czwartek, 25 kwietnia 2024

„Late Night with the Devil” (2023)

 
W latach 70. XX wieku w amerykańskiej stacji telewizyjnej jest emitowany cieszący się dużą popularnością talk show „Night Owls with Jack Delroy”. Gospodarz staje się jedną z największych gwiazd małego ekranu i członkiem „The Grove”, niesławnego kalifornijskiego klubu dla wpływowych mężczyzn. Największą oglądalność osiąga odcinek z umierającą na raka płuc ukochaną małżonką prowadzącego, a niedługo potem produkcja „Night Owls” zostaje wstrzymana. Pogrążony w rozpaczy wdowiec na jakiś czas znika z życia publicznego. Po powrocie na antenę late-night talk show Jacka Delroya nie cieszy się już taką popularnością jak wcześniej, prowadzący i jego zaufany współpracownik wielkie nadzieje wiążą jednak z odcinkiem specjalnym o tematyce okultystycznej. Na żywo w Halloween 1977.

Plakat filmu. „Late Night with the Devil” 2023, Image Nation, VicScreen, AGC Studios, Good Fiend Films, Future Pictures, Spooky Pictures

Braterska współpraca zainspirowana „oknami na dziwny świat dorosłych”, wieczornymi programami telewizyjnymi oglądanymi w latach 70. i 80. XX wieku. Australijscy filmowcy Cameron i Colin Cairnes przypomnieli sobie ten ekscytujący czas oczekiwania na głównie amerykańskie produkcje zwykle z wypiekami na ustach oglądane we własnych domu po zapadnięciu zmroku. W szczególny nastrój wprowadzały ich late-night talk shows, bo wyczuwali w nich jakieś niedookreślone niebezpieczeństwo. Jakby zaglądali przez dziurkę od klucza do sypialni rodziców, jakby byli adeptami wiedzy tajemnej, niepewnymi odkrywcami pilnie strzeżonych sekretów dorosłych. Tak samo mali bracia Cairnes czuli się oglądając horrory, uznali więc, że warto podjąć próbę połączenia „tych dwóch światów” w scenariuszu filmu fabularnego. Tekst przygotowali podczas pandemii COVID-19, w lockdownie, a w lutym 2022 roku poinformowano opinię publiczną o produkcyjnej współpracy australijskiego zespołu z emirackim studiem Image Nation i amerykańską wytwórnią Spooky Pictures. Akcja „Late Night with the Devil” rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych, ale film kręcono w Melbourne w Australii. Światowa premiera reżyserskiego dokonania Camerona i Colina Cairnesów w stylu retro, na podstawie ich własnego scenariusza (zajęli się też montażem), odbyła się w marcu 2023 roku w Austin w Teksasie, w ramach South by Southwest Film Festival, gdzie film został nagrodzony za scenariusz. W tym samym miesiącu w mediach społecznościowych pojawiła się gorąca rekomendacja Stephena Kinga („absolutnie genialny”, „nie mogłem oderwać od niego oczu”), któremu udostępniono screener „Late Night with the Devil” przed oficjalną premierą. W październiku 2023 roku prawa do dystrybucji nadprzyrodzonego horroru stylizowanego na amerykański talk show z lat 70. XX wieku na terenie Ameryki Północnej, Wielkiej Brytanii i Irlandii nabyły firmy IFC Films i Shudder. Szeroka - międzynarodowa - dystrybucja (kinowa i internetowa) „Late Night with the Devil” Camerona i Colina Cairnesów ruszyła w marcu 2024 roku.

Dorastający w Melbourne Cameron i Colin Cairnes nie ukrywają, że za młodu nasiąkali głównie amerykańską popkulturą, w dużej mierze dlatego, że rodzima telewizja szczególnie upodobała sobie wszelkiego rodzaju produkcje z tamtej części świata. Ale jeśli chodzi o talk shows w pamięć najbardziej zapadła im lokalna propozycja – australijski wieczorny program prowadzony przez rodowitego Amerykanina Dona Lane'a (spiritus movens Jacka Delroya), nierzadko zapraszającego do studia specjalistów od zjawisk paranormalnych, w tym sławnych demonologów, łowców duchów Eda i Lorraine Warrenów, z którymi przez dwie noce z rzędu gospodarz rozmawiał o zbadanych przez nich nawiedzonym miejscach w Melbourne. Z filmowych wpływów na „Late Night with the Devil” bracia Cairnes w przestrzeni publicznej najbardziej wyróżnili „The Killing of America” Sheldona Renana, swego czasu bardzo popularne w Australii dokumentalne widowisko, które było stylistyczną podstawą dla ich prologu, skróconej biografii fikcyjnej gwiazdy telewizyjnej z lat 70. XX wieku. Inspirację czerpali też z „Egzorcysty” Williama Friedkina, „Sieci” Sydneya Lumeta, „Króla komedii” Martina Scorsese i „Syndykatu zbrodni” Alana J. Pakuli. Zdementowali jednak pogłoski jakoby pozostawali pod silnym wpływem mockumentary supernatural horror stacji BBC z 1992 roku pt. „Ghostwatch”. I niemile zaskoczyli postawą internautów, którzy w myśl zasady „nie widziałem/widziałam, ale się wypowiem” nawoływali do bojkotu „Late Night with the Devil” z powodu wykorzystania przez twórców sztucznej inteligencji oprotestowywanej przez artystów (strajki z 2023 roku). W odpowiedzi na zarzuty wzburzonych użytkowników social mediów bracia Cairnes tłumaczyli, że z tą technologią pracowali zaledwie przy trzech nieruchomych zdjęciach, poddanych też dalszym obróbkom. Przypomnieli również, że kiedy ich film był na etapie postprodukcji, w 2022 roku, sztuczna inteligencja była postrzegana bardziej jako nowinka technologiczna aniżeli realne zagrożenie dla całej branży kreatywnej. Ale mleko już się wylało: historia zapamięta Camerona i Colina Cairnesów jako antybohaterów jednej z Wielkich Afer XXI wieku;) Albo twórców prawdziwej perełki kina grozy, w pewnym sensie płynących na fali „Mów do mnie!” Danny'ego i Michaela Philippou, wdzięcznych za przetarcie szlaku początkującym filmowcom z ciekawymi pomysłami – gwałtowny wzrost globalnego zainteresowania australijskimi produkcjami gatunkowymi przypominający niezamierzchłe czasy „Babadooka” Jennifer Kent. Z tej krótkiej listy przebojów na mnie największe wrażenie zrobił „szlagier z 1977 roku”. Okultystyczny show The Cairnes Brothers. Obsada aktorska „Late Night with the Devil” w zdecydowanej większości składa się z Australijczyków, ale rolę główną powierzono Amerykaninowi Davidowi Dastmalchianowi (m.in. „Labirynt” Denisa Villeneuve, „Eksperyment Belko” Grega McLeana, „Nie otwieraj oczu” Susanne Bier, „Boogeyman” Roba Savage'a, „Demeter: Przebudzenie zła” André Øvredala) – Cairnesowie przedstawili mu ofertę po przeczytaniu jego artykułu o TV horror hosts zamieszczonego w magazynie „Fangoria” i nie musieli długo czekać na pozytywną odpowiedź aktora, który przerósł ich oczekiwania. Perfekcyjnego wczucia w postać mogli się spodziewać, ale cennych dodatków do scenariusza już niekoniecznie. Improwizacje odtwórcy Jacka Delroya, który w ocenie reżyserów na planie szczególną relację miał z Rhysem Auterim, wcielającym się w asystenta gospodarza „Night Owls”. Zgrany duet na pokładzie braci geniuszy. Wirtuozów grozy.

Plakat filmu. „Late Night with the Devil” 2023, Image Nation, VicScreen, AGC Studios, Good Fiend Films, Future Pictures, Spooky Pictures

Dlaczego lata 70. XX wieku? Bo ten okres Cameronowi i Colinowi Cairnesom zawsze kojarzył się z czymś groźnym. Specyficzna atmosfera (paranoja), bodaj najzacieklej dokarmiana przez zawirowania polityczne i pewnie udzielająca się wielu filmowcom, bo zdaniem czołowych twórców „Late Night with the Devil” to w tej dekadzie powstały najbardziej przerażające obrazy w historii kina. Dość powiedzieć, że ulubionym horrorem Camerona Cairnesa jest „Teksańska masakra piłą mechaniczną” Tobe'ego Hoopera, w tematykę diabelsko klimatycznego strasznego filmu przypadkiem nakręconego w nieistniejącym studio telewizyjnym w 1977 roku, lepiej wpasował się jednak inny gatunkowy kamień milowy z tamtych czasów – lepszego filmowego hołdu dla „Egzorcysty” Williama Friedkina nie widziałam. Czuć też „Carrie” Briana De Palmy. Nakręcony trzema kamerami cyfrowymi, ponieważ nie udało się znaleźć działającego wymarzonego sprzętu oldschoolowego (video camera tube) – za to autor zjawiskowych zdjęć Matthew Temple zdobył oryginalne lampy wolframowe z interesującego ich okresu, tym samym mając największy udział w powstaniu bezcennej dla tego przedsięwzięcia siatki świetlnej – w studio urządzonym pod kierownictwem scenografa, który czerpał z własnych wspomnień: w latach 70. pracował w australijskiej stacji telewizyjnej. Dodajmy „pudełkowy format” obrazu, UWAGA SPOILER później zmyślne - poczułam się dziwnie nieswojo - przejście w widok panoramiczny, KONIEC SPOILERA, nienowoczesną, nieziemską ścieżkę dźwiękową Glenna Richardsa, miejscami „podniszczoną taśmę”, niemodne efekty specjalne, odzież vintage i przede wszystkim charakterystyczną kolorystykę zdjęć (sprana tkanina beżowo-pomarańczowa, a podczas przerw na reklamy monochromatyczność z jeszcze innej epoki) i mamy złudzenie kompletne. Zupełnie jakbym oglądała horror z drugiej połowy XX wieku. Zaginiony/utajniony odcinek specjalny „Night Owls”, jeden z wczesnych wybuchów satanic panic, nieznana ciekawostka historyczna ujawniona przez jakiegoś skrajnie nieodpowiedzialnego człowieka:) Mogli chociaż przestrzec przed hipnozą... W każdym razie trudno nie pomyśleć o innej niezwykłej taśmie, o rzekomo autentycznym nagraniu z przeklętego lasu: „Blair Witch Project” Eduardo Sáncheza i Daniela Myricka. Ale najpierw głos z offu przedstawi kontekst – nazwijmy to wykładem z wykorzystaniem materiałów multimedialnych. Kilkuminutowe wprowadzenie w epokę (garść informacji ze Stanów Zjednoczonych, ale pozwolę sobie wspomnieć, żeby nie powiedzieć wyróżnić, tylko sprawę Charlesa Mansona i jego tak zwanej Rodziny) i przede wszystkim historię „Night Owls with Jack Delroy”. O programie i jego gospodarzu słów parę. Oszałamiająca kariera zwykłego chłopaka z Nowego Jorku, którego spotkał wątpliwy zaszczyt regularnego obozowania z innymi znanymi panami. „The Grove” - zamknięty leśny ośrodek wypoczynkowy, męski klub, o którym krążą autentyczne lub wyssane z palca historie o satanistycznych rytuałach, seksualnych orgiach... i bezkarnych zabójstwach? Tak czy inaczej, twórcy niestety nie zechcieli zgłębić tematu; pociągnąć tego frapującego wątku z życia Jacka Delroya. Showmana konkurującego z Johnnym Carsonem, wdowca, który w drugiej połowie dekady podjął „legendarną” próbę ratowania „Night Owls”. Noc Strachów z telewizyjną gwiazdą. Niesceptycznym gospodarzem pysznie tandetnego programu dla sów. Rozmowy w toku Jacka Delroya. Nieśmieszne żarty prowadzącego, wygłupy Gusa (ulubiona maskotka widzów?), wyjątkowe pokazy i absurdalne inscenizacje. Seanse spirytystyczne, hipnotyczne i główny punkt feralnego wydania „Night Owls” - bliźniaczka Regan MacNeil! Dobrze, trochę przesadziłam, ale to demoniczne opętanie ze świata filmowego stawiam na drugim miejscu – kocie oczy, popękana skóra twarzy i absolutnie przerażający głos. Co najmniej dwugłos: niski męski oraz wysoki dziewczęcy, przy czym do chórku mogła dołączyć też kobieta, ukazująca się niczym Pazuzu w „Egzorcyście” Williama Friedkina; upiorna zabawa w pojawia się i znika, migawki o krok od przekazu podprogowego. Ostatnia ocalała z piekła urządzonego przez nomen omen Szandora D'Abo (patrz: założyciel i najwyższy kapłan Kościoła Szatana, autor sławetnej „Biblii Szatana”) oraz jej opiekunka, atrakcyjna dla prowadzącego parapsycholog, z kolei bezlitośnie wykpiwana przez zatwardziałego sceptyka, demaskatora szarlatanów tak pewnego siebie, że oferującego niebagatelną sumkę za niepodważalny dowód na istnienie zjawisk i/lub zdolności nadprzyrodzonych. W „Late Night with the Devil” efekty praktyczne (poza charakteryzacją nieszczęsnej dziewczynki, w fotel wbił mnie pokaz niedowiarka, wybornie kiczowata makabra spuentowana – przyznaję bez bicia – zwątpieniem we własną poczytalność) uroczo koegzystują z dodatkami wizualnymi (implozja światła „z przeszłości”; swoją drogą przekręcenie głowy o sto osiemdziesiąt stopni to prawdopodobnie kolejne nawiązanie do „Egzorcysty” z 1973 roku, a konkretnie śmierci jednego z najbliższych przyjaciół Chris MacNeil, ostatecznie „sowich popisów” demona w ciele dziecka). I jeszcze to bombardowanie dźwiękami... Brak słów.

Klękajcie narody, bo cudowne dzieło się narodziło. Horror nadzwyczajny Camerona i Colina Cairnesów. Stara szkoła w najlepszym wydaniu. Telewizyjne szaleństwo, po którym szczękę z podłogi zbierałam. Nokaut! Zanotujcie sobie ten tytuł: „Late Night with the Devil”, bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że złotymi literami zapisze się w historii gatunku. Na wieki wieków. Szczerze współczuję ludziom, którzy to przegapią. Tę erupcję czystego artyzmu.

Ogromne podziękowania ślę do Czaku.

2 komentarze:

  1. A nie mówiłem? :) Szkoda, że końcówka lekko skopana (jak dla mnie), a całość wygląda jak jeden z segmentów serii VHS, ale w pełnym metrażu - przynajmniej miałem takie odczucia. Coś dużo ostatnio mi dziękujesz :D
    Jak do tej pory co oglądałem to dla mnie horror roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dla mnie najlepszy horror od czasu "Midsommar. W biały dzień" Ariego Astera. Sam więc widzisz, że jest za co dziękować;)

      Usuń