niedziela, 11 sierpnia 2019

J.D. Barker „Piąta ofiara” (#4MK)

W zamarzniętym zalewie w Chicago zostają znalezione zwłoki piętnastoletniej Elli Reynolds. Dziewczyna zaginęła przed trzema tygodniami, ale woda zamarzła parę miesięcy wcześniej. Sprawę prowadzi detektyw Sam Porter, o którym zrobiło się głośno w związku z seryjnym mordercą zwanym Zabójcą Czwartej Małpy (4MK). On i jego zespół szybko odkrywają, że zamordowana nastolatka ma na sobie ubrania należące do siedemnastoletniej Lili Davies, której zaginięcie zgłoszono przed dwoma dniami. Wszystko wskazuje na to, że w Chicago grasuje niezwykle skrupulatny seryjny morderca, obierający sobie za cel kilkunastoletnie dziewczęta. Media spekulują, że może nim być Zabójca Czwartej Małpy. Śledztwo w tej sprawie przejęło FBI po tym, jak sprawca wymknął się Porterowi. Detektyw nie sądzi, żeby za śmierć Elli i Lili odpowiadał wielokrotny zabójca, na punkcie którego ma obsesję. Sam w tajemnicy przed wszystkimi zajmuje się sprawą 4MK, narażając tym swoją policyjną karierę. Detektyw ma powody by przypuszczać, że w odnalezieniu Zabójcy Czwartej Małpy może dopomóc matka tego drugiego. Porterowi w końcu udaje się ją odnaleźć. W czasie, gdy on podąża tym tropem jego zespół koncentruje się na sprawie mężczyzny porywającego, torturującego i zabijającego młode dziewczęta, który coraz śmielej sobie poczyna.

Po raz pierwszy wydana w 2018 roku „The Fifth to Die” („Piąta ofiara”) to środkowa część literackiej trylogii autorstwa amerykańskiego pisarza J.D. Barkera, zapoczątkowanej w 2017 roku bestsellerową powieścią pt. „The Fourth Monkey” („Czwarta małpa”). Ostatni tom, „The Sixth Wicked Child”, swoją światową premierę będzie miał pod koniec sierpnia 2019 roku. Przypuszczalnie ostatni, bo istnieje możliwość, że w przyszłości Barker poszerzy rzeczony projekt. Prawa do filmowej wersji „Czwartej małpy” zostały sprzedane CBS Films, a „Piąta ofiara” była jednym z najbardziej oczekiwanych thrillerów 2018 roku w iBooks.

Rekomendowana między innymi przez nieodżałowanego Jacka Ketchuma, Josha Malermana („Nie otwieraj oczu”) i Jamesa Pattersona, z którym to J.D. Barker pracuje obecnie nad innym książkowym projektem, „Czwarta małpa” doczekała się godnej kontynuacji w postaci „Piątej ofiary”. Wielowątkowego, spisanego z poszanowaniem najdrobniejszych szczegółów, thrillera policyjnego, którego głównym bohaterem jest znany odbiorcom poprzedniego tomu, detektyw z chicagowskiego wydziału zabójstw Sam Porter. Czołowy antybohater tej dosyć długiej powieści (560 stron) też nie jest postacią nową, to jego bowiem Porter i jego zespół śledczych starali się schwytać w książce otwierającej ową trylogię. Seryjny morderca zwany Zabójcą Czwartej Małpy (w skrócie 4MK) niekoniecznie ma jakiś związek ze sprawą, którą J.D. Barker otwiera (pomijając krótki wstęp) już na początku „Piątej ofiary”. Sposób działania zabójcy piętnastoletniej Elli Reynolds znacznie różni się od modus operandi człowieka, na punkcie którego Porter ma istną obsesję. Zaginięcie w podobnych okolicznościach kolejnej nastolatki, każe śledczym sądzić, że na terenie Chicago grasuje kolejny seryjny morderca, który według nich prawdopodobnie nie ma żadnych związków z Zabójcą Czwartej Małpy. Media mają inne zdanie na ten temat, a w związku z tym i mieszkańcy miasta nabierają przekonania, że 4MK wznowił swoją morderczą działalność. Podejrzewam, że miłośnicy gatunku niejako automatycznie, wbrew przypuszczeniom policjantów zajmujących się sprawą między innymi Elli Reynolds, założą, że obie te sprawy się ze sobą łączą. Bo w tego typu opowieściach tak zwykle bywa. Barker nie zniechęca nas do podjęcia poszukiwań punktów wspólnych dwóch spraw kryminalnych skonstruowanych na kartach „Piątej ofiary”. Można wręcz odczuć, że zaprasza nas do podjęcia tego, wierzcie mi, arcytrudnego wyzwania. Gdzieś między słowami ostrzegając jednak, że może (ale nie musi) doprowadzić nas to do ślepej uliczki. Tajemniczy oprawca, który nam, ale nie bohaterom tej powieści, zostaje przedstawiony, jako mężczyzna w czarnej wełnianej czapce porywa nastoletnie dziewczęta, których ciała po jakimś czasie zostawia w niezbyt ukrytych miejscach. Właściwie to wszystko wskazuje na to, że sprawca chce, by zwłoki jego ofiar zostały szybko odnalezione. Być może dlatego, że chce się pochwalić efektami swojej odrażającej, ale i niezwykle skrupulatnej pracy. Morderca nie zostawia tak po prostu zwłok nastoletnich dziewcząt w wybranych miejscach. Nie, on poświęca dużo czasu i niemało energii na przygotowanie czegoś w rodzaju inscenizacji. Haniebnej, ale i zagadkowej – rodzącej sporo pytań. I dającej śledczym pewność, że mają do czynienia z człowiekiem, który nie boi się podejmować, najwidoczniej, niepotrzebnego ryzyka. Sprawie tej Barker pozwoli nam przyglądać się z kilku perspektyw – z punktu widzenia niektórych detektywów starających się ją rozpracować, człowieka, którego próbują schwytać oraz części jego ofiar. Nastoletnich dziewcząt przetrzymywanych przez mężczyznę w czarnej wełnianej czapce w zimnej piwnicy i poddawanych potwornym torturom. Ich męka służy czemuś, powiedzmy, większemu od zaspokajania sadystycznych skłonności porywacza. Barker w tej kwestii pozwoli nam wyprzedzić śledczych – motywację mężczyzny w czarnej wełnianej czapce poznamy długo przez nimi, ale na odkrycie jego tożsamości przyjdzie nam jeszcze poczekać. Niemniej swoje podejrzenia pewnie każdy odbiorca „Piątej ofiary” będzie miał. A pierwszym podejrzanym bez wątpienia będzie Zabójca Czwartej Małpy. Pierwszym, ale czy jedynym? Sami się przekonacie, gdy już wejdziecie w ten mroczny i mroźny świat przedstawiony. W tę praktycznie nieustannie trzymającą w niemałym napięciu, niebywale angażującą historię, tak ściśle związaną z „Czwartą małpą”, że lepiej nie ryzykować lektury „Piątej ofiary” bez znajomości jej poprzedniczki.

W „Piątej ofierze” J.D. Barker konstruuje w sumie trzy śledztwa, przy czym dwa z nich ponad wszelką wątpliwość koncentrują się na jednej osobie. Może okazać się, że mężczyzna w czarnej wełnianej czapce to tzw. Zabójca Czwartej Małpy, ale co do tego przez jakiś czas pewności mieć nie możemy. Detektyw Sam Porter początkowo będzie prowadził śledztwo w sprawie między innymi Elli Reynolds, piętnastolatki, której ciało znaleziono w zamarzniętym zalewie. Potem jednak całkowicie poświęci się sprawie, w którą od lat jest zaangażowany, przy czym od niedawna zajmuje się nią w tajemnicy nie tylko przed swoimi przełożonymi, ale również przyjaciółmi z pracy, członkami zespołu, którym Porter kieruje. I przed agentami FBI, którzy przejęli sprawę 4MK po porażce Sama. Niektórzy są zdania, że Porter pozwolił mu uciec – tak też myśli agent specjalny dowodzący zespołem oficjalnie zajmującym się Zabójcą Czwartej Małpy, ale jeden z jego podwładnych, Frank Poole, nie podziela jego podejrzeń względem Portera. Detektywa, który wbrew rozkazom swoich przełożonych prowadzi własne śledztwo tropem człowieka, który zawładnął jego myślami i snami. Czytelnik będzie prowadzony przez oba, jednocześnie wraz z zespołem Portera (z którego on sam szybko zostanie wykluczony) podążając tropem człowieka w czarnej wełnianej czapce. W życie i psychikę którego też dostanie niewielki wgląd. To samo zresztą tyczy się niektórych jego nastoletnich ofiar. A na dodatek znajdziemy tutaj fragmenty z pamiętnika Zabójcy Czwartej Małpy. Nielicha konstrukcja, prawda? Kilka śledztw, wiele perspektyw, przeogromna liczba tropów. Pytania mnożące się w zastraszającym tempie, nawarstwiające się komplikacje, zagadki, które najprawdopodobniej nawet dla najbardziej domyślnych odbiorców, osób uważających się za mistrzów dedukcji, będą niemałym wyzwaniem. Wyzwaniem, któremu nawet oni mogą nie podołać. J.D. Barker z imponującym rozmachem kreśli przemyślaną w najdrobniejszych szczegółach historię, która może i nie wynosi literackiego thrillera na dotychczas niespotykany poziom (choćby Jeffery Deaver, notabene z twórczością którego tak „Piąta ofiara”, jak „Czwarta małpa” mogą się kojarzyć, moim zdaniem już dawno osiągnął taki stopień), ale z całą pewnością jest to wyższa półka beletrystyki skoncentrowanej na śledztwach. Dojrzały, bardzo wyczerpujący, pobudzający wyobraźnię styl Barkera (uznanie należy się również Agacie Ostrowskiej, która przełożyła powieść na język polski: wydanie Czarnej Owcy z 2019 roku), jego zamiłowanie do detali, do niosących mnóstwo treści, zadowalająco rozbudowanych zdań oraz oczywiście opanowanie sztuki manipulacji czytelnikiem, to wszystko sprawia, że od „Piątej ofiary” trudno się oderwać. Tym bardziej, że pragnie się poznać odpowiedzi na wszystkie nieprzerwanie dręczące pytania wprowadzone przez autora. Wprost nie mogłam się tego doczekać, głównie dlatego, że choć bardzo się starałam nie potrafiłam zgadnąć, jakim sposobem wszystkie pozyskane przez śledczych strzępy informacji, dowody i poszlaki miałyby się ze sobą połączyć. Oczywiście obawiałam się, że Barker ponagina fakty, wspomoże się naciąganymi zbiegami okoliczności albo po prostu pominie te wcześniej poruszone motywy, dla których nie zdoła znaleźć miejsca w finale. Trochę się tego bałam, ale to bynajmniej nie osłabiało ciekawości, która z czasem tak się we mnie rozrosła, że musiałam walczyć ze straszną pokusą przedwczesnego zajrzenia na ostatnie stronice... Z tej zaciekłej walki udało mi się wyjść zwycięsko. Na szczęście, bo gdybym wtedy poległa, to moja reakcja na zakończenie „Piątej ofiary” nie byłaby tak silna. Na jedno uderzenie od dłuższego czasu byłam już przygotowana – pierwszy z trzech zwrotów akcji podanych w finalnej partii książki przewidziałam, ale dwa pozostałe były dla mnie zaskoczeniem. A ten ostatni, największy, wręcz mnie zaszokował. Normalnie mnie sparaliżowało. A potem przyszła złość. Do białej gorączki doprowadziła mnie myśl, że muszę poczekać na trzeci tom, żeby się dowiedzieć jak to wszystko się rozwinie. Bo bomby, które J.D. Barker zdetonował na koniec „Piątej ofiary” stanowią zawiązanie wątków, które obiecują więcej dramaturgii niż w „Czwartej małpie” i „Piątej ofierze” razem wziętych.

Kontynuacja bestsellerowej powieści amerykańskiego pisarza J.D. Barkera, thriller „Piąta ofiara”, tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że autor ten ma sporo do zaoferowania miłośnikom gatunku, że jest to jeden z tych współczesnych prozaików, których twórczość sympatycy literackich dreszczowców (i być może nie tylko) powinni w miarę możliwości śledzić. Druga odsłona trylogii 4MK w mojej ocenie niczym nie ustępuje swojej głośnej poprzedniczce. Właściwie to uważam, że pod paroma względami, a przede wszystkim stopniem skomplikowania i zakończeniem, wręcz ją przewyższa. Nie mam wątpliwości, że ta pozycja porwie fanów fikcyjnych opowieści o policyjnych śledztwach tropem seryjnego mordercy. W tym przypadku może nawet nie jednego. I co nie mniej ważne pozostawi ich z palącą potrzebą poznania dalszego ciągu tej historii, który oczywiście nastąpi. Czytajcie więc – ale dopiero po „Czwartej małpie”, bo to jeden z tych przypadków, w których zaburzenie chronologii może znacznie utrudnić przyswajanie fabuły.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu

1 komentarz:

  1. Poprzednia książka autora bardzo mi się podobała, i totalnie przegapiłam moment premiery kolejnej części :o muszę to w takim razie szybko nadrobić!

    OdpowiedzUsuń