Starzejąca się aktorka, Havana Segrand, stara się o rolę w remake’u filmu,
w którym w młodości wystąpiła jej tragicznie zmarła matka. Jej psychoterapeuta,
Stafford Weiss uważa, że zmierzenie się z uwspółcześnioną kreacją rodzicielki
Havany pomoże jej uporać się z traumatycznymi wspomnieniami z dzieciństwa.
Tymczasem do Hollywood przyjeżdża poparzona dziewczyna, Agatha, która najmuje
się w charakterze asystentki u Segrand. Jej przybycie wprowadza zamęt w życie
doktora Weissa, jego żony Christiny i trzynastoletniego syna, Benjiego,
wschodzącej gwiazdki telewizji. Rodzina Weissów skrywa bowiem przed światem
przerażające tajemnice, które po przybyciu Agathy mogą wyjść na jaw i pogrążyć
ich pozycję w show-biznesie.
W XXI wieku niegdysiejszy mistrz body
horroru, David Cronenberg, poświęcił się kręceniu dramatów, z delikatnymi odniesieniami
do jego dawnej pasji. Najnowszy głośny film Kanadyjczyka, na podstawie
scenariusza Bruce’a Wagnera, reżyser opisuje jako emocjonalną, wnikliwą satyrę
na świat gwiazd. Oficjalnie natomiast sklasyfikowano tę produkcję jako dramat,
ale w moim mniemaniu nie można jej wtłoczyć w tak wąskie ramy gatunkowe. „Mapy
gwiazd” miały swoją premierę na Festiwalu Filmowym w Cannes, gdzie odtwórczynię
jednej z ról, Julianne Moore uhonorowano Złotą Palmą. Aktorkę nominowano również
do Złotego Globu. Choć większość wypowiadających się o filmie krytyków nie
szczędziła pochwał, znalazły się również opinie skrajnie negatywne, zarzucające
scenariuszowi głupotę i zbyt duże zagmatwanie. Widzowie nieprzyzwyczajeni do
specyficznego stylu Cronenberga zawiedli się głównie na mało humorystycznym
wydźwięku fabuły, co według nich powinno być tożsame z satyrą, ale
zdecydowana większość odbiorców zaakceptowała koncept twórców.
Jak Cronenberg kręci krytykę Hollywoodu można spodziewać się
bezpardonowości, kąśliwości, ironii i wnikliwości. Fabułę „Map gwiazd”
zbudowano głównie na doskonale rozpisanych dialogach, z których wyłania się
obraz jednostek całkowicie zdemoralizowanych, samolubnych, autodestrukcyjnych i
samotnych, których jedynym celem jest „utrzymać się na powierzchni” w blasku
reflektorów. Choć Cronenberg przekazuje tutaj widzom uniwersalne prawdy o ich
bożyszczach nie komplikuje zanadto fabuły. Akcja rozgrywa się trzytorowo,
przeplatając ze sobą, ale bez nadmiernego zagmatwania. Bohaterką pierwszego
wątku jest zachwalana przez krytykę, celowo wyegzaltowana Julianne Moore,
której przypadła w udziale rola starzejącej się, odchodzącej w zapomnienie
gwiazdy kina, która boryka się z traumatycznymi wspomnieniami o zmarłej w
pożarze matce. Choć postać Havany Segrand specjalnie przerysowano, szczególnie
podczas jej częstych, zdziecinniałych wybuchów szczerości twórcy wystarali się
o autentyczny wydźwięk jej charakterystyki. Widz cały czas ma świadomość, że groteskowa
postawa Segrand nie jest czystym wymysłem filmowców, że codziennie obserwuje na
ekranie ludzi, którzy w prywatnym życiu zachowują się podobnie i wyznają tak
samo bezduszny system wartości. W postępowaniu Havany znamienna jest
bezwzględna zachłanność – aktorka jest gotowa zrobić absolutnie wszystko dla upragnionej
roli. A kiedy już ją zdobędzie, po trupie małego chłopca, tańczy i śpiewa z
radości nad jego zgonem. Bohaterami drugiego wątku jest rodzina Weissów,
charyzmatyczny psychoterapeuta-showman znakomicie wykreowany przez Johna Cusacka,
jego znerwicowana poddająca się presji syna małżonka, przyzwoita Olivia
Williams i zmanierowany trzynastoletni syn Benjie. Kreacja tego ostatniego w
wykonaniu Evana Birda w moim mniemaniu pozostawiła w tyle tę całą gwiazdorską
obsadę. Aktorowi idealnie udało się oddać destrukcyjny wpływ show-biznesu na
młodocianą jednostkę oraz jej zagubienie. Pomimo młodego wieku Benjie ma już za
sobą odwyk i nie waha się przed wulgarnymi odzywkami, nawet w obecności
ignorujących to rodziców, których notabene interesuje tylko to, ile na nim
zarobią. Postać małego Weissa nie jest jednak jedynie krytyką na samolubną
postawę rodziców młodocianych aktorów, ale również na ich ogromną popularność
wśród młodych ludzi. Cronenberg daje do zrozumienia, że Benjie może pozwolić sobie
na absolutnie wszystko, bo kult jego fanów gotów mu to wybaczyć. Ostatni człon
fabuły, jej dopełnienie, tworzy Mia Wasikowska, w roli poparzonej Agathy.
