Stronki na blogu

niedziela, 7 grudnia 2014

Joe Hill „Rogi”


Ignatius Martin Perrish rankiem, po suto zakrapianej alkoholem nocy, odkrywa, że wyrosły mu rogi. Przerażony szuka pomocy, ale ku swojemu ubolewaniu zauważa, że ludzi w ogóle nie dziwi jego stan. Co więcej w obecności Iga chętnie opowiadają o swoich grzechach, mając nadzieję, że chłopak zezwoli im na popełnianie kolejnych. Po początkowym szoku Perrish dochodzi do wniosku, że niezwykłe właściwości rogów mogą mu dopomóc w wymierzeniu sprawiedliwości oprawcy jego zamordowanej przed rokiem dziewczyny, Merrin Williams. Po odnalezieniu jej zwłok Ig był jedynym podejrzanym i choć z braku dowodów nie przedstawiono mu zarzutów mieszkańcy miasteczka Gideon są przekonani o jego winie. Teraz, dzięki rogom Perrish odkrywa tożsamość mordercy, ale żeby móc wyrównać rachunki musi dopuścić do głosu swojego wewnętrznego demona.

Najpopularniejsza powieść syna Stephena Kinga, Joe’go Hilla, w 2010 roku nominowana do Bram Stoker Award, a w 2013 przeniesiona na ekran przez Alexandre Aja. W adaptacji nieco zmodyfikowano fabułę - sporo wątków opuszczono, kilka dodano, a parę przeinaczono – ale twórcom filmu udało się w przystępny sposób oddać główne myśli Hilla. Poza finałem, który w adaptacji stawia na większe niedopowiedzenie. Niemniej, choć książka jest zdecydowanie lepsza Aja poważnie podszedł do jej filmowej wersji, która owszem ekranizacją na pewno nie jest, ale przenoszenie prozy na ekran nie zawsze musi zdawać egzamin tylko i wyłącznie z poszanowaniem najdrobniejszych szczegółów.

„Obsikał chwasty, swoje stopy, twarz plastikowej Madonny […] Nienawidził tej debilnie uśmiechniętej figurki, symbolu nic nieznaczącej historii, służki Boga, który nikomu się na nic nie przydawał. Nie wątpił, że gwałcona i zabijana Merrin wzywała Boga, jeśli nie głosem, to w sercu. A Bóg jej odpowiedział, że w związku z dużą ilością interesantów jej zgłoszenie zostało umieszczone na liście oczekujących.”

Po swoim pierwszym spotkaniem z prozą Joe’go Hilla, zbiorem opowiadań „Upiory XX wieku”, na długo zniechęciłam się do jego twórczości. A teraz, po zapoznaniu się z jego dłuższą formą będę musiała nadrobić zaległości, bo to co pokazał w „Rogach” nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, co do jego talentu. Powieść jest klasyczną dark fantasy, utrzymaną w iście przygnębiającym klimacie. Choć dialogi są przesycone czarnym humorem (szczególnie w chwilach uzewnętrzniania się poszczególnych bohaterów w obecności Iga), dowcip już raczej podkreśla ciemną stronę rasy ludzkiej oraz tragedię Perrisha, aniżeli bawi. Żyjąc przez ostatni rok na marginesie społeczeństwa, w towarzystwie oskarżycielskich spojrzeń mieszkańców Gideon po początkowym przerażeniu Ig konstatuje, że diabelski atrybut, który pewnej nocy wyrósł z jego głowy jest dla niego wybawieniem, a nie przekleństwem. Choć jeszcze przez chwilę stara się żyć w zgodzie z samym sobą jego ciemna strona coraz bardziej bierze górę nad jego poczynaniami. I nic w tym dziwnego, bowiem ilekroć Ig wejdzie w interakcję z człowiekiem, ten bez oporów wyjawia mu swoje najwstydliwsze grzechy, nie zdając sobie sprawy, że wypowiada je na głos, czując się, jakby prowadził wewnętrzny dialog, o którym po oddaleniu się chłopaka natychmiast zapomina. Co więcej Perrish posiadł możliwość wejrzenia w przeszłość ludzi za pośrednictwem dotyku. Owe moce roztaczają przed nim między innymi obraz jego bogatych rodziców i babci, którzy na pozór zawsze go wspierali nie dając wiary oskarżeniom o zamordowanie Merrin, ale w duchu życząc sobie uwolnienia od jego osoby. Ig szybko dochodzi do wniosku, że oprócz jego brata, znanego showmana Terry’ego, w Gideon nie ostał się nikt, kto żywiłby do niego jakieś głębsze uczucia i kto w duchu nie podejrzewałby go o zgwałcenie i zamordowanie jedynej dziewczyny, jaką miał w życiu. Te relacje międzyludzkie, na których Hill skupił się ze szczególną pieczołowitością mają szczególne znaczenia dla przemiany wewnętrznej Iga. Jego głęboką wiarę w boską dobroć zakwestionowała okrutna śmierć Merrin – znienawidził wszystko, co święte, a jego bunt dodatkowo pogłębiła odkryta dzięki rogom obłuda księdza, z którym przyjaźnił się od dzieciństwa. Ignatiusowi dane było skonfrontować się z prawdziwym obliczem ludzkości i boskości, w których nie ma miejsca na dobro. Cały świat przeżarty jest grzechem, a Bóg w swojej mądrości nie robi nic, żeby temu przeciwdziałać – więcej: w mniemaniu Iga ogranicza się jedynie do karania tych nielicznych niewinnych jednostek. W obliczu takich prawd raczej nie dziwi, że do chłopaka zaczyna silniej przemawiać szatańska logika, której w swoim przekonaniu stał się prorokiem. Apostołem, mającym misję ukarania mordercy Merrin i przekazywania ewangelii Szatana jego wyznawcom: wężom. Ale pomimo tego nowego diabelskiego image’u (demona szkalującego imię Boga ku uciesze węży, mściciela spychającego babcię ze wzgórza i prowokatora pragnących grzeszyć mieszkańców Gideon) gdzieś w środku ostała się odrobina człowieczeństwa Iga. Pytanie tylko, czy będzie o nią walczył, czy raczej wybierze łatwiejszą drogę ku zgubie.

