
Głośny horror religijny, reklamowany jako oparty na prawdziwych wydarzeniach - prawdziwość tej teorii pozostawiam każdemu do indywidualnej oceny. Osobiście bardzo lubię filmy religijne, a te o opętaniu i egzorcyzmach w szczególności. Takie horrory zawsze wzbudzały mój niepokój, często mnie przerażały, choć sama nie wiem dlaczego. "Rytuał" nie jest tutaj wyjątkiem od reguły - ten film naprawdę chwilami przyprawiał mnie o mocniejsze bicie serca. Ale to nie koniec pozytywów. Fabularnie, oprócz paru niedociągnięć i nielogiczności, przykuwa uwagę. Historia jest zgrabnie i intrygująco opowiedziana oraz rzecz jasna idealnie zrealizowana. Na szczególną uwagę zasługuje tu przede wszystkim muzyka - główny soundtrack filmu wpadł mi w ucho i ciekawie potęgował atmosferę grozy, bo o klimat reżyser na pewno się postarał. W tym obrazie nie zabrakło także paru oryginalnych scen, których nie uświadczymy w innych produkcjach o tej tematyce, jak na przykład sławetna scena z wypluwaniem gwoździ, czy egzorcyzmy ciężarnej dziewczyny - dodam, że są to chyba najmocniejsze momenty w filmie.
Oczywiście, jak każdy film grozy tak też i ten spotkał się ze sporą krytyką wśród widzów. Ludzie zarzucają mu przydługi, nudny wstęp, który mnie osobiście wkręcił we właściwą akcję widoczną w drugiej połowie - przypadł mi do gustu taki powolny sposób narracji. No i rzecz jasna wiele osób twierdzi, że same egzorcyzmy jak i zachowania osób opętanych są mocno podkoloryzowane, że w rzeczywistości tak to nie wygląda. Cóż, nie wiem, jak to wygląda naprawdę, bo nigdy tego nie widziałam, ale od tego typu filmów oczekuję jedynie mocnej rozrywki zaprawionej szczyptą strachu i właśnie to dostałam. Więc ja jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana.

Jak na efekciarski, rozreklamowany horror "Rytuał" wypada nadzwyczaj przyzwoicie na tle innych współczesnych filmów grozy, więc mogę go szczerze polecić fanom tematyki egzorcyzmów i opętania przez demony. Ja, choć nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań względem tej produkcji, zostałam pozytywnie zaskoczona. Mam nadzieję, że nie jestem jedyna.