Fotograf
Sam Hendrix zostaje zagadnięty na lotnisku przez niejaką Lisę,
nieznajomą kobietę, która wręcza mu na przechowanie lalkę po
czym śpiesznie się oddala. Mężczyzna nie wie, że wszyto w nią
heroinę, i że bardzo niebezpieczny przestępca, Harry Roat, jest
gotowy na wszystko, aby ją zdobyć. Sam zabiera ją do mieszkania,
które dzieli ze swoją od niedawna niewidomą żoną Susy. Jakiś
czas później, pod nieobecność właścicieli, włamują się do
niego znajomi Lisy, Mike Talman i Carlino, a chwilę potem
nieoczekiwanie dołącza do nich Harry Roat, który przedstawia im
intratną propozycję. Mężczyzna oferuje im sporą sumę pieniężną
za pomoc w odnalezieniu lalki. Wcześniej jednak zostają oni
zmuszeni do pozbycia się z mieszkania Hendrixów zwłok zamordowanej
wcześniej przez Roata Lisy. Niedługo potem Sam na krótko wyjeżdża
zostawiając swoją niewidomą żonę samą. Bandyci postanawiają
wykorzystać tę szansę i za pomocą podstępu zmusić Susy do
oddania im lalki.
W
1966 roku na Broadwayu odbyła się premiera sztuki Fredericka Knotta
pt. „Wait Until Dark”. Wkrótce potem Robert i Jane-Howard
Carrington na jej kanwie spisali scenariusz filmu, reżyserii którego
podjął się nieżyjący już Terence Young. Premiera filmowej
wersji „Wait Until Dark” („Doczekać zmroku”) odbyła się
już w 1967 roku w Stanach Zjednoczonych, zbierając wówczas
mieszane recenzje od krytyków. Z czasem to się zmieniło.
Niepochlebne opinie tak zwanych znawców kinematografii prawie
całkowicie przestały się pojawiać, a zrealizowany za (szacunkowo)
trzy miliony dolarów thriller Terence'a Younga szybko wszedł do
panteonu najbardziej docenianych przedstawicieli gatunku. W 1968 roku
odtwórczyni roli głównej, Audrey Hepburn, otrzymała nominację do
Oscara. W tym samym roku nominowano ją także do Złotego Globu,
obok Efrema Zimbalist Jr. wcielającego się w postać jej filmowego
męża, Sama Hendrixa. A w 2004 roku ukazał się dokument (w formie
miniserialu) zatytułowany „The 100 Scariest Movie Moments”, w
którym wyróżniono między innymi omawiany film Younga,
wyprodukowany przez Mela Ferrera, ówczesnego męża Audrey Hepburn. W 1982 roku ukazała się telewizyjna wersja sztuki „Wait Until Dark” Fredericka Knotta w reżyserii Barry'ego Davisa.
„Doczekać
zmroku” to dreszczowiec, który niemal w całości jest osadzony w
jednym miejscu tj. w mieszkaniu Susy i Sama Hendrixów. Tylko kilka
krótkich scenek rozgrywa się poza jego ścianami, przez co istnieje
niemałe prawdopodobieństwo, że dużej części odbiorców będzie
towarzyszyć narastające poczucie klaustrofobii. Nie aż na miarę
„Wstrętu” Romana Polańskiego, ale i tak wyraźnie odczuwalne,
nawet podczas tych większości sekwencji ukazanych w pełnym świetle
(dziennym i sztucznym). To w sumie zadziwiające, że twórcom
„Doczekać zmroku” udało się wprawić mnie w taki stan bez
posiłkowania się pobrudzonymi, mocno mrocznymi kadrami. Nie jest
bowiem łatwo stworzyć w odbiorcy złudne wrażenie sukcesywnego
zmniejszania się i tak niewielkiej przestrzeni, odbierającego dech
poczucia (wyobrażonego, nie faktycznego) przesuwania się ścian do
wewnątrz, w kierunku niewidomej kobiety, z którą widz ma
sympatyzować. Mimo wszystko przydałoby się jednak kilka ujęć z
perspektywy głównej bohaterki - czasowe zaciemnianie ekranu i
zmuszanie tym samym widza do odbierania jedynie dźwięków. Czegoś
na kształt tego, co dostajemy w ostatniej partii „Doczekać
zmroku”, tyle że niebiorącego się z braku świateł, ale
stanowiącego subiektywne ujęcie położenia Susy Hendrix. Audrey
Hepburn miała tutaj największe pole do popisu i swoją szansę
wykorzystała. Nominacje do prestiżowych nagród nie wzięły się
znikąd, na wyrost moim zdaniem nie były. Wielka gwiazda „Złotej
Ery Hollywood” skradła ten obraz w momencie, w którym po raz
pierwszy pojawiła się na ekranie i już nie oddała pierwszeństwa
nikomu, nawet Alanowi Arkinowi wcielającemu się w rolę
bezwzględnego przestępcy Harry'ego Roata. Stephen King w swoim
„Danse Macabre” napisał, że według niego Roat „jest chyba
jednym z najwspanialszych ekranowych złych bohaterów, jakich
kiedykolwiek oglądaliśmy, dorównującym, a nawet przewyższającym
Petera Lorre w „M – Morderca”. No cóż, z całym
szacunkiem dla Kinga, ale ja niczego nadzwyczajnego w tej postaci nie
dostrzegłam. Mojej uwadze nie umknął solidny warsztat Alana Arkina
(zwłaszcza w początkowych sekwencjach, bo gdy na planie pojawiła
się Hepburn to głównie skupiałam się na niej, a bo mnie prawie
zahipnotyzowała), ale tej wspaniałości Roata, o której wspomniał
King dostrzec już nie potrafiłam. Harry Roat w moim pojęciu jest
zwyczajnym bandziorem, przestępcą jakich wiele w światowej
kinematografii, człowiekiem zdolnym do wszystkiego, nawet
morderstwa, byle tylko osiągnąć wytyczony sobie cel. W „Doczekać
zmroku” jego celem jest zdobycie lalki wypełnionej heroiną, a
stara się to osiągnąć w dosyć cudaczny sposób. Wraz z nowo
zatrudnionymi rzezimieszkami, Mikiem Talmanem i jego długoletnim
przyjacielem Carlino, obmyśla chytry plan, który zakłada odegranie
swoistego teatrzyku na użytek niewidomej kobiety („Doczekać
zmroku” to jeden z tych nieco teatralnych thrillerów). Przestępcy
wymyślają dla siebie role, które następnie odgrywają w
mieszkaniu Susy, dostarczając tym samym odbiorcom „Doczekać
zmroku” nie tylko poczucia dużego zagrożenia, pewności rychłej
tragedii, ale także odrobiny śmiechu. Bo nie da się nie zauważyć,
że bandyci robią z siebie pajaców, trudno jest nie parsknąć
śmiechem na widok ich błazenady. I to nie raz. Dowcip został
jednak tak umiejętnie wpleciony w całość, tak smacznie zazębiał
się z konsekwentnie intensyfikowaną aurą niebezpieczeństwa, że
daleka jestem od wyrzucania twórcom tych komediowych wtrętów.
Właściwie to jestem im za nie wdzięczna, bo w końcu nieczęsto
mam okazję obcować z produkcjami zawierającymi w sobie tak
efektowne połączenie dwóch zgoła odmiennych stylistyk, z filmami
których twórcy z takim wyczuciem wzbogacają estetykę thrillera o
elementy komediowe. I bynajmniej nie jest to lekka komedyjka, bo z
teatralnych popisów trzech przestępców emanuje silna groźba,
przez co śmiech, który być może ogarnie odbiorców tego dziełka
najpewniej będzie śmiechem histerycznym.
Susy
Hendrix wciela się w postać kobiety, która ze wszech miar pragnie
zadowolić swojego małżonka, która bardzo stara się sprostać
jego wymaganiom. Sam nie jest okrutnym człowiekiem, nie znajduje
przyjemności w krzywdzeniu swojej żony, ale jest mężczyzną
wymagającym. Dużo wymaga od Susy, ale nie kierują nim egoistyczne
motywy – chce, aby Susy zyskała taką samodzielność, jaką miała
przed wypadkiem, w którym straciła wzrok. Główna bohaterka
„Doczekać zmroku” już radzi sobie bardzo dobrze (biorąc pod
uwagę fakt, że najważniejszy zmysł utraciła całkiem niedawno),
co zapewne w dużej mierze zawdzięcza postawie swojego męża. Ten
jednak nie zamierza jeszcze ustawać w wysiłkach mających zwrócić
jego żonie pełnię samodzielności, a Susy nader wszystko nie chce
go rozczarować. Czasem kobieta, w tajemnicy przed Samem, korzysta z
pomocy nastoletniej sąsiadki, Glorii, która to później będzie
jej jedynym sprzymierzeńcem w walce z przestępcami, ale nie pozwala
sobie spocząć na laurach. Nie oddaje się słodkiemu lenistwu, bo
wie, że tylko ciężka praca z czasem przyniesie jej wymierne
korzyści i sprawi przyjemność jej ukochanemu. Próba jaką Susy
przejdzie pod nieobecność jej męża będzie dla niej czymś na
kształt samodoskonalenia, na jej konfrontację z bandytami patrzy
się jak na jakiś przyśpieszony kurs dla osób niesamodzielnych,
który to niekoniecznie skończy się jego zaliczeniem. Bo
postawienie w roli ofiary osoby niewidomej sprawia, że odbiorca nie
może opędzić się od poczucia beznadziei – nie potrafi na stałe
wyrzucić ze swojej głowy myśli, że od początku znajduje się ona
na straconej pozycji i tylko cud może ją ocalić. Kobieta zaszczuta
przez trzech mężczyzn, którzy starają się przekonać ją, że są
kimś innym niż w rzeczywistości, którzy wcielają się w
wymyślone przez siebie role po to, aby wyrobić w Susy przekonanie,
że jej mąż odpowiada za śmierć Lisy, bo widzą w tym łatwy
sposób na zmuszenie jej do przekazania im lalki wypełnionej heroiną
(Susy nie zna zawartości tego przedmiotu). Lalki, której kobieta
nie potrafi znaleźć – nie wie, gdzie podział się ten fant
przywieziony jakiś czas temu przez Sama. Ale z pomocą Mike'a, który
udaje przyjaciela jej męża, stara się odnaleźć ten przedmiot,
ponieważ wydaje jej się, że odsunie on podejrzenia od jej
ukochanego. Wszystko więc przebiega tak, jak to sobie zaplanowali
zmyślni bandyci, a przynajmniej na początku, bo wkrótce okaże
się, że Susy nie jest tak naiwna i bezradna jak zakładali. Moment,
w którym pierwszoplanowa postać przedzierzgnie się z niczego
nieświadomej ofiary manipulacji w świadomą swojego położenia
niewiastę (wszystkie takie emocjonalne momenty akcentuje głośna
muzyka Henry'ego Manciniego, tak mocno szarpiące nerwy tony, że aż
żałowałam, że nie było ich dużo więcej) tak do końca nie
napełni widza przekonaniem, że oto zyskała właśnie szansę na
przeżycie, bo od tego momentu ruchy przestępców staną się dużo
bardziej zdecydowane. Mężczyźni osaczą ją dużo szczelniej,
zacieśnią wyimaginowany węzeł włożony na jej szyję na długo
przedtem. Terence Young przez cały czas każe widzom trwać w
przekonaniu, że to wszystko prowadzi do dramatycznego końca, do
nieuchronnej, dalece nierównej walki niewidomej kobiety z trzema
mężczyznami, z których jeden ma już na sumieniu przynajmniej
jedno ludzkie życie. Najwięcej ciepłych słów od krytyków i zwykłych
widzów spłynęło pod adresem owego finalnego starcia, to o nim
najszerzej rozpisują się sympatycy „Doczekać zmroku”, to tutaj
odnajduje się najwięcej rozbuchanego napięcia, czystej grozy,
wynikającej z bezpośredniego zagrożenia życia bohaterki, którą
zdążyło się polubić, której szczerze się kibicuje. Starcia
oddanego w iście mrocznej atmosferze, tak mocno i smacznie
kontrastującej z jasną otoczką lwiej części seansu
poprzedzającej końcowy pojedynek UWAGA SPOILER jak się
okazuje tylko dwóch osób KONIEC SPOILERA.
Kto
„Doczekać zmroku” jeszcze nie oglądał marsz przed ekran!
Tak szybko, jak tylko się da, bo takiego spektaklu aż nie wypada
nie znać. Zwłaszcza jeśli jest się oddanym fanem kina grozy,
jeśli wprost przepada się za filmowymi dreszczowcami, trzymającymi
w napięciu produkcjami, które angażują widza już od pierwszych
minut seansu i nie pozwalają mu „wrócić do rzeczywistości”
przed zamknięciem widowiska. Thriller wprost idealny dla osób
szukających emocji, dostarczanych przez nieefekciarską,
skoncentrowaną na interesującej fabule, profesjonalną warstwę
techniczną i widowiskowe kreacje aktorskie. To jest mnie
autentycznie zaczarowała tylko Audrey Hepburn, ale wiem, że i męska
część obsady „Doczekać zmroku” ma swoich zwolenników. I mam
szczerą nadzieję, że grono fanów tego dziełka będzie z roku na
rok tylko się powiększało. Bo to jeden z tych dreszczowców, który
w moim mniemaniu zwyczajnie sobie na to zasłużył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz