Louis i Rachel Creed wraz z dwójką dzieci sprowadzają się do nowego domu, w małym miasteczku w stanie Maine. Już pierwszego dnia poznają swojego nowego sąsiada, Juda Crandalla, który wkrótce zabiera ich na okoliczny cmentarz dla zwierząt, stworzony przez dzieci. Kiedy ginie kot Creedów Jud prowadzi Louisa na prastary cmentarz Indian Micmaców, leżący nieopodal miejsca spoczynku zwierzaków. Louis zgodnie z instrukcją Juda zakopuje kota na przeklętej ziemi, aby wkrótce „powitać” zwierzę z powrotem wśród żywych.
„Cmętarz zwieżąt” to moja ulubiona książka, a jej ekranizacja to jeden z najlepszych horrorów, jakie dane mi było dotychczas poznać, a już na pewno najciekawszy film grozy w dorobku Mary Lambert. Na początku należy nadmienić, że „Smętarz dla zwierzaków” nie jest przeznaczony dla ortodoksyjnych fanów Stephena Kinga, bo choć pisarz był autorem scenariusza to wprowadził kilka mniej lub bardziej znaczących zmian, jak na przykład brak Normy Crandall, czy samobójstwo Missy Dandridge, przy okazji mocno okrajając niektóre dłuższe wątki z powieści. Jako, że owe modyfikacje nie miały większego wpływu na fabułę, nie spłyciły całej historii oraz zachowały główne myśli autora książki w ogóle mi to nie przeszkadzało. Jednakże już na wstępie przestrzegam widzów poszukujących wiernych ekranizacji, zachowujących najdrobniejsze, nawet najmniej znaczące szczegóły powieści – to nie jest film dla was.
Według mnie modyfikacje wprowadzone do scenariusza przez Stephena Kinga tylko pomogły temu obrazowi, w końcu to, co przyzwoicie prezentuje się w literaturze niekoniecznie zda egzamin na ekranie. Lambert skupiła się przede wszystkim na duszącym klimacie wszechobecnej grozy, tak charakterystycznym dla horrorów lat 80-tych. Mrożąca krew w żyłach sceneria zapuszczonego cmentarza dla zwierzaków oraz cieszącego się złą sławą cmentarzyska Micmaców wespół z ciemną kolorystyką, nastrojową ścieżką dźwiękową, oszczędnymi kiczowatymi efektami komputerowymi oraz umiejętną charakteryzacją postaci zza światów składają się na niepowtarzalny, często mocno niepokojący klimat, którego nie uświadczymy, obcując ze współczesnymi horrorami. Akcja, która w książce rozgrywała się powoli, wręcz mozolnie tutaj pędzi w zawrotnym tempie, ciesząc spragnionego mocnych wrażeń widza przerażającymi smaczkami, opartymi przede wszystkim na ich najgłębiej skrywanych lękach. W końcu, co byście zrobili, gdybyście w środku nocy zastali w swojej sypialni niedawno zmarłego mężczyznę, Victora Pascowa, z odłupanym, zakrwawionym kawałkiem czaszki, proszącego was o towarzystwo w drodze na cmentarz dla zwierzaków? Wrzeszczelibyście w niebogłosy, czy raczej posłusznie z nim poszli? Przekonany, że śni Louis zdecyduje się na tę drugą ewentualność, tym samym dając widzom jedną z najbardziej klimatycznych, trzymających w nieznośnym napięciu scen. Jego mozolna wędrówka za ożywionym trupem najpierw przez skąpany w przytłaczającej ciszy dom, a następnie osnutą gęstą mgłą ścieżkę wprost na przerażający cmentarz, z jego upiornie jarzącymi się w księżycowym blasku starymi nagrobkami. To kwintesencja horroru, którą Lambert przedstawiła z dbałością o najdrobniejsze, tak uwielbiane przez wielbicieli tego gatunku szczegóły. Takich scen jest znacznie więcej – pożerający ludzkie mięso, okrutnie zdeformowany Timmy Baterman; odegrana przez nieprawdopodobnie szczupłego mężczyznę Zelda, przemawiająca do sparaliżowanej ze strachu Rachel mrożącym krew w żyłach, skrzeczącym głosem oraz ciągłe wędrówki Louisa na legendarne cmentarzysko Indian, a to tylko niektóre z zapadających w pamięć scen, które całkowicie przyćmi znakomicie ucharakteryzowana postać dobrego ducha Victora Pascowa z roztrzaskaną czaszką i rozbieganym spojrzeniem.
„Smętarz dla zwierzaków” to przede wszystkim opowieść o szalonej miłości, która staje się siłą napędową zrozpaczonego, pragnącego odzyskać swojego synka ojca. To historia o szaleństwie, które nie bacząc na konsekwencje i fakt, że są rzeczy gorsze od śmierci popycha dorosłego mężczyznę w stronę całkowitej destrukcji. To szaleństwo, niestety, nie będzie tak doskonale wyczuwalne, jak podczas lektury książki, bowiem odtwórca roli głównej, Dale Midkiff, nie posiada w swoim repertuarze, ani jednej choćby w połowie przekonującej miny. To samo można powiedzieć o partnerującej mu, panicznie bojącej się śmierci kreacji Rachel przez równie mało profesjonalną Denise Crosby. Najmocniejszą częścią obsady jest z pewnością wioskowy Jud, zagrany przez Freda Gwynne’a oraz dzieci – Blaze Berdahl i słodziutki Miko Hughes, który w następnych latach wystąpi między innymi w „Nowym koszmarze Wesa Cravena”.
Produkcja z pewnością przeznaczona dla wielbicieli klasycznego straszenia, oczekujących od filmowego horroru przede wszystkim duszącego klimatu wszechobecnego zagrożenia. Ortodoksyjni odbiorcy ekranizacji z pewnością powinni trzymać się od tego obrazu z daleka, bowiem te wszystkie drobne zmiany z literackim pierwowzorem mogą ich nieco zirytować. Jeśli natomiast jesteś zwolennikiem odrobinę zmodyfikowanych, zachowujących przede wszystkim główne myśli autora i integralną oś fabularną adaptacji to bez wahania możesz zapoznać się z moim zdaniem godną pióra Stephena Kinga wersją filmową „Smętarza dla zwierzaków”.
Książkę czytałam ale filmu nie oglądałam, jakim cudem? Trzeba to zmienić, bo książka niesamowicie mi się podobała :) Pozdrawiam :) zapraszam do mnie na: ja-ksiazkoholiczka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMuszę jak najszybciej nadrobić zaległości związane z Kingiem. Wstyd się przyznać, ale nie przeczytałem ani jednej książki mistrza grozy.
OdpowiedzUsuńKsiążkę lubię, ale nie mogę powiedzieć żebym była jej wielką fanką. Ot, uważam ją za jedno z dzieł Mistrza, ani to najlepsze ani to najgorsze. Z całej lektury najmilej pamiętam zakończenie, które chociaż przewidziałam wiele stron wcześniej to i tak napisane było w sposób wywołujący ciarki.
OdpowiedzUsuńA filmu nie widziałam, ale widzę, że powinnam się skusić. Kocham atmosferę horrorów z lat 80-tych :D
Aniu jaką książke możesz mi polecić - jeśli miałabyś wybrać, jedna najlepsza najgorętsza książka w stylu thriller/horror, która zrobiła na Tobie największe wrażenie..poleć mi coś. czy byłby to Smętarz? czytałem tez wiele dobrego o "TO", i zastanawiam sie czy nie zapoznać się z tą lekturą.
OdpowiedzUsuń"Smętarz..." to moja ulubiona książka - może troszkę z sentymentu, bo to pierwsza pozycja Kinga, jaką przeczytałam, ale mimo wszystko szczerze polecam. "To" również bardzo lubię. Jeśli chodzi o Kinga to w tym dziale masz moje subiektywne oceny posiadanych przeze mnie jego powieści, więc możesz się nimi zasugerować przy wyborze:)
Usuńhttp://horror-buffy1977.blogspot.com/p/stephen-king-kolekcja.html
Aczkolwiek ostrzegam, że gust mam troszkę spaczony:)
Aniu przecież doskonale pamiętasz ze mój gust w wielu aspektach też jest odwrotny do Ciebie, jednak chyba ostatnio wywiązała się mała nić porozumienia hehe. zdaje się na Ciebie w temacie książkowym tak więc zaczne od Smętarza, następnie "TO". dzięki za porade.
OdpowiedzUsuńI koniecznie "Lśnienie", jak jeszcze nie czytałeś;)
UsuńBuffy skasowałaś konto na Filmwebie???,masz inne?,czemu?,lubiłem czytać twoje recki filmów-wróć...
OdpowiedzUsuńSkasowałam. Ale jakby co to recenzje będą się ukazywać tutaj, więc serdecznie zapraszam:)
UsuńKsiążki nie czytałam, ale oglądałam film i w moim odczuciu rewelacja. Zresztą niemal wszystkie ekranizacje powieści Kinga są po prostu fenomenalne np. Zielona mila.
OdpowiedzUsuńNie oglądam ekranizacji książek Kinga. Wyjątkiem jest Zielona mila, bo jest niemal w całości wierna oryginałowi. Natomiast Smętarz dla zwierzaków czytałam kilka lat temu i bardzo mi się podobała ta książka, zwłaszcza atmosfera, ożywiony kot i głos Racheli, jak tam to nazwali "pełen żwiru". Super.
OdpowiedzUsuńCzytałam, ale w tym "złym" tłumaczeniu, chyba, bo jak inaczej wytłumaczyć, że mi się średnio podobało? A Kinga kocham, więc tym bardziej byłam zaskoczona. Film jeszcze przede mną, a jako, że baaardzo lubię stare ekranizacje "Carrie", "Christine' i "Cujo" (aliteracja niezamierzona) to chętnie obejrzę i ten tytuł.
OdpowiedzUsuńKurczę, ja oglądałem tylko "Lśnienie" i "Misery", a jak widzę muszę włączyć sobie także "Smętarz...". Tutaj przynajmniej będę wiedział co się za chwilę wydarzy i może nie będzie tak strasznie :D.
OdpowiedzUsuńA mam jeszcze jedno pytanko... Czy oglądałaś film "To"?! I czy różni się od książki... tzn. czy różni się całkowicie, czy tylko troszkę, bo jak wiadomo nie można idealnie przelać tekstu na ekran :).
Pozdrawiam!
Melon
Oglądałam i moim zdaniem zmiany są dosyć drobne, nie wpływają na główną oś fabularną i myśli autora pierwowzoru literackiego. Wiele wątków oczywiście skrócono, ale myślę, że nie zaszkodziło to zbyt mocno tej historii:)
UsuńDziękuję za błyskawiczną odpowiedź ;D!
UsuńI moja - jedna z ulubionych książek Kinga i jeden z ulubionych horrorów. Klasyka to klasyka. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę:)
OdpowiedzUsuńŚwietna książka i znakomity film. Oglądałam go nieraz i zawsze robi podobne wrażenie, nawet po tylu latach. Stephen King w najlepszym wydaniu!
OdpowiedzUsuń