiej nie uświadczy żaden człowiek, ale gdy tylko dochodzimy do scen rozszarpywania przez niego ludzi reżyser znacznie ogranicza nasze pole widzenia i w efekcie nie pokazuje zbyt dużo krwi. Muzyką zajął się Ennio Morricone i muszę przyznać, ze gdyby nie ten aspekt film straciłby bardzo wiele ze swego klimatu, bo nastrój oczywiście jest łatwo wyczuwalny, jednakże nie bazuje na wywołaniu grozy u widza - u mnie na przykład wzbudzał niejaką nostalgię i melancholię. Szczerze mówiąc bardzo podobało mi się takie wykorzystanie atmosfery filmu.

Najmocniejszym akcentem filmu, a zarazem najbardziej dynamicznym okazuje się zakończenie. Wielbicieli kina grozy, przyzwyczajonych do nieustannej akcji przez cały seans może zirytować fakt, że musieli czekać przez cały film, aby wreszcie zaczęło się coś dziać, ale myślę, że takich osób będzie niewiele. Fabularna konstrukcja nie pozwala nam na nudę, mimo tego, ze niewiele się dzieje. Myślę, że podstawowym warunkiem, który pozwoli nam cieszyć się tą produkcją jest nasze nastawienie - należy ewidentnie zwolnić, żeby czerpać, jakąś przyjemność z oglądania, dopasować się do powolnego rytmu tej produkcji i nie liczyć na tanie hollywoodzkie ewekciarstwo.