Arthur Machen był walijskim pisarzem, z przełomu XIX i XX wieku, którego
twórczość stała się inspiracją dla między innymi takich autorów, jak H.P.
Lovecraft, Stephen King, Peter Straub, Clark Ashton Smith, Ramsey Campbell i
Robert E. Howard. Lovecraft w swoim długim eseju zatytułowanym „Nadnaturalny horror
w literaturze” nazwał Machena jednym z czterech mistrzów nadprzyrodzonego horroru
i przyznał, że jego twórczość miała duży wpływ na powstanie Cthulhu Mythos.
Natomiast Stephen King również przyznający, że prace Machena często inspirowały
jego literackie historie, powtarza, że jego opowiadanie „Wielki Bóg Pan”
jest jednym z najlepszych literackich horrorów w języku angielskim. Zbiór dziewięciu opowiadań pod tytułem „Inne światy” został po
raz pierwszy zebrany w 1948 roku, czyli już po śmierci ich twórcy i zyskał tak
dużą popularność, że nakład wymagał kilku wznowień. Jedno z
najlepszych, ale równocześnie najmniej reklamowanych wydawnictw w naszym kraju,
C&T, jako pierwsze przybliżyło polskim czytelnikom ułamek twórczości
Arthura Machena. Polskie wydanie opatrzono
notą biograficzną i skrótową analizą najpopularniejszych dzieł pisarza
autorstwa Marka S. Nowowiejskiego oraz grafikami Antoniego Sobeckiego.
„Widzi
pan, że stoję obok niego, słyszy pan mój głos, ja jednak powiadam panu, że to
wszystko… owszem, od tej gwiazdy, która właśnie zapłonęła na niebie, po litą ziemię
pod naszymi stopami… że wszystko to jeno sny i cienie, co skrywają przed naszymi
oczami prawdziwe oblicze świata. Bo istnieje świat prawdziwy, tyle, że ukryty
przed nami pod wszystkimi urokami i zwidami, za opowieścią idioty, pełną
wrzasku i wściekłości; kryje się za tym wszystkim niczym za woalem.”
Pióro Machena charakteryzuje się angielską surowością, która znakomicie
sprawdza się przy tworzeniu tajemniczego klimatu z delikatną aurą
nadnaturalności. Co ciekawe w większości opowiadań fabuła rozwija się za
pośrednictwem dialogów, co jest niełatwą sztuką, ale choć Machenowi w takim
stylu bezbłędnie udaje się wytworzyć odpowiednią atmosferę, chwilami ponosi go
ze zbiegami okoliczności. Protagoniści częstokroć stają się świadkami podobnych
niewyjaśnionych wydarzeń, które następnie nawzajem sobie relacjonują. Ale to
drobny mankament, właściwie nieistotny w klasycznej literaturze, tym bardziej w
opowieściach Machena, w których autor potrafi do maksimum wykorzystać
charakterystyczną dla XIX i XX-wiecznej literatury ewokację grozy. Sporą
zasługę ma w tym archaiczny, kwiecisty styl pisarza, ale też dokładne opisy
poszczególnych miejsc i wydarzeń, które jestem przekonana nawet czytelnikom
obdarzonym mniejszą wyobraźnią bez problemu odmalują w umyśle niepokojące, ale
też urokliwe obrazy narzucane przez Machena. Pomimo bezdyskusyjnego geniuszu
Machena, podobnie jak to ma miejsce u innych pisarzy, zbiorek „Inne światy”
oprócz perełek literatury grozy zawiera również teksty nieco słabsze – nadal nietuzinkowe,
ale zauważalnie odstające od kilku mistrzowsko skomponowanych historii.
„Było to oblicze
kobiety, a jednak nie było w nim niczego ludzkiego. […] Kiedy ujrzałem w oknie
tę twarz, mimo błękitu nieba nad głową i ciepłych zefirków igrających dokoła,
od razu wiedziałem, że dane mi było wejrzeć w inny świat: zajrzałem w okno
pospolitego, nowiutkiego domu i zobaczyłem otwierające się przede mną piekło.”
