Po
śmierci modelki w wypadku drogowym, Zoe dostaje pierwszą szansę na
udział w profesjonalnej sesji zdjęciowej. Praca w plenerze z
zakwaterowaniem dzielonym z czterema doświadczonymi modelkami, w
przeciwieństwie do niej, uzależnionymi od mediów
społecznościowych. Przestronnym podmiejskim domu, w którym
dziewczyny mają spędzać czas między zdjęciami zaplanowanymi na
cały weekend. Wbrew obawom, Zoe szybko aklimatyzuje się w nowym
środowisku, z zaskakującą łatwością dopasowuje do imprezowego
towarzystwa, co w największej mierze zawdzięcza modelce z
najdłuższym stażem, przyjaźnie usposobionej Nadii, młodej
kobiecie z wysoką inteligencją emocjonalną i prawdziwym talentem
do rozwiązywania konfliktów. Zabawa w Model House zostanie
drastycznie przerwana przez zamaskowanych intruzów napędzanych
pragnieniem błyskawicznego wzbogacenia się.
|
Plakat filmu. „Model House” 2024, Rebellium Films
|
Amerykański
thriller z nurtu home invasion w reżyserii i na podstawie
scenariusza Dereka Pike'a, twórcy między innymi telewizyjnego
dreszczowca pt. „Kidnapping in the Grand Canyon” (2023).
Postawiony niewielkim kosztem w Oklahoma City „Model House”
agencji Rebellium, czyli (nie)tradycyjna, brutalnie napadnięta
przystań dla modelek realizujących zlecenia na wyjazdach, spod
producenckiego szyldu Rebellium Films. A zespół producentów
wykonawczych zasiliła dobrze znana miłośnikom kina grozy Scout
Taylor-Compton (m.in. „Zombies” J.S. Cardone'a, „Amerykańska
zbrodnia” Tommy'ego O'Havera, „Halloween” i „Halloween II”
Roba Zombie, „Prima aprilis” Mitchella Altieriego i Phila
Floresa, „Obsesja” Steve'a Shilla, „Feral” Marka Younga,
„Wtargnięcie” Nicholasa Hollanda, „Wieczna noc” Richa
Ragsdale'a, „A Creature Was Stirring” Damiena LeVecka), która
oczywiście - zgodnie ze swoją zawodową specjalizacją - dołączyła
też do obsady aktorskiej. „Model House” Dereka Pike'a został
uwolniony w pierwszym tygodniu kwietnia 2024: jednoczesne wejście do
wybranych amerykańskich kin i na platformy VOD.
Kameralna
produkcja zainspirowana współczesnym stylem życia. Podobno
reprezentowanym przez pokolenia Z i Alfa. Nadmierne zaufanie do
mediów społecznościowych, niezważanie na realne zagrożenia
czyhające w internecie, uzależnienie rzekomo dotykające wyłącznie
najmłodsze generacje. „Model House” Dereka Pike'a to kolejna
filmowa przestroga przed nieostrożnym poruszaniem się w
cyberprzestrzeni. W tak zwanym cywilizowanym świecie najwyraźniej
zakończył się już etap pod tytułem „Nie ma cię w social
mediach – nie istniejesz”. Główna bohaterka „Model House”,
ciężko doświadczona młoda kobieta z Chicago imieniem Zoe
(pierwszy i niestety niezbyt przekonujący występ Cory Anne Roberts
w filmie pełnometrażowym), jak to się mówi „jest martwa dla
świata” nie z powodu nieobecności na portalach społecznościowych,
tylko przez marne dziesięć tysięcy obserwujących. Zwykłemu
śmiertelnikowi wystarczy, ale Zoe marzy się oszałamiająca kariera
w show biznesie, co według jej nowych koleżanek wymaga znacznego
zwiększenia zaangażowania w social mediach. Podniesienie
aktywności, ale przede wszystkim radykalna zmiana strategii. Koniec
z fotografowaniem się w workowatych bluzach, zmechaconym swetrach i
długich spodniach. W zaciszu domowym Zoe może sobie być „szarą
myszką”, dla własnego dobra powinna jednak stworzyć sobie zgoła
odmienny wizerunek publiczny. Najważniejsze w życiu są zasięgi, a
skromność w tej dyscyplinie nader rzadko się przydaje. „Model
House” Dereka Pike'a otwiera śmiertelne potrącenie modelki na
oczach grupki jej małoletnich fanek, natomiast właściwa akcja
filmu zaczyna się od sesji zdjęciowej w plenerze - nad wodospadem -
z udziałem czterech doświadczonych pozujących: Nadii (mocno
wyróżniająca się warsztatem na tle pozostałych tymczasowych
mieszkanek tytułowej nieruchomości Kyra Santoro; a nawet
zaryzykowałabym twierdzenie, że spisująca się lepiej od
teoretycznie największej gwiazdy tego widowiska Scout
Taylor-Compton), Sydney (Natalie Nootenboom), Carli (Priscilla
Huggins Ortiz) i Trudy (Hailee Keanna Lautenbach; m.in. „Doskonałość”
Eddiego Alcazara, „Incision” Aliego Zamaniego, „Val” Aarona
Fradkina, „It's What's Inside” Grega Jardina) oraz stawiającej
pierwsze kroki w modelingu Zoe. Zabawna mieszanka niepewności i
gorliwości - dziewczyna lekko zagubiona, speszona, ale nade wszystko
pragnąca się wykazać - która doprowadzi do zapewne bolesnego
upadku. I resztę dnia Zoe spędzi w szpitalu. Do Model House dotrze
w ogólnie dobrym stanie – skręcona kostka – nie licząc
zażenowania, które długo się nie utrzyma, bo w luksusowym
zakwaterowaniu udostępnionym przez agencję modelek, przywita ją
specjalistka od poprawiania ludziom humoru. Empatyczna Nadia, z którą
Zoe miała już okazję zamienić parę słów przed fatalnie
zakończoną sesją zdjęciową, i która wspaniałomyślnie
odstępuje rekonwalescentce pojedynczy pokój, zwyczajowo należny
modelce z najdłuższym stażem. Wręcza też mały prezent nowej
członkini zespołu: kuse wdzianko, które Zoe niezwłocznie
przymierza, a zachwycona Nadia robi jej zdjęcie i radzi podzielić
się nim z internautami. Nasza protagonistka obiecuje, że zrobi to
później, ale widać, że nie jest entuzjastycznie nastawiona do
tego pomysłu. Może przekona ją szybka lekcja w salonie? Wykład
internetowych celebrytek, zgorszonych świętoszkowatymi zdjęciami
udostępnianymi przez Zoe na jej rzekomo niepopularnych,
nieobleganych profilach w mediach społecznościowych. Z czym do
ludzi? Cisi może i posiądą ziemię, ale nie zdobędą sławy, a
przecież tylko ona w życiu się liczy. Co zwykle idzie w parze z
drugą najważniejszą rzeczą, czyli pieniędzmi (większe zarobki
niż w medycynie? Na pewno większa renoma i wyższe zaufanie
społeczne). Podsumowując: wartość człowieka w wysoko rozwiniętej
cywilizacji wyznacza ilość followersów w social mediach. Doprawdy
w ciekawych czasach żyjemy...
|
Kadr z filmu. „Model House” 2024, Rebellium Films |
Smutna
buźka i uśmiechnięta buźka: intruzi w domu modelek. Gustowne
maski chciwej parki ratującej honor obsady (nie licząc Kyry
Santoro) całkiem efektywnego dreszczowca Dereka Pike'a, poszukiwacze
fabularnych innowacji mogą być jednak innego zdania. Bo coś mi
mówi, że niepospolity plan (nieczęsto spotykane w kinie grozy, a
przynajmniej w podgatunku home invasion, ale szerzej patrząc,
to klasyczne wyłudzenie często stosowane w twardej rzeczywistości)
napastników, tego zapotrzebowania nie zaspokoi. Problemy wróżę
też w grupie widzów przywiązującej wielką wagę do decyzji
podejmowanych przez bohaterów (w tym przypadku bohaterki) w
sytuacjach skrajnie stresujących. Tak zwane nielogiczne zachowania w
„Model House” Dereka Pike'a prawie na pewno zostaną zauważone.
I rzecz jasna należycie skrytykowane. Żeby nie wyjść na
gołosłowną, posłużę się najbardziej jaskrawym przykładem,
najłagodniej rzecz ujmując, nieprzemyślanego kroku zniewolonych
fotomodelek. W każdym razie to jedyny moment, który ukłuł w oczy
nawet taką beznadziejną miłośniczkę podgatunku zdecydowanie
częściej posądzanego o „nielogiczne zachowania” protagonistów,
jak ja (mowa o slasherach). Chwilowo niepilnowane ofiary
drugiego z siedmiu grzechów głównych (zbrodnie z chciwości)
wspólnie opracowują strategię, którą bez zbędnej zwłoki z
powodzeniem (i ewentualnym drobnym poświęceniem: domyślanym lekkim
poparzeniem jednej ze związanych kobiet) realizują. Ale zamiast
wymknąć się z nawiedzonego przez ludzi „zamczyska”, przywołują
agresorów, żeby pochwalić się... Nie, nie pochwalić. Ostatni
punkt „misternego” planu modelek przewiduje unieszkodliwienie
wrogów – rozbrojenie, związanie, ostatecznie odstrzelenie –
czyli podjęcie ogromnego ryzyka, gdy drzwi do Wolności stały
otworem. Wystarczyło wybiec z przeklętego domu. Zgubiła ich
pewność siebie? Trudno przewidzieć wynik tej konfrontacji, bo
niekonsekwentnie zamaskowani antybohaterowie cechują się
impulsywnością. Nie ulega wątpliwości, że do zacisznego domku w
malowniczej okolicy, podobno położonej sto mil na północ od Los
Angeles – przynajmniej z jednym słusznie zirytowanym sąsiadem,
znajomym z „Halloween: Powrotu” Ricka Rosenthala, „The Ring 2”
Hideo Nakaty, i „Oszukać przeznaczenie 3” Jamesa Wonga, Ryanem
Merrimanem) – większość nieproszonych gości przybyła bez
zabójczych zamiarów. W przeciwnych razie nie zawracaliby sobie
głowy maskami... A nie, przecież taka moda panuje w rodzinnych
stronach „Model House” Dereka Pike'a (home invasion, jak
jego starszy kuzyn slasher,
to bestia nieokropnie uzależniona od masek), nie miałam jednak
powodu nie wierzyć organizatorce tej zuchwałej operacji,
zapewniającej swego absolutnie mniej zacietrzewionego (jeśli w
ogóle) partnera, że rozlewu krwi nie przewidywała. Nikomu włos z
głowy miał nie spaść, wątpliwości, przynajmniej w Smutnej Buźce
zasiewa jednak UWAGA SPOILER zaangażowanie w nieświętą
misję psychopatycznego braciszka (przyrodniego!) Uśmiechniętej
Buźki. Wtajemniczenie rasowego zabijaki przez osobę dominującą w
związku miłosnym, ale już nie w relacji siostrzano-braterskiej;
wtajemniczenie za plecami tak zwanej osobowości zależnej; związek
z kobietą bluszcz, toksyczne przywiązanie Smutnej Buźki KONIEC
SPOILERA. Tak czy owak, sprawa nie przebiega tak gładko jak
obiecywał „mózg” napadu na „władczynie marionetek”. Nie
mogłam oprzeć się wrażeniu, że Uśmiechnięta Buźka ma je za
wypindrowane lalunie z sianem w głowach. Płytkie jak kałuże,
charyzmatyczne jak Jim Jones:) Największe autorytety epoki mediów
społecznościowych - oznaka postępu? - z niepokojącą łatwością
drenujące portfele niezliczonej rzeszy ludzi. Gwoli sprawiedliwości
nic nie wskazuje na to, by te konkretne autorytety działały ze
złych pobudek, a wręcz przeciwnie: reklamują, a już na pewno robi
to Nadia, arcyważne akcje, bo dotyczące poprawy jakości życia,
też ratowania życia, bliźnich (charytatywne zbiórki pieniędzy) –
„jak się okazuje” nie tylko Polska na zbiórkach stoi. Pytanie,
czy wszystkie internetowe gwiazdy są takie jak Nadia? Abstrahując
już od zagrożenia, nad którym najniżej pochylił się Derek Pike
w swoim całkiem emocjonującym scenariuszu. Nieodkrywczej, ale
sprawnie poprowadzonej opowieści twardo osadzonej we współczesnych
realiach. Niedrogim, ale nietandetnie zrealizowanym dreszczowcu
raczej skąpo podlanym sztuczną krwią. Przemoc niegraficzna.
Sztuka
minimalna Dereka Pike'a. Home invasion thriller z małym
pazurem. Ciasny plan zdjęciowy - prawie cała akcja osadzona na
niewielkiej posesji, na osiedlu mieszkaniowym w stanie Oklahoma -
znikoma ilość efektów specjalnych (wyłącznie praktycznych),
niezbyt liczna obsada i prosta fabuła z głośnym przesłaniem.
Brutalne starcie w „Model House”. Nieobliczalne widowisko
niemakabryczne; nieepatujące paskudnymi obrazami przemocy, ale bez
trupów się nie obejdzie. „Urządzenie” pracujące pod
dostatecznym napięciem. Angażujący survival domowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz