poniedziałek, 26 stycznia 2015

David Cronenberg „Skonsumowana”

Recenzja przedpremierowa

Dziennikarze i kochankowie, Naomi Seberg i Nathan Math, podróżują po świecie w poszukiwaniu kontrowersyjnych tematów. Oprócz pasji do zawodu łączy ich zamiłowanie do nowoczesnej technologii, która bardzo przydaje się w ich pracy oraz pomaga im urozmaicić życie seksualne. Najnowszym tematem Naomi jest szanowane we Francji małżeństwo filozofów, Celestine i Aristide Arosteguy'owie. Kiedy odnaleziono okaleczone, na wpół skonsumowane szczątki kobiety jej zbiegły z kraju mąż stał się głównym podejrzanym. Podczas, gdy Naomi na potrzeby wywiadu stara się odnaleźć Aristide’a, Nathan zgłębia tajniki eksperymentalnej, kontrowersyjnej medycyny. Poznaje węgierskiego chirurga, Zoltana Molnara, który w przeszłości naraził się wymiarowi sprawiedliwości handlując organami ludzkimi, a teraz interesuje się leczeniem raka i spełnianiem wynaturzonych życzeń pacjentów. Relacja z jego pacjentką sprowadza na Nathana chorobę weneryczną, którą wyleczyć może jedynie mieszkający w Toronto jej odkrywca, Roiphe. Ekscentryczny staruszek zgadza się mu pomóc pod warunkiem, że napisze książkę o jego nowym przedsięwzięciu – terapii jego mocno zaburzonej córki Chase. Tymczasem Naomi dociera do kochanka Arosteguy’ów, Herve’a Blomqvista, dzięki któremu jej śledztwo zaczyna dawać pożądane efekty. Nie wie jeszcze, że na mecie czeka ją zatracenie własnego ja i szeroko zakrojony spisek, którego może zdekonspirować jedynie łącząc siły z Nathanem, mimowolnie poznającym coraz to nowe rewelacje o Arosteguy’ach.

„Musimy w pełni zrozumieć fenomen Internetu, ponieważ konsumpcjonizm i Internet się ze sobą zlały. Stały się jednością, mimo że na pewnym poziomie Internet stał się dla nas anatemą, szkodliwą dla dziwnej, introwertycznej, i tak uparcie snobistycznej osobistej kultury.”

Debiutancka powieść moim zdaniem najlepszego żyjącego reżysera, Davida Cronenberga, który zasłynął szokującymi body horrorami, kręconymi w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Obecnie koncentruje się na hollywoodzkich dramatach, w których jednak można odnaleźć echa jego wczesnych zainteresowań. W wywiadach Cronenberg podkreślał, że „Skonsumowana” bardziej przystaje do jego współczesnej twórczości, z czym zamierzam polemizować. Po zapoznaniu się z XX-wieczną kinematografią Davida Cronenberga doszłam do przekonania, że poświęcił się dramatom głównie dlatego, iż całkowicie wyeksploatował już nurt body horroru. Pokazał już wszystko, co tylko w tym temacie można było pokazać i obawiając się autoplagiatów obrał inny kierunek. Lektura „Skonsumowanej” udowodniła mi, że byłam w błędzie, że Cronenberg ma jeszcze w zanadrzu kilka prawdziwie bulwersujących pomysłów, które co zaskakujące potrafi idealnie oddać nie tylko na ekranie, ale również na kartach powieści.

„Cążkami do paznokci wycinała sobie kawałki ciała i kładła na małe plastikowe talerzyki dla lalek, a następnie je zjadała używając małych zabawkowych sztućców.”

Jak na debiutanta Cronenberg operuje bardzo dojrzałym słownictwem, a konstrukcja długich, złożonych zdań opisowych nie nastręcza mu najmniejszych problemów. Jeśli weźmie się pod uwagę szokującą tematykę „Skonsumowanej”, która jest pełnokrwistym body horrorem (nie dramatem) takie wręcz pornograficzne wgłębianie się w makabryczne szczegóły może okazać się swego rodzaju uosobieniem wygranej na loterii dla wielbicieli gore. A czytelnikom o słabszych żołądkach zagwarantować kilka nieprzyjemnych godzin w toalecie… Paleta kontrowersyjnych wątków, które porusza tutaj Cronenberg jest doprawdy szeroka. Głównie skupia się na perwersjach seksualnych – zarówno tych nieszkodliwych, jak i niemożliwych do zaakceptowania. Fotografowanie narządów płciowych partnera, przepuszczanie ich przez drukarkę 3D, wojeryzm i orgie staruszków z ich studentami to przykłady tych delikatniejszych fetyszy. Prawdziwa jazda zaczyna się dopiero, gdy Cronenberg wkracza w obszary, w których czuł się najlepiej w latach 70-tych i 80-tych. Najpierw delikatnie sugeruje nam, że żaden z jego bohaterów nie jest normalny w ogólnym rozumieniu tego słowa. Nathan odczuwa podniecenie na widok spoczywającej na stole operacyjnym, zniszczonej przez nowotwory kobiety, z którą nie waha się odbyć stosunku seksualnego, aby na własnej skórze odczuć, jak to jest pieścić partnerkę z wieloma piersiami (bo właśnie tak postrzega trawiące ją nowotwory). Natomiast zakochana w nowoczesnej technologii, Naomi, egzystująca bardziej w Sieci aniżeli w rzeczywistości z czasem odkrywa w sobie zamiłowanie do masochizmu i mentalnego wcielania się w bardziej wyzwolone od siebie kobiety. Skoro główni bohaterowie jawią się, jako poszukiwacze mocnych wrażeń, którzy dla zaspokojenia doraźnych pragnień są gotowi wyrzec się normalności i zerwać kajdany moralności to nietrudno zgadnąć, jak autor wykreował klasycznych burzycieli. Czołowym antagonistą zdaje się być podejrzany o zamordowanie i skonsumowanie żony, zajmujący się filozofią konsumpcjonizmu szanowany obywatel Francji, Aristide Arosteguy. Skrótową historię jego życia poznamy dopiero pod koniec, w długim monologu, wygłoszonym na potrzeby Naomi. Wówczas to Cronenberg przekracza wszelkie granice perwersji, delikatnie nawiązując do swojego „Videodrome” (wątek z oddziaływaniem filmu na ludzką psychikę i pastwienie się nad własną piersią), ale wkraczając również w nowe obszary autodestrukcyjnej ludzkiej psychiki. Apotemnofilia, czyli obsesyjne pragnienie amputacji części własnego ciała w nieco zmodyfikowanej postaci. Przekonanie kobiety, że jej pierś nie należy już do niej, że została zawłaszczona przez kłębiące się w jej wnętrzu owady, których niezwłocznie należy się pozbyć. Autokanibalizm w stanie fugi – odkrajanie i konsumowanie własnego ciała podczas osobliwego, parodystyczno-infantylnego podwieczorku. Drukowanie w 3D części kobiecego ciała i tworzenie z nich obscenicznej ekspozycji z penisami sterczącymi z różnych otworów zakrwawionego rekwizytu. Autor oddaje rozpad ludzkiego ciała i destrukcję psychiki człowieka również z wykorzystaniem bardziej delikatnych, acz dających do myślenia metafor. Na przykład chłodno, wręcz klinicznie przygląda się procesowi starzenia, podkreślając, że nie tylko nasze ciała z dnia na dzień poddają się transformacji, ale również zmienia się nasze pojmowanie estetyki – przestajemy podniecać się tym, co piękne i młode, a zaczynamy pragnąć starczego, zniszczonego przez wieloletnie bytowanie ciała.

„Piękno naturalne stawało się atawistyczne, przepełnione nostalgią. Rzeczywistymi przedmiotami wrodzonego pożądania były teraz towary, produkty przemysłowe.”

„Skonsumowana” to nie tylko odstręczający body horror. Cronenberg wątki gore wtłoczył w prawdziwie elektryzującą (choć miejscami odrobinę naciąganą) konwencję literatury szpiegowskiej, której korzenie sięgają Korei Północnej. Częste zbaczanie z aktualnie omawianego tematu w stronę rozległych opisów nowinek technologicznych, mających uosabiać destrukcyjne pragnienia ludzkości posiadania wszystkiego, co tylko można kupić (filozofia konsumpcjonizmu Arosteguy’ów) przez większą część lektury obok epatowania makabrą skutecznie odwracają uwagę od istoty całego spisku. Zresztą i bez tych wtrąceń pewnie nie udałoby mi się przedwcześnie rozszyfrować sensu fabuły, a bo wyjaśnienie wątku szpiegowskiego jest aż nadto nieprawdopodobne. Gdyby autor ograniczył się jedynie do niego, rezygnując z gore „Skonsumowana” pewnie przeobraziłaby się w lekko fantastyczną rozrywkę, która mogłaby się podobać jedynie z przymrużeniem oka. Ale na szczęście Cronenberg postanowił natchnąć tę powieść swoją osobowością, zimnym spojrzeniem na mroczne oblicze świata, które przelał na karty powieści w stylu tożsamym dla jego filmów – w chłodnej, klinicznej atmosferze wszechobecnej degeneracji cywilizacyjnej, której ocenę pozostawił czytelnikom, rezygnując z wyciągania własnych wniosków.

Pomijając nierówny wątek szpiegowski „Skonsumowana” to XX-wieczny David Cronenberg w całej swej hipnotyzująco-makabrycznej okazałości. Powieść podobnie, jak jego wczesne filmy udowadnia, że w nurcie body horroru Kanadyjczyk nie ma sobie równych, i że jego przeznaczeniem jest nie tylko kinematografia, ale również pisarstwo, w którym może wybiegać poza ograniczenia realizacyjne. Wielbicielom kina grozy Cronenberga szczerze polecam to łamiące wszelkie tematy tabu dziełko, ale z zastrzeżeniem, żeby nie przykładali większej wagi do wątków szpiegowskich. Lepiej skupiać się na aspektach, w których ten wirtuoz kina (a wkrótce może również literatury) czuje się najlepiej.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

3 komentarze:

  1. Zainteresowała mnie ta pozycja. Z ciekawości po nią sięgnę, jak tylko "uporam" się z książkami, które czekają na przeczytanie na mojej półce :) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jak na debiutanta Cronenberg operuje bardzo dojrzałym słownictwem, a konstrukcja długich, złożonych zdań opisowych nie nastręcza mu najmniejszych problemów."

    No napisał w końcu parę scenariuszy, a na uniwerku studiował literaturę z zamiarem zostania pisarzem. W wywiadach twierdzi, że poszedł w kino bo jego pisarstwo było wtórne i nieoryginalne, że za bardzo kopiował swoich literackich bohaterów (głównie Burroughsa).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wychodzi na to, że w jesieni życia spełnia swoje młodzieńcze marzenia;) Szkoda tylko, że tak późno. Burroughsa nic jeszcze nie czytałam, ale nawet jeśli Cronenberg się nim inspiruje to nie byłoby to nic dziwnego w literaturze - nawet Lovecraft miał swoich inspiratorów.
      Cronenberg scenariusze pisze świetne i właśnie przez to jego długoletnie doświadczenie w kinematografii bałam się, że w powieści narracja będzie kulała, że będzie to za bardzo przypominało scenariusz filmowy. Ale nie wiedziałam o jego studiach i młodzieńczych ambicjach - moim zdaniem książka pokazuje, że nie zapomniał o odebranej nauce.

      Usuń