czwartek, 23 czerwca 2011

"Naznaczony" (2010)


Rodzina Lambertów przeprowadza się do nowego domu. Wkrótce potem ich syn, Dalton, zapada w śpiączkę. Poza tym jego matka zaczyna widywać w domu dziwne zjawy. Aby ją uspokoić jej mąż kupuje nowy dom, jednak po kolejnej przeprowadzce rzeczy paranormalne nadal mają miejsce. Lambertowie postanawiają zwrócić się do specjalistów...

Najnowszy ghost story Jamesa Wana nie spotkał się ze zbyt ciepłym przyjęciem ze strony polskich widzów, więc oczywiście znając mój gust, który diametralnie różni się od zdania ogółu musiałam, jak najszybciej zapoznać się z tą pozycją. Po skończonym seansie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że w tym przypadku krytyczna opinia widzów jest wzięta z księżyca. Zanim przejdę do właściwej recenzji zaznaczę tylko, że po pierwsze nie jestem jakąś wielką wielbicielką ghost story, a po drugiej film oglądałam w środku słonecznego dnia. Te tezy są bardzo ważne w świetle tego, co stwierdzę pod koniec recenzji.

Początkowo wydaje się, że "Naznaczony" będzie kolejnym filmem o nawiedzonym domu. Reżyser już od początku seansu daje nam subtelne znaki, że w nowym domu Lambertów coś jest - w końcu ktoś musi stać za nieustannym otwieraniem i zamykaniem drzwi oraz dziwnymi odgłosami. Jednak początkowo widz dostaje tylko owe delikatne oznaki paranormalnej obecności. Gdy Dalton zapada w śpiączkę Wan bardziej bezpośrednio przechodzi do rzeczy. Teraz pokazuje nam przede wszystkim przemykające zjawy, których obecność jest dodatkowo podkreślana niezwykle klimatyczną muzyką. To naprawdę piorunujący efekt, który w połączeniu z umiejętnym stopniowaniem atmosfery siłą rzeczy wywołuje gęsią skórkę u widza. Ale to jeszcze nie wszystko. Następnie przychodzi kolej na ciekawy zabieg filmowania. Otóż, twórcy straszą nas tym, co widać poza pierwszym planem - nie najeżdżają kamerą wprost w zjawę, ale ukazują nam ją przede wszystkim na drugim planie, co zmusza nas do uważnego obserwowania każdego kąta w domu. Tymczasem druga połowa filmu to gwałtowny zwrot o 180 stopni. Dopiero teraz dowiadujemy się, że nie mamy tutaj do czynienia z kolejną oklepaną historyjką o nawiedzonym domu, dopiero teraz twórcy stawiają na przerażającą dosłowność - duchy wychodzą z ukrycia, możemy zobaczyć ich w całej przerażającej okazałości i muszę przyznać, że nawet efekty specjalne zdają tutaj egzamin. Tymczasem zakończenie może do najbardziej zaskakujących nie należy, ale jestem pewna, że wielbiciele kina grozy będą jak najbardziej usatysfakcjonowani.

Moja konkluzja: równie przerażającego horroru w XXI wieku nie nakręcono - przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Przez cały seans siedziałam, jak na szpilkach. Reżyser nie pozwolił mi na chwilę wytchnienia, co chwilę serwowano mi jakąś dawkę strachu, początkowo subtelnie, ale z czasem owe akcenty były coraz bardziej przerażające. A zważywszy na fakt, że nie przepadam za horrorami nastrojowymi, oraz że "Naznaczonego" oglądałam w środku dnia to chyba wystarczająca rekomendacja dla tego obrazu. Nie wiem, co by było, gdybym jednak zdecydowała się obejrzeć ten film po zmroku... W każdym razie trochę tego żałuję, gdyż jestem pewna, że dostałabym podwójną porcję przerażania.

Jedynym mankamentem tego obrazu jest obsada, a konkretniej Patrick Wilson i Rose Byrne. W kreacjach ich ról, które skądinąd były najważniejsze nie dojrzałam ani krztyny profesjonalności. Szczerze mówiąc odnosiłam wrażenie, że granie w tym filmie sprawia im fizyczny ból, w ogóle mnie do siebie nie przekonali. A szkoda, bo gdyby Wan lepiej dobrał obsadę to "Naznaczony" mógłby stać się moim ulubionym horrorem nastrojowym.

Podsumowując, "Naznaczonego" z czystym sumieniem polecam każdemu wielbicielowi kina grozy. James Wan straszy nas tutaj w klasyczny sposób (za wyjątkiem ostatnich scen, gdzie dominują efekty specjalne) oraz udowadnia, że filmowy horror ma nam jeszcze sporo do zaoferowania. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że polscy widzowie są tym obrazem lekko mówiąc zawiedzeni, ale w tym przypadku jest to co najmniej niezrozumiałe, żeby nie rzec kompletnie niedorzeczne. "Naznaczony" to mocna, klimatyczna produkcja tylko dla osób potrafiących docenić strach w najczystszej postaci.

15 komentarzy:

  1. Muszę Ci powiedzieć Buffy, że po Twojej recenzji poszukam szybko tego filmu, bo uwielbiam takie ghost story:-) Nie wiem, czemu go jeszcze nie widziałam, może dlatego, że ostatnio zaczęłam oglądać starocie, ale ten film po prostu muszę obejrzeć. Świetna recenzja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj. Czy pokusiłabyś się o recenzję filmu "Martyrs"? Nie jestem zdecydowana czy mam go oglądać, a Twoje recenzje cenię i zawsze pomagają mi w wyborze :) Z góry dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Cat:) Mnie osobiście bardzo "Naznaczony" zaskoczył. Byłam pewna, że dostanę kolejną produkcję opartą w całości na efektach specjalnych, bez żadnego klimatu. Ale zamiast tego dostałam ciekawą fabułę i parę momentów, na których autentycznie można się przestraszyć. Mam nadzieję, że Tobie również ten film przypadnie do gustu:)

    Marta, dzięki za miłe słowa:) Tutaj masz notkę na temat "Martyrs":
    http://horror-buffy1977.blogspot.com/2010/05/krwawe-horrory-francuskie.html
    Pozdrawiam dziewczyny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Film jest dobry to prawda ale trochę zalatuje pewnymi innymi produkcjami. Nie chcę mówić jakimi, bo ktoś będzie miał już obraz filmu przed seansem. Polecam natomiast Udręczonych...ten film serio daje radę.

    OdpowiedzUsuń
  5. A kiedy bedzie Krzyk 4? recenzja

    OdpowiedzUsuń
  6. Obejrzałam :-) Muszę powiedzieć, że film naprawdę godny obejrzenia. Zgadzam się z Tobą Buffy, że główni aktorzy grali trochę jak drewno, ale da się przeboleć. Atmosfera niesamowita. Najbardziej podobał mi się motyw z drzwiami wejściowymi i ten na końcu z głównym bohaterem (nie będę zdradzać tym, którzy nie widzieli). W pewnym momencie trochę przesady wkrada się w fabułę, zwłaszcza jeśli chodzi o tych śmiesznych ghost hunters, ale i na to można przymknąć oko. Polecam oglądać w nocy na słuchawkach. Są momenty, że można się nieźle przestraszyć. Zgadzam się też z Xandir85, że "trochę zalatuje pewnymi innymi produkcjami", ale uważam, że w gąszczu dzisiejszych miernych horrorów ten jak najbardziej zasługuje na uwagę. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cat, końcowe sceny z duchami trochę podpadają pod fantasy, ale mimo tego, że nie bardzo straszą to jeśli o mnie chodzi nie psują seansu. Jeśli chodzi o zlepek fabularny innych tego typu horrorów to macie z Xandir85 rację, ale mnie również to nie przeszkadzało:) Też planuję obejrzeć ten film w nocy, ponieważ efekt jest na pewno o niebo lepszy niż jak ogląda się w dzień, ale najpierw poczekam jakiś czas, aż trochę ten film "wywietrzeje mi z głowy":)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam. MI sie horror podobał. Nie jest wybitny, ale po prostu niezły....kilka razy miałem solidnego pietra;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze napisana recenzja - i dobry film. Sam bylem na nim w kinie i bardzo mnie zaciekawiło, jak inni ludzie odbierają ten film. I cieszę się, dla mnie był zajeb...i chcę na niego zaciągnąć moją żonę;) Myślę, że nieźle będzie panikować w kinie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybieram się na to do kina. No nie ukrywam, recenzja bardzo mnie zaciekawiła i jeszcze bardziej zmotywowała do obejrzenia "Naznaczonego". Obejrzałam zwiastun i już wtedy miałam dreszcze:) W sumie ja jestem osobą, którą łatwo przestraszyć, ale widzę, że fani kina grozy również mają pietra przy oglądaniu tego filmu. Więc wybiorę się do kina i przypatrzę się wszystkim elementom, które są zaznaczone w recenzji:)

    OdpowiedzUsuń
  11. jak się nazywała piosenka którą grała Renei na pianinie? z góry dzięki. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. film zdecydowanie godny obejrzenia, wielkie dzięki za doskonałą recenzję, właśnie głównie dzięki niej zdecydowałam się obejrzeć naznaczonego :)

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do doskonałości jej daleko, ale bardzo się cieszę, że mogłam pomóc:)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Ja dopiero teraz obejrzałem i jestem zachwycony tym horrorem. Jeden z lepszych współczesnych horrorów, nakręcony w dobrym starym stylu. Niezwykle oryginalny temat (podróże astralne) dobrze zagrany i zrealizowany. Napięcie stopniowo dawkowane, świetnie dobrana (czasami kocia) muzyka w momentach grozy.
    Jedyne małe minusiki to kiczowate sceny z seansem spirytystycznym gdzie babka ubiera maskę przeciwgazową z dużą rurą połaczoną z uszami współpracownika, komicznie to wygladało. Druga scena to ostrzenie pazurków przez demona i śmieszna muzyczka temu towarzysząca.
    Ten sam reżyser nakręcił inny klimatyczny horror w podobnym stylu, tj. Martwa cisza z 2007 roku. Na jego filmy chodzę w ciemno bo wiem, że sie nie zawiodę :)

    Jarek KG

    OdpowiedzUsuń