Na
wakacjach we Włoszech od niedawana mieszkające w Londynie
amerykańskie małżeństwo Louise i Ben Dalton oraz ich niespełna
dwunastoletnia córka Agnes poznają przebojową brytyjską parę,
Patricka 'Paddy'ego' i Ciarę, oraz ich nieśmiałego syna z
niepełnosprawnością, Anta. W pewnym momencie Paddy stwierdza, że
Daltonowie powinni odwiedzić ich farmę w hrabstwie Devon, a Ben bez
namysłu akceptuje ten pomysł. Jakiś czas po powrocie do Londynu na
pozór idealna rodzina, w rzeczywistości zmagająca się z licznymi
problemami, otrzymuje pisemne zaproszenie na odizolowaną farmę w
bajecznej scenerii, z którego rodzice nadmiernie przywiązanej do
pluszowego króliczka o imieniu Hoppy nastoletniej jedynaczki, wbrew
podszeptom instynktu, decydują się skorzystać. Spędzić weekend z
praktycznie obcymi ludźmi.
|
Plakat filmu. „Speak No Evil” 2024, Blumhouse Productions
|
Od
wypuszczenia swojego debiutanckiego obrazu, survival thrillera
pt. „Eden Lake” (2008), James Watkins pozostawał w kontakcie z
przedstawicielami firmy Blumhouse Productions – wymieniali się
pomysłami na wspólny projekt filmowy, ale porozumienie zawarli
dopiero po uwolnieniu bezkompromisowego duńsko-holenderskiego
dreszczowca w reżyserii Christiana Tafdrupa. Twórca „Kobiety w
czerni” (2012), readaptacji neogotyckiej powieści Susan Hill, o
„Speak No Evil” z 2022 roku (pol. „Goście”) dowiedział się
od znajomego z Blumhouse (rozmowa telefoniczna), który bez większego
przekonania, jakby od niechcenia powiedział „sprawdź to”.
James Watkins uraczył się więc tym „mocnym trunkiem”,
jak później podsumuje „Gości” Christiana Tafdrupa w
przestrzeni publicznej, nieustępliwy film, w którym zakochał się
od pierwszego wejrzenia, także przez skojarzenia z jego „Eden
Lake” (totalnie mroczne zakończenie). Scenariusz „Nie mów zła”
(oryg. „Speak No Evil”), remake'u, czy jak niektórzy wolą go
nazywać, przeróbki niesamowicie depresyjnego, wręcz traumatycznego
thrillera o przesadnie grzecznych Duńczykach „wizytujących” u
przesadnie asertywnych Holendrów, reżyser przygotował sam,
wprowadzając zmiany, które nie spodobały się twórcy oryginału.
Zdjęcia
główne do amerykańskiej wersji „Speak No Evil” ruszyły w
Chorwacji i w mieście Gloucester, stolicy angielskiego hrabstwa
Gloucestershire w maju 2023 roku, ale w lipcu zostały zawieszone z
powodu strajku SAG-AFTRA. Produkcję wznowiono w połowie listopada
2023 w angielskiej wiosce Saxon's Lode w hrabstwie Worcestershire –
w zabytkowym budynku i jego okolicach (Saxons Lode Manor House, znany
też jako Saxons Lode Farmhouse). Budżet filmu oszacowano na
piętnaście milionów dolarów. Pierwsze pokazy długo wyczekiwanego
(przez obie strony) owocu współpracy Jamesa Watkinsa i Blumhouse
Productions, odbyły na Fantasy Filmfest, MOTELX - Lisbon
International Horror Film Festival i w DGA Theater w Nowym Jorku tuż
przed szeroko zakrojoną akcją kinową (dystrybutor główny:
Universal Pictures) we wrześniu 2024 roku. Stworzony z myślą o tak
zwanej masowej widowni, dopasowany do wiodącego nurtu sztuki
filmowej (mainstream), w Polsce rozpowszechniany pod „jakże
malowniczym” tytułem „Nie mów zła”, paradoksalnie
ugrzeczniona rearanżacja depresyjnego świata Christiana Tafdrupa;
rzetelnego odbicia twardej rzeczywistości, niedostrzeganych
ułomności ludzkich występujących w całej cywilizacji zachodniej
(szerząca się choroba cywilizacyjna) albo, jak woli to postrzegać
James Watkins, ostrej satyry na uległe społeczeństwo duńskie.
Goście z filmu Christiana Tafdrupa byli wiarygodni w swojej
uniżoności, ale w „Nie mów zła” Jamesa Watkinsa taka postawa
by nie przeszła, bo Ben i Louise Daltonowie nie pochodzą z Danii,
tylko ze Stanów Zjednoczonych. Zdaniem scenarzysty i reżysera
typowo hollywoodzkiej, polukrowanej opowieści grozy opartej na
nietypowo realistycznej, autentycznej, prawdomównej produkcji
współczesnej, amerykańska kultura jest zupełnie inna: w jego
ojczyźnie panuje mentalność pionierów, chcąc nie chcąc, musiał
więc zmodyfikować białe(?) charaktery „pożyczone od”
Christiana i Madsa Tafdrupów (autorzy oryginalnego scenariusza).
Wyeliminował nieprawdopodobne lub zastąpił nieakceptowalną prawdę
wygodnym kłamstwem – w zależności od frakcji, nie da się bowiem
ukryć, że brutalny spektakl Christiana Tafdrupa podzielił
widownię. Główną osią sporu jest oczywiście niedorzeczne,
niefilmowe/niemedialne zachowanie Bjørna i Louise. Wsłuchano się
więc w głosy zawiedzionych... i zdetronizowano oryginał (a
przynajmniej na razie remake wykazuje się mniejszą sprawnością w
zbieraniu negatywnych recenzji). Ha! Amerykanie znowu udowodnili, że
ich sztuka lepiej naśladuje rzeczywistość od sztuki europejskiej.
Reżyser i współscenarzysta pierwszego „Speak No Evil”
przyznał, że drugi „Speak No Evil” uznaje za dzieło „szalenie
zabawne, skuteczne, dobrze zagrane, ale mniej niebezpieczne” od
jego propozycji. Christian Tafdrup czuł, że jego szokujący obraz
nie odniesie komercyjnego sukcesu UWAGA SPOILER - nie z takim
zakończeniem - niemniej rozczarowała go alternatywa przedstawiona w
„Nie mów zła” Jamesa Watkinsa. „To rodzaj szczęśliwego
zakończenia, głęboko zakorzenionego w amerykańskiej kulturze”,
w społeczeństwie „wychowywanym na bohaterskich opowieściach,
gdzie dobro zawsze musi zwyciężyć zło, a ta wersja filmu to
kultywuje” - tak podsumował ostatnią partię „Nie mów zła”
Christian Tafdrup. Moją pierwszą myślą było: „okropna
karykatura - to powinno być karalne”, a kiedy już emocje opadły,
pół żartem, pół serio stwierdziłam, że mogłaby być z tego
całkiem przyzwoita makabryczna wariacja na temat świątecznego hitu
Chrisa Columbusa KONIEC SPOILERA.
|
Plakat filmu. „Speak No Evil” 2024, Blumhouse Productions |
Nie
należę do najbardziej kumatych widzów, mam więc podejrzenie
graniczące z pewnością, że nie wyłapałabym przesłania „Nie
mów zła” Jamesa Watkinsa, gdybym wcześniej nie obejrzała
„Gości” Christiana Tafdrupa. Jak żyję, nie widziałam takiego
zmętnienia (potężnego) przekazu. Ale zła jestem głównie na
siebie, bo powinnam była to przewidzieć. Oczekiwałam zmian (z
reguły nie przepadam za remake'ami całkowitymi), ale w swojej
naiwności sądziłam, że moc ładunku emocjonalnego będzie
zdecydowanie bardziej zbliżona. Dobrowolnie zrezygnować z takiej
siły rażenia na rzecz... tradycyjnej opowieści o amerykańskiej
rodzinie w niejednym kłopocie. Współczesnej rodzinie, łatwo zatem
domyślić się, kto tutaj „nosi spodnie” (aktualne trendy w
kinematografii). Bena i Louise Daltonów (przyzwoite aktorskie
wcielenia Scoota McNairy'ego i Mackenzie Davis, którą miłośnicy
kina grozy mogą pamiętać choćby z „Guwernantki” Florii
Sigismondi, jednej z adaptacji kultowej powieści Henry'ego Jamesa,
„The Turn of the Screw”) spotykamy w Toskanii – wakacyjny
relaks z jedyną córką, prawie dwunastoletnią Agnes (bezbłędny
występ Alix West Lefler; m.in. „Królewski przypływ” Christiana
Sparkesa), która nieco psuje ojcu samopoczucie niesłabnącą
obsesją na punkcie maskotki. Mężczyzna najchętniej by to ukrócił,
ale jego stanowisko w sprawie dużej dziewczynki traktującego
pluszowego Hoppy'ego jak żywe stworzenie, nie pokrywa się ze
stanowiskiem żony. Metody wychowawcze to bardzo delikatny temat u
Daltonów – Ben musi zachować maksymalną ostrożność, jeśli
nie chce wywołać kolejnej kłótni z „mamą niedźwiedzicą”,
która może być ostatnią w tym niedostatecznie szczęśliwym
pożyciu małżeńskim. Tak naprawdę oboje za wszelką cenę starają
się ocalić związek, oczyścić atmosferę w domu, naprawić to, co
się zepsuło – dlatego Ben nie sprzeciwi się, gdy żona każe mu
szukać Hoppy'ego, a Louise ugryzie w język, gdy rozmowa z nowo
poznaną parą zejdzie na temat przeprowadzki do deszczowego miasta.
