Stronki na blogu

piątek, 25 stycznia 2013

„Necronomicon” (1993)

Recenzja na życzenie (Nukie)

Słynny pisarz, H.P. Lovecraft, znajduje w starej bibliotece owianą złą sławą księgę, zwaną „Necronomicon”. Studiując ją przenosi się w trzy różne światy, których bohaterowie muszą zmierzyć się z nadnaturalnymi stworami.

Wspólne dzieło trzech reżyserów, Christophe’a Gansa, Briana Yuzny i Shusuke Kaneko, zainspirowane twórczością legendarnego H.P. Lovecrafta. Film jest swego rodzaju antologią, złożoną z trzech różnych historii, połączonych postacią pisarza, którego mroczna przygoda w starej bibliotece stanowi czwartą opowieść grozy. Myślę, że twórcy bardzo postarali się o równomierne zrównoważenie klimatu z ohydą, tym samym stwarzając produkcję, która powinna zadowolić nie tylko wielbicieli nadnaturalnej prozy Lovecrafta, ale horrorów w ogóle.

Pierwsza historia, opowiada o dziedzicu starej posiadłości, który odkrywa mroczną tajemnicę swojej familii. Pierwsze, co rzuca się w oczy to sugestywnie prowadzony gotycki klimat, który wespół z ciemną kolorystyką obrazu i nastrojową, ale nienachalną ścieżką dźwiękową powoli, acz konsekwentnie prowadzi widza w czeluścia najgorszego koszmaru, wykreowanego dzięki gumowatym mackom, wychodzących z ust małego chłopca (mało realistycznych, aczkolwiek posiadających swój specyficzny urok) oraz przerażająco ucharakteryzowanej kobiecie zza światów.
Druga nowela to swego rodzaju opowieść w opowieści, podczas której cierpiąca na rzadkie schorzenie skóry kobieta przedstawia pewnemu dziennikarzowi ułamek historii swej rodziny. Widz będzie miał między innymi okazję poznać sekret jej długowieczności oraz powody unikania przez nią ciepła. Choć to zdecydowanie najmniej drastyczna nowelka to fabularnie najbardziej przypadła mi do gustu. Jednakże czuję się w obowiązku nadmienić, że bardzo nieznacznie, gdyż wszystkie historie w moim mniemaniu stoją na podobnym ponad przeciętnym poziomie. Tutaj, poza finalnym rozpadem człowieka, w jakże odstręczającej, oślizgłej scenie nie uświadczymy zbyt wielkiej dozy dosłowności, ale w zamian dostaniemy zgrabnie poprowadzoną, spójną opowieść o pragnieniu nieśmiertelności i cenie, jaką trzeba za nią zapłacić.
Trzecia, najbardziej krwawa nowela, którą z czystym sumieniem można w całości przypisać do nurtu gore, opowiada o ciężarnej policjantce, która trafia do mrocznego świata przybysza z innego świata, zwanego Rzeźnikiem. Muszę przyznać, że jej kąpiel wśród zakrwawionych części ludzkich ciał robi wrażenie, podobnie jak kilkustopniowe zakończenie, aczkolwiek można przyczepić się do latających gumowych nietoperzowatych stworów, których mierne wykonanie bardziej bawi, aniżeli straszy.

„Necronomicon” jest typowym przykładem na to, jak nakręcić realistyczny, nadnaturalny horror, z minimalnym wykorzystaniem efektów komputerowych, który będzie równocześnie niepokoił, jak i zniesmaczał odbiorcę. Rok 1993 należał do pięknego okresu, podczas którego aktorzy nie bali się troszkę ubrudzić w imię daleko posuniętego realizmu. I choć niektóre rekwizyty w obecnych czasach bardziej śmieszą niźli straszą to należy oddać twórcom sprawiedliwość, że owa produkcja na tle współczesnych, idących na łatwiznę, tj. przepełnionych efektami komputerowymi horrorów, wypada nadzwyczaj solidnie, tym samym stanowiąc przednią rozrywkę dla szerokiego grona odbiorców filmowej grozy.