„Wspiął się na szczyty swoich szatańskich możliwości, żeby popełnić ładne, proste morderstwo, a tu wszystko się rozwiało jak popiół na wietrze. Może zawsze tak jest. Może wszystkie diabelskie intrygi są niczym w porównaniu z tym, co potrafi wymyślić człowiek.”

Wydźwięk teologiczny jest w „Rogach” aż nazbyt podkreślany, ale choć wewnętrzna walka głównego bohatera jest jednym z najważniejszych wątków książki sporą rolę w uwiarygodnieniu całej historii mają liczne retrospekcje. Dzieciństwo Iga, przedstawione w sielskim małomiasteczkowym klimacie, przywodzącym na myśl estetykę niektórych powieści Stephena Kinga, ma za zadanie przede wszystkim nakreślić początek tej tragicznej historii. Relacje Iga z nowopoznaną dziewczyną, Merrin, z którą szybko połączy go długoletnie uczucie, z bratem Terry’m i łobuzerskim Lee. Ta trójka przez długi czas będzie stanowić centrum świata Iga. A ponieważ Hill szybko zdradza tożsamość osoby, która odebrała Perrishowi wszystko, co w jego mniemaniu czyniło go dobrym człowiekiem, dzięki retrospekcjom czytelnik będzie miał również szansę skonfrontować się z narodzinami zła, procesami myślowymi zdegenerowanej jednostki, kierowanej przede wszystkim niezdrowym popędem płciowym. Powiedzieć, że Joe Hill stworzył kilka znakomitych postaci, od losów których wprost nie można się oderwać, to mało. Obcując z przygnębiającymi losami kluczowych bohaterów, z tragedią, która zabrała im radość życia i pozostawiła puste skorupy napiętnowane śmiercią Merrin nie można oprzeć się wrażeniu, że stoi się tuż obok nich, tak jakby nie wykreowano ich na kartach powieści, jakby mieszkali tuż obok nas. Szczerze mówiąc dawno już nie utożsamiałam się tak silnie z bohaterami książki, nawet podczas czytania najnowszych dzieł Stephena Kinga. Cóż, wygląda na to, że syn w charakteryzacji postaci przebił współczesne oblicze swojego ojca, a to nie lada wyczyn. Kolejnym elementem mającym kluczowe znaczenie dla fabuły książki jest „wymyślony” domek na drzewie, w którym młodzi Ig i Merrin spędzają upojne chwile. Wewnątrz przybytek przypomina obiekt jakiegoś kultu z księgą spisaną po hebrajsku, pełny wotywnych świecy i figurek świętych, diabła oraz kosmity. Po szybkim seksie w domku na drzewie Igowi i Merrin nie uda się ponownie dotrzeć w to miejsce, a więc zrzucą jego obecność na karb zbiorowej halucynacji. Ale lata później widmowy domek na drzewie odegra ważną rolę w przemianie Iga. Hill pomysłowo zapętli czas teraźniejszy z przeszłym, przy okazji wyjaśniając niezwykły stan Iga (w przeciwieństwie do adaptacji, która zostawiła większe pole do interpretacji).

„Rogi” to jedna z najlepszych dark fantasy, z jaką dotychczas dane mi było obcować. W tej powieści zawarto właściwie wszystko, co w moim mniemaniu składa się na dobrą lekturę – gęsty klimat grozy i tajemniczości, dojrzale scharakteryzowane postacie, logiczna i przede wszystkim przygnębiająca historia, od której wprost nie można się oderwać oraz klasyczna wewnętrzna walka dobra i zła, czerpiąca z teologii. Hill udowodnił mi tą powieścią, że ma talent, kto wie może nawet równy swojemu ojcu i sprawił, że poczułam się zobligowana, aby nadrobić jego pozostałą twórczość. Mam nadzieję, że każdy czytelnik, nawet jeśli nie jest fanem horroru i fantasy da szansę tej książce, bo zasługuje na to, jak mało która.

Baza recenzji Syndykatu ZwB