Okładka książki. „Alraune. Historia pewnej żyjącej istoty”, Zysk i S-ka 2024
W 1910 roku na niemieckim rynku wydawniczym ukazała się zainspirowana 14-zwrotkową balladą Johanna Wolfganga von Goethego powstałą w 1797 roku pierwsza powieść Hannsa Heinza Ewersa, otwarcie tak zwanej Frank Braun Trilogy nazwane „Der Zauberlehrling” (ang. „The Sorcerer's Apprentice”, pol. „Uczeń czarnoksięski”), ze wspomnianą już Lotte Levi, kochanką głównego (anty)bohatera. Ostatnia powieściowa przygoda pana Brauna światową premierę miała natomiast dziesięć-jedenaście lat później: „Vampir” aka „Vampire” płodnego niemieckiego pisarza, który całe dekady po swojej śmierci „gościnnie wystąpił” w powieści Kima Newmana pt. „Krwawy baron. Anno Dracula 1918”, u boku choćby takiej znakomitości jak Edgar Allan Poe, uważanego za jednego z czołowych inspiratorów Ewersa. Środkowa część epickiego tryptyku „Wrogiego Obcego” w niewspółczesnym Nowym Jorku, to najsłynniejsze dzieło zafascynowanego okultyzmem wszechstronnego artysty (epika, liryka, dramat, scenariusze filmowe, reportaże podróżnicze, eseje, do tego aktor i producent filmowy) z wykształceniem prawniczym, którego podobno upodobał sobie Minister Propagandy i Oświecenia Publicznego, kanclerz III Rzeszy, zbrodniarz wojenny Joseph Goebbels. Pierwotnie wydana w 1911 roku „Alraune. Historia pewnej żyjącej istoty” (oryg. „Alraune. Die Geschichte eines lebenden Wesens”) - edycja z ilustracjami małżonki autora, cenionej malarki Ilny Ewers-Wunderwald - to wielokrotnie wznawiana i przenoszona na ekran (pierwsze adaptacje filmowe pojawiły się już w 1918 roku („Alraune, die Henkerstochter, genannt die rote Hanne” Eugena Illésa i Josepha Kleina oraz „Alraune” Michaela Curtiza (alias Mihály Kertész) i Richárda Falka, przy czym ten ostatni mógł zostać wydany w 1919 roku: różne dane w przestrzeni publicznej krążą), a ostatnia w pierwszej połowie lat 50. XX wieku („Alraune” Arthura Marii Rebenalta) perła literatury nazywana przeróbką mitu o Frankensteinie, właściwie ponadczasowego utworu Mary Wollstonecraft Shelley. Najbardziej ekstremalna opowieść o femme fatale wszech czasów, według Briana Stableforda, brytyjskiego naukowca, krytyka i pisarza specjalizującego się w szeroko pojętej fantastyce; dekadenckie arcydzieło według amerykańskiej edukatorki, autorki podręczników Mary Ellen Snodgrass, na które wpływ podobno miała dwutomowa publikacja z działu krytyki społecznej, „Degeneration” Maxa Nordau. W 2024 roku wydawnictwo Zysk i S-ka wprowadziło na polski rynek edycję w mistrzowskim tłumaczeniu i z posłowiem Barbary Grunwald-Hajdasz (życie i twórczość autora powieści oraz słów kilka na temat tłumaczenia tej bizarnej historii); opus magnum Hannsa Heinza Ewersa w wysmakowanej (twardej) retro oprawie: projekt graficzny Urszuli Gireń. Zewnętrzne i wewnętrzne zdobienia oferty specjalnej dla miłośników prozy niesamowitej. Książka (nie tylko) dla koneserów. W mojej ocenie najwyższa półka horroru – doskonały towarzysz dla „Wielkiego Boga Pana” (oryg. „The Great God Pan”) Arthura Machena, opowiadania w całości po raz pierwszy wydanego w 1894 roku wraz z inną niedługą historią nazwaną „The Inmost Light”. Niszczyciela reputacji Wielkiego Literata – arcydzieło wyklęte nie przez Howarda Phillipsa Lovecrafta i pisarzy skupionych wokół niego, nie przez Brama Stokera, a już na pewno nie przez Stephena Kinga, który „postawił mu maleńki pomnik” w swoim „Danse Macabre”. Potępiony przez ówczesną prasę tekst zdegenerowany, zboczony, paskudny... przynajmniej do lat 20. XX wieku. Zdecydowanie moje ulubione opowiadanie, które szczęśliwie prześladowało mnie podczas lektury „Alraune” Hannsa Heinza Ewersa. Prawdę mówiąc silniejsze skojarzenia miałam z „Wielkim Bogiem Panem” Arthura Machena niż „Frankensteinem” Mary Shelley. A stąd już krótka droga do innego arcydzieła literatury grozy monumentalnej „Ghost Story” (pol. „Upiorna opowieść”) Petera Strauba z 1979 roku. Polecam też uwolnioną dwa lata później filmową wersję w reżyserii Johna Irvina.
Okładka książki. „Alraune”, Bandel Books 2014
Moralność panny ten Brinken, mentalna zgnilizna tocząca stan mieszczański i szalony pseudonaukowiec, archetypiczny burzyciel przesadnie zafascynowany genetyką – odrażająca praktyka w prywatnej posiadłości w Lendenich nad Renem. Miejscu rzekomo strzeżonym przez Jana Nepomucena. Mówi się, że stwórca skrajnie nieetycznego eksperymentatora, Hanns Heinz Ewers, „Alraune. Historię pewnej żyjącej istoty” pisał pod wpływem idei ruchu eugenicznego - tajny radca Jakob ten Brinken w pewnym sensie z tej gleby wyrósł. Profesor uniwersytecki z pedofilskimi skłonnościami zapalający się do fantastycznie brzmiącego pomysłu nielubianego siostrzeńca, impertynenckiego Franka Brauna, którego poznajemy jako bynajmniej pilnego studenta medycyny. Po wprowadzeniu bezimiennego narratora zwracającego się do „kochanej przyjaciółki”, „jasnowłosej siostrzyczki”, „siostry moich grzechów” (narracja drugoosobowa w Przygrywce i Intermezzach; wyjątki w narracji trzecioosobowej), umownego autora kroniki Alraune, korzystającego z notatek, oprawionej „sekretnej” księgi Jego Ekscelencji Jakoba ten Brinkena, „doktora medycyny, profesora zwyczajnego i rzeczywistego radcę tajnego”. I przedstawieniu rodziny Gontramów, opowiadającego niestworzone historie (patologiczny kłamca) radcy sądowego, jego śmiertelnie chorej małżonki z absurdalnym podejściem do dzieci, delikatnie mówiąc, nieodpowiedzialnej matki hałaśliwej bandy brudasów; najłagodniej jej myśli w słowa ubierając. Gromadki, z której autor wyróżni najmłodszego Wolfa "Wölfchena" i najstarszą Friedę, najlepszą przyjaciółkę jedynej córki Jej Królewskiej Mości, wspólniczki w zbrodni Jakoba ten Brinkena. Wątpliwy talizman rodzinny, legenda o Mandragora offcinarum, diabelskim nasieniu, wyrastającym pod szubienicami, zdaniem alchemików, na skutek ejakulacji pośmiertnej oraz wyzwanie rzucone przez bujającego w obłokach młodzieńca. Bo tak to mógł odebrać ambitny przedstawiciel nauki (faktyczny czy samozwańczy), makiaweliczny opiekun tytułowej istoty. Sztuczne zapłodnienie nierządnicy, rudowłosej piękności Almy Raune, kobiety rozwiązłej i okrutnie zmanipulowanej przez czarującego dżentelmena. Inseminacja domaciczna próbki nasienia pobranej od mordercy skazanego na śmierć – jak się okazuje pierwszym dzieckiem, które przyszło na świat dzięki metodzie in vitro była Alraune:) Osoba niebinarna? Wyprzedzenie swojej epoki, powieść prorocza czy po prostu zbiór wnikliwych obserwacji rzeczywistości przedwojennej. Realia nie mniej zakłamane od dzisiejszych. Sodoma i Gomora pod kopułą Pruderii. Czym różni się bezwstydnica, wulgarna ulicznica Alma od powszechnie szanowanych jurnych właścicieli ziemskich z przełomu XIX i XX wieku? Ludzi zajmujących eksponowane stanowiska w cywilizacyjnym bagienku i innych pracowitych konserwatystów z terenów miejskich? Czym różni się bezbożnica Alraune (chrzest Damiena Thorna) od przekupującej Boga Wszechmogącego Jej Królewskiej Mości i wymyślającej grzechy (świadomie opuszczającej rzeczywiste występki) dla spowiednika Friedy Gontram? I wreszcie czym różni się twór od stwórcy? Femme fatale i pedofil. Raduje się czarne serce, raduje się cuchnąca dusza na każdą wieść o okrucieństwie niesamowicie charyzmatycznej podopiecznej. Właściwie panny/panicza na włościach, niepodzielnej władczyni prawdopodobnie nienaturalnie rozrastającego się „królestwa” nad Renem. „Pamiętnik” voyeurystyczny, nietradycyjna opowieść wampiryczna w gęstym jak na swoje czasy sosie perwersyjnym (imponująca odwaga), oszałamiająco klimatyczny, przepięknie napisany (i przetłumaczony!) zuchwały nadnaturalny horror psychologiczny. Prowokatorska powieść wybitna. Fascynująca historia nieboskiego stworzenia, której przecenić niepodobna.
Zatrważająco dobre „Żywoty nieświętych” Hannsa Heinza Ewersa. Bezczelna powieść postaci kontrowersyjnej, osobowości niewątpliwie zasłużonej dla kultury niemieckiej, ale „mogącej budzić nieprzyjemne emocje”, że pozwolę sobie delikatnie sparafrazować fragment wywodu Everetta Franklina Bleilera, amerykańskiego redaktora, bibliografa oraz badacza literatury fantastycznej i kryminalnej, na temat autora – a przede wszystkim jego artystycznej spuścizny mrocznej - „Alraune. Historii pewnej żyjącej istoty”. Arcydzieła literatury grozy. Tak uważam i zdania nie zmienię. Nigdy przenigdy.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz