Wychowany
w skrajnym ubóstwie młodzieniec z Terneuzen w Holandii, Filip
Vanderdecken, tuż przed śmiercią matki zostaje wtajemniczony w
niezwykłą historię swego ojca, skazanego na wieczną żeglugę
kapitana Latającego Holendra, legendarnego statku widmo, najgorszego
omenu morskiego. Znany z porywczości potomek przeklętego oficera
wreszcie uzyskuje dostęp do zamkniętej przed laty części
rodzinnego domu, w której jego nieszczęsnej matce objawił się
szukający odkupienia duch ukochanego. Obłożony straszliwą klątwą
nadawca listu, który skłoni jego jedynego syna do złożenia
przysięgi niebiosom: poświęcenia życia misji ratunkowej, mającej
zakończyć się z chwilą dostarczenia wyklętemu kapitanowi
Hendrikowi Vanderdeckenowi relikwii Drzewa Krzyża Świętego.
Niedługo potem dzielny Filip poznaje swoją przyszłą żonę,
nieulękłą piękność arabskiego pochodzenia imieniem Amine.
Kobieta z pełną świadomością złączy swój los z człowiekiem,
którego przeznaczeniem jest wieloletnia żegluga w nadziei na
spotkanie z dowódcą straszliwej jednostki pływającej. Filip
Vanderdecken zaciąga się na służbę w Holenderskiej Kompanii
Wschodnioindyjskiej i szybko przekonuje o niszczącej sile Statku
Zjawy.
|
Okładka książki. „Statek widmo”, Vesper 2024
|
Urodzony
w Westminster w Londynie w 1792 roku (zmarł w 1848)), syn księcia
kupieckiego i parlamentarzysty, Frederick Marryat, w młodości
nieraz podejmował próby ucieczki na morze, a jego marzenie spełniło
się już w czternastym roku życia, gdy wstąpił do Królewskiej
Marynarki Wojennej (Royal Navy). Zaczynał jako aspirant na pokładzie
HMS Imperieuse, pod
dowództwem Thomasa Cochrane'a, hrabiego Dundonald, a swoją pełną
przygód i wyróżnień służbę (bohatersko ratował niejednego
towarzysza podróży) zakończył ze stopniem podkapitana – w
szeregi dowódców wstąpił w roku 1824, a pięć lat później
ukazała się jego debiutancka powieść: „The Naval Officer, or
Scenes in the Life and Adventures of Frank Mildmay”. Po wojnie
brytyjsko-amerykańskiej w 1812 roku Frederick Marryat wynalazł łódź
ratunkową, za to dokonanie otrzymując złoty medal od Royal Humane
Society. Doświadczenia w wojnach napoleońskich posłuży mu do
opracowania szeroko stosowanego maritime flag signalling (Morskie
Flagi Sygnałowe), systemu zwanego Marryat's Code. Te i inne zasługi
zapewniły mu członkostwo w prestiżowym stowarzyszeniu The Royal
Society. W 1819 roku poślubił Catherine Shairp, z którą doczekał
się jedenastki dzieci, w tym aktorki i pisarki specjalizującej się
w powieściach sensacyjnych Florence Marryat; autorki książek dla
dzieci i utworów przygodowych Emilii Marryat, po mężu Norris;
Augusty Marryat, ilustratorki i pisarki, która wsławiła się
powieścią przygodową „Left to Themselves: A Boy's Adventure in
Australia” (1878) oraz żeglarza i artysty Francisa Samuela
Marryata, który dokończył powieść ojca pt. „The Little
Savage”. W latach 1832-1835 Frederick był redaktorem „The
Metropolitan Magazine”, londyńskiego miesięcznika wydawanego od
1831 do 1850 roku, a w 1836 roku po raz pierwszy opublikowano jego
bodaj najbardziej docenione dzieło, częściowo autobiograficzną
powieść rozgrywającą się w czasie wojen napoleońskich, „Mr
Midshipman Easy”.
Uznawany
za pioniera nautical fiction angielski prozaik podziwiany
przez choćby takich Wielkich Literatów, jak Joseph Conrad, Mark
Twain i Ernest Hemingway i obracający się w tych samych
artystycznych kręgach, co Charles Dickens, zainspirowany legendą o
Latającym Holendrze (De Vliegende Hollander) w latach 30. XIX wieku
zainaugurował, a przynajmniej spopularyzował nurt gotycki w
literaturze marynistycznej. Od marca 1837 do sierpnia 1839 na łamach
„The New Monthly Magazine” - założonego przez Henry'ego
Colburna brytyjskiego miesięcznika wydawanego od 1814 do 1884 roku –
w odcinkach ukazywała się jedna z najpoczytniejszych powieści
Fredericka Marryata, „The Phantom Ship” (pol. „Statek widmo”
aka „Okręt widmo”). Pierwsze wydanie książkowe pojawiło się
w roku 1839, a fragment tego klimatycznego dzieła niektórym może
być znany jako opowiadanie pt. „The White Wolf of the Hartz
Mountains” (fenomenalny tekst!) - prawdopodobnie pierwszy utwór
literacki o wilkołaku płci żeńskiej, publikowany także w
oderwaniu od „macierzystej skały”, od opowieści spisanej pod
natchnieniem żeglarskiej legendy, przypuszczalnie pochodzącej z
XVII wieku, przy czym najstarszy z zachowanych zapisów, jedna z
wielu wersji mitu o Latającym Holendrze, który rzekomo zaginął u
wybrzeży Przylądka Dobrej Nadziei, został sporządzony pod koniec
XVIII wieku. Jeszcze w XX wieku donoszono o nadnaturalnych
obserwacjach podczas oceanicznych podróży, o widywanym widmowym
statku towarowym (domniemany żaglowiec typu fluyt) emanującym
upiornym blaskiem. Pisali o nim John MacDonald, Thomas Moore, sir
Walter Scott, Samuel Taylor Coleridge i wielu innych prozaików,
poetów i dramatopisarzy, ale szczególnie mocno w temat zagłębił
się emerytowany wojskowy Frederick Marryat w wielokrotnie wydawanej
(także w Polsce) gotyckiej powieści marynistycznej, która prawie
na pewno stanowiła źródło inspiracji dla twórców głośnego
cyklu filmowego z ekscentrycznym Jackiem Sparrowem, a ściślej
pierwszej odsłony w reżyserii Gore Verbinskiego: „Piraci z
Karaibów: Klątwa Czarnej Perły” (2003). Klasycznej powieści
grozy w 2024 roku wznowionej przez wydawnictwo Vesper, w kreatywnej
szacie graficznej (oprawa twarda) i czarno-białymi ilustracjami
Krzysztofa Wrońskiego, w porządnym tłumaczeniu Marka Króla, z
obszernym posłowiem Rafała Nawrockiego i notą Reginalda Brimleya
Johnsona (1867-1932). „Statek widmo” Fredericka Marryata w swoich
czasach zbierał głównie negatywne recenzje, a później do jego
największych krytyków dołączył Sunand Tryambak Joshi, jeden z
najbardziej znanych i zasłużonych badaczy życia i twórczości
Howarda Phillipsa Lovecrafta oraz pisarzy z nim związanych. Pan
Joshi fikcyjne dzieje Filipa Vanderdeckena podsumował jako:
„katastrofę estetyczną - przerażająco rozwlekłą i napisaną
sztywnym, nieporęcznym stylem, który czyta się jak kiepskie
tłumaczenie z języka obcego”. Co ciekawe w czerwcu 1839 roku
w „Burton's Gentleman's Magazine” pojawiła się niepodpisana
recenzja, o napisanie której podejrzewa się Edgara Allana Poego –
niepochlebna i zarazem rekomendowana czytelnikom analiza poczytnego
utworu Marryata o Latającym Holendrze. Melodramatycznej „biografii”
jedynego potomka Holendra Hendrika Van der Deckena, mitycznego wilka
morskiego, Kapitana Wiecznego Tułacza. W wersji Fredericka Marryata
skazanego przez Istotę Wszechmocną za złożenie fatalnej przysięgi
na świętą relikwię i za splamienie swych rąk krwią towarzysza
podróży, ukochanego małżonka Katarzyny, którą poznajemy jako
żegnającą się z życiem ubogą wdowę mieszkającą w Terneuzen w
Holandii z impulsywnym synem Filipem. „Mocno zbudowanym,
jasnowłosym, rumianym młodzieńcem w wieku dziewiętnastu lub
dwudziestu lat”, który wkrótce otworzy „siódmą komnatę
Sinobrodego”. Sekretne skrzydło skromnego domu Vanderdeckenów.
Tajemnica, której nie udźwignęła wątła psychika poczciwej
Katarzyny. Mroczne przeznaczenie jej bogobojnego dziecka, żarliwego
katolika, który poślubi heretyczkę. „I to są chrześcijanie!
A ci starzy księża... […] Miłosierdzie... dobra wola... Dużo o
tym mówią, ale nigdy nie widziałam, żeby stosowali to w życiu.
Wzajemna miłość i przebaczenie! Prędzej się nienawidzą i
nastają na siebie nawzajem. Jaką wartość ma religia, której nikt
nie praktykuje? Każda inna byłaby lepsza”. Aż dziw, że
„Statek widmo” nie został wciągnięty do Indeksu Ksiąg
Zakazanych (Index librorum prohibitorum lub Index Expurgatorius),
tym bardziej, że autor tej pozycji wykazywał zainteresowanie
demonologią. A jego bohaterka posunęła się nawet do stwierdzenia,
że „gardzi wiarą, która każe robić takie widowiska”.
Widowiska, które Frederick Marryat dość szczegółowo przedstawił
w zbeletryzowanej relacji morskich podróżników z wieków
minionych. Podobno autentycznych opowieści, dzisiaj tłumaczonych
tak zwanym mirażem morskim (fatamorgana).
|
Okładka książki. „The Phantom Ship”, Independently published 2021 |
Romans
gotycki, powieść łotrzykowska, horror nadnaturalny, fikcja
żeglarska o zawziętych poszukiwaniach Legendary Ghost Ship.
Bohater niezłomny, włóczęga-oszust, z bólem serca ukrywający
prawdziwy cel swojej długiej morskiej przygody, bohater tragiczny
bez pamięci zakochany... w kobiecie fatalnej? W każdym razie
nietypowej przedstawicielce literatury XIX-wiecznej. Można
powiedzieć, że Amine Vanderdecken jedną nogą wyprzedziła swoją
epokę – wierna żona, cierpiąca w samotności, z utęsknieniem
wypatrująca dzielnego Filipa i nawet w najczarniejszych chwilach
niewątpiąca w słuszność swej matrymonialnej decyzji, ale
niepodporządkowana całkowicie mężowi, asertywna i w sposób
świadomy potrafiąca wywierać wpływ na innych. Charyzmatyczna
diablica albo uczciwa obserwatorka życia społecznego. Tak czy
inaczej, moja ulubiona postać „Statku widmo” Fredericka
Marryata. Akcja książki rozgrywa się w tak zwanym Złotym Wieku
Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, w skrócie VOC
(Vereenigde Oostindische Compagnie; ang. The United East India
Company). Związany świętą przysięgą najwyżej dwudziestoletni
Filip Vanderdecken z Terneuzen przybywa do Amsterdamu, by się
zamustrować, a parę miesięcy później w jego małżeńskim
gniazdku zjawia się antypatyczny jednooki pilot nazwiskiem
Schriften, „żeby zabrać go z dala od miłości”.
Szaleńczo chichoczący tajemniczy prześladowca nieulękłego
protagonisty „Statku widmo”, który swoją misję rozpocznie na
pokładzie żaglowca o nazwie Ter Schilling, gdzie swoją
pracowitością zaimponuje kapitanowi Klootsowi, przewożącemu
„nielegalny towar”. Opiekun biednego Johannesa, który chyba
uwziął się na mynheer Jacoba Janza von Strooma,
nietykalnego wysłannika Kompanii, wystrojonego jak szczur na
otwarcie kanału, podszytego tchórzem zarozumialca. Jeden z
pierwszych satyrycznych obrazów epoki odmalowanych na kartach
omawianego utworu Fredericka Marryata – do tej kategorii z
pewnością zalicza się też karykaturalny portret pewnego skąpca z
rodzinnych stron Filipa Vanderdeckena, śliskiego znawcy sztuki
lekarskiej mynheer Pootsa – nieprzesadnie przerysowana
ludność, której grzechem głównym według autora najwyraźniej
była chciwość. Zjadliwa krytyka wyznawców Mamony. Ewolucja
wsteczna błyskawicznie zachodząca w blasku złota, opętanie przez
demona siejącego większe spustoszenie od Latającego Holendra,
Statku Diabła wytrwale ściganego przez dobrego syna grzesznego
oficera. Dobrego chrześcijanina hipotetycznie wodzonego na
pokuszenie przez największą porażkę dwóch księży, zaufanych
przewodników duchowych człowieka z pilnie strzeżoną relikwią
Drzewa Krzyża Świętego, bezcenną spuścizną rodową, którego
(nie)litościwy Los połączy z inną okrutnie okaleczoną duszą,
narratorem dogłębnie poruszającej, bezkompromisowej opowieści
lykantropicznej. Bezwzględna walka zwana życiem, niekoniecznie
zmarnowana egzystencja nieobojętnego (bynajmniej!) na cierpienia
bliźnich, sukcesywnie pomnażającego małżeński majątek, ale
niewątpliwie odpornego na zły urok wszechmocnego Pieniądza,
bezwzględnie(?) oddanego Bogu Wszechmogącemu, konsekwentnie
awansującego, cennego „nabytku” Holenderskiej Kompanii
Wschodnioindyjskiej. Niebezpieczna obsesja Filipa Vanderdeckena.
Życia rejs po czarnych wodach, w upiornej mgle zwiastującej
nadejście przerażającego statku (omenu śmierci), z latarnią
miłości niezawodnie rozpraszającą mroki duszy. Smutki dobrowolnej
ofiary sadystycznej Opatrzności, odganiane przez potencjalną femme
fatale. Zjawiskowa historia z dreszczykiem; obfitująca w
przygody i tajemnice, niezapomniana wyprawa w dusznym klimacie
nadnaturalnym. Nieziemska rozrywka nie tylko dla miłośników
klasycznych opowieści o duchach.
Żeglarska
mitologia przepuszczona przez płodną wyobraźnię angielskiego
pisarza i wynalazcy z epoki georgiańskiej i wiktoriańskiej, oficera
Royal Navy z niemałym doświadczeniem bojowym. Mocna reprezentantka
literatury gotyckiej, praktycznie niestarzejąca się powieść
marynistyczna w gęstej atmosferze niesamowitości skąpana. Dzielny
„Statek widmo” Fredericka Marryata, magiczna maszyna do
podróżowania w czasie. Wellsowski środek lokomocji, w którym
wszelkie wygody od niemal dwustu lat znajdują miłośnicy gatunków
różnych (od horroru po romans). Epickie osiągnięcie jednego z
ojców nautical fiction. Spektakularna powieść!
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Coś ostatnio polubiłem takie klimaty - choćby poprzez filmy "Blood Vessel" czy "Demeter przebudzenie zła". Albo zawsze lubiłem? :D Cóż w każdym razie dobra recenzja i aż jestem ciekawy, więc może się kupi taki "Statek" :) A co do czytania - w końcu się odblokowałem i przeczytałem "Nawiedzoną Waginę" Melicka i powiem szczerze, że odradzam. Horroru tam prawie nie ma, do tego nie jest tak zakręcona jak "Małpi Szał" :( Po prostu średniaczek, a szkoda. Żeby nie było, że nie przestrzegałem ;)
OdpowiedzUsuń