Rok 1854. Mieszkający w Clontarf w Irlandii siedmioletni Bram Stoker i jego o rok starsza siostra Matylda nabierają pewności, że ich ukochana niania, Ellen Crone, skrywa mroczne tajemnice. Podejrzewają, że nie jest tą, za którą się podaje i nie wykluczają, że całej ich rodzinie grozi z jej strony śmiertelne niebezpieczeństwo.
Rok 1868. Mieszkający w Dublinie dwudziestojednoletni Bram Stoker znowu musi zmierzyć się ze złem. Niepokojące wydarzenia zachodzące w okolicy zmuszają jego i jego siostrę Matyldę do wszczęcia poszukiwań Ellen Crone, potwora, który najwyraźniej tylko pozornie zniknął z ich życia przed laty. Domniemana wampirzyca przez cały czas miała na oku rodzinę Stokerów, a teraz nadszedł wreszcie czas na ostateczną konfrontację.
Pochodzący z Kanady, obecnie mieszkający w Stanach Zjednoczonych, Dacre Stoker, potomek pisarza Brama Stokera, autora między innymi ponadczasowej powieści pt. „Dracula”, na rynku literackim zadebiutował w 2009 roku książką napisaną wspólnie z Ianem Holtem, noszącą tytuł „Dracula the Un-Dead” (pol. „Dracula: Nieumarły”), którą uważa się za oficjalny sequel legendarnego utworu antenata Dacre Stokera. Pierwotnie wydany w 2018 roku „Dracul”, powieść autorstwa Dacre Stokera i bestsellerowego amerykańskiego pisarza J.D. Barkera, autora między innymi kryminalnego cyklu z policyjnym detektywem Samem Porterem (powieści „Czwarta małpa”, „Piąta ofiara” i „Szóste dziecko”, które w Polsce ma ukazać się w 2020 roku), firmowana jest natomiast jako prequel „Draculi” Brama Stokera. Korzystając z notatek swojego sławnego przodka, Dacre z pomocą Barkera stworzył, czy jak kto woli opracował, historię, która jakoby poprzedzała powstanie „Draculi”. Fakty z życia Brama Stokera oraz jego krewnych i przyjaciół przeplatają się w „Draculu” z rzeczami, których autentyczność jest, delikatnie mówiąc, wątpliwa. Dacre Stoker utrzymuje, że podążał za oryginalnymi zapiskami Brama, z których podobno wynika, że w swoim życiu zderzył się z takim złem, jak bohaterowie jego opus magnum, mającego jakoby być przede wszystkim przestrogą dla ludzkości. Przestrogą przed wampirami... Prawa do sfilmowania „Dracula” zostały sprzedane jeszcze przed światową premierą książki – odbyła się licytacja, którą wygrała firma Paramount Studio. Wstępne prace nad filmem trwają, a funkcję reżysera może objąć (to jeszcze nic pewnego) Andy Muschietti, twórca między innymi głośnej dwuczęściowej readaptacji „To” Stephena Kinga.
„Draculę” Brama Stokera darzę miłością szaleńczą. „Draculi: Nieumarłego” Dacre Stokera i Iana Holta, określanego jako oficjalny sequel tamtego ubóstwianego przeze mnie dokonania, jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale mam w planach. Choć, zważywszy na dość chłodne przyjęcie przez część czytelników, w tym wielu fanów „Draculi” Brama Stokera, nie zakładam powtórki z jakości „Dracula”. Prequela jednego z największych arcydzieł literatury grozy, który nie skupia się na jego bohaterach, tylko na autorze tamtego mistrzowskiego dokonania oraz jego krewnych i znajomych. Dacre Stoker i J.D. Barker przenoszą nas do XIX wieku. Akcja omawianej powieści przypada na okresy sprzed wyprawy Jonathana Harkera do zamku tytułowego wampira, otwierającej „Draculę” Brama Stokera. Umowna teraźniejszość to rok 1868 (tak aż do epilogu), ale najpierw uważniej wejrzymy w przeszłość. Przeszłość przetykaną niedługimi „przeniesieniami do przyszłości” obrazującymi heroiczny pojedynek głównego bohatera książki, Abrahama 'Brama' Stokera z potwornymi istotami. Silniej będziemy jednak trwać przy siedmioletnim chorowitym chłopcu mieszkającym wraz z rodziną i podejrzaną nianią w Clontarf w Irlandii. W roku 1854. Trwa jeszcze klęska głodu spowodowana tak zwaną zarazą ziemniaka. Klęska, która jednakże nie dotknęła rodziny Stokerów. Spotkało ich jednak inne nieszczęście. Wrodzona niezidentyfikowana choroba jednego z dzieci. Siedmioletniego już Brama, który przez swoją przypadłość większość życia spędził w pokoiku na poddaszu. Chłopiec dosłownie w każdej chwili może umrzeć. Właściwie to ponad wszelką wątpliwość doszłoby do tego już w najbliższym czasie, gdyby nie Ellen Crone. Najpopularniejszy w ówczesnych czasach „sposób radzenia sobie z chorobą” (jaka by ona nie była), czyli upuszczanie krwi, naturalnie nie przynosi rezultatów, choć rodzice Brama zdają się ślepo wierzyć w skuteczność tej metody. On i jego ośmioletnia siostra Matylda (mają jeszcze trójkę rodzeństwa, a w przyszłości zyskają jeszcze dwójkę) są jednak przekonani, że ulgę w cierpieniu niesie mu ich niania, którą nazywają ciocią Ellen. Jak odkrywają tego strasznego, ale zarazem zbawiennego dla małego Abrahama, roku, mroczna istota dysponująca nadzwyczajnymi mocami. Istota, która w jakiś niepojęty dla nich sposób, dokonuje czegoś na kształt mentalnego połączenia ze swoim ulubionym podopiecznym. To pochodna bezcennego daru, który mu przekazała. Z dobroci serca, czy raczej Ellen Crone ma wobec Brama jakieś niecne plany? Czyżby chciała w okrutny sposób wykorzystać go w przyszłości? To się okaże, ale najpierw potowarzyszymy kilkuletnim dzieciom powoli zgłębiającym tajemnice ich wiecznie młodej opiekunki. Z wyjątkiem momentów poprzedzających jej najczęściej dwudniowe wychodne. Ellen Crone znika regularnie, ale zawsze wraca do domu Stokerów. Rodziny, dla której od siedmiu lat ciężko pracuje i wygląda na to, że sprawia jej to przyjemność. Dziwne, biorąc pod uwagę to, kim tak naprawdę jest Ellen Crone. Dacre Stoker i J.D. Barker nie starają się ukryć przed czytelnikami jej prawdziwej natury. Właściwie szybko dają nam jasno do zrozumienia, że ze Stokerami zamieszkała wampirzyca, która najwidoczniej nie wzbrania się przed picem ludzkiej krwi. Nie ogranicza się tylko do posoki zwierzęcej, a to nie wróży dobrze dla całej rodziny Stokerów. Ze wskazaniem na Brama, bo z jakiegoś powodu, to jego Ellen Crone przede wszystkim sobie upatrzyła. „Dracul”, tak samo jak „Dracula” Brama Stokera, to powieść epistolarna: zapiski z dzienników niektórych postaci plus parę listów Matyldy. Wyjątkiem jest jedna z dalszych partii „Dracula”, w której obrano zwyczajniejszą narrację, przeplatając niejako perspektywy wybranych uczestników (poniekąd, bo Stoker i Barker piszą tutaj w trzecie osobie) tej poruszającej, ale i niepokojącej opowieści wampirycznej. Pełnokrwistego horroru spisanego wprawdzie bardziej współczesnym nam językiem niż „Dracula” Brama Stokera, ale nie należy przez to rozumieć, że styl jest na wskroś nowoczesny. Dacre Stoker, w żyłach którego płynie krew autora legendarnego „Draculi” i uzdolniony pisarz specjalizujący się w thrillerach, horrorach i kryminałach J.D. Barker, nadali temu też z lekka anachroniczny wyraz. Można powiedzieć pod kątem języka połączyli nowe ze starym. Zyskując nader smaczny efekt, pięknie przełożony, i niewykluczone, że także trochę wzbogacony, przez Szymona Żuchowskiego w pierwszym polskim wydaniu „Dracula” od wydawnictwa Czarna Owca. Drogocennym podarku dla fanów literatury gotyckiej, którzy myślę wyczują w tym magicznego ducha „Draculi” Brama Stokera. Z pewnością niekompletnego, ale moim zdaniem Dacre Stoker i J.D. Barker naprawdę postarali się przywołać niezapomniany klimat „Draculi”. Dokonali wiele w tym kierunku, aczkolwiek idealnej atmosferycznej kopii radzę się nie spodziewać. Co nie znaczy, że wypracowany w „Draculu” nastrój nie porwie także wielu (jeśli już nie wszystkich) dozgonnych wielbicieli powieści, bez której ta tutaj nie mogłaby powstać. Groza wprost wylewa się z kart wspólnego utworu Dacre Stokera i J.D. Barkera. Poczucie nadnaturalnego zagrożenia konsekwentnie jest w nas wzmacniane. Mrok się zagęszcza. Wręcz oblepia czytelnika, bezsilnie patrzącego na niebezpieczne poszukiwania sympatycznych i „dziwnie” znajomych bohaterów, które prawdopodobniej doprowadzą do konfrontacji z czystym złem.
Kluczowe postacie „Dracula” pióra Dacre Stokera i J.D. Barkera przypominają bohaterów „Draculi” Brama Stokera. Na końcu omawianej publikacji autorzy informują nas, że inspirację czerpali także z tych źródeł, z których czerpał Bram tworząc swoich nieśmiertelnych protagonistów (swoją drogą zamieszczają tam też sporo innych ciekawostek na temat najsłynniejszego utworu wampirycznego w historii). Wzorowali się na autentycznych ludziach z otoczenia Brama Stokera. On sam w „Draculu” przypomina Jonathana Harkera. Jego siostra Matylda nasuwa skojarzenia z Miną Harker, a jego brat Thornley z doktorem Johnem Sewardem. Jest też „nowy Abraham Van Helsing” i postać, która zdaje się łączyć w sobie Lucy Westenrę i Renfielda. Akcję skrojono w podobny sposób – po serii potwornych przeżyć wąska grupa ludzi rusza do kontrataku. A więc znowu łowcy wampirów w natarciu. Tak, ale „Dracul” to nie tylko zasadniczo znana opowieść w trochę innym odzieniu, ale także nieznana dotąd historia nieumarłej kobiety wytrwale realizującej jakiś ukryty plan. Kobiety, którą Bram, Matylda i Thornley poznali jako troskliwą, naprawdę oddaną nianię. Nianię, która nieoczekiwanie zniknęła z ich życia, gdy Bram miał lat siedem, a jego siostra Matylda osiem. Kiedy to wreszcie zaczęli lepiej poznawać swoją ukochaną opiekunkę. Dowiadywać się o niej rzeczy, które kazały im zwątpić w jej człowieczą naturę. Właściwie to doszli do wniosku, że Ellen Crone, bo o niej mowa, w istocie jest potworem. Strasznym stworzeniem, które być może dybie na ich życie. Bram i Matylda nie potrafią jednak patrzeć na nią jedynie, jak najbardziej zasadnym w tej sytuacji, lękliwym okiem. Nie potrafią widzieć w niej tylko wroga, którego należałoby jak najszybciej zgładzić. Ich stosunek do Ellen Crone jest bardziej złożony. W życiu dorosłym dochodzą jednak do wniosku, że pora odsunąć na bok sentymenty i stanąć przeciwko kobiecie, której wiele zawdzięczającą. Zwłaszcza Bram. W ten sposób rozpoczyna się pogoń za nieśmiertelnymi istotami żerującymi na niewinnych. Dziećmi nocy władającymi niezwykłymi mocami, które najpewniej wymierzą przeciwko niedoświadczonym łowcom wampirów. Szeregi, których zasila (albo osłabia, tego dowiemy się później) młody mężczyzna obdarzony nadzwyczajnymi zdolnościami. Mężczyzna, który sam już nie wie, jakiego typu relacja łączy go z enigmatyczną krwiopijczynią, bohaterką pewnej wzruszającej, ale i makabrycznej legendy, która choć niedługa zdecydowanie uświetnia, tę według mnie i tak znakomitą publikację. Mocno klimatyczną i wciągającą opowieść osadzoną w XIX wieku, w rzeczywistości toczonej wampirzą zgnilizną. W świecie, w którym tylko nieliczni zdają sobie sprawę z istnienie tych destrukcyjnych osobowości. Nieumarłych stworzeń żerujących głównie nocą (tutaj, tak jak w „Draculi” wampiry mogą chodzić też za dnia: światło słoneczne ich nie zabija, ale zdecydowanie osłabia). Zaryzykuję twierdzenie, że „Dracul” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów literatury grozy, a już zwłaszcza dla sympatyków utworów gotyckich. Dacre Stoker i J.D. Barker w mojej ocenie doskonale odnajdują się w tym charakterystycznym, czarownym klimacie. Największy zwrot akcji łatwo przewidzieć i co gorsza niesie on treść, która wpływa trochę krzywdząco na upiorny klimacik, towarzyszący nam aż do tego momentu. Ale to nie koniec: koncepcja ta może rozczarować co poniektórych fanów literatury wampirycznej. Z pewnością znajdą się jednak i tacy, którzy tak jak ja uronią łezkę nad tą tragiczną historią. „Dracul” to bowiem nie tylko mroczny, nieustannie trzymający w napięciu, elektryzujący horror o nocnych stworzeniach żywiących się cieplutką krwią, ale także poruszająca opowieść o miłości i przyjaźni zdolnych do wszelkich poświeceń. O bezgranicznym oddaniu, heroizmie i uczuciach tak ludzkich, jak nieludzie są poczynania bladolicych istot, którym niestraszny nieubłagany upływ czasu. Które żyją od wieków i ponad wszelką wątpliwość dotrwają też do nieuchronnego spotkania z Bramem Stokerem i jego towarzyszami. Sojusznikami w walce z naprawdę upiornymi bestiami. Co więcej bitwę tę przynajmniej jedna osoba z obozu wroga wygrać musi. W końcu to już się rzekło...
Zachwycająca powieść. Piorunująca podróż przez XIX-wieczne realia terroryzowane przez potwornych krwiopijców. Bezwzględne upiory z przyjemnością polujące na niewinnych. Emocjonująca wyprawa do świata Brama Stokera, a właściwie jego zbeletryzowanej wersji. Gdzie fikcja splata się z prawdą historyczną. „Dracul”, wspólne dzieło potomka Brama Stokera i poczytnego pisarza J.D. Barkera, horror gotycki, określany jako oficjalny prequel najwybitniejszego dzieła wampirycznego w historii świata, „Draculi”, to coś, czego żadnemu szanującemu się miłośnikowi literatury grozy nie wolno przegapić. Nie mogę obiecać, że absolutnie każdy z Was, fanów horrorów, zatraci się w tej opowieści tak dalece jak ja. Nie mogę zagwarantować, że wywrze ona na Was równie mocne wrażenie. Ale musicie to sprawdzić. Usilnie proszę, skosztujcie tej gotyckiej potrawy, bo bardzo możliwe, że podziała (w pozytywnym sensie) na Wasze kubki smakowe, to jest na Wasze zmysły, jak mało która współczesna powieść grozy.
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu
Dzisiaj zaczęłam czytać! Toteż cieszy mnie tak pozytywna opinia, bo mam pewne obawy względem tej powiesci!
OdpowiedzUsuńMam już za sobą lekturę tej książki i była to bardzo ciekawa lektura, która odświeżyła klasycznego Draculę.
OdpowiedzUsuń