Córeczka Johna i Laury Baxter topi się w ich przydomowym stawie w Anglii.
Jakiś czas później John dostaje od biskupa zlecenie odrestaurowania
zdewastowanego kościoła w Wenecji. Mężczyzna zabiera ze sobą żonę, która po
krótkim pobycie we Włoszech zaprzyjaźnia się z dwiema siostrami, z których
jedna, niewidoma, utrzymuje, że jest medium i kontaktuje się z jej zmarłą
córeczką. Uszczęśliwiona Laura próbuje przekonać męża, co do prawdziwości słów jasnowidzki
nie tylko odnośnie kontaktu z ich córką, ale również grożącego mu
niebezpieczeństwa, aczkolwiek sceptycznie nastawiony do wszelkich zjawisk
nadprzyrodzonych John nie daje wiary słowom żony, pomimo widywanej od czasu do
czasu dziecięcej postaci, przemykającej w jego pobliżu.
Tworząca w XX wieku znakomita angielska pisarka, Daphne du Maurier, pomimo bogatej
bibliografii nie mogła pochwalić się zbyt licznymi adaptacjami swojej prozy,
aczkolwiek miała to szczęście, że ilekroć jakiś śmiały reżyser już decydował
się wykorzystać jej pomysły to robił to naprawdę po mistrzowsku – dowodem choćby
„Rebeka” (1940) i „Ptaki” (1963) (Alfred Hitchcock chyba czuł słabość do jej
twórczości), ale również osławione brytyjsko-włoskie dzieło Nicolasa Roega, „Nie
oglądaj się teraz”, będące adaptacją opowiadania du Maurier.
Zdobywca nagrody BAFTA za najlepsze zdjęcia i kilku nominacji do tejże i
innych statuetek. Osławione dzieło Nicolasa Roega od początku do końca bazuje
tylko i wyłącznie na typowym dla brytyjskiego kina grozy, surowym klimacie
niezdefiniowanego zagrożenia, od czasu do czasu przemykającego gdzieś poza pierwszym
planem, ale poza finałem nieukazującego swojego prawdziwego oblicza. Pod
względem narracji bardzo przypomina „Dziecko Rosemary” Polańskiego oraz „Opętanie”
Żuławskiego – stawia na bardzo trudną sztukę ewokacji grozy z wykorzystaniem
wyłącznie atmosfery i relacji międzyludzkich. Taki zabieg, choć wykorzystany do
maksimum, a co za tym idzie niejednokrotnie delikatnie niepokojąc
zdezorientowanego prezentowanymi, pozornie niezwiązanymi ze sobą wydarzeniami
widza, pociąga za sobą również w kilku momentach odrobinę znużenia powolnymi
najazdami kamery na rzeczy nieistotne dla fabuły – kilka takich ujęć można było
z powodzeniem wyciąć. Jednakże owe monotonne zapętlenia są chyba jedynym
rzucającym się w oczy mankamentem, ponieważ samej historii oraz środkom jej przekazu
naprawdę nie można niczego zarzucić.
Fabuła skupia się na małżeństwie Baxterów, znakomicie wykreowanym przez
Donalda Sutherlanda i Julie Christie – ich osobistej tragedii, stracie małej
córeczki oraz pobycie w Wenecji, w której wkrótce będą miały miejsce właściwe, niepokojące
wydarzenia, poruszające się głównie w estetyce nurtów giallo i ghost story.
Próbująca pogodzić się ze stratą córeczki Laura poznaje niewidomą kobietę
utrzymującą, że kontaktuje się z jej latoroślą oraz jej zaborczą siostrę, z
czego jej mąż bynajmniej nie jest zadowolony. Jasnowidzka twierdzi, że
dziewczynka, którą widuje nosi przeciwdeszczowy, czerwony płaszczyk, co dla jej
matki jest wystarczającym dowodem jej prawdomówności, bowiem w momencie
utonięcia w stawie mała miała go na sobie. Ponadto kobieta utrzymuje, że
Johnowi grozi niebezpieczeństwo, że jego córka próbuje ostrzec go przed jakimś
niezdefiniowanym zagrożeniem. Racjonalny z natury Baxter nie daje wiary słowom medium
i stara się przekonać swoją żonę do zerwania z nią wszelkich kontaktów, ale
jednocześnie sam jest świadkiem dziwnych wydarzeń. Omal nie ginie podczas pracy
przy restaurowaniu starego kościoła oraz co jakiś czas widuje przemykającą
nieopodal małą osóbkę w czerwonym płaszczyku. Ponadto jakimś zbiegiem okoliczności
bywa świadkiem odnalezienia w kanałach zwłok zamordowanych kobiet przez
nieznanego, grasującego po Wenecji seryjnego zabójcę. Roegowi wręcz po mistrzowsku
udało się obnażyć brzydotę turystycznej kolebki, niezmiennie ukazywanej w kinematografii
w samych malowniczych superlatywach. Reżyser, na przekór tym mitom postawił na wszechobecną
degradację tak odrapanych, obrastających brudem budynków, jak i samych kanałów
zapełnionych lurowatą, mętną wodą, dodatkowo odrzucającą wizualnie, bo kryjącą
ciała bestialsko zamordowanych kobiet. Jednakże owy wątek, tak typowy dla giallo, choć istotny dla właściwej
interpretacji fabuły, przez cały seans toczy się gdzieś na obrzeżach właściwej
akcji, obracającej się wokół estetyki nurtu ghost
story, która z kolei przez wzgląd na brak jakiejkolwiek dosłowności,
monotonnego przebiegu oraz niezmiennego ustępowania miejsca relacjom międzyludzkim,
przegrywa w starciu z psychologią, na którą twórcy kładą szczególny nacisk,
mocno sugerując, że klucz do rozwiązania zagadki, połączenia wszystkich tych
pozornie niezwiązanych ze sobą wątków tkwi w charakterystyce bohaterów. Czy
oznacza to zatem, że nastawiony na czystą grozę widz nie ma czego szukać w
niniejszym obrazie? Absolutnie nie! Już za sam surowy klimat oraz niemożność
rozszyfrowania prawdziwego źródła naszego niepokoju należą się reżyserowi
brawa. Ale nie tylko jemu, bowiem największym katalizatorem grozy oprócz
przybrudzonych, klimatycznych zdjęć jest ścieżka dźwiękowa, skomponowana przez
włoskiego mistrza, Pino Donaggio, będąca kompilacją prawdziwie mrocznych tonów
z tymi sielankowymi, budującymi nadprzyrodzoną atmosferę na zasadzie kontrastu.
„Nie oglądaj się teraz” z powodzeniem można zaliczyć do garstki prawdziwie
artystycznych horrorów psychologicznych, w których odnajdujemy również echa
estetyki filmów spod znaku giallo i ghost story, skierowanych głównie do
entuzjastów powolnych, uwypuklających najdrobniejsze szczegóły fabuł, otwartych
na różnorakie interpretacje, do których można dojść jedynie oglądając film w
całkowitym skupieniu, głównie na rzeczach rozgrywających się niejako na drugim
planie oraz dialogach również będących kluczem do rozwiązania tej misternej
zagadki, której twórcy nie raczą nam dokładnie objaśnić w finale. I nic w tym
dziwnego, bowiem niniejszy film już w zamyśle kierowano do inteligentnych
odbiorców, niebojących się samodzielnego myślenia w trakcie projekcji.
Arcydziełem z pewnością bym tej produkcji nie nazwała, aczkolwiek i tak
znacznie wybija się ponad ogólny poziom całego gatunku.
Moja mama była na tym w kinie ze swoją siostrą. Opowiadała mi potem jak ciotka bała się spać sama przez tydzień (miały wtedy po 19 lat). Aż obejrzę z ciekawości. :)
OdpowiedzUsuńObejrzałam. Zgadzam się z recenzją.
UsuńPozdrawiam :)
To jest zdecydowanie mój nr 1. Horror idealny.
OdpowiedzUsuńDzięki za zwrócenie mojej uwagi na ten film, będę musiał obejrzeć w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńlubię dziwne filmy. Ten widziałem jakieś pół roku temu, a ostatnia scena...cały czas mam ją w głowie.
OdpowiedzUsuń