Dziewczyna po latach wraca do Hollywood i najmuje się w charakterze asystentki
Havany. Nawiązuje romans z początkującym aktorem i kierowcą limuzyn, Jeromem (w
tej roli znany z innego obrazu Cronenberga, „Cosmopolis”, Robert Pattinson) oraz
stara się odkupić swoje dawne grzechy, ku przerażeniu doktora Weissa.
Realizacja „Map gwiazd”, jak to u Cronenberga, stawia na prostotę. Twórcy
nie eksperymentują z kątami nachylenia kamer, oświetleniem, czy montażem. Stawiają
na pastelowe, w podtekście sugerujące widzom plastikowe żywota gwiazd, barwy, delikatną,
często budującą niesamowicie mocne napięcie ścieżkę dźwiękową i zimny, typowy
dla tego reżysera klimat. Kanadyjczyk ucieka się do stylistyki horroru w
scenach przywidzeń bohaterów, bądź manifestacji duchów (oba warianty są
możliwe). Havana widuje swoją zmarłą matkę, w młodszej od siebie wersji,
doskonale zagraną przez Sarah Gadon, w jakże nastrojowych sekwencjach. A osuwającego
się w otchłań szaleństwa Benjiego prześladują zjawy zmarłych dzieci. Nawiązań
do tak niegdyś uwielbianej przez Cronenberga stylistyki gore również trochę się znalazło – poparzona Agatha, mistrzowsko
nakręcony krwawy mord pod koniec filmu i niestety sztuczna ingerencja komputera
w scenie palącej się kobiety. Ale oprócz wątków stricte dramatycznych i
horrorowych twórcy chwilami posiłkują się cierpkim humorem – sekwencja
wypróżniania się przez Havanę na oczach zawstydzonej Agathy, czy jej rozpaczliwe
obłapianie się z Jeromem w limuzynie. Cały ten miszmasz gatunkowy idealnie
dopełniają ironiczne scenki z życia gwiazd, ze szczególnym wskazaniem na grę
pozorów. Scenariusz zauważa, że Hollywood to jedna wielka zbieranina
obłudników, którzy fałszywym uśmieszkiem maskują swoje niecne zamiary
(sekwencja przesłodzonej rozmowy Havany z aktorką, która „skradła” jej rolę i
jej późniejsza radość na wieść o śmierci jej synka) i którzy mają nadzieję, że
ich grzeszki są skrzętnie ukryte przed światem. O omylności tego przekonania
świadczą rozmowy na imprezie, gdzie wychodzi na jaw, że wszyscy wiedzą wszystko
o wszystkich, ale swoją wiedzę artykułują za plecami zainteresowanych. Na
koniec warto wspomnieć o przytyku Cronenberga do tendencyjnego traktowania
gatunków filmowych – scena, w której młoda aktorka tłumaczy się Benjiemu,
dlaczego zagrała w najmniej lubianym przez znawców gatunku, horrorze, dobitnie daje
do zrozumienia, co Hollywood sądzi o kinie grozy i jaki stosunek ma sam Cronenberg
do takiego stronniczego wartościowania.
Tak tak tak :)
OdpowiedzUsuń