środa, 27 grudnia 2023

„Ścięta noc” (2022)

 
Właścicielka sklepu z płytami Tori Tooms za namową swojego pracownika Robbiego Reynoldsa zmienia plany na wigilijny wieczór. Zamiast spotkać się z mężczyzną poznanym w internecie zgadza się na spędzenie najbliższych godzin w towarzystwie podwładnego. Zamierzają się upić, a w drodze do ulubionego baru zahaczają o sklep z zabawkami, gdzie przyjaciółka Tori świętuje urodziny ze swoim mężem. I gdzie wita ich egzemplarz RoboSanta+, jeden z animatronicznych Mikołajów wycofanych ze sprzedaży. Zabawka wielkości postawnego człowieka, która niebawem ruszy w miasto, by dodać czerwieni do świątecznego wystroju.

Plakat filmu. „Christmas Bloody Christmas” 2022, Channel 83 Films

Joe Begos, twórca między innymi „Ekstazy” (2019) i „Klubu weteranów” (2019) dostał propozycję przygotowania remake'u, „Silent Night, Deadly Night” (pol. „Cicha noc, śmierci noc”), kultowego świątecznego slashera z 1984 roku w reżyserii Charlesa E. Selliera Jr. Do Begosa zawsze przemawiała ikonografia tego filmu, ale fabuła nigdy w dostatecznym stopniu go nie angażowała, zasugerował więc, żeby w nowej wersji zrobić z zabójcy androida przypominającego Terminatora, notabene do świata filmowego, jak się wydaje na stałe, wprowadzonego w tym samym roku, co „Cicha noc, śmierci noc” (głośna produkcja Jamesa Camerona, też twórcy „Terminatora 2: Dnia sądu” z 1991 roku). Pomysł został odrzucony z powodu zbytniego odejścia od oryginalnej koncepcji, to jednak nie zraziło Joe Begosa. Podczas pandemii COVID-19 napisał scenariusz „Christmas Bloody Christmas” (pol. „Ścięta noc”; śmiem twierdzić, że Polacy błysnęli większą inwencją, a mając świeżo w pamięci „Nóż w nocnej ciszy” Tylera MacIntyre'a siłą rzeczy tę pomysłowość w pierwszej kolejności z tamtą powiązałam), siekaniny w wykonaniu robotycznego (Nie)Świętego Mikołaja, niezwiązanej z okolicznościowym slasherem Charlesa Selliera Jr. Samodzielna opowieść wigilijna zdeklarowanego zwolennika taśmy 16 mm. „Ściętą noc” kręcono w Placerville w stanie Kalifornia z wykorzystaniem animatronicznej zabawki „współpracującej” z głównym odtwórcą maszyny do zabijania Abrahamem Benrubim, który wcześniej działał z Begosem przy „Ekstazie”. Światowa premiera odbyła się w pierwszym tygodniu października 2022 roku na Beyond Fest w Stanach Zjednoczonych – dwa miesiące później obraz wpuszczono do wybranych amerykańskich kin oraz na prestiżową platformę Shudder.

Kamery cyfrowe w stosunku do taśmy filmowej 16 mm są jak obrazy generowane komputerowo w stosunku do efektów praktycznych – ewolucja wsteczna sztuki filmowej. Mniej więcej tak przedstawia to Joe Begos, reżyser, scenarzysta i jeden z czołowych producentów „Ściętej nocy”, który z niemal wycofaną z użytku, już niemodną taśmą po raz pierwszy pracował komponując utwór wampiryczny pt. „Bliss” (pol. „Ekstaza”). I się zakochał. Wówczas obiecał sobie, że dołoży starań, by w swojej twórczości całkowicie odejść od sprzętu cyfrowego. Ślubował wierność oldschoolowemu formatowi zapisu obrazu, dlatego jego świąteczna propozycja „wygląda jakby ze starej choinki się urwała”. Akcja „Ściętej nocy” rozgrywa się w czasach nam współczesnych, o czym dobitnie zaświadczy pewien portal randkowy, poparty przez smartfon już w pierwszym „rozdziale” ziarnistej rąbanki, częściowo natchnionej pijackimi nocnymi rozmowami z przyjaciółmi o poważnych filmach, o sztuce wysokiej typu „Blair Witch Project” Eduardo Sáncheza i Daniela Myricka:) Begos chciał, by potencjalnym odbiorcom „Ściętej nocy” los protagonistów nie był obojętny; żeby nie było tak, jak z tymi reprezentantami podgatunku, którym najwyraźniej nie zależy na wytworzeniu jakiejkolwiek więzi między oglądającymi i umownie uczestniczącymi. Gdyby tak udało mu się przywołać tę swobodną atmosferę panującą na kameralnych przyjęciach z zaufanymi ludźmi doskonale zorientowanymi w jego ulubionych tematach (pasje te same, gusta inne)... Ale najpierw skakanie po kanałach telewizyjnych, choć bardziej przypomina to stare reklamówki zachowane na kasetach wideo. Nas jednak najbardziej powinna interesować konferencja prasowa zorganizowana z okazji ingerencji władz w tak zwany wolny rynek. Nie znamy szczegółów, ale trudno nie podejrzewać, że doszło do jakiegoś wypadku - albo wypadków - z udziałem RoboSanta+ (RoboMikołaj+), tak czy inaczej, produkcja tych wielkich animatronicznych lalek została wstrzymana, a sprzedaż dotychczas wytworzonych ho, ho produktów plus bezwzględnie zabroniona. I przenosimy się do Tori Tooms (przekonująca kreacja Riley Dandy), atakowanej przez wytwornicę śniegu (co widać), głównej bohaterki „Ściętej nocy”, singielki prowadzącej skromną działalność gospodarczą w urokliwej amerykańskiej miejscowości - niewielki sklep z płytami, który będzie naszym pierwszym UWAGA SPOILER i ostatnim KONIEC SPOILERA przystankiem w tę świąteczną noc. Campową noc terroru. Poza wspomnianym ziarnem, ukłony dla muzyki z syntezatora i przede wszystkim kiczowatych efektów świetlnych: „staroświeckie reflektory” miejscami udające czerwone, rzadziej niebieskie lampki świąteczne, których mieszkańcy tej nieszczęsnej mieściny, tj. filmowcy zdecydowanie sobie nie żałowali. W sklepiku z marzeniami panny Tooms poznamy małżonka jej najlepszej przyjaciółki Lahny (przyzwoity występik Dory Madison), niedostatecznie zorientowanego w muzycznych zbiorach ukochanej solenizantki Jaya (warsztatowo spokojnie nadążający za swoją filmową partnerką Jonah Ray), z nieudawaną wdzięcznością przyjmującym więc pomoc dobrej znajomej i umawiającym się na później. Najpierw obowiązki, potem przyjemności. Wygląda jednak na to, że ktoś już wszystkiego dopilnował. Nisko opłacany pracownik Tori, wyluzowany, ale pod tym względem raczej niemogący konkurować ze swoją przełożoną Robbie Reynolds (dający radę Sam Delich), który wybije jej z głowy pomysł na wigilijne kotłowanko z nieznajomym. Swoją drogą to dziwne, że Tori nie kojarzy tego gościa – Robbie dałby sobie głowę uciąć, że wszyscy jego znajomi znają tego wokalnego przegrywa. A już na pewno taka melomanka jak Tori. Cudze chwali, swego nie zna:)

Plakat filmu. „Christmas Bloody Christmas” 2022, Channel 83 Films

Kobieta szczycąca się niepospolitym gustem muzycznym i filmowym w cichą noc, śmierci noc wdaje się w zabarwioną erotycznie, ożywioną dyskusję z uroczym podwładnym. On nie ukrywa, że najchętniej dotrzymałby jej towarzystwa w łóżku, a ona nie pozostawia mu wątpliwości, że tego wigilijnego wieczora myśli głównie o seksie, ale jej naczelna zasada brzmi: nigdy nie sypiaj z pracownikami. Ale o wspólnej popijawie w jej regulaminie nie ma mowy. Co prawda Tori Tooms miała inne plany na bezbolesne przetrwanie tej nieulubionej nocy (magia świąt, też coś), alternatywa przedstawiona przez Robbiego Reynoldsa wydała jej się jednak bardziej pociągająca. Pogadać o sztuce przy kielichu bez dna? Dobra, ale przedtem zajrzymy do sklepu z zabawkami – urodzinowa zabawa po godzinach, sekretny wyskok zaprzyjaźnionego małżeństwa z kluczami do nieprzebranego skarbca dziecięcych marzeń. W krainie czarów wita RoboSanta+, nieprzeznaczony do sprzedaży animatroniczny manekin grzmiący Ho, ho, Wesołych Świąt!, który z jakiegoś zagadkowego powodu przyczepi się do przebojowej Tori. Miłośniczki ostrych brzmień, muzyki alternatywnej i kina grozy. Najpierw wspomni „Czarne święta” Boba Clarka, to jednak nie wyjaśnia, dlaczego ma się za szczęśliwą posiadaczkę rzadkiego gustu. Wszelkie wątpliwości powinien jednak rozwiać przyjazny spór w jej przytulnym domku. „Smętarz dla zwierzaków” kontra „Smętarz dla zwierzaków II” Mary Lambert; „Koszmar z ulicy Wiązów” Wesa Cravena kontra „Freddy nie żyje: Koniec koszmaru” Rachel Talalay; „Hellraiser: Wysłannik piekieł” Clive'a Barkera kontra „Hellraiser: Piekło na ziemi”Anthony'ego Hickoxa, „Laleczka Chucky” Toma Hollanda kontra „Powrót laleczki Chucky” Johna Lafii; „Blair Witch Project” Eduardo Sáncheza i Daniela Myricka kontra „Księga cieni: Blair Witch 2” Joe Berlingera; „Obcy – 8. pasażer Nostromo” kontra „Obcy: Przymierze” Ridleya Scotta. Jak się okazuje bardzo podniecające „przesłuchanie” głównej bohaterki „Ściętej nocy” Joe Begosa, szkoda tylko, że w paradę wejdzie „Okno na podwórze” Alfreda Hitchcocka. Szkoda dla tej świetnie dobranej pary i bonusowych ofiar Nieświętego z Siekierą. Laurie Strode miała swojego stalkera, a Tori Tooms ma swojego. Nowa epoka, nowy wzór slasherowego antagonisty. Nie gap się jak to ciele na malowane wota, tylko poczęstuj je taranem. Nie ma chowania po krzakach, publika łaknie akcji, a nie jakichś frajerskich podchodów zabójczych „amantów”. Rąbania, miażdżenia, szatkowania, dziurawienia, cięcia, rozłupywania. Palenia i pieszczenia prądem. Full pakiet umiarkowanie makabrycznych praktycznych efektów specjalnych. Mięsistych, ale czasami słabo widocznych – na przykład zlewających się najpewniej z zamierzenie kiczowatym czerwonym otoczeniem („choinkowe świecidełka”) - w gruncie rzeczy nieoryginalnych metod okaleczania i uśmiercania członków innego gatunku. Bo wbrew podejrzeniom postaci prowadzącej – człowiek w stroju Świętego Mikołaja – odbiorcy „Ściętej nocy” niewątpliwie meli trwać w przekonaniu, że szajba maszynie odbiła. Zbuntowany robot, sztuczna nieinteligencja, która trafiła na wyjątkowo nieprzewidującą przeciwniczkę. Wygląda na to, że ze wszystkich złotych reguł kina slash Begos szczególnie upodobał sobie tę o złudnym nokaucie agresora. Zabójca zawsze wstaje (tako rzecze Randy Meeks), a RoboSanta może być rekordzistą w tej „prestidigitatorskiej sztuczce”. Tym bardziej dziwi strategia ściganej – ekstremalny przykład nieuczenia się na własnych błędach, czy jak kto woli niewyciągania wniosków z wcześniejszego rozwoju sytuacji. Jeśli chcesz zaskoczyć Tori nie kombinuj, skorzystaj ze sprawdzonego rozwiązania. Raz po raz stawiaj na identyczną niespodziankę – nic nie zmieniaj, w kółko rób to samo, bo nic nie wskazuje na to, by kiedykolwiek miała błysnąć jej w głowie myśl (eureka!) o dobiciu leżącego. Taka już jej natura. Tym oto sposobem stylowa opowieść wigilijna (choć to już chyba Boże Narodzenie) przeszła do monotematycznego pokazu „wstawania z kolan”. Samonaprawy zacietrzewionego androida lub zmartwychwstawanie sadystycznego przebierańca. Tak pysznie klimatyczna świąteczna rozrywka przedzierzgnęła się w męczącego ducha rzekomo przeszłych świąt. Wyłączając finalny pojedynek, bo taka rozpierducha (wybaczcie wulgaryzm) umarłego by obudziła;)

Rąbanina totalna w retro klimacie. Terminator Joe Begosa, robot-demolka w twarzowym wdzianku. Ciepła opowieść świąteczna dla całej rodziny, idealny dodatek do wigilijnej wieczerzy.... A nie, to nie ten film. Potrafi wprawić w choinkowy nastrój, ale lepiej z tym uważać. W żadnym razie nie jest to tradycyjna ozdoba świąteczna ani tym bardziej atrakcja dla najmłodszych. Nie „Święta noc” tylko „Ścięta noc”. Nieprzesadnie krwawy jarmark nieprawdziwego Mikołaja. Slasherowy akcyjniak z przymrużeniem oka. Nie najlepszy, nie najgorszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz