W
latach 70. XX wieku w amerykańskiej stacji telewizyjnej jest
emitowany cieszący się dużą popularnością talk show „Night
Owls with Jack Delroy”. Gospodarz staje się jedną z największych
gwiazd małego ekranu i członkiem „The Grove”, niesławnego
kalifornijskiego klubu dla wpływowych mężczyzn. Największą
oglądalność osiąga odcinek z umierającą na raka płuc ukochaną
małżonką prowadzącego, a niedługo potem produkcja „Night Owls”
zostaje wstrzymana. Pogrążony w rozpaczy wdowiec na jakiś czas
znika z życia publicznego. Po powrocie na antenę late-night talk
show Jacka Delroya nie cieszy się już taką popularnością jak
wcześniej, prowadzący i jego zaufany współpracownik wielkie
nadzieje wiążą jednak z odcinkiem specjalnym o tematyce
okultystycznej. Na żywo w Halloween 1977.
|
Plakat filmu. „Late Night with the Devil” 2023, Image Nation, VicScreen, AGC Studios, Good Fiend Films, Future Pictures, Spooky Pictures
|
Braterska
współpraca zainspirowana „oknami na dziwny świat dorosłych”,
wieczornymi programami telewizyjnymi oglądanymi w latach 70. i 80.
XX wieku. Australijscy filmowcy Cameron i Colin Cairnes przypomnieli
sobie ten ekscytujący czas oczekiwania na głównie amerykańskie
produkcje zwykle z wypiekami na ustach oglądane we własnych domu po
zapadnięciu zmroku. W szczególny nastrój wprowadzały ich
late-night talk shows, bo wyczuwali w nich jakieś niedookreślone
niebezpieczeństwo. Jakby zaglądali przez dziurkę od klucza do
sypialni rodziców, jakby byli adeptami wiedzy tajemnej, niepewnymi
odkrywcami pilnie strzeżonych sekretów dorosłych. Tak samo mali
bracia Cairnes czuli się oglądając horrory, uznali więc, że
warto podjąć próbę połączenia „tych dwóch światów” w
scenariuszu filmu fabularnego. Tekst przygotowali podczas pandemii
COVID-19, w lockdownie, a w lutym 2022 roku poinformowano opinię
publiczną o produkcyjnej współpracy australijskiego zespołu z
emirackim studiem Image Nation i amerykańską wytwórnią Spooky
Pictures. Akcja „Late Night with the Devil” rozgrywa się w
Stanach Zjednoczonych, ale film kręcono w Melbourne w Australii.
Światowa premiera reżyserskiego dokonania Camerona i Colina
Cairnesów w stylu retro, na podstawie ich własnego scenariusza
(zajęli się też montażem), odbyła się w marcu 2023 roku w
Austin w Teksasie, w ramach South by Southwest Film Festival, gdzie
film został nagrodzony za scenariusz. W tym samym miesiącu w
mediach społecznościowych pojawiła się gorąca rekomendacja
Stephena Kinga („absolutnie genialny”, „nie mogłem
oderwać od niego oczu”), któremu udostępniono screener „Late
Night with the Devil” przed oficjalną premierą. W październiku
2023 roku prawa do dystrybucji nadprzyrodzonego horroru stylizowanego
na amerykański talk show z lat 70. XX wieku na terenie Ameryki
Północnej, Wielkiej Brytanii i Irlandii nabyły firmy IFC Films i
Shudder. Szeroka - międzynarodowa - dystrybucja (kinowa i
internetowa) „Late Night with the Devil” Camerona i Colina
Cairnesów ruszyła w marcu 2024 roku.
Dorastający
w Melbourne Cameron i Colin Cairnes nie ukrywają, że za młodu
nasiąkali głównie amerykańską popkulturą, w dużej mierze
dlatego, że rodzima telewizja szczególnie upodobała sobie
wszelkiego rodzaju produkcje z tamtej części świata. Ale jeśli
chodzi o talk shows w pamięć najbardziej zapadła im lokalna
propozycja – australijski wieczorny program prowadzony przez
rodowitego Amerykanina Dona Lane'a (spiritus movens Jacka
Delroya), nierzadko zapraszającego do studia specjalistów od
zjawisk paranormalnych, w tym sławnych demonologów, łowców duchów
Eda i Lorraine Warrenów, z którymi przez dwie noce z rzędu
gospodarz rozmawiał o zbadanych przez nich nawiedzonym miejscach w
Melbourne. Z filmowych wpływów na „Late Night with the Devil”
bracia Cairnes w przestrzeni publicznej najbardziej wyróżnili „The
Killing of America” Sheldona Renana, swego czasu bardzo popularne w
Australii dokumentalne widowisko, które było stylistyczną podstawą
dla ich prologu, skróconej biografii fikcyjnej gwiazdy telewizyjnej
z lat 70. XX wieku. Inspirację czerpali też z „Egzorcysty”
Williama Friedkina, „Sieci” Sydneya Lumeta, „Króla komedii”
Martina Scorsese i „Syndykatu zbrodni” Alana J. Pakuli.
Zdementowali jednak pogłoski jakoby pozostawali pod silnym wpływem
mockumentary supernatural horror stacji BBC z 1992 roku pt.
„Ghostwatch”. I niemile zaskoczyli postawą internautów, którzy
w myśl zasady „nie widziałem/widziałam, ale się wypowiem”
nawoływali do bojkotu „Late Night with the Devil” z powodu
wykorzystania przez twórców sztucznej inteligencji oprotestowywanej
przez artystów (strajki z 2023 roku). W odpowiedzi na zarzuty
wzburzonych użytkowników social mediów bracia Cairnes tłumaczyli,
że z tą technologią pracowali zaledwie przy trzech nieruchomych
zdjęciach, poddanych też dalszym obróbkom. Przypomnieli również,
że kiedy ich film był na etapie postprodukcji, w 2022 roku,
sztuczna inteligencja była postrzegana bardziej jako nowinka
technologiczna aniżeli realne zagrożenie dla całej branży
kreatywnej. Ale mleko już się wylało: historia zapamięta Camerona
i Colina Cairnesów jako antybohaterów jednej z Wielkich Afer XXI
wieku;) Albo twórców prawdziwej perełki kina grozy, w pewnym
sensie płynących na fali „Mów do mnie!” Danny'ego i Michaela
Philippou, wdzięcznych za przetarcie szlaku początkującym
filmowcom z ciekawymi pomysłami – gwałtowny wzrost globalnego
zainteresowania australijskimi produkcjami gatunkowymi przypominający
niezamierzchłe czasy „Babadooka” Jennifer Kent. Z tej krótkiej
listy przebojów na mnie największe wrażenie zrobił „szlagier z
1977 roku”. Okultystyczny show The Cairnes Brothers. Obsada
aktorska „Late Night with the Devil” w zdecydowanej większości
składa się z Australijczyków, ale rolę główną powierzono
Amerykaninowi Davidowi Dastmalchianowi (m.in. „Labirynt” Denisa
Villeneuve, „Eksperyment Belko” Grega McLeana, „Nie otwieraj oczu” Susanne Bier, „Boogeyman” Roba Savage'a, „Demeter: Przebudzenie zła” André Øvredala) – Cairnesowie przedstawili
mu ofertę po przeczytaniu jego artykułu o TV horror hosts
zamieszczonego w magazynie „Fangoria” i nie musieli długo czekać
na pozytywną odpowiedź aktora, który przerósł ich oczekiwania.
Perfekcyjnego wczucia w postać mogli się spodziewać, ale cennych
dodatków do scenariusza już niekoniecznie. Improwizacje odtwórcy
Jacka Delroya, który w ocenie reżyserów na planie szczególną
relację miał z Rhysem Auterim, wcielającym się w asystenta
gospodarza „Night Owls”. Zgrany duet na pokładzie braci
geniuszy. Wirtuozów grozy.
|
Plakat filmu. „Late Night with the Devil” 2023, Image Nation, VicScreen, AGC Studios, Good Fiend Films, Future Pictures, Spooky Pictures |
Dlaczego
lata 70. XX wieku? Bo ten okres Cameronowi i Colinowi Cairnesom
zawsze kojarzył się z czymś groźnym. Specyficzna atmosfera
(paranoja), bodaj najzacieklej dokarmiana przez zawirowania
polityczne i pewnie udzielająca się wielu filmowcom, bo zdaniem
czołowych twórców „Late Night with the Devil” to w tej
dekadzie powstały najbardziej przerażające obrazy w historii kina.
Dość powiedzieć, że ulubionym horrorem Camerona Cairnesa jest
„Teksańska masakra piłą mechaniczną” Tobe'ego Hoopera, w
tematykę diabelsko klimatycznego strasznego filmu przypadkiem
nakręconego w nieistniejącym studio telewizyjnym w 1977 roku,
lepiej wpasował się jednak inny gatunkowy kamień milowy z tamtych
czasów – lepszego filmowego hołdu dla „Egzorcysty” Williama
Friedkina nie widziałam. Czuć też „Carrie” Briana De Palmy. Nakręcony trzema kamerami cyfrowymi,
ponieważ nie udało się znaleźć działającego wymarzonego
sprzętu oldschoolowego (video camera tube) – za to autor
zjawiskowych zdjęć Matthew Temple zdobył oryginalne lampy
wolframowe z interesującego ich okresu, tym samym mając największy
udział w powstaniu bezcennej dla tego przedsięwzięcia siatki
świetlnej – w studio urządzonym pod kierownictwem scenografa,
który czerpał z własnych wspomnień: w latach 70. pracował w
australijskiej stacji telewizyjnej. Dodajmy „pudełkowy format”
obrazu, UWAGA SPOILER później zmyślne - poczułam się
dziwnie nieswojo - przejście w widok panoramiczny, KONIEC
SPOILERA, nienowoczesną,
nieziemską ścieżkę dźwiękową Glenna Richardsa, miejscami
„podniszczoną taśmę”, niemodne efekty specjalne, odzież
vintage i przede wszystkim charakterystyczną kolorystykę zdjęć
(sprana tkanina beżowo-pomarańczowa, a podczas przerw na reklamy
monochromatyczność z jeszcze innej epoki) i mamy złudzenie
kompletne. Zupełnie jakbym oglądała horror z drugiej połowy XX
wieku. Zaginiony/utajniony odcinek specjalny „Night Owls”, jeden
z wczesnych wybuchów satanic panic, nieznana ciekawostka
historyczna ujawniona przez jakiegoś skrajnie nieodpowiedzialnego
człowieka:) Mogli chociaż przestrzec przed hipnozą... W każdym
razie trudno nie pomyśleć o innej niezwykłej taśmie, o rzekomo
autentycznym nagraniu z przeklętego lasu: „Blair Witch Project”
Eduardo Sáncheza i Daniela Myricka. Ale najpierw głos z offu
przedstawi kontekst – nazwijmy to wykładem z wykorzystaniem
materiałów multimedialnych. Kilkuminutowe wprowadzenie w epokę
(garść informacji ze Stanów Zjednoczonych, ale pozwolę sobie
wspomnieć, żeby nie powiedzieć wyróżnić, tylko sprawę Charlesa
Mansona i jego tak zwanej Rodziny) i przede wszystkim historię
„Night Owls with Jack Delroy”. O programie i jego gospodarzu słów
parę. Oszałamiająca kariera zwykłego chłopaka z Nowego Jorku,
którego spotkał wątpliwy zaszczyt regularnego obozowania z innymi
znanymi panami. „The Grove” - zamknięty leśny ośrodek
wypoczynkowy, męski klub, o którym krążą autentyczne lub wyssane
z palca historie o satanistycznych rytuałach, seksualnych orgiach...
i bezkarnych zabójstwach? Tak czy inaczej, twórcy niestety nie
zechcieli zgłębić tematu; pociągnąć tego frapującego wątku z
życia Jacka Delroya. Showmana konkurującego z Johnnym Carsonem,
wdowca, który w drugiej połowie dekady podjął „legendarną”
próbę ratowania „Night Owls”. Noc Strachów z telewizyjną
gwiazdą. Niesceptycznym gospodarzem pysznie tandetnego programu dla
sów. Rozmowy w toku Jacka Delroya. Nieśmieszne żarty prowadzącego,
wygłupy Gusa (ulubiona maskotka widzów?), wyjątkowe pokazy i
absurdalne inscenizacje. Seanse spirytystyczne, hipnotyczne i główny
punkt feralnego wydania „Night Owls” - bliźniaczka Regan
MacNeil! Dobrze, trochę przesadziłam, ale to demoniczne opętanie
ze świata filmowego stawiam na drugim miejscu – kocie oczy,
popękana skóra twarzy i absolutnie przerażający głos. Co
najmniej dwugłos: niski męski oraz wysoki dziewczęcy, przy czym do
chórku mogła dołączyć też kobieta, ukazująca się niczym
Pazuzu w „Egzorcyście” Williama Friedkina; upiorna zabawa w
pojawia się i znika, migawki o krok od przekazu podprogowego.
Ostatnia ocalała z piekła urządzonego przez nomen omen
Szandora D'Abo (patrz: założyciel i najwyższy kapłan Kościoła
Szatana, autor sławetnej „Biblii Szatana”) oraz jej opiekunka,
atrakcyjna dla prowadzącego parapsycholog, z kolei bezlitośnie
wykpiwana przez zatwardziałego sceptyka, demaskatora szarlatanów
tak pewnego siebie, że oferującego niebagatelną sumkę za
niepodważalny dowód na istnienie zjawisk i/lub zdolności
nadprzyrodzonych. W „Late Night with the Devil” efekty praktyczne
(poza charakteryzacją nieszczęsnej dziewczynki, w fotel wbił mnie
pokaz niedowiarka, wybornie kiczowata makabra spuentowana –
przyznaję bez bicia – zwątpieniem we własną poczytalność)
uroczo koegzystują z dodatkami wizualnymi (implozja światła „z
przeszłości”; swoją drogą przekręcenie głowy o sto
osiemdziesiąt stopni to prawdopodobnie kolejne nawiązanie do
„Egzorcysty” z 1973 roku, a konkretnie śmierci jednego z
najbliższych przyjaciół Chris MacNeil, ostatecznie „sowich
popisów” demona w ciele dziecka). I jeszcze to bombardowanie
dźwiękami... Brak słów.
Klękajcie
narody, bo cudowne dzieło się narodziło. Horror nadzwyczajny
Camerona i Colina Cairnesów. Stara szkoła w najlepszym wydaniu.
Telewizyjne szaleństwo, po którym szczękę z podłogi zbierałam.
Nokaut! Zanotujcie sobie ten tytuł: „Late Night with the Devil”,
bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że złotymi literami zapisze
się w historii gatunku. Na wieki wieków. Szczerze współczuję
ludziom, którzy to przegapią. Tę erupcję czystego artyzmu.
Ogromne
podziękowania ślę do Czaku.
A nie mówiłem? :) Szkoda, że końcówka lekko skopana (jak dla mnie), a całość wygląda jak jeden z segmentów serii VHS, ale w pełnym metrażu - przynajmniej miałem takie odczucia. Coś dużo ostatnio mi dziękujesz :D
OdpowiedzUsuńJak do tej pory co oglądałem to dla mnie horror roku :)
A dla mnie najlepszy horror od czasu "Midsommar. W biały dzień" Ariego Astera. Sam więc widzisz, że jest za co dziękować;)
Usuń