Przed
Świętami Bożego Narodzenia samotny kierowca David Petersen,
podczas przeprawy przez zaśnieżony stan Kolorado, zahacza o
przydrożną knajpę, gdzie zostaje obsłużony przez sympatyczną
kobietę imieniem Ana. Kiedy do lokalu wkracza wzburzony ojciec jej
jedynego dziecka, nietrzeźwy Vincent, klient staje w obronie
kelnerki i choć udaje mu się zapobiec eskalacji konfliktu w ciepłym
wnętrzu aktualnie nieobleganej przystani dla kierowców, niedługo
po wyruszeniu w dalszą podróż ponownie musi się zmierzyć z
porywczym mężczyzną. Z tego starcia David również wychodzi
zwycięsko, ale zostaje uziemiony na bocznej drodze w Górach
Skalistych. W trakcie potężnej śnieżycy.
|
Plakat filmu. „Cold Meat” 2023, Featuristic Films, Jakm3n Productions, Trilight Entertainment
|
Porównywany
między innymi do „Ostatniego wjazdu” Adama Greena i
„Knuckleball” Michaela Petersona pełnometrażowy debiut
reżyserski Sébastiena Drouina, francuskiego filmowca
specjalizującego się w efektach wizualnych. Brytyjsko-kanadyjski
zimowy survival thriller nakręcony w trzynaście dni przy
niewielkich nakładach finansowych. Scenariusz „Cold Meat” Drouin
przygotował z Jamesem Kermackiem i Adamem Desmondem, z którymi miał
już okazję współpracować choćby przy horrorze „Sonata”
(2018) stworzonym pod kierownictwem artystycznym tego drugiego
(wcześniej spotkał się z Desmondem na planie „Entity”,
krótkometrażowej produkcji wypuszczonej w 2014 roku oraz przy
okazji prac nad antologią filmową „Galaktyka horroru”, która
swoją światową premierę miała w roku 2017). Film powstawał
między innymi w mieście Prince George w prowincji Kolumbia
Brytyjska (sceny zewnętrzne), a pierwszy pokaz „Cold Meat”
zaliczył w sierpniu 2023 roku na FrightFest Film Festival w Wielkiej
Brytanii. Szeroka dystrybucja ruszyła dopiero w lutym 2024: VOD i
wybrane brytyjskie kina.
Uderzające
podobieństwo do „Mroźnego wiatru” Gregory'ego Jacobsa!
Uwięzieni na leśnej drodze w epicentrum burzy śnieżnej, za jedyne
schronienie przed ekstremalnymi warunkami atmosferycznymi mając
samochód osobowy. Z przedmowy „bezimiennej” bohaterki (głos z
offu)„Cold Meat” Sébastiena Drouina wynika, że w tej
oślepiająco białej głuszy została sterroryzowana przez jakiegoś
potwora. Walka z siłami Natury i bezwzględnym stworzeniem...
mieszkającym w Górach Skalistych? Prawdę mówiąc, zdecydowanie
wolałabym bez rzeczonych słów wstępu – moim zdaniem to
największy błąd autorów tego klaustrofobicznego dreszczowca
nieinnowacyjnego. Jeden z zabiegów zastosowanych w „Cold Meat”
może przypomnieć „Psychozę” Alfreda Hitchcocka, genialną
ekranizację powieści Roberta Blocha albo literacką twórczość
Iry Levina, znanego z nieodkładania teoretycznie największych
niespodzianek na sam koniec. Zwieńczenie partii pierwszej „Cold
Meat”, którego od nieszczęsnego wprowadzenia wówczas
niewidzialnej narratorki niestety się spodziewałam. Nieplanowany
przystanek Davida Petersena (popisowy występ Allena Leecha), który
wybrał sobie naprawdę kiepską porę na wyprawę samochodową. Złe
miejsce, zły czas. Śpieszy się na świąteczne spotkanie rodzinne?
Poganiany przez tęsknotę za żoną i dziećmi? Tak czy inaczej,
nasz zdeterminowany podróżnik postanawia wzmocnić się kawą i
ciastem – wieczorny postój w przydrożnej restauracji, gdzie
poznamy drugą zawodniczkę w pojedynku o życie. Ring Matki Natury.
Kelnerka Ana (niezawodna Nina Bergman, która poza wszystkim innym
miała niewielką rólkę w „Katakumbach” Tomma Cokera i Davida
Elliota oraz większą w fatalnie przyjętym dodatku Tony'ego Giglio
do znanej franczyzy, zatytułowanym „Doom: Anihilacja”) będąca
w poważnym konflikcie z byłym partnerem, pijanym kierowcą
Vincentem (krótki, ale znaczący występ Yana Tuala), najwyraźniej
nieskutecznie walczącym w sądzie o prawa do opieki nad ich córką.
Nieobliczalny mężczyzna nawiedzający świecący pustkami lokal na
amerykańskim wygwizdowiu. Dama w opałach i nieuzbrojony rycerz z
przypadku: niepozornie wyglądający klient ściągający na siebie
gniew damskiego boksera. „Kujon kontra mięśniak” - siła
argumentu zbijająca argument siły. Właściwie tylko odsuwająca w
czasie odpowiedź na godną pochwały(?) reakcję na przemoc.
Nieobojętny świadek w epoce zaniku empatii i rozkwitu egoizmu. Tak
David Petersen zyskuje nową przyjaciółkę, która za heroiczną
interwencję odwdzięcza się daniem dnia. Jedynie zasugerowana
kolacja przygotowana dla podróżnika z niemal pustym portfelem na
koszt nieposiadającej się z wdzięczności kobiety zaszczutej.
Oskarżanej o uniemożliwianie kochającemu ojcu kontaktu z jedynym
dzieckiem. Czysta złośliwość godząca w interes dziecka czy, jak
twierdzi Ana, spełnianie życzenia córki? Jakkolwiek przedstawia
się sytuacja w tej rozbitej rodzinie, na razie skupimy się na
Davidzie, (nie)podręcznikowym bezmyślnym turyście. Nie zważając
na błyskawicznie pogarszające się warunki pogodowe twardo prowadzi
swego metalowego rumaka... na drogę bez powrotu. Skoro już musisz
przedzierać się przez „ulewę śnieżną”, to przynajmniej
trzymaj się głównych dróg. Większa szansa, że będą
przejezdne, bo w taką zawieruchę standardowym postępowaniem nie
jest kierowanie pługów na trasy leśne. Nie nadążają z
odśnieżaniem autostrad, a mieliby udrażniać jakieś bocznej
„ścieżynki”. Wielu tego oczekuje, współczesny człowiek wszak
lubi myśleć, że z Naturą jego gatunek zawsze wygra. Taki człowiek
nie chce słuchać wymówek, typu „sorry, taki mamy klimat” -
warunki drogowe mają być niezależne od pór roku i basta! Czyli
tradycyjnie zima zaskoczyła kierowcę? Trudno powiedzieć, ale drugi
zły skręt Davida z całą pewnością został wymuszony przez
innego uczestnika ruchu drogowego. Petersen nieświadomie ułatwił
zadanie mężczyźnie pałającemu żądzą zemsty, podjętą trochę
wcześniej i w gruncie rzeczy zrozumiałą decyzją zjazdu z drogi
głównej. Mądry wybór niemądry:)
|
Plakat filmu. „Cold Meat” 2023, Featuristic Films, Jakm3n Productions, Trilight Entertainment |
Instrukcja
dla filmowców z niewielkim zapleczem finansowym. W zasadzie z „Cold
Meat” Sébastiena Drouina moim zdaniem sporo mogliby się nauczyć
też co poniektórzy „ważniacy z Hollywood”. Stawiający na
green screen. Sceneria – jak w „Mroźnym wietrze” Gregory'ego
Jacobsa – najważniejszym składnikiem minimalistycznego
dreszczowca człowieka orkiestry (współautorstwo scenariusza,
reżyseria, montaż, efekty wizualne, postprodukcja dźwięku i jeden
z producentów wykonawczych). Miejsce akcji czołowym dostawcą
emocji w niewygodnym samochodzie Davida Petersena. Lodowa trumna w
górskim zakątku mającym swoją legendę. Mitologia Indian? W
każdym razie mówi się o jakimś stworzeniu grasującym w
tutejszych lasach. Karzącej ręce sprawiedliwości przyczajonej w
tej części Gór Skalistych. Nie żeby David przejmował się
jakimiś bajeczkami, ale na wyobraźnię Any najwidoczniej działają.
Jakby nie dość miała problemów. „Pasażerka na gapę”, której
buzia się nie zamyka. Pognębiony amerykański bohater współczesny
i kobieta, w której dostrzegł ogromny potencjał. Odkrycie
towarzyskie pana Petersena, „Harry'ego Pottera” z paskudnym
złamaniem otwartym. Szczęśliwie zaopatrzonego w taśmę
izolacyjną, nóż, rzekomy chloroform i pustą plastikową butelkę
(na mocz). Rękawiczki też ma - niezbyt ciepłe, ale i tak pożałuje
(znam to), że nie pomyślał o włożeniu ich przed podjęciem próby
odkopania pojazdu. Co zadziwiające, na tym jednym podejściu do
przeklętego koła się skończyło. Stan Davida nie pozwalał na
takie akcje, ale na pierwszy rzut oka nic nie stało na przeszkodzie,
by Ana zmierzyła się z wredną zaspą. Tak bardzo się lękała? Bo
nie chce mi się wierzyć, że nie wpadło jej to do głowy. Miała
niezbędne „narzędzia” do bezpiecznego przeprowadzenia takiej
próby, ale zawsze istnieje ta jedna szansa na milion... Taka
kalkulacja przed spodziewanym spotkaniem ze Śmiercią? Już sam głód
powinien zagłuszyć domniemany strach przed potencjalnymi
zagrożeniami związanymi z opuszczaniem niedostatecznie ciepłego
schronienia, nie wspominając już o rosnącym przekonaniu, że od
tego Jeźdźcy Apokalipsy tym razem szybszy będzie mróz. Innymi
słowy, bezczynność prawie na pewno skończy się zamarznięciem
dwóch istot ludzkich. Chyba że wydarzy się cud - w końcu zbliżają
się święta - i ktoś będzie tędy przejeżdżał. Jakiś Dick
Hallorann:) Tej nadziei Ana jedną ręką cały czas może się
trzymać (ponoć tak zwana matka głupich umiera ostatnia)
jednocześnie czując, że jest zdana wyłącznie na siebie.
Przynajmniej dopóki jej świąteczne życzenie się nie spełni, bo
przecież nie może polegać na Davidzie. Unieruchomionym
współlokatorze, który właśnie odkrywa wspaniałe właściwości
kompresów chłodzących (szczególnie polecam korzystającym z usług
Narodowego Funduszu – ekhm, ciężko mi to przez klawiaturę
przechodzi – Zdrowia). Nieznośny ból kończyny dolnej odgoniony
przez Dziadka Mroza. Drobny sukces w paśmie porażek. Los długo mu
sprzyjał, ale teraz nie ma już wątpliwości, że został okrutnie
zdradzony. Zgubiła go zbytnia pewność siebie. Gdyby częściej
noga mu się powijała, najprawdopodobniej zachowałby większą
ostrożność podczas tej katastrofalnej przeprawy przez Kolorado.
Tak to sobie tłumaczy, nie jest tylko pewien, czy szczęście
opuściło go dopiero w miejscu pracy Any. Najbardziej żałuje, że
odezwał się do Vincenta czy przyjazdu do tego stanu? Zamężny
przedstawiciel klasy średniej, który nie szukał kłopotów? Został
dotkliwie ukarany za dobry uczynek? Tak czy owak, David powoli żegna
się z życiem, podobnie jak troskliwa matka, której pośpieszył z
pomocą. (Nie)znajoma z tylnego siedzenia. Siedzą w tym razem, ale
„działają” osobno. Annie Wilkes (żarcik Petersena) stanowczo
odmawia współpracy, co z jednej strony bawi Davida, a z drugiej
doprowadza do szału. Tak mu się odwdzięcza za utarcie nosa jej
prześladowcy? Naprawdę nie zasłużył sobie na odrobinę
zaufania?! Mogłaby chociaż nie nadużywać magicznej mikstury –
byłby wdzięczny za tę drobną łaskę, bo znacznie utrudnia
ucieczkę z nawiedzonej krainy marzeń sennych. Natrętny koszmar w
niepokojąco znajomej scenerii. Niezobowiązująca obietnica
wprowadzenia do królestwa horroru. Klimat sprzyja takim
eksperymentom, wręcz prosi się o jakiegoś nadnaturalnego
przybysza. Sugestywne ponurości Sébastiena Drouina.
Śmiertelnie
mroźna zima w Górach Skalistych. Szkoła przetrwania w samochodzie
osobowym. Niedrogie przedsięwzięcie z efektownymi „wyładowaniami
atmosferycznymi”. Kameralny dreszczowiec mocno klimatyczny od
niedoświadczonego w pełnym metrażu reżysera. Soczyste „Cold
Meat” Sébastiena Drouina. Klaustrofobiczna śnieżna pułapka dla
amatorów opowieści nastrojowych. Nietypowe podejście do
popularnego motywu w niebanalnej oprawie. Malowniczej scenerii
niebezpiecznej. Ponętne widowisko.
Gdzie można zobaczyć?
OdpowiedzUsuńOdezwij się mailowo: buffy1977@wp.pl
Usuń