Lata
70. XX wieku. Mała dziewczynka z Polaroidem mieszkająca w odludnym
zakątku stanu Oregon zwraca uwagą na samochód stojący przed
domem. Zaciekawiona, wychodzi na zaśnieżone podwórze, gdzie
zaskakuje ją nienaturalnie blady mężczyzna.
Lata
90. XX wieku. Zaczynająca karierę w Federalnym Biurze Śledczym
agentka specjalna Lee Harker, po wykazaniu się nadzwyczajną
intuicją, zostaje przydzielona do sprawy prowadzonej przez
doświadczonego agenta Cartera. Trwającej od dziesiątek lat pogoni
za tajemniczym nadawcą bądź nadawcami listów z diabelskim kodem.
Sekretnych wiadomości podpisywanych pseudonimem Longlegs i
odnajdywanych na miejscach potwornych zbrodni. Ofiarami zwykle są
kobiety i dzieci, a sprawcami ich mężowie i ojcowie, dotąd
niewykazujący skłonności do agresji, praworządni mieszańcy
Oregonu, którzy swój morderczy szał niezmiennie finalizują
samobójstwem. Śledztwo FBI, które jakiś czas temu utknęło w
martwym punkcie, ożywa po dołączeniu do zespołu zamkniętej w
sobie agentki, w jakiś zagadkowy sposobów powiązanej z
nieuchwytnym Longlegsem, domniemanym satanistą z nadzwyczajną
charyzmą.
|
Plakat filmu. „Longlegs” 2024, Saturn Films, C2 Motion Picture Group, Oddfellows Entertainment, Range Media Partners
|
W
listopadzie 2022 roku w przestrzeni publicznej pojawiła się
informacja o szykowanym horrorze/thrillerze pt. „Longlegs” (pol.
„Kod zła”) w reżyserii i na podstawie scenariusza Osgooda
Roberta 'Oza' Perkinsa II, twórcy „Zła we mnie” (2015), „I Am
the Pretty Thing That Lives in the House” (2016) oraz „Małgosi i Jasia” (2020); syna Anthony'ego Perkinsa, który zasłynął rolą
Normana Batesa w filmowej serii dreszczowców zapoczątkowanej w 1960
roku wybitną „Psychozą” Alfreda Hitchcocka, opartą na
pierwotnie wydanej ponad rok wcześniej powieści Roberta Blocha.
Ujawniono, że Oz Perkins pracuje nad serial killer movie
producenta między innymi „Naznaczonego” Jamesa Wana i „Sinister”
Scotta Derricksona, Briana Kavanaugh-Jonesa, oraz Nicolasa Cage'a
(m.in. „Osiem milimetrów” Joela Schumachera, „Piekielna zemsta”
Patricka Lussiera, „Wrota zaświatów” Uliego Edela, „Mama i tata” Briana Taylora, „Mandy” Panosa Cosmatosa, „Kolor z przestworzy” Richarda Stanleya), działającego z ramienia swojej
filmy Saturn Films, któremu powierzono też tytułową rolę. W
lutym 2023 roku ogłoszono, że do obsady aktorskiej dołączyła
Maika Monroe (m.in. „Gość” Adama Wingarda, „Coś za mną chodzi” Davida Roberta Mitchella, „Watcher” Chloe Okuno),
odtwórczyni pierwszoplanowej roli agentki specjalnej Lee Harker.
Główne zdjęcia ruszyły w trzecim tygodniu stycznia 2023, a
zakończyły się w drugiej połowie lutego tego samego roku. Film
kręcono w kanadyjskim mieście Vancouver w prowincji Kolumbia
Brytyjska, przy budżecie wynoszącym około dziesięciu milionów
dolarów, z czego połowa miała trafić do Nicolasa Cage'a
(wynagrodzenie za pracę). Prawa do dystrybucji tej
amerykańsko-kanadyjskiej produkcji mrocznej na terenie Stanów
Zjednoczonych uzyskała firma Neon, która wydała od siedmiu do
dziesięciu milionów dolarów na oryginalny marketing porównywany
do akcji promocyjnej kultowego „Blair Witch Project” Eduardo
Sáncheza i Daniela Myricka. Pierwszy pokaz „Longlegs” Osgooda
Perkinsa odbył się w maju 2024 roku na Beyond Fest, a niecałe
półtora miesiąca później ruszyła szeroko zakrojona dystrybucja
kinowa. Do polskich kin „Kod zła” wprowadziła firma Kino Świat
– start w tym samym dniu (12 lipca), co regularna dystrybucja w
kinach amerykańskich i kanadyjskich.
Osgooda
Perkinsa od dawna prześladował dziwaczny jegomość, który mógł
być klaunem albo innym przebierańcem występującym na przyjęciach
urodzinowych organizowanych dla dzieci. Znerwicowana postać, która
swemu stwórcy przedstawiła się jako Longlegs i do niejednej
historii pana Perkinsa próbowała się dopasować... przed
powzięciem przez filmowca decyzji o stworzeniu – jak to nazwał –
riffa „Milczenia owiec” Jonathana Demme'a, obsypanego
prestiżowymi nagrodami (w tym pięcioma Oscarami) kultowego
thrillera psychologicznego na kanwie poczytnej powieści Thomasa
Harrisa, części przebojowej serii o Hannibalu Lecterze. Właściwie
„Kod zła” Oza Perkinsa jest swego rodzaju listem miłosnym do
lat 90. XX wieku, hołdem dla klimatycznych serial
killer thrillers i słodko-gorzkim wspomnieniem Perkinsa
czasu kształtowania jego tożsamości. Przejście z dzieciństwa do
dorosłości – w zasadzie przebywanie gdzieś pomiędzy; w świecie
odartym z magii dzieciństwa, ale nadal pełnym zagadek dorosłości.
Ostatnia dekada XX wieku reżyserowi i scenarzyście „Kodu zła”
z jednej strony przyniosła mnóstwo znakomitych historii filmowych,
a z drugiej „odebrała” ojca (Anthony Perkins zmarł we wrześniu
1992 roku – zapalenie płuc spowodowane przez AIDS).
Entuzjastycznie przyjęty przez krytyków i miłośników gatunku,
przez widzów testowych skojarzony z „Kuracją” Kiyoshiego
Kurosawy, „Siedem” i „Zodiakiem” Davida Finchera
(nieprzypadkowe podobieństwo: tytułowy antybohater, a właściwie
autentyczny, seryjny zabójca terroryzujący San Francisco i okolice
pod koniec lat 60. i na początku 70. XX wieku nieświadomie poddał
scenarzyście „Kodu zła” pomysł na szyfrowane wiadomości
podpisane przez „niejakiego” Longlegsa), „Sinister” Scotta
Derricksona oraz rzecz jasna z „Milczeniem owiec” Jonathana
Demme'a, „Kod zła” to zbilansowana mieszanka psychologicznego
thrillera proceduralnego i horroru satanistycznego/okultystycznego z
popisową kreacją Nicolasa Cage'a i frapującym występem Maiki
Monroe, która na planie przeżyła „coś szalonego”.
UWAGA SPOILER Odpowiadano ucharakteryzowanego Cage'a zobaczyła
w jego ostatnim dniu zdjęciowym, podczas nagrywania intensywnej
sceny przesłuchania diabolicznego Longlegsa. Widok całkowicie
odmienionego kolegi z planu - upiorna charakteryzacja, gestykulacja,
maniera w głosie - niewychodzącego z roli, straszliwie obcego Nica,
dosłownie przyprawił Maikę o szybsze bicie serca: dudniący dźwięk
później wykorzystany w kosztownej akcji marketingowej KONIEC
SPOILERA. „Kod zła” Osgooda Perkinsa otwiera „scenka
wtłoczona w kwadratowe okienko” - pudełkowaty format obrazu, z
którym odbiorca zapewne szybko nauczy się kojarzyć fragmenty
retrospektywne; powroty do lat 70. XX wieku, niedokumentnie wypranych
z kolorów, chropawych, lekko przybrudzonych – niebiański zapach
kina klasy grind. Tak, czuć erą grindhouse'ów, a konkretniej
exploitation films zwyczajowo wyświetlanych w tych
„spelunkach” w ósmej dekadzie poprzedniego wieku. W dzieciństwie
agentki specjalnej Lee Harker, którą spotykamy w latach 90. XX
wieku, po retro prologu i czołówce (poziome rozciągnięcie obrazu;
współczynnik proporcji 2.35 : 1). Widziana w zagadkowym
wprowadzeniu do „Kodu zła” dziewczynka z Polaroidem, którą
spotkał wątpliwy zaszczyt z okazji zbliżających się urodzin?
Niespodziewane spotkanie w zacisznym zakątku stanu Oregon, a wręcz
najście niepokojącego cudaka „z obciętą twarzą” (kamera
celowo ustawiona/trzymana za nisko). Swoją drogą to może być nowy
fenomen popkulturowy – już stawiany w jednym rzędzie (ewentualnie
poziom niżej) z Pennywise'em w wykonaniu Billa Skarsgårda („To”
i „To: Rozdział 2” Andy'ego Muschiettiego, głośna readaptacja
genialnej powieści Stephena Kinga) – ta zamierzenie przerysowana
postać negatywna, moim zdaniem mająca w sobie coś z Jame'a
'Buffalo Billa' Gumba (i klauna Arta stworzonego przez Damiena
Leone'a), odrażającego złoczyńcy z powieściowego i filmowego
(perfekcyjna kreacja Teda Levine'a) „Milczenia owiec”. Z kolei
„stojąca po drugiej stronie barykady” agentka Lee Harker bardzo
przypomina mi pierwszą filmową Clarice Starling (Jodie Foster),
roztrzęsioną żółtodziobkę z FBI, którą zdecydowanie mniej
sobie upodobałam od jej powieściowej wersji... i wcielenia Julianne
Moore w „Hannibalu” Ridleya Scotta.
|
Plakat filmu. „Longlegs” 2024, Saturn Films, C2 Motion Picture Group, Oddfellows Entertainment, Range Media Partners |
Agentka
z szóstym zmysłem, być może osoba w spektrum autyzmu kontra
potencjalny „władca marionetek”, gorliwy wyznawca Szatana w
jakiś sposób popychających dobrych mężów i ojców do zbrodni.
Przywódca supertajnej sekty zawiązanej już w latach 60. XX wieku?
To jedna z hipotez federalnego zespołu śledczego, którym kieruje
agent Carter (przekonujący występ Blaira Underwooda), nowy
bezpośredni przełożony introwertycznej, nietowarzyskiej Lee Harker
zamieszkałej w stylowym drewnianym domku w „nawiedzonym oregońskim
lesie”. Straumatyzowana młoda kobieta z nadzwyczajnym instynktem?
Warto zapamiętać odpowiedzi protagonistki „Kodu zła” Osgooda
Perkinsa w obrazkowym teście na zdolności parapsychiczne, który
przesądził o przydzieleniu jej do sprawy zabójstw i samobójstw w
domowych pieleszach. Sprawy, która przywiodła mi na myśl
„Czerwonego smoka” Thomasa Harrisa (jak na razie dwukrotnie
przenoszonego na ekran: obraz Michaela Manna z 1986 roku w Polsce
dystrybuowany pod tytułem „Łowca” i „Czerwony smok” oraz
film Bretta Ratnera z 2002 roku z najbardziej rozpoznawalną twarzą
Hannibala Lectera, tj. legendarna kreacja Anthony'ego Hopkinsa) i
„Amityville Horror” pióra Jaya Ansona z 1977, rzekomo
autentyczną historię, która do kinematografii oficjalnie wkroczyła
mniej więcej dwa lata później (ekranizacja Stuarta Rosenberga;
otwarcie filmowej franczyzy spod znaku ghost story). Listy od
L. łączące, mordercze furie dotychczas nieprzemocowych mężów i
ojców. Znaczenie mogą mieć też daty urodzin małoletnich ofiar
płci żeńskiej, wśród których jest przynajmniej jedna ocalała,
pierwsza niepokojąca interlokutorka dzielnej agentki FBI (miażdżący
epizod Kiernan Shipki; m.in. „Zabójczy wirus” Davida i Àlexa
Pastorów, „The Dollanganger Saga” 2014-2014, telewizyjny cykl
oparty na literackim opus magnum Virginii C. Andrews, „Cisza”
Johna R. Leonettiego, filmowa adaptacja powieści Tima Lebbona w
Polsce wydanej pod tytułem „Milczenie” i, co najważniejsze w
kontekście „Kodu zła”, „Zło we mnie” Oza Perkinsa)
błyskawicznie łamiącej szyfr, nad którym od lat musiały głowić
się najtęższe umysły w Federalnym Biurze Śledczym, jeśli już
nie w całych Stanach Zjednoczonych. A przynajmniej w prawdziwym
świecie tak by było (patrz: sprawa Zodiaka, po którym Longlegs
„odziedziczył” skłonność do literówek, ortografów i innych
błędów w pisowni), z całym przekonaniem nie mogę bowiem
stwierdzić, że podejrzaną korespondencją zajmowali się jacyś
kryptolodzy, ale agent Carter niewątpliwie sporo czasu nad tymi
„bazgrałami” bezproduktywnie przesiedział. Naprawdę
potrzebował nowej krwi - nie byle kogo, tylko właśnie panny
Harker, nowej przyjaciółki jego niespełna dziewięcioletniej
córeczki. Doprawdy ciekawe nawiązanie więzi, według mnie relacja,
która aż prosiła się o większe zainteresowanie autora tej
trzymającej w napięciu, pomimo dużej przewidywalności, historii.
Fabuły niespecjalnie wyszukanej - UWAGA SPOILER poza czarnym
charakterem, z tłumu serial killer stories „Kod zła” w
moich oczach wyróżnił się jedynie lalkarską „profesją”
czołowego zbrodniarza, nieziemskimi wytworami paskudnych rąk
Longlegsa. Z drugiej strony filmów o przeklętych lalkach (tutaj coś
à la voodoo) trochę już było, więc... Tak czy inaczej,
najbardziej rozczarował mnie „ostatni rozdział”: spodziewana
konfrontacja z irytująco bierną postawą uświadomionej bohaterki.
Zastanawiam się, dlaczego na „dzień dobry” nie strzeliła w
głowę imitacji niegrzecznie siedzącej na kanapie tuż obok
zahipnotyzowanego oryginału. Pochwalić natomiast pragnę podejście
do tematu macierzyństwa, potencjalnie kontrowersyjny obraz rodzica
idealnego – zła kobieta, dobra matka, a w każdym razie taka myśl
postała w głowie scenarzysty i reżysera tego KONIEC SPOILERA
kreatywnie uformowanego (płaszczyzna techniczna) horroru podskórnego
i dusznego thrillera powierzchownego. Genialne zdjęcia Andresa
Arochiego, sugestywna ścieżka dźwiękowa Elvisa Perkinsa (jako
Zilgi), młodszego brata Wielkiego Oza (i to nie jest ich pierwsza
współpraca na polu zawodowym), zmyślny montaż Grahama Fortina i
Grega Ng, co najmniej dwa mocniejsze momenty (plus fantazyjne wstawki
w soczystej czerwieni) - zarobaczywione zwłoki i tradycyjna, w
świecie horroru oczywiście, „masochistyczna zabawa” przy stole
– uważam jednak, że intryga kryminalna mogłaby być lepsza.
Progres
w stosunku do „Małgosi i Jasia” (2020), regres w stosunku do
„Zła we mnie” (2015) - tak bym to podsumowała. To huczne
wydarzenie w kinie gatunkowym, które niewątpliwie zajmie wysoką
pozycję (może nawet najwyższą) w rankingach filmów grozy roku
2024. Absolutny hicior! Hybryda horroru i thrillera, która
zachwyciła nieprzebrane tłumy widzów, w tym wieloletnich fanów
opowieści mrocznych. Nokautujący „Kod zła” Osgooda Perkinsa -
udana zabawa formą i narodziny nowej czarnej gwiazdy, „cyrkowego
satanisty” z alarmującą słabością do małych dziewczynek,
diabelskiego prestidigitatora wykreowanego przez człowieka
deklarującego, że nigdy więcej nie wcieli się w seryjnego
mordercę, ponieważ do tego stopnia brzydzi się przemocą, że nie
chce nawet grać tak wielkich krzywdzicieli. Dobre widowisko, ale w
ogromny podziw, niestety, nie wpadłam.
Tak jak myślałem - przehajpowane, ale coś może z tego będzie. Oceny są bardzo rozstrzelone - od 1 do 10, ale cóż - nie przekonasz się dopóki sam nie obejrzysz. Dzięki za reckę Buff :)
OdpowiedzUsuńJa bym dała 7/10. Według mnie forma góruje nad fabułą - warstwa techniczna robi różnicę - cieszę się więc, że zobaczyłam to w kinie, bo na małym ekranie efekt zapewne będzie gorszy. Ale tak, zdania są mocno podzielone - "moja" osoba towarzysząca przysnęła - myślę jednak Czakuś, że i tak obejrzysz;)
UsuńCzakuś? Tak ładnie do mnie piszesz, a z innym chłopem do kina chodzisz ;P Pewno, że obejrzę - w końcu to mój horrorowy obowiązek ;)
UsuńBez obaw, z mamą byłam;)
UsuńTo teściowa lubi takie filmy? ;P
UsuńLubi, ale raczej preferuje te krwiste, myślę więc nad zabraniem jej na "Terrifier 3";)
UsuńWielkie rozczarowanie. Przerost formy nad treścią, a Nicholas Cage bardziej żenujący niż straszny.
OdpowiedzUsuń