Poświęcenie Louise (próba odkupienia jakichś win?), o którym
kobieta nie wspomina w obecności męża. Udaje, że bez większego
żalu rozstała się z ojczyzną, że podziela ekscytację Bena,
desperacko zabiegającego o awans w pracy (powód przeniesienia się
do Londynu). Louise nieprzekonująco udaje przed niehamującymi się,
łamiącymi utarte kanony, fascynująco bezpośrednimi brytyjskimi
turystami – doktorem medycyny 'mów mi Paddy' Patrickiem (popisowa
kreacja Jamesa McAvoya; m.in. „Victor Frankenstein” Paula
McGuigana, „Split” i „Glass” M. Nighta Shyamalana, „To: Rozdział 2” Andy'ego Muschiettiego) i spełnioną gospodynią
domową Ciarą (niezawodna Aisling Franciosi; m.in. „The Nightingale” Jennifer Kent, „Niewybaczalne” Nory Fingscheidt,
„Demeter: Przebudzenie zła” André Øvredala, „Stopmotion”
Roberta Morgana). Pozostaje Ant (czysty talent Dan Hough), trochę
młodszy od Agnes chłopiec z aglosją, całkowitą hipoplazją
języka, który nie może liczyć na tak pobłażliwe traktowanie
jakim cieszy się jego nowa koleżanka. Ben i Louise naturalnie są
oburzeni surową dyscypliną narzucaną dziecku przez Paddy'ego za
cichym(?) przyzwoleniem Ciary, ale pilnują, by nazbyt stanowczo nie
stawać w obronie „własności innych rodziców”. Swobodne
wyrażanie myśli nie jest praktykowane w świecie Daltonów, co
zostanie wyrażone wprost w dalszej partii „Nie mów zła” Jamesa
Watkinsa (lekcja udzielona Agnes przez matkę, jednozdaniowy wykład
o konieczności zatrzymywania niektórych opinii dla siebie). Podczas
przedłużonego weekendu w hrabstwie Devon. Zacieśniania więzi z
bezpośrednimi farmerami (Paddy i Ciara mają małą hodowlę
zwierząt, ale chyba tylko do własnego użytku; w odróżnieniu od
ich wysokoprocentowych specjałów)? Pasywno-agresywnymi
właścicielami rustykalnej nieruchomości, którą przyzwyczajona do
dużo wyższego standardu pani Dalton uznaje za zwyczajnie,
ordynarnie obskurną. Ben werbalnie jest mniej krytyczny – w duchu
może i podpisuje się pod miażdżącą recenzją Louise, ale w
dyskusji przekonuje, że nie jest tak źle. Biednie, ale stylowo -
ot, przytulna nędza. Gospodarze witają ich mięsem nie pierwszej
lepszej kaczki; nieszczęsne stworzenie podobno było ich ulubienicą,
nie wypada więc przypominać o wegetariańskiej diecie Louise. Na
pewno mówiła im o swoich przekonaniach (troska o środowisko
naturalne, która później zostanie bezceremonialnie
zakwestionowana: „pogawędka” o rybach), ale widać w całym tym
zamieszaniu Paddy'emu i Ciarze ten szczegół wyleciał z głowy.
Dodajmy prymitywne posłanie dla Agnes tuż obok „dziwnego chłopca”
i paskudną plamę na prześcieradle rozścielonym na zbyt małym
łóżku przeznaczonym dla Bena i Louise (sypialnia dla gości)... A
będzie tylko gorzej. Scenariusz „Nie mów zła” Jamesa Watkinsa
do pewnego momentu dość wiernie podąża za pierwowzorem, co
osobiście doceniłam dopiero po fakcie UWAGA SPOILER, po
przebrnięciu przez ostatni „akt”. Zabezpieczeniem przed happy
endem - zapewnieniem, że James Watkins nie stracił pazura? -
miał być ostatni kadr, ale na mnie, delikatnie mówiąc, ta
odtrutka na nierealne „żyli długo i szczęśliwie” nie
podziałała KONIEC SPOILERA. Klimat jest bardziej oswojony,
nie tak szorstki, kłująco-tnący, jak w „Gościach” Christiana
Tafdrupa, ale muszę twórcom remake'u oddać niemałą skuteczność
w stopniowym podwyższeniu napięcia, dużą dbałość o eskalację
stosownie niewygodnych emocji. Bajeczna sceneria umiejętnie
skontrastowana z tym, co ludzkie.
Komentując
amerykańską wersję swojego kontrowersyjnego spektaklu filmowego,
Christian Tafdrup zwrócił uwagę na wymowne reakcje w salach
kinowych: przytłaczającą ciszę w trakcie napisów końcowych
„Speak No Evil” 2022 i gromkie brawa dla „Speak No Evil”
2024. Szok i radość. Trauma i katharsis. „Nie mów zła”
Jamesa Watkinsa to opcja bezpieczniejsza dla zainteresowanych
zmaganiami uległej pary z parą dominującą. Zderzeniem kultury
wysokiej z kulturą niską, „dobrego wychowania” z patologią...
tak zwanych idealnych ofiar z podręcznikowymi oprawcami? Lekki
thrillerek na bazie ciężkiego kina europejskiego, wstrząsającej
opowieści braci z Danii.
"Zderzeniem kultury wysokiej z kulturą niską" - niską kulturą to są takie nabzdyczone teksty jak twój.
OdpowiedzUsuńWysoka kultura u Patricka i Ciary? Serio?
Usuńkto gdzie i po co?
OdpowiedzUsuń