Wychwalany przez
Stephena Kinga, „Wielki Bóg Pan”, z
którego garściami czerpał Peter Straub podczas pisania swojej fenomenalnej „Upiornej
opowieści” jest sztandarowym przykładem umiejętnego przedstawienia mnogości
wątków, które pod koniec idealnie się ze sobą łączą. Wstęp traktuje o
burzycielu, który poddaje nowatorskiemu zabiegowi młodą kobietę, Mary, pragnąc
umożliwić jej dojrzenie niewidocznych dla ludzkiego oka tajników świata.
Eksperyment kończy się okaleczeniem umysłu biednej pacjentki, po czym akcja
przeskakuje o kilkadziesiąt lat do przodu. Kilku przyjaciół, w tym niegdysiejszy
asystent nieodpowiedzialnego naukowca, zgłębia historię tajemniczej Helen Vaughan,
femme fatale, rozkochującej w sobie
mężczyzn i ograbiającej ich ze wszelkich bogactw i radości życia. Kiedy bogate
persony Londynu zaczynają popełniać samobójstwa główni bohaterowie są
przekonani, że w jakiś sposób Helen wpłynęła na ich wolę. Machen ani przez
chwilę nie zapomina tutaj o gęstej atmosferze wszechobecnej tajemniczości,
znakomicie kompilując ją z wątkami stricte kryminalnymi. Przez cały czas
trwania lektury wydaje się, że wszystkie te niepokojące wątki nijak mają się do
mocnego prologu - autor umiejętnie odwraca uwagę czytelnika od właściwej osi
fabularnej, dzięki czemu finał jest tak zaskakujący i przede wszystkim
logicznie spinający się ze wszystkimi wcześniejszymi wydarzeniami. Nie dziwię
się zachwytom Kinga nad „Wielkim Bogiem Panem”, bo już po jednym przeczytaniu
tej zjawiskowej lektury dopisałam ją do najlepszych opowiadań grozy, z jakimi
dotychczas dane mi było się zapoznać.
Przy „Wielkim
Bogu Panu” każda kolejna historia zamieszczona w „Innych światach” wypada
troszkę słabiej (w czym nie ma niczego dziwnego – w końcu niemożliwe jest
zdeklasowanie czystego geniuszu), ale to wcale nie zmienia faktu, że w
porównaniu z twórczością innych domorosłych autorów literatury grozy niektóre
opowiadania znacząco wybijają się ponad przeciętność. „Światło ducha” na przykład w malowniczy i niepokojący sposób odmalowuje
przed oczami czytelnika obraz przedmieścia Londynu, Harlesden, w którym główny
bohater, Dyson zgłębia przerażającą tajemnicę. Większość wydarzeń poznajemy z
relacji Dysona zdawanej swojemu przyjacielowi Salisbury’emu, a w skrócie
traktują one o pewnym małżeństwie, którzy jakiś czas temu wprowadzili się do
Harlesden. Wkrótce po ich przybyciu młoda żona zniknęła, a kiedy odnaleziono
jej ciało patolodzy utrzymywali, że jej mózg w najmniejszym stopniu nie
przypominał ludzkiego. W „Świetle ducha” Machen równie zgrabnie dba o atmosferę
wszechobecnej tajemniczości, co w „Wielkim Bogu Panu”, skutecznie angażując
czytelnika w owiane nadprzyrodzoną aurą śledztwo Dysona i Salibury’ego.
W „Jaśniejącej Piramidzie” również
głównym bohaterem jest Dyson, ale trudno orzec, czy jest to ta sama osoba,
bowiem Machen często używa takich samych personaliów protagonistów. W każdym
razie owo opowiadanie chyba najbardziej przystaje do uniwersum Lovecrafta. Jeśli
coś z tego zbioru było bezpośrednią inspiracją Samotnika z Providence to na
pewno nastrojowa „Jaśniejąca Piramida”, która w końcówce posiłkuje się
maszkarami, łudząco podobnymi do tych spopularyzowanych przez HP.
Kolejnym mistrzowsko
skonstruowanym opowiadaniem jest „Bystry
malec”, traktujący o młodym nauczycielu, który podejmuje się prywatnych
korepetycji na oko siedmioletniego chłopca, izolowanego przez rodziców od
zgubnych wpływów cywilizacji. Po przyjeździe do odludnego domostwa swoich
chlebodawców nauczyciel, ku swojemu zdumieniu odkrywa, że malec jest
ponadprzeciętnie inteligentny, przez co idealnie mu się z nim pracuje. Z czasem
w tę sielankę wkradnie się aspekt koszmaru. Kiedy pewna nastolatka zostaje
zgwałcona główny bohater jest przekonany, że to dzieło jego pracodawcy, ale
miażdżący finał pokaże o wiele bardziej zaskakujące i pomysłowe rozwiązanie tej
mrocznej zagadki.
Króciutkie „Radosne dzieci” są pozbawione typowych
dla twórczości Machena wątków kryminalnych, ale za to stanowią próbkę
umiejętnego, klasycznego straszenia estetyką ghost stories. W zbliżonym dobrym stylu utrzymano fabułę „Drzewa życia”. Tekst traktuje o
niepełnosprawnym dziedzicu wielkiej posiadłości i wioski, którą ze swojego
pokoju w nowatorski sposób zarządza. Choć wstęp i rozwinięcie odrobinę nużą
mnogością mało interesujących szczegółów zaskakująca końcówka znacząco podnosi
poziom tego opowiadania.
Najmniej przypadły
mi do gustu „Łucznicy”, będące takim
swego rodzaju peanem pochwalnym dla angielskich żołnierzy walczących z Niemcami
w trakcie I wojny światowej. Podobny spadek formy zauważyłam w tekstach
uciekających w teologię. „Biały Lud”
we wstępie stawia śmiałą tezę, że grzesznicy tak naprawdę nie istnieją, po czym
przechodzi do celowo infantylnie opisanej historii pewnej dziewczyny, która
nieopodal domu odkryła magiczny las. Jej przygody są czysto baśniowe, a dużą
rolę odgrywa w tym wszystkim jej niegdysiejsza piastunka, zdająca się
przynależeć do fantastycznego ludu zamieszkującego lasy (już wiem skąd czerpali
inspirację scenarzyści filmu Williama Friedkina z 1990 roku, pt. „Opiekunka”).
Same wydarzenia opisane z punktu widzenia dziewczyny, jeśli przyjąć, że
bardziej przystają do fantasy, aniżeli horroru są całkiem zajmujące, ale finał
nijak nie przystaje do postawionej w prologu tezy – zupełnie jakby Machen
pogubił się w swoich teologicznych rozważaniach. Do religii odnosi się też „Wielki powrót”, który początkowo
znakomicie odmalowuje sielską małomiasteczkową atmosferę, w której gdzieś w
podtekście wyczuwalna jest ledwo uchwytna aura niezdefiniowanego zagrożenia.
Niestety, z czasem opowieść staje się aż nazbyt chaotyczna, tak jakby Machen
chciał upchnąć w tym jednym tekście mnogość religijnych odniesień (Raj, Święty
Graal), bez należytego rozwinięcia tych wątków oraz konstruktywnego epilogu.
W ogólnym
rozrachunku, pomimo kilku słabszych tekstów, „Inne światy” Arthura Machena są
lekturą obowiązkową dla koneserów literatury grozy. Choćby po to, aby przekonać
się, co inspirowało najpopularniejszych pisarzy horrorów, ale też aby na własnej
skórze odczuć, jak powinny prezentować się mistrzowskie opowiadania, które
przetrwały próbę czasu. W końcu ilu żyjących obecnie autorów nadprzyrodzonego
horroru potrafi z taką lekkością tworzyć tak niepokojące, pełne tajemniczości i
niezdefiniowanego zagrożenia klimaty, z wykorzystaniem tak pięknego warsztatu i
innowacyjnych pomysłów? Już po tym jednym zbiorku wiem, że wyobraźnia Machena
nie zna granic i pozostaję z nadzieją, że polscy czytelnicy doczekają się jego
pozostałej twórczości.
O, jak miło. Czytając podziękowania Stephena Kinga w Przebudzeniu zanotowałem sobie w głowie, by sprawdzić, czy coś Machena ukazało się niedawno w naszym kraju - zakup obowiązkowy :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym autorze, ale jeszcze nie miałam przyjemności zapoznać się z jego książkami. Jak widzę dużo mnie ominęło. Zapisuję sobie do listy książek do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńMoge prosic o recenzje Dark Touch ?
OdpowiedzUsuń