Były zastępca szeryfa, So & So, przemierza kraj w poszukiwaniu domów, w
których grasuje demon Bughuul. Śledztwo prowadzi go do wiejskiego gospodarstwa,
w którym ukrywa się uciekająca przed brutalnym mężem Courtney Collins wraz ze
swoimi synami, Dylanem i Zachiem. So &So podejrzewa, że będą oni kolejnymi
ofiarami demona i postanawia zapobiec rychłemu terrorowi. Tymczasem Dylana w
nocy nagabują duchy zabitych przez Bughuula dzieci, trzódka pozostająca na jego
usługach, której zadaniem jest zapoczątkowanie krwawego rytuału. W tym celu
zmuszają Dylana do nocnych seansów amatorskich filmików, na których w
przeszłości zarejestrowali morderstwa rodzin. Zach jest zazdrosny o względy,
jakimi dusze dzieci obdarzyły jego brata i próbuje skłonić ich do powierzenia
tego zadania jemu. Tym bardziej, że Dylan jest oporny. Tymczasem ojciec
chłopców, Clint, wykorzystując swoje liczne wpływy próbuje znaleźć sposób, aby
zabrać rodzinę z powrotem do domu, czemu z kolei stanowczo sprzeciwia się So
& So, zdający sobie sprawę, czym skutkuje przeprowadzka ludzi nawiedzanych
przez Bughuula.
Kasowy sukces „Sinister”, horroru nastrojowego Scotta Derricksona, zachęcił
filmowców do stworzenia jego kontynuacji. Tym razem na krześle reżyserskim
zasiadł Ciaran Foy, który do tego momentu miał na koncie jedynie jeden
pełnometrażowy film, „Citadel” z 2012 roku, w dodatku średnio przyjęty przez widzów.
Za „Sinister 2” przemawiały natomiast nazwiska scenarzystów, Scotta Derricksona
i C. Roberta Cargilla, którzy to odpowiadali za scenariusz części pierwszej. Jak
to zwykle z sequelami mainstreamowych horrorów bywa zainwestowane pieniądze (10
milionów dolarów) szybko się zwróciły, a nawet przyniosły spory zysk, ale
jednocześnie po raz kolejny sprawdziła się stara prawda o kontynuacjach –
ludzie oblegają kina z potrzeby poznania ciągu dalszego lubianej historii, po
czym wyrokują, że sequel nie zbliżył się do poziomu swojego poprzednika. Skrajne
opinie prezentowali głównie krytycy, bezlitośnie punktujący wszystkie przywary „Sinister
2”, wielokrotnie zaznaczając, że to obraz nakręcony na fali popularności
jedynki tylko z chęci zysku, niemotywowany potrzebą sprostania wysokim
wymaganiom wielbicieli pierwszej odsłony. Masowi odbiorcy byli trochę
łagodniejsi w swoich opiniach, również porównując kontynuację do jej
poprzednika, oczywiście ze szkodą dla tej pierwszej, ale jednocześnie
przyznając, że na miano całkowitej porażki dokonanie Foya sobie nie zasłużyło.
Wieść o powstaniu sequela „Sinister” przyjęłam z niejaką obojętnością.
Wiedziałam, że film obejrzę ze zwykłej ciekawości, ale też nie spodziewałam się
jakiegoś niezapomnianego hitu. Ot, nastawiałam się raczej na zwykły wypełniacz wolnego
czasu, bez pretensji do czegoś wyróżniającego się na tle współczesnego kina
grozy. I mniej więcej coś takiego dostałam, tyle że z drobnymi pozytywnie nastrajającymi
smaczkami. Największą przyjemność sprawiły mi odniesienia do „Dzieci kukurydzy”
Stephena Kinga, które to wedle słów twórców miały być hołdem złożonym tej
znakomitej historii. Postać czarnowłosego, odświętnie ubranego Milo,
zainspirowała osoba Issaca, przywódcy sekty złożonej z nieletnich oddających
cześć bóstwu żerującemu na polu kukurydzy. Natomiast pogańskie bóstwo widmowych
dzieci w „Sinister 2” pochodzi z czasów babilońskich, jest obecne w każdej
kulturze (najprawdopodobniej to on jest tajemniczym Boogeymanem, przed którym
drżą dzieci) i trudni się zawłaszczaniem dusz nieletnich, które go wzmacniają. Wszystkie
te fakty wynikają ze śledztwa So & So (znany z jedynki, gdzie wcielał się w
tę samą postać James Ransone). Scenarzyści bowiem w „Sinister 2” postanowili
uchylić rąbka tajemnicy i znacząco rozbudować historię Bughuula (Bagula), tak enigmatycznie
zarysowaną w jedynce. Rozwianie wszelkich wątpliwości, co do osoby demona w
moim odczuciu zadziałało na niekorzyści filmu, oddzierając obraz z aury
tajemnicy, tak mistrzowsko potęgowanej w „Sinister”. W dwójce niejako wszystko
mamy wyciągnięte na wierzch, nie ma tutaj miejsca na domysły, czy wieloraką
interpretację, co więcej sama historia nie wyróżnia się niczym szczególnym na
tle innych nastrojowych opowieści. Ot, kolejna rodzina prześladowana przez
krwiożerczego demona i jego widmowych nieletnich wyznawców / ofiar. Scenarzyści
nieco skomplikowali ich egzystencję wątkiem agresywnego ojca i męża, przed
którym Courtney (przyzwoita kreacja Shannyn Sossamon) wraz z synami się ukrywa.
Warstwa dramatyczna mnie osobiście znacząco umiliła ten w gruncie rzeczy liniowy
seans, ale zapewne nie zelektryzuje optujących za innowacyjnymi rozwiązaniami,
wymagających widzów. Choć z drugiej strony, jeśli już nie traumatyczna
przeszłość Collinsów to może charakterystyka chłopców zyska uznanie również tej
wspomnianej grupy odbiorców.
Dylan i Zach (bezbłędne kreacje Roberta Daniela i Dartaniana Sloanów) to
całkowite przeciwieństwa. Podczas, gdy pierwszy, najczęściej padający ofiarą
agresywnego ojca jest wyciszony i empatyczny, zupełnie jak matka to drugi
stanowi raczej miniaturowe odbicie drugiego rodzica. Nadużywający przemocy
fizycznej, egoistyczny i nieszanujący żadnych zasad Zach stanowi typowy obraz
do szpiku zepsutego dzieciaka. Nic więc dziwnego, że kiedy pojawia się okazja
udowodnienia swojej wyjątkowości, choćby nawet przed obliczem pradawnego demona
chłopiec nie zamierza oddać palmy pierwszeństwa swojemu uczuciowemu bratu.
Charakterystyka chłopców, choć mało odkrywcza, przez długi czas wręcz niesie
fabułę „Sinister 2”, dodając jej odrobiny dramaturgii, napięcia wynikającego z
reakcji wzbudzającego współczucie Dylana na widok nagrań, jakimi co noc raczą go
demoniczne dzieciaki. Same taśmy, jak w wywiadach podkreślają twórcy, zawierają
o wiele bardziej rozbudowane historie niż w jedynce, a i sposoby eliminacji
ofiar zarejestrowane na nich nieco udziwniono. W jednym przypadku
przekombinowano (zjadanie przez aligatory), ale pozostałe są na tyle ciekawe,
żeby oglądało się to ze sporym zainteresowaniem. Zakopywanie rodziny w śniegu i
pozostawienie jej, aby zamarzła, czy porażenie prądem same w sobie są całkiem
udane, ale i tak najlepsze zostawiono na koniec – umiarkowanie krwawą torturę
ze szczurami, której początek widziałam już w „Za szybkich, za wściekłych” i
wówczas byłam zawiedziona, że twórcy nie odważyli się tego makabrycznie sfinalizować.
Cóż, w „Sinister 2” się odważyli i to w wręcz mistrzowskim stylu. Atrakcyjności
wszystkim nagraniom dodaje oprawa audio, mrożący krew w żyłach ciąg
trzeszcząco-piszczących dźwięków skompilowanych z melancholijnymi dźwiękami,
które robią tak piorunujące wrażenie i tak zagęszczają klimat grozy, że
dźwiękowcom należą się duże brawa. Wszak można chyba wysnuć śmiałą tezę, że
przynajmniej w tym jednym przypadku „Sinister 2” przebił swojego poprzednika.
Ale niestety wydarzenia w czasie rzeczywistym na tle snuffów odrobinę rozczarowują. Jump
scenek jest całkiem sporo, ale właściwie tylko jedna (i to w dodatku taka,
którą widziałam już w zwiastunie) wyróżnia się większą pomysłowością. Mowa o So
& So, który kilka razy oświetla latarką zniszczone pomieszczenie nie
dostrzegając niczego w oddali, żeby nagle po którymś tam z kolei skierowaniu
światła przed siebie, wyrosło przed nim demoniczne oblicze, Bughuula. Przyznaję,
że w tym konkretnym momencie, pomimo, że sekwencja była już mi znana z
trailera, lekko drgnęłam, ale właściwie tylko wtedy. Wykwitanie twarzy demona
na monitorze laptopa, wyrastanie jego sylwetki nad śpiącym Dylanem i kilka
innych równie szablonowych ujęć nie wywarły już na mnie większego wrażenia, a
właściwie to żadnego. Pomimo starannego budowania klimatu niezdefiniowanego
zagrożenia, do czego znacząco przyczyniła się sceneria wiejskiego gospodarstwa,
a później pola kukurydzy oraz mroczne zdjęcia w chwilach szczytowej grozy.
Dzięki oprawie audiowizualnej „Sinister 2” przyjmowało się z niejaką
przyjemnością, bez zażenowania, nawet pod koniec w scenie żywcem wyjętej z „Dzieci
kukurydzy”. Jakoś mnie w przeciwieństwie do większości widzów tak silna
inspiracja w najmniejszym stopniu nie przeszkadzała, a nawet wywołała swego
rodzaju poczucie nostalgii, choć już sam finał odrobinę rozczarowuje.
Do jedynki sequelowi daleko, ale tego spodziewał się chyba każdy jeszcze przed
seansem filmu Ciarana Foya, dlatego to stwierdzenie dla nikogo odkrywcze nie
będzie. Ale zaskoczyć ich może moja konkluzja, że w gruncie rzeczy, w oderwaniu
od pierwszej odsłony, „Sinister 2” wypada całkiem zgrabnie. Oczywiście, sporo
szczegółów można było poprawić, dłużej pomyśleć nad niektórymi rozwiązaniami
fabularnymi i jump scenami, aby nieco
wyróżnić się na tle innych horrorów nastrojowych, ale w takim kształcie
przynajmniej nie jest nudno, czy żenująco, a to już coś jeśli mowa o
tegorocznych straszakach.
O tak, w tym roku trafić na naprawdę dobry horror było mi bardzo ciężko, choć te kilka perełek zachęcało do dalszych poszukiwań. I fakt, po kontynuacji Sinistera nie wiadomo czego nie oczekuje. Obejrzę na pewno, licząc na podobne odczucia do Twoich :)
OdpowiedzUsuńE tam te ciągłe narzekania, że w tym roku słabe horrory. Co roku to samo, a to po prostu nie jest prawda - tzn. może nie ogladmy raz w tygodniu dzieła które przejdze do historii, ala faktem jest że conajmniej kilkanaście pozycji było w 2015 bardzo udnych. Zresztą kiedy było lepiej? Te kilkadzsiesiąt żelaznych klasyk kina grozy, nie powstawało przecież w 1 rok, tyko było rozłożone na kilka dekad. Że teraz już nie kręci się w ogóle takich klasyk? A może to my się zmieniliśmy? Może inaczej patrzy się na filmy gdy jest się młodszym, gdy są to jedne z pierwszych horrorów które oglądamy, a inaczej gdy mamy ich na koncie setki? Nie jest tak, źle i ten rok myślę że można zapisać do naprawdę udanych.
OdpowiedzUsuńNie no racja, żeby same gnioty wyszły w tym roku to nie. Sporo filmów obejrzałam, które oceniam na plus (tyle, że należy pamiętać, że co do współczesnych filmów mam mocno obniżone oczekiwania), ale w przypadku większości z nich nic ponadto. Tak żebym była zachwycona to na palcach jednej ręki mogę policzyć.
UsuńMoim zdaniem dwa poprzednie lata dla filmowego horroru były lepsze, ale to tylko subiektywna opinia (no i jeszcze wszystko z 2015 roku nie przedostało się do Polski, więc to na razie taka opinia bazująca na tych dotychczas przeze mnie obejrzanych).
"Zresztą kiedy było lepiej? Te kilkadzsiesiąt żelaznych klasyk kina grozy, nie powstawało przecież w 1 rok, tyko było rozłożone na kilka dekad."
Ze starszych filmów nie oglądam tylko żelaznych klasyków, te mniej znane też i baaardzo rzadko coś mi się nie podoba (pomimo mojego wieku) z przynajmniej ostatnich czterech dekad XX wieku.
Tak coś myślałem, że poziom będzie gorszy niż w oryginale... Powiem szczerze, że szkoda mi w tej chwili czasu na filmy średnie. Chyba sobie odpuszczę... Inna sprawa, że ostatnimi czasy lepiej mi się ogląda seriale niż filmy.
OdpowiedzUsuńa gdzie oglądałaś? jakoś nigdzie nie mogę go znaleźć w wersji pl
OdpowiedzUsuńPierwsza część szalenie mi się spodobała, więc nc dziwnego, ze mam nieodpartą chęć obejrzeć jej kontycujację.
OdpowiedzUsuńZapraszam:
http://kruczegniazdo94.blogspot.com
Beznadziejna była dla mnie jedynka, nie tykam się zatem nawet dwójki. W tym samym czasie pojawiła się "Obecność", która była świetna. :)
OdpowiedzUsuńPierwszy "Sinister" uważam za jeden z najbardziej przereklamowanych horrorów ostatnich lat. Jasne, muzyka była rewelacyjna; jasne, pomysł z taśmami snuff mroził krew w żyłach - ale cała reszta to tanie jump scares i popisowo głupie zachowania dość nijakich bohaterów. Z Twojej recenzji wynika, że w dwójce nie ma niczego, czego nie pokazałby już trailer, trochę więc szkoda na to czasu, ale pewnie obejrzę to z moją przyjaciółką, która uważa jedynkę za bardzo przerażającą...
OdpowiedzUsuń