piątek, 29 marca 2024

„Birth/Rebirth” (2023)

 
Celie Morales jest empatyczną położną samotnie wychowującą rezolutną sześcioletnią Lilę, a pracująca w szpitalnej kostnicy doktor Rose Casper niezsocjalizowaną autorką sekretnej eksperymentalnej terapii, w której wykorzystuje biologiczne procesy zachodzące we własnym ciele. Losy kobiet łączy nagła śmierć małej Lily, którą doktor Casper uznaje za idealną kandydatkę do kolejnej fazy testów w długoletniej pracy nad wskrzeszaniem zmarłych. Zimna pani patolog kradnie zwłoki dziewczynki, przewozi je do własnego mieszkania i niezwłocznie przystępuje do niekonwencjonalnego przywracania czynności życiowych. Kiedy w prywatną przestrzeń nieetycznej lekarki wdziera się niestrudzenie szukająca ciała ukochanego dziecka Celie, widać już zdumiewające efekty śmiałego przedsięwzięcia gospodyni. Nadzieja na odzyskanie córki skłania położną do włączenia się w ryzykowną działalność doktor Casper.

Plakat filmu. „Birth/Rebirth” 2023, Retrospecter Films, Shudder

Historia zrodzona z miłości do „Frankensteina” Mary Wollstonecraft Shelley, przełomowej powieści gotyckiej pierwotnie wydanej w 1818 roku. Historia natchniona, ale niebędąca adaptacją/ekranizacją tego ponadczasowego dzieła. Pierwszy pełnometrażowy obraz w reżyserskiej karierze Laury Moss, horror psychologiczny o przywracaniu życia, którego zarys powstał już na początku XXI wieku – około sześćdziesięciostronicowy skrypt (głównie zbiór luźnych pomysłów) przygotowany przez panią Moss i przekazany jej zaufanemu współpracownikowi Brendanowi J. O'Brienowi, który stworzył szkic fabularny. Tak wymieniali się wersjami roboczymi scenariusza ostatecznie zatytułowanego „Birth/Rebirth”, w którym można dopatrzeć się też wpływów choćby takich uwielbianych przez reżyserkę obrazów, jak „Schronienie” Todda Haynesa, „Nierozłączni” Davida Cronenberga (faktycznie czuć mistrza body horroru), „Dziecko Rosemary” Romana Polańskiego, „Martin” George'a A. Romero i „Henry – Portret seryjnego mordercy” Johna McNaughtona. Produkcja miała ruszyć w 2020 roku, ale z powodu pandemii COVID-19 projekt zawieszono. Do 2022 roku – główne zdjęcia zorganizowano w stanie New Jersey i w nowojorskim Cooperative City (Co-op City). Film nagrywano od sierpnia do końca września 2022, a światowa premiera odbyła się w styczniu 2023 na Sundance Film Festival. W sierpniu tego samego roku „Birth/Rebirth” został wprowadzony do wybranych kin w swoich rodzimym Stanach Zjednoczonych - przez firmę IFC Films – a potem opiekę dystrybucyjną przejęła platforma streamingowa Shudder, jeden z głównych producentów filmu.

Obskurny horror przez niektórych krytyków kojarzony między innymi z „Draculą” Brama Stokera, „Zbrodniami przyszłości” Davida Cronenberga z 2022 roku (są jeszcze jego „Zbrodnie przyszłości” z 1970 roku) i „Re-Animatorem” Stuarta Gordona, kultową adaptacją utworu Howarda Phillipsa Lovecrafta po raz pierwszy opublikowanego w 1922 roku pod tytułem „Herbert West – Reanimator”. Zakorzeniona w klasyce gatunku, gęsta znaczeniowo opowieść o szalonej(?) miłości i całkowitym poświęceniu dla nauki. Odważnie dotykająca delikatnych sfer w życiu człowieka, niestroniąca od tematów tabu, wywrotowa bestyjka sprowadzona na świat pod kierownictwem Laury Moss. Przesadnie szczera, jak na czasy współczesne. Demityzacja rzeczywistości albo przebrzydła prowokacja godząca w sacrum i profanum. Reżyserka i współscenarzystka „Birth/Rebirth” pyta: kiedy zaczyna się życie, a kiedy kończy? I czy człowiek może to kontrolować? Doktor Rose Casper (intrygująca kreacja Marin Ireland; m.in. „Kandydat” Jonathana Demme'a czyli filmowa adaptacja kultowej powieści przerażającej Richarda Condona, „Jestem legendą” Francisa Lawrence'a na podstawie minipowieści Richarda Mathesona, „Piercing” Nicolasa Pesce'a, „Szept i mrok” Bryana Bertino, „Pusty człowiek” Davida Priora i późniejszy „Boogeyman” Roba Savage'a luźno oparty na opowiadaniu Stephena Kinga), niepodręcznikowa burzycielka - tj. nietypowe podpięcie pod archetyp szalonego naukowca – swoje ciało traktuje jak narzędzie pracy, swoistą maszynę do produkcji materiału biologicznego. Według Laury Moss ta postać ma w sobie coś z Kranga, superzłoczyńcy z uniwersum Wojowniczych Żółwi Ninja. Tak zwane sztuczne zapłodnienia i autoaborcje. Domniemana tokofobiczka pomimo lęku, mimo obrzydzenia, w niedługich odstępach czasu wstrzykująca sobie nasienie (inseminacja domaciczna) pozyskiwane od nieznajomych – ręczna robota w barze, schadzka w kabinie sanitarnej z przypadkowym mężczyzną. Niektórzy mogą to nazwać eksterminacją życia nienarodzonego, ale z punktu widzenia Rose to działalność na rzecz życia. Zwyczajny środek prowadzący do niezwyczajnego celu. Jej ciało – jej własność. Fundamentalne pytanie: czy ciężarna kobieta powinna decydować o własnym ciele? Kto w rzeczywistości jest jego właścicielem od poczęcia do narodzin? Żywicielka czy pasożyt? Niesmaczne porównanie? A czy przypadkiem pytanie nie powinno brzmieć: jak to odbierają panie spodziewające się dziecka? Czy możemy z całą pewnością stwierdzić, że takie myśli nie nachodzą także tych, które chcą być matkami? Publiczne wyznanie Laury Moss można potraktować jako próbę obalenia współczesnej mitologii ciążowej, czy raczej „jedynej słusznej kroniki stanu odmiennego”. Innymi słowy, główna twórczyni „Birth/Rebirth” chciałaby, żeby opowiadanie „o tym dziwnym uczuciu noszenia w sobie czegoś zależnego od ciebie, rosnącego w tobie pasożyta” nie było odbierane jako coś zdrożnego. Życzyłaby sobie, żeby obiegowa definicja „dobrej matki” nie była tak wąska? Z jej pełnometrażowego debiutu w sumie można wysnuć nawet dalej idące wnioski – dogrzebać do społecznie nieakceptowalnych pomysłów. Niepokojąca zapowiedź jutra? Tak czy owak, kino nonkonformistyczne.

Plakat filmu. „Birth/Rebirth” 2023, Retrospecter Films, Shudder

W klaustrofobicznym mieszkaniu w świecie przedstawionym w „Birth/Rebirth” Laury Moss dochodzi do drastycznego przekroczenia granic moralnych. Poważnego naruszenia zasad etyki lekarskiej i „gwałtu ze szczególnym okrucieństwem” na świętości życia. Zakazany postęp naukowy. Medycyna totalnie niekonwencjonalna wdrożona przez nietowarzyską damę z prosektorium. Doktor Rose Casper od dzieciństwa eksperymentuje na żywych i martwych organizmach, nie przejmując się normami społecznymi. Zasady, nakazy, zakazy, grzeszenie myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Twardy regulamin życia podobno pisany przez całe społeczeństwo. Kształtowanie moralności człowieka albo instytucjonalne pranie mózgów. Jeśli doktor Casper kiedykolwiek zaprzątnęła sobie głowę takimi „bzdetami”, to spokojnie mogła pogratulować sobie odporności na propagandę wrogów postępu. Hamowanie rozwoju człowieka, przeciwdziałanie ewolucji umysłu w imię wartości niekoniecznie bezwzględnej. Relatywizm i absolutyzm moralny. Lekarka, która wskrzesza umarłych nie rozumie, dlaczego cudza moralność ma być jej moralnością. Zbezczeszczenie zwłok: kto to wymyślił i dlaczego doktor Casper ma tego kogoś uznawać za autorytet? A „muzeum embrionów”? Czemu musi kryć się z płodami, jak by nie patrzeć, wyjętymi z własnego ciała? Zwłaszcza, że nie obchodzi jej bezproduktywne kolekcjonowanie, tylko wyekstrahowanie głównego składnika innowacyjnej mikstury. Wynalazek farmaceutyczny współlokatorki wskrzeszonej świnki. Złodziejki zwłok dziecka. Sześcioletniej Lily (bezbłędny występ A.J. Lister), bezcennej latorośli Celie Morales (przekonująca kreacja Judy Reyes, którą fani kina grozy mogą kojarzyć choćby z „Uśmiechnij się” Parkera Finna), położnej pracującej w tym samym szpitalu, co doktor Rose Casper. Samotnej matki, która poddała się metodzie in vitro korzystając z banku nasienia - anonimowy dawca - a zatem formalnie rzecz biorąc (właściwie upraszczając) dziewczynka nie ma ojca. Metoda przez niektórych obrońców moralności nazywana hodowlą ludzi. Pytają, także w szkołach: „kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci?”. Martwią się, oczywiście w przeciwieństwie do niemoralnej pani doktor – etyczna rebeliantka naturalnie nie jest zdziwiona bezgraniczną miłością mamy Lily. Ktoś, kto tak długo starał się o dziecko, kto się poddał niejednemu zabiegowi (kosztownemu i bynajmniej przyjemnemu) by wydać na świat nowe życie, żeby zostać rodzicem... Jak Celie mogłaby nie kochać? Jak mogłaby nie szukać biednego ciałka swojej długo wyczekiwanej, wytęsknionej córeczki? Zaginionych zwłok dziecka, z którym nie zdążyła się pożegnać. Matki nie było przy umierającej dziewczynce. Mamusia nie widziała, w jak krytycznym stanie jest mała Lila. Cicha rozpacz i żelazna determinacja. Celie jest człowiekiem czynu, kobietą nieprzywykłą do poddawania się tej suce zwanej życiem, osobą, która nie potrafi siąść i płakać. Musi działać, robić coś – cokolwiek – nawet jeśli nie widzi większych szans na osiągnięcie danego celu. Zamieszanie w papierach: takie rzeczy ciągle się zdarzają, Celie liczy się więc z potworną możliwością nieujrzenia ślicznej twarzyczki martwej Lily. Mogli ją skremować albo coś jeszcze gorszego. Nie, nieszczęsna mama nie chce myśleć o tych gorszych ewentualnościach. Woli się skupić na lekarce, która wedle jej wiedzy, jako ostatnia widziała jej zmarłą córeczkę. Błyskawicznie postępująca choroba – błędnie uznana za zwykłe przeziębienie przez członkinię środowiska medycznego. Celie wprawdzie nie jest specjalistką od chorób zakaźnych, ani nawet lekarką, tylko położną i pielęgniarką szpitalną, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że poza wszystkim innym kobietę dręczy przekonanie, że powinna była wykazać się większą przytomnością od byle laika. Cierpienie udzielające się – piekielna przeprawa zgotowana przez reżyserkę niewątpliwie współczującą. Nieosądzającą (to zostawia nam?), niewytykającą błędów rodzicielskich faktycznych bądź niemożliwie naciąganych, niekopiącą leżącej wzorem wielu samozwańczych idealnych ludzi, niepastwiącą się nad rodzicem bestialsko okradzionym. Przez Śmierć, której wojnę wypowiedziała doktor Rose Casper. Niegodząca się z odwiecznym porządkiem świata, status quo Matki Natury i albo nieznająca „Smętarza dla zwierzaków” aka „Cmętarza zwieżąt” Stephena Kinga, albo pewna że to stek bzdur. Zmartwychwstanie miałoby być gorsze od śmierci? Celie nazywa to cudem, ale wspólniczka „pani Frenkenstein”, wegetarianki mającej nader swobodny, żeby nie powiedzieć przedmiotowy stosunek do ludzkiego ciała, też gada jak potłuczona. Nie cud, tylko nauka! Powrót z martwych w dusznym mieszkaniu... osobowości socjopatycznej? Ożywienie dziewczynki, która może, ale nie musi być Lilą Morales. I czy to aby nie jest egoizm? Rozpoznaje ulubioną kreskówkę czy to myślenie życzeniowe? Kreskówkę pt. „Rescue Birds” stworzoną specjalnie na potrzeby filmu po nieotrzymaniu odpowiedzi od, jak ich nazwała Laura Moss, „dobrych ludzi z Wonder Pets!, których reżyserka poprosiła o zgodę na wykorzystanie fragmentu ich animowanego serialu.

Mówią, że nie ma trudnych pytań, ale w tej nieziemsko zajmującej rozprawie filmowej o życiu i śmierci zatytułowanej „Birth/Rebirth” nierozwiązywalny dylemat zdaje się gonić nierozwiązywalny problem. Tak czy owak, depresyjna to opowieść, mocna trutka na wrażliwe dusze, lepka substancja przylegająca do błony śluzowej gardła. Fascynująco odpychający pełnometrażowy debiut reżyserski Laury Moss, którego niebanalny scenariusza napisała wspólnie z Brendanem J. O'Brienem. Genialny horror psychologiczny - genialnie gospodarujący emocjami. Potężna rzecz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz