Recenzja
przedpremierowa
W
Londynie grasuje seryjny morderca, który dostrzega artystyczne
piękno w śmierci innych ludzi. Telewizyjna reporterka kryminalna,
Eve Singer, przygotowuje materiał o kobiecie zabitej w biurowcu, nie
wiedząc jeszcze, że ma do czynienia z jedną z ofiar seryjnego
mordercy. Sprawca zamierza jak najszybciej pozbawić ją życia, ale
coś zmusza go do zmiany planów względem Singer. Nawiązuje kontakt
z reporterką, dając jej możliwość wyprzedzenia konkurencji na
polu zawodowym. Ale też wciągając ją w niebezpieczną grę, która
ma jej uświadomić, że są do siebie bardzo podobni. I zapewnić
mordercy tak bardzo upragniony przez niego rozgłos. Eve z czasem w
pełni uświadamia sobie, że korzyści płynące dla niej z tej
nietypowej relacji mogą być mniejsze niż straty, że stała się
obiektem obsesji bardzo groźnego osobnika, który w każdej chwili
może pozbawić ją życia. Ma jednak mocno ograniczone pole manewru.
W tej grze znajduje się na straconej pozycji, ponieważ to
nieuchwytny przeciwnik i zarazem partner dyktuje wszystkie warunki.
Nie reporterka, która jest głównym obiektem jego zainteresowania.
Brytyjka
Belinda Bauer, była scenarzystka i dziennikarka, jako
powieściopisarka zadebiutowała w 2009 roku. Za swoją pierwszą
książkę, w Polsce wydaną pod tytułem „Szczątki”, Bauer
otrzymała Crime Writers' Association Gold Dagger (Złoty Sztylet),
nagrodę przyznawaną przez Stowarzyszenie Pisarzy Literatury
Kryminalnej za najlepszy powieściowy kryminał roku. „Martwa
jesteś piękna” to siódma publikacja Belindy Bauer, ale dopiero
druga przetłumaczona na język polski. A jeszcze w tym roku w
Wielkiej Brytanii ma się ukazać kolejna powieść Bauer, thriller
pod tytułem „Snap”.
Jakże
chwytliwy polski tytuł najnowszego utworu utalentowanej Brytyjki
nawiązuje do spojrzenia antybohatera. Seryjnego mordercy grasującego
w Londynie, który wchodzi w niecodzienną relację z protagonistką,
reporterką kryminalną Eve Singer. Belinda Bauer tak jak wielu
innych autorów literackich thrillerów i scenarzystów głośnych
filmów wpisujących się w rzeczony gatunek, tworzy iście frapującą
sylwetkę mężczyzny, który ochoczo zaspokaja swoje mordercze
apetyty. Brytyjka podpina się pod silnie wyeksploatowany, acz nadal
cieszący się niemałym zainteresowaniem opinii publicznej motyw
serial killer w tak porywający sposób, że nawet ja, osoba
odczuwająca lekkie zmęczenie tą problematyką, dałam się
bezgranicznie wciągnąć w niniejszą opowieść. Jednym z
największych walorów „Martwa jesteś piękna” jest dojrzały
styl Bauer – szczegółowe portrety psychologiczne Eve Singer i
seryjnego mordercy, poruszające wyobraźnię opisy miejsc i wydarzeń
oraz doskonała wręcz synchronizacja tych elementów ze wzmożoną
akcją. Autorka „Martwa jesteś piękna” wie, kiedy należy
przyśpieszyć bieg wydarzeń i wykazuje się godną podziwu
świadomością tego, w którym punkcie powinno się na powrót nieco
zwolnić, głównie po to, aby nastroić czytelnika do kolejnego
zrywu, następnego uderzenia nieuchwytnego seryjnego mordercy
mającego istną obsesję na punkcie Eve Singer. Ale nie tylko w tym
celu. W pisarstwie Bauer uwidacznia się cecha, którą bardzo cenię
tj. przynoszące efekty dążenie do maksymalnego przybliżenia
czytelnikowi swoich postaci, ze szczególnym wskazaniem na dwie
sylwetki, reprezentujące dwa przeciwstawne bieguny. Ale czy na
pewno? Czy dzieląca swój czas na pracę w telewizji informacyjnej i
opiekę nad chorym ojcem dwudziestodziewięcioletnia kobieta naprawdę
tak bardzo różni się od jej prześladowcy? Przecież tak samo jak
dręczący ją seryjny morderca Eve obcuje ze śmiercią. Tak samo
jak on łaknie wiernej widowni, ludzi podziwiających jej ociekające
krwią reportaże w poczuciu ciągłego niedosytu. Czekających na
więcej, pragnących zobaczyć kolejne makabryczne szczegóły
bestialskich zbrodni. Grasujący obecnie w Londynie seryjny morderca
daje jej jasno zrozumienia, że pomiędzy nimi istnieje duża
zależność, że wzajemnie się dopełniają – on tworzy swoją
makabryczną sztukę (bo taki ma stosunek do zabijania), a ona ją
recenzuje zapewniając tym samym zarówno sobie, jak i jemu tak
bardzo potrzebną widownię. Korzyści powinny więc być obopólne i
początkowo Eve istotnie dostrzega w tym szansę na zawodowy rozwój.
Z czasem jednak rola jaką odgrywa w tym duecie, zadanie jakim
obarczył ją seryjny morderca zaczyna mocno jej ciążyć. Zawodowe
ambicje całkowicie tracą na znaczeniu w obliczu terroru sianego
przez mordercę, w obliczu makabry, którą Eve musi raczyć swoich
widzów. Belinda Bauer sporo miejsca poświęca warstwie obyczajowej,
która w największym stopniu unaocznia się w relacjach Eve Singer z
jej ojcem dotkniętym chorobą Alzheimera. Młoda kobieta po pracy
zwykła całą swoją uwagę poświęcać swojemu podopiecznemu.
Niemalże całkowicie zrzekła się dla niego swojego życia
prywatnego, przez co często czuje się przytłoczona ogromem
obowiązków i przede wszystkim koniecznością patrzenia na krzywdę
osoby tak bardzo jej bliskiej. Te pełne empatii fragmenty z domu
rodzinnego głównej bohaterki biorą czynny udział w budowaniu jej
szczegółowego wizerunku. Dzięki nim Bauer udało się tchnąć w
tę postać tak wiele życia, że czytając „Martwa jesteś piękna”
można zapomnieć, że ma się do czynienia z wymyśloną postacią,
z kimś kogo nigdy nie spotkaliśmy i na pewno nie spotkamy. Innymi
słowy: miałam wrażenie, jakbym przyglądała się komuś, kogo
znam niemal równie dobrze, jak samą siebie. Zetknęłam się z tak
wiarygodną i charyzmatyczną osobą, że wydawało się, że
wystarczy jedynie wyciągnąć rękę, żeby móc jej dotknąć.
Antybohatera
Belinda Bauer nie przybliża z taką samą szczegółowością.
Rozdziały skoncentrowane na jego osobie, zaznajamiające odbiorców
z jego skróconą biografią i sposobem myślenia są nieporównanie
krótsze i jest ich o wiele mniej od tych skupiających się na
obiekcie jego obsesji. Ale autorka udowadnia, że wcale nie musi
przelewać na papier niezliczonej liczby słów, żeby dać odbiorcy
satysfakcjonujący wgląd w jego umysł. W mocno zaburzoną psychikę
okrutnej jednostki, która uroiła sobie, że odbieranie życia innym
zapewni jej nieśmiertelność. Która dzięki zabijaniu czuje, że
żyje i która jest przekonana, że śmierć to prawdziwa sztuka, że
tkwi w niej piękno, które zamierza wydobyć na swój własny użytek
i łaknącej krwi opinii publicznej. Bauer miała więc ciekawy
pomysł na tę postać i chociaż nie uraczyła mnie odstręczającymi
i wielce pomysłowymi opisami krwawej działalności seryjnego
mordercy, choć te nieliczne mordy, które pojawiają się na kartach
niniejszej powieści nie cechują się dużą drastycznością i
wbijającą się w pamięć kreatywnością to tchnęła w to mnóstwo
emocji. Z taką skrupulatnością podchodziła do budowania napięcia
i kreślenia różnego rodzaju reakcji osób zamieszanych w tę
sprawę na kolejne zbrodnicze dokonania londyńskiego maniaka, że
szybko przestałam przywiązywać wagę do niezbyt wysokiego stopnia
krwawej makabry. Chociaż z drugiej strony osoby nieobyte z prozą
ekstremalną i kinem gore mogą zgoła inaczej zapatrywać się
na tę kwestię – dla nich obraz odciętej dłoni nastolatki, czy
zadźganego w kinie mężczyzny może okazać się aż nazbyt krwawy,
tych odbiorców może lekko zszokować portret zbrodniczej
działalności tajemniczego oprawcy. Najmocniejszą stroną fabuły
„Martwa jesteś piękna” w mojej ocenie nie są jednak relacje
Eve Singer z chorym ojcem, szczegóły śledztwa tropem seryjnego
mordercy, ani nawet wątki koncentrujące się na okrutnej
działalności czarnego charakteru. Nie, zdecydowanie najlepsza jest
interakcja oprawcy z obiektem jego obsesji, kontakty mordercy z
główną bohaterką, ich wzajemne oddziaływanie na siebie, osobliwa
koegzystencja, niebezpieczna gra, w którą mocno zaburzony osobnik
wciąga ambitną reporterkę. Z tego emanuje największa wrogość,
ta relacja najsilniej intensyfikuje napięcie, to z niej najwyraźniej
przebija zapowiedź największej tragedii, to ten wątek pełni rolę
nadrzędnego zagęszczacza atmosfery zagrożenia. Bez niego „Martwa
jesteś piękna” znacznie straciłaby na wartości. Byłaby kolejną
opowieścią o dziennikarskim i policyjnym śledztwie tropem osobnika
terroryzującego duże miasto, która dzięki doskonałemu
warsztatowi autorki pewnie budziłaby jako takie zainteresowanie, ale
wątpię, żeby wówczas wywarła na mnie porównywalnie duże
wrażenie. A w takim kształcie? No cóż, nie mam żadnych
wątpliwości, że jeszcze kiedyś do tej powieści wrócę, pomimo
przeświadczenia, że końcówka mogła prezentować się o wiele
lepiej, mimo niemałego rozczarowania jakie przyniósł mi finalny
akt. A wystarczyło tylko zamknąć tę opowieść rozdziałem
pięćdziesiątym piątym – zrezygnować z dopowiadania, pozostawić
odbiorcom możliwość snucia własnych wyobrażeń na temat tego, co
właśnie nastąpiło.
„Martwa
jesteś piękna” to moim zdaniem wprost idealna propozycja dla
wszystkich wielbicieli powieściowych thrillerów o seryjnych
mordercach. Jedna z jaśniej błyszczących gwiazd na współczesnym
firmamencie tego typu literatury, jedna z lepszych XXI-wiecznych
opowieści o wielokrotnym zabójcy, z którą miałam przyjemność
się zapoznać. I zdecydowanie jeden z najlepiej napisanych
thrillerów jaki w życiu czytałam. Porywający warsztat, idealnie
skonstruowane postacie i mocno trzymająca w napięciu akcja
sprawiają, że od tej książki naprawdę trudno jest się oderwać,
a po zakończeniu lektury odczuwa się potężne pragnienie
sięgnięcia po inne dzieła Belindy Bauer. Cóż, jak na razie jedno
mam do nadrobienia, ale liczę, że polscy wydawcy pochylą się nad
całą jej twórczością. I jestem pewna, że wielu z tych, którzy
zdecydują się na lekturę „Martwa jesteś piękna” też będzie
miało taką nadzieję.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Hmm... Chciałem tą książkę kupić sobie już przy ostatnim składaniu nowego zamówienia, ale jakoś wyleciało na rzecz Draculi.
OdpowiedzUsuńPoczątkowo myślałem że spoko, kolejny klasyczny horror do kolekcji i w ogóle pewnie mnie nie zachwyci.
Przeczytałem, jestem naprawdę zachwycony i uważam za jedną z lepszych książek z jakimi miałem styczność w ostatnim czasie.
Po przeczytaniu twojej recenzji uważam że mogłem poświęcić jedzenie na jakiś czas i kupić jeszcze jedną książkę :P
Ej no bez przesady - dobrze, że nie poświęcałeś jedzenia, bo jeszcze byś padł;) Na zakup będzie przecież jeszcze czas.
UsuńA "Dracula" to mistrzostwo świata. Masz absolutną rację, książka wprost zachwycająca. Ja kupiłam ją kilka lat temu i nie tylko nie żałuję nawet złotówki na nią wydanej, ale uważam, że gdyby kosztowała dwa, trzy razy więcej to też by się opłacało.
Pracuję przy jedzeniu, więc zawsze to jakaś deska ratunku :P
UsuńMi jednak bardziej podoba się Frankenstein, gdzie po przeczytaniu dochodzi się do wniosku że główny zły był w sumie tym lepszym bohaterem i jego zachowanie można w dużej mierze zrozumieć, a nawet usprawiedliwić.
Następne zakupy książkowe mam już zaplanowane na jakieś 3-4 miesiące więc niewiem czy będę po takim czasie o tym pamiętać, ale może dam radę to jakoś wcisnąć gdzieś po drodze :D