Dwadzieścia
jeden lat temu małym miasteczkiem Red River w Stanach Zjednoczonych
wstrząsnęła wiadomość o okrutnej śmierci jedenastoletniej
dziewczynki Holly Michaels. Mniej więcej w tym samym czasie zaginęło
parę innych dziewcząt, ale w przeciwieństwie do Holly ich ciał
nie znaleziono. O zbrodnię tę oskarżono Dennisa Dansona,
miejscowego siedemnastoletniego chłopaka pochodzącego z biednej
rodziny, który od lat sprawiał kłopoty. Został uznany za winnego
i skazany na karę śmierci. Jego sprawą zainteresowała się ekipa
filmowa z Los Angeles, która nakręciła głośny dokument
sugerujący niewinność Dennisa. Nauczycielka z Anglii imieniem
Samantha za sprawą tego materiału zaczęła żywo interesować się
sprawą Dennisa Dansona, coraz bardziej utwierdzając się w
przekonaniu, że mężczyzna został niesłusznie skazany. Listowna
korespondencja z osadzonym w celi śmierci Dennisem jeszcze bardziej
zbliżyła ją do tego człowieka. A teraz Samantha decyduje się
przenieść ich znajomość na kolejny poziom. Udaje się do Stanów
Zjednoczonych, by spotkać się z mężczyzną, który ma zostać
stracony. I na jednym spotkaniu się nie kończy. Sporą część
pozostałego czasu Samantha spędza z twórcami filmu, który zmienił
jej życie. Teraz kręcą serial dokumentalny o Dennisie Dansonie,
mając nadzieję, że pomoże on w nieustannie trwającej walce o
uniewinnienie go. Ratunek przychodzi jednak z nieoczekiwanej strony.
Dennis po przeszło dwudziestu latach wychodzi na wolność, wówczas
będąc już mężem Samanthy. Ich życie nie wygląda jednak tak,
jak kobieta by chciała. Samantha jest coraz bardziej zaniepokojona
zachowaniem Dennisa. Nie może oprzeć się wrażeniu, że mężczyzna
po wyjściu na wolność zmienił swój stosunek do niej. A jakby
tego było mało kobieta podejrzewa, że mąż coś przed nią
ukrywa. Nie odrzuca jednak możliwości, że problem tkwi w niej.
Pierwotnie
wydana w 2018 roku „Niewinna żona” („The Innocent Wife”)
jest debiutem literackim Brytyjki Amy Lloyd. Absolwentki Cardiff
Metropolitan University (studiowała literaturę angielską i
kreatywne pisanie), która mieszka w Cardiff wraz ze swoim partnerem.
Powstała z inspiracji dokumentami „Paradise Lost: The Child
Murders at Robin Hood Hills” (1996) i „West of Memphis” (2012),
powieść „Niewinna żona” została laureatką konkursu Daily
Mail Bestseller Competition i weszła na listę bestsellerów „Sunday
Timesa”. W 2019 roku wydano drugą powieść Amy Lloyd zatytułowaną
„One More Lie”, również bardzo entuzjastycznie przyjętą przez
czytelników.
Thriller
psychologiczny „Niewinna żona” to spisana prostym, acz treściwym
językiem opowieść o podejrzanej kobiecie, która za męża bierze
sobie jeszcze bardziej podejrzanego mężczyznę. Samantha jest
zakompleksioną kobietą po trzydziestce, która bardzo chciałaby
wreszcie znaleźć „swoją drugą połówkę”. Od jakiegoś czasu
czuje, że tą osobą jest Dennis Danson, Amerykanin, osadzony w celi
śmierci. Mężczyzna skazany przed przeszło dwudziestoma laty, w
wieku siedemnastu lat, za zabójstwo jedenastoletniej dziewczynki.
Domniemany seryjny morderca, wiele osób bowiem żyje w przekonaniu,
że parę dziewcząt, które zaginęły w czasie zbliżonym do
zabójstwa Holly Michaels w ich rodzinnym Red River, również padło
ofiarami Dennisa. Samantha w to nie wierzy – ona nie ma żadnych
wątpliwości, że człowiek ten został niesłusznie skazany, bo...
obejrzała sugerujący to film dokumentalny i zanalizowała wszystkie
informacje na ten temat, jakie udało jej się znaleźć w
Internecie. Amy Lloyd na kartach swojej debiutanckiej powieści
opisuje zjawisko, które doskonale znamy z życia. Wydawanie wyroków
w oparciu o fakty, domniemania, półprawdy i kłamstwa wyszperane z
przepastnej gardzieli Internetu, we współczesnym świecie jest na
porządku dziennym. Tak samo jak wyrabianie sobie opinii na temat
jakiejś kryminalnej sprawy pod wpływem stronniczych filmów i
seriali. Takim obrazem w „Niewinnej żonie” jest „Fałszowanie
prawdy: Morderstwo Holly Michaels” - film dokumentalny stworzony
przez ekipę z Los Angeles, w szeregach której jest między innymi
Carrie, przebojowa homoseksualistka, która stała się jedną z
najważniejszych osób w życiu Dennisa. Kobietą tą nie kieruje
przede wszystkim chęć zysku i pragnienie rozsławienia swojego
nazwiska, tylko troska o Dennisa. Carrie nie ma absolutnie żadnych
wątpliwości, że Dennis został niesłusznie skazany, a obok takiej
niesprawiedliwości obojętnie nie zamierza przechodzić. Od wielu
lat Carrie zaciekle walczy o uniewinnienie człowieka, z którym
połączyła ją nierozerwalna przyjaźń. Film, który już
nakręciła i serial, który właśnie kręci są stronnicze –
sugerują, że Dennis został wrobiony w zbrodnię, której nie
popełnił – ale Carrie i jej ekipa nie czują, żeby oszukiwali
opinię publiczną. Według nich tak przedstawia się prawda, na
którą tak zwany wymiar sprawiedliwości od przeszło dwóch dekad
pozostawał kompletnie ślepy. „Fałszowanie prawdy” odniosło
jednak inny skutek – dokument ten sprawił, że grono sojuszników
Dennisa znacznie się powiększyło. Praktycznie na całym świecie
są spore grupy osób, które ten film napełnił przekonaniem, że w
amerykańskiej celi śmierci tkwi mężczyzna, który nie zasłużył
sobie na taki los. Jedną z tych osób jest Samantha, mieszkająca w
Anglii nauczycielka, która ma istną obsesję na punkcie „chłopaka
z Red River”. Można powiedzieć, że główna bohaterka bądź
antybohaterka (to się jeszcze okaże) rzuca się na głęboką wodę
przyjmując propozycję małżeństwa od Dennisa Dansona, że pozwala
sobie na niezwykle ryzykowny krok. W oczach opinii publicznej od tego
momentu uchodzi za żałosną groupie. Jednych głębokim wstrętem
napawa uczucie, jakim darzy mordercę dzieci, inni natomiast uważają,
że chce ona wybić się na plecach przystojnego mężczyzny, który
zasługuje na kogoś lepszego. W zależności od tego, jaki ma się
pogląd na sprawę Dennisa Dansona. Opinia publiczna jest wszak
podzielona, a czytelnik... zagubiony? Tak, to chyba odpowiednie
słowo. Bo „Niewinna żona” to istna sinusoida nastrojów. Myślę,
że Amy Lloyd na kartach tej powieści pokazuje, jak szybko można
pogubić się w domysłach. I przede wszystkim do czego może
doprowadzić błyskawiczne ferowanie wyroków. Ten kij ma dwa końce.
Z jednej strony to może doprowadzić do skazania niewinnego
człowieka, a z drugiej do wypuszczenia na wolność człowieka jak
najbardziej winnego. Jest jeszcze jedna możliwość i Amy Lloyd
takową też wprowadza. Otóż, istnieje prawdopodobieństwo, że
uniewinniony w końcu Dennis Danson faktycznie nigdy na zbrodniczą
ścieżkę nie wkroczył, ale w oczach dużej części społeczeństwa
zbrodniarzem będzie zawsze. Bez względu na to, ile mocnych dowodów
świadczących o jego niewinność się jej przedstawi. Bo niektórzy
tacy po prostu są – osądzają szybko i na zawsze. Podejrzewam
jednak, że podczas lektury „Niewinnej żony” niejedna osoba
nabierze przekonania, że w tym przypadku lepiej wstrzymać się z
osądem.
Wnikliwa
analiza tendencji dużej części ludzkości do wydawania wyroków
pod wpływem emocji, często niesprawdzonych informacji oraz
stronniczych filmów i książek (bez gruntownego zapoznania się z
kompletnym materiałem dowodowym), to według mnie jeden z
najmocniejszych punktów „Niewinnej żony”. Ale nie jest to
jedyny problem współczesnego świata, nad którym pochyla się
tutaj Amy Lloyd. Autorka dosyć szybko daje nam do zrozumienia, że
Dennis Danson mógł paść ofiarą systemu, że mógł zostać w
całą sprawę zwyczajnie wrobiony, między innymi przez policjanta,
który od zawsze żywił do niego ogromną niechęć. Wcale nie
musiało być to celowe działanie, obliczone na pozbycie się z
miasteczka chłopaka, który jak dobrze wiedział nikomu życia nie
odebrał. Może ten prowincjonalny gliniarz faktycznie był i nadal
jest przekonany, że Dennis jest mordercą (może nawet
wielokrotnym). Może prowadząc sprawę morderstwa jedenastoletniej
Holly Michaels mimowolnie interpretował dowody przez pryzmat swojego
negatywnego nastawienia do Dennisa. A prokuratura? A sąd? Amy Lloyd
w te odnogi amerykańskiego systemu sprawiedliwości tak bardzo się
już nie zagłębia – nie odkrywa przed nami wszystkich szczegółów
procesu Dennisa Dansona. Nie wiemy, czy coś zostało celowo zatajone
przed ławą przysięgłych, nie znamy całego materiału dowodowego
ani motywacji wszystkich osób w tym sensie zamieszanych w ową
sprawę. Ale Amy Lloyd daje nam do myślenia. To mógł być spisek,
ale równie dobrze o losie Dennisa mogły przesądzić fałszywe
przekonania największej słabości władzy sądowniczej: czynnika
ludzkiego. Najprostsza ewentualność jest natomiast taka, ze Dennis
Danson zabił Holly i inne nieletnie dziewczęta, które oficjalnie
zostały uznane za zaginione. Że ten świeżo upieczony mąż
Samanthy jest seryjnym mordercą. To najprostsze, ale i najbardziej
alarmistyczne wyjaśnienie, dlatego że Dennis wychodzi na wolność.
I wraca w rodzinne strony – do małego miasteczka o nazwie Red
River, w którym prawie nikt nie wierzy w jego niewinność.
Towarzyszy mu żona, która ma za sobą jakąś niepokojącą
przeszłość. Amy Lloyd daje nam jasno do zrozumienia, że kobieta
ta ma na sumieniu poważny grzech, że w jej życiu zdarzyło się
coś, co bynajmniej nie stawia jej w dobrym świetle. Co dokładnie
dowiemy się później i być może ta rewelacja okaże się kluczowa
w wyjaśnieniu intrygi skonstruowanej przez debiutującą
powieściopisarkę. Ale już wcześniej będziemy brać pod uwagę
możliwość, że źródłem zagrożenia wcale nie jest małżonek
Samanthy, tylko ona sama. I bynajmniej nie dlatego, że to ten typ
kobiety, który bez głębszego zastanowienia rzuca się w ramiona
osoby skazanej za potworną zbrodnię (i przez wielu posądzaną o
dopuszczenie się też paru innych, równie ohydnych morderstw). A
przynajmniej nie tylko dlatego. Wspomniana wcześniej, w domyśle
mroczna tajemnica Samanthy, najprawdopodobniej dużo bardziej uczuli
czytelników na tę postać. Ale jej aktualne zachowanie – obsesja
na punkcie Dennisa Dansona, chorobliwa zazdrość o niego, różnego
rodzaju działania wbrew sobie celem uszczęśliwienia go,
okłamywanie policji znowu węszącej wokół Dennisa i heroiczne
wręcz przyjmowanie wszystkich przykrości, jakie sprawia jej mąż.
Im bardziej on się od niej dystansuje, tym bardziej ona do niego
lgnie. Jak ten piesek całkowicie oddany swojemu panu, który niczym
na taką bezgraniczną wierność i miłość sobie nie zasłużył.
Bo i nie zawsze trzeba sobie na nią zasłużyć. Czasami (niektórzy
powiedzą pewnie, że zawsze tak jest) miłość jest zupełnie
bezwarunkowa i taki mniej więcej przypadek Amy Lloyd w „Niewinnej
żonie” odmalowuje. Samantha oczekuje od Dennisa tylko tego, by
przy niej trwał, by ją kochał, również w sensie fizycznym, bo
przed tym mężczyzna z jakiegoś powodu się wzdraga i jej nie
zdradzał. Chciałaby też, by nie miał przed nią tajemnic, żeby
całkowicie jej ufał, ale jest gotowa przymknąć oko na to, że nie
mówi jej wszystkiego, jeśli pozwoli jej czuć się kochaną. Bo
Samantha ma poważne wątpliwości, czy Dennis odwzajemnia jej
uczucia, czy faktycznie jest mu tak niezbędna, jak on jej. Co gorsza
niedługo po ich przyjeździe do Red River zaczynają docierać do
niej też inne, dużo bardziej niepokojące sygnały. Amy Lloyd
konsekwentnie będzie potęgować w nas podejrzenia względem Dennisa
Dansona, ale i jego żony. Które z nich okaże się oprawcą, a
które ofiarą? A może niebezpieczeństwo przybędzie z innej,
zupełnie nieoczekiwanej strony? Bo że w końcu przyjdzie, jest
pewne właściwie od początku tej historii. Niezbyt wyszukanej,
dosyć pospolitej, w dużej mierze bazującej na ogranych schematach,
ale tak skonstruowanej, że trudno przejść obok tego zupełnie
obojętnie. A przynajmniej ja beznamiętnie się w to nie zagłębiałam
– każdy kolejny etap tej historii odkrywałam z niesłabnących
zainteresowaniem. Z narastającym napięciem oczekiwałam rozwiązania
tej zagadki, a gdy już je poznałam... No cóż, troszkę się
zawiodłam. Nie tyle przez to, że po części okazało się
przewidywalne (a ściślej w bardzo ogólnym zarysie była to jedna z
ewentualności, którą zakładałam i pewnie każdy odbiorca
„Niewinnej żony” będzie brał to pod uwagę), ale przez zbytni
pośpiech, jaki Amy Lloyd sobie wówczas narzuciła. W efekcie
zamknięcie tej historii prezentuje się trochę niechlujnie,
bałaganiarsko i ogólnikowo. A najgorsze było dla mnie to, że w
tym pośpiechu Lloyd zapomniała o dopięciu ważnego dla mnie wątku.
O wyjaśnieniu co stało się z pewnymi jakże istotnymi (z mojego
punktu widzenia) bohaterami książki – jednym dorosłym osobnikiem
i kilkoma maluchami. Wiem, że to dziwne, ale strasznie mnie to
męczy...
Literacki
debiut brytyjskiej powieściopisarki Amy Lloyd to jeden z tych
nielicznych thrillerów psychologicznych, któremu w moich oczach
prosty język nie szkodzi. Głównie dlatego, że nie idzie on w
parze z małą ilością fragmentów opisowych. Portrety
psychologiczne ważniejszych postaci, poszczególne miejsca i
wydarzenia oraz analiza pewnych znanych nam z życia zjawisk (choć
fabuła jest fikcyjna) – wszystko to Amy Lloyd przedstawiła w na
tyle wyczerpujący, wnikliwy, ale i emocjonalny sposób, żebym bez
żadnego wysiłku ze swojej strony wsiąknęła w tę opowieść.
Dosyć mocno trzymającą w napięciu, w pewnym sensie smutną
historię o niełatwej egzystencji pewnego wielce podejrzanego
małżeństwa. Małżeństwa, w skład którego wchodzi mężczyzna,
za którym ciągnie się, zgodna z prawdą bądź nie, opinia
seryjnego mordercy dzieci i pełna kompleksów kobieta, która
ewidentnie coś ukrywa. Małżeństwa, które prawdopodobnie
zechcecie rozłożyć na czynniki pierwsze – zagłębić się w to
niezwyczajne pożycie i w ogóle w całą tę zagadkową intrygę
zbudowaną na kartach tej powieści przez początkującą
powieściopisarkę. W każdym razie ja do tego spotkania fanów
literackich thrillerów psychologicznych zachęcam